-
Tutaj zrobimy krótką przerwę – oznajmił młody srebrnowłosy chłopak zwalniając
swojego karego ogiera. Razem ze swoim sześcioosobowym oddziałem zatrzymał się w
pobliżu rzeki.
– Tezuka i Sena zajmijcie się przygotowaniem ogniska – rzekł, zsiadając z konia. Dwaj czarnowłosi mężczyźni zsiedli ze swoich wierzchowców i razem skierowali się w stronę znajdującego się nieopodal lasu. – Wy, dziewczyny byłbym wdzięczny, gdybyście wszystko przygotowały i później, gdy będzie już rozpalone ognisko zrobiły coś do jedzenia. Ja i Aura w tym czasie przyniesiemy wodę.
-
Oczywiście kapitanie Serafinie! - trzy dziewczyny zasalutowały śmiejąc się serdeczne
i wzięły się do roboty.
– Tezuka i Sena zajmijcie się przygotowaniem ogniska – rzekł, zsiadając z konia. Dwaj czarnowłosi mężczyźni zsiedli ze swoich wierzchowców i razem skierowali się w stronę znajdującego się nieopodal lasu. – Wy, dziewczyny byłbym wdzięczny, gdybyście wszystko przygotowały i później, gdy będzie już rozpalone ognisko zrobiły coś do jedzenia. Ja i Aura w tym czasie przyniesiemy wodę.
Białowłosy
pokręcił głową z rozbawieniem, idąc ze swoim przyjacielem do brzegu rzeki.
-
Yhm, co tam jest? – Szatyn wskazał na coś leżącego przy brzegu. – Chodźmy
zobaczyć, co to takiego.
Wymienili
porozumiewawczo spojrzenia, kierując się w tamtą stronę. Serafin ukucnął przy
jak się okazało czyimś ciele i odwrócił je ukazując delikatną jak na chłopca
twarz blondyna. Przyłożył dwa palce lewej ręki do szyi chłopaka sprawdzając
puls.
-
Żyje – szepnął cicho, odgarniając kilka blond kosmyków z twarzy nieprzytomnego
młodzieńca. Po chwili westchnął cicho, biorąc bezwładne ciałko na ręce. –
Zabiorę go do obozu. Ty w tym czasie weźmiesz wodę.
-
Dobrze – mruknął Aura, wracając na poprzednie miejsce, gdzie zostawili bukłaki
na wodę. Białowłosy w tym czasie wszedł do obozu, rozglądając się, czy
jakieś posłanie jest już przygotowane. Gdy zauważył, że wszytko już jest gotowe,
uśmiechnął się lekko, kładąc blondyna i przykrywając go kocem, by nie zmarzł.
Noce tutaj były często zimne.
- Kto to jest? - usłyszał pytanie wychodzące z ust Mayi. Rudowłosa dziewczyna patrzyła zainteresowana na nieprzytomnego młodzieńca.
- Kto to jest? - usłyszał pytanie wychodzące z ust Mayi. Rudowłosa dziewczyna patrzyła zainteresowana na nieprzytomnego młodzieńca.
-
Śliczny jest – odezwała się Ruka, na co wszystkie trzy zachichotały cicho.
-
Chciałabym zobaczyć jaki ma kolor oczu – zapiszczała blondynka. – Założę się,
że niebieskie, bądź zielone. Na pewno będą do niego pasować.
-
Mnie bardziej ciekawi, jak dzieciak się nazywa i skąd jest, no i co mu się
stało? Zdążyłem zauważyć, że jego ubranie jest trochę poszarpane i coś jest nie
tak z jego prawą ręką – oznajmił Serafin, wstając od posłania; dziewczyny
uczyniły to samo. – Byłbym wdzięczny jakbyś jeszcze teraz sprawdziła to Maya.
-
Oczywiście. – Ruda odeszła od nich, by po chwili wrócić ze swoją torbą.
-
My w tym czasie przygotujemy posiłek – oznajmiła blondynka. – Aura właśnie
przyniósł nam wodę.
~ * ~
Rankiem szybko spakowali się i ruszyli w stronę swojego rodzinnego miasta, by móc jak najszybciej pomóc złotowłosemu chłopcu. Będąc przy głównej bramie, wymienili porozumiewawcze spojrzenia ze strażnikami, którzy przepuścili ich bez słowa.
Kapitan
trzymając chłopaka w ramionach, ruszył galopem w stronę swojego domu, zostawiając
swój oddział w tyle. Zatrzymał się przed wejściem do swojej rezydencji, z
której od razu wyszedł mu na powitanie kamerdyner.
-
Zabierz go do jakiegoś pokoju. Uważaj na złamaną rękę i liczne rany na ciele. Najprawdopodobniej
płynąc z prądem rzeki uderzał o znajdujące się tam skały – rzekł, podając
nieprzytomnego blondyna swojemu lokajowi, który przytakując cicho odszedł z
chłopcem w głąb domu.
Teraz
miał pewność, że chłopiec trafi pod profesjonalną opiekę. Lekarze już czekali
na nastolatka, gdyż rano nim jeszcze ruszyli zapisał im krótką wiadomość, która
dostarczył im przez swojego feniksa - Nirę.
Odetchnął
kilka razy, po czym zsiadł z konia i zaprowadził go do stajni, gdzie przekazał
go chłopcu stajennemu, który kłaniając się lekko zaczął rozsiodływać karego
ogiera.
Serafin nie czekając na nic skierował się do swego domu. Wchodząc na korytarz ściągnął swój jasny płaszcz, który podał pojawiającej się znikąd pokojówki.
Serafin nie czekając na nic skierował się do swego domu. Wchodząc na korytarz ściągnął swój jasny płaszcz, który podał pojawiającej się znikąd pokojówki.
-
Czy panicz ma jeszcze jakieś życzenia? – spytała cicho, zawieszając płaszcz w
szafie.
- Gdzie znajduje się ten ranny chłopak, którego tu przyprowadziłem? – Spojrzał wyczekująco na szatynkę, która spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
- Gdzie znajduje się ten ranny chłopak, którego tu przyprowadziłem? – Spojrzał wyczekująco na szatynkę, która spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
-
W pa-panicza osobistym pokoju gościnnym. zajmują się nim najlepsi lekarze z
miasta –oznajmiła cicho próbując jakoś powstrzymać drżenie swojego głosu, co
nie zbyt dobrze jej wychodziło. Ale kto by się dziwił?
Przed
nią stał jeden z najbardziej przystojnych młodzieńców w całym mieście. Jego
wycieniowane białe włosy ze srebrnymi refleksami w najdłuższych miejscach
sięgały do jego pasa. Zawsze jednak upięte były w dwa warkocze, które
przerzucał sobie swobodnie na lewe ramię. Wąskie usta, oraz mały, zgrabny nos.
Pod kurtyną czarnych rzęs skrywały się blado-błękitne oczy.
Uśmiechnął
się delikatnie pod nosem odchodząc od dziewczyny. Szybkim krokiem poszedł do
pokoju i bez pukania wszedł do środka.
Spojrzał
na łóżko, na którym leżał nieprzytomny chłopak opatrywany przez trzech lekarzy
w podeszłym wieku. Mężczyźni mruczeli coś pod nosem, w czasie gdy odmywali
ranki na brzuchu blondyna.
-
Co z nim? – spytał cicho, podchodząc do nich i opierając się o kolumnę przy
łóżku.
-
Będzie dobrze. Jego rany na ciele nie są bardzo głębokie, tylko jest ich dużo.
Nie długo wszystko powinno się zagoić. Jego ręka jest już nastawiona i
usztywniona. Chłopak powinien obudzić się w ciągu kilku dni – oznajmił jeden z
lekarzy, odchodząc od nastolatka. W tym czasie dwaj pozostali mężczyźni
dokończyli oczyszczać i bandażować swojego pacjenta, po czym przykryli go
błękitną kołdrą. Następnie spakowali wszystko i podeszli bliżej do swojego
kolegi po fachu.
-
Pieniądze dostaniecie od Anyi. Wiecie, gdzie się znajduje – mruknął, gdy
wychodzili. Spojrzał na chłopaka wzdychając cicho. – Budź się szybko. Chcę cię
poznać, mały – szepnął, również wychodząc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz