sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 25



Kaname dopiął zamek spodni, obserwując jak Kiryuu chwyta ciemne granatowe bokserki i zakłada na tyłek. Później jak podchodzi do spodni i je szybko zaraz zakłada. Po chwili na jego nogach również znalazły się i buty. Chłopak miał na twarzy dziwnie zaciętą minę, przez co przewodniczący podszedł do niego, z zamiarem przytulenia go od tyłu w pasie. Zero jednak okazał się szybszy, otrącając go i gwiżdżąc głośno po Białą Lilię.
- Co jest? – mruknął zdezorientowany, przeglądając mu się z uwagą. Łowca zacisnął mocnej szczęki nie odzywając się słowem. Gdy tylko dojrzał klacz, począł iść w jej kierunku. Nie dane było mu to jednak, gdyż wampir zjawił się zaraz przy nim chwytając go boleśnie w łokciu i odwracając w swoim kierunku. – Co cię już ugryzło? – warknął, nie zadowolony z jego zachowania. Sądził, że jak już udało mu się na coś więcej, to Kiryuu będzie zachowywał się w stosunku do niego bardziej ulegle.
- Jak na razie jeszcze nic – bąknął, niezadowolony z takiego obrotu. Nie dość, że on/a ich widział/a, co może źle się już skończyć, to jeszcze ten durny wampir nie daje mu spokoju. – Puść mnie, chcę wrócić do akademika, umyć się i położyć spać – dodał, odwracając się. Uśmiechnął się półgębkiem, gdy tylko palce rozluźniły się, zaraz puszczając go całkowicie.
- O co ci chodzi? Zachowujesz się jak rozkapryszona panienka. Jeszcze przed chwilą jęczałeś z przyjemności, jaką ci dawałem. – Nie poruszył się, wiedząc, że ruch w stronę łowcy, może teraz mieć odwrotny skutek od zamierzonego. Mimo to uśmiechnął się zwycięsko, widząc jak ten rumieni się delikatnie na jego słowa. Jednak zdawał sobie zaraz sprawę, że rumieńce nie były skutkiem jego zażenowania, lecz gniewu.
- Daj już sobie z tym spokój. Przecież jak sam nie dawno określałeś – przeleciałeś mnie. Jak zwykłą kurewkę. Więc teraz miej trochę godności, jaka przystała na wampira Czystej Krwi i nie zawracaj mi już głowy. – Sprawnym ruchem wskoczył na klacz i nie spoglądając na niego zmusił Lilię do galopu ku szkole.
- Kurwa… – zaklął pod nosem, pstrykając palcami. Praktycznie natychmiast obok niego pojawiła się Seiren. Uklękła przed nim, czekając na polecenie. – Obserwuj Kiryuu. Tylko tak, aby ten tego nie zauważył.
Dziewczyna kiwnęła głową wstając i skacząc na pobliską gałąź.

~ * ~

Zero wjechał na teren szkoły, jeszcze bardziej przyśpieszając chód Białej Lilii. Klacz parsknęła cicho, z zadowoleniem wykonując polecenie. Uczniowie, jacy spędzali teraz przerwę na zewnątrz, patrzyli na nich z przerażeniem. Każdy bał się Lilii; była nieobliczalna dla wszystkich prócz Kurana i Kiryuu.
Chłopak zatrzymał ją gwałtownie, tuż przed samymi drzwiami do gmachu szkoły. Zeskoczył z niej, po czym przekroczył próg i udał się korytarzem w kierunku gabinetu dyrektora. Uczniowie Dziennych Zajęć widząc go milkli gwałtownie, odsuwając się bardziej na boki. Nikomu nie umknął szczegół rozwichrzonych włosów. Kilku dziewczynom nawet zdawało się widzieć, spierzchnięte wargi chłopaka, o czym; gdy tylko Kiryuu zniknął im z oczu; zaczęły głośno dyskutować.
Zero bez pukania wparował do gabinetu dyrektora, od razu zauważając, iż w pomieszczeniu znajdują się wszyscy nauczyciele – którzy oczywiście uczyli również w Nocnej klasie – oraz trójka strażników.
- Zero-kun, co się stało? – spytał mężczyzna widząc, w jakim jest stanie. Zdawał się teraz nie zwracać uwagę na grono pedagogiczne. – Jesteś strasznie rozczochrany – dodał, uśmiechając się do niego z figlarno-niewinnym uśmiechem.
- Żądam przeniesienia do innego pokoju! – burknął tylko, bardzo dużo trudu władając, by nie krzyczeć. Kilku nauczycieli wymieniło porozumiewawcze spojrzenia.
- Właśnie trwa rozmowa na ten temat – mruknął uspokajająco. Jednak nie widząc żadnego efektu, uśmiechnął się lekko, zmieszany. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze powiedzieć. – Kto w takim razie jest za tym, aby przydzielić chłopakowi inną sypialnię?
- Jako jego poprzedni mentor, chcę dla niego jak najlepiej, więc chciałbym, aby się przeniósł. – Zabrał głos Yagari, odpychając się od ściany, o jaką był oparty i wychodząc bardziej na środek. – Jednak moje przekonania, jako łowcy, zmuszają mnie do wyrażenia swojego sprzeciwu. Tam, gdzie miałby pokój, istniałoby duże zagrożenie jego ataku. Nie możemy sobie na to pozwolić.
- Ja uważam to za bardzo dobry pomysł – zabrała głos kobieta, uśmiechając się mile do byłego prefekta. Zero od razu wyczuł jej inny niż zwykle zapach. Taki łudząco podobny do… Nobody! – Zero mieszkając z przewodniczącym Kuranem jest zagrożony na jego możliwy atak gniewu, jak miało to miejsce jakiś miesiąc temu. Chłopak już wiele nam udowadniał, że stać go na zapanowanie nad swoimi potrzebami, jako wampira.
- Jednak nie udało mu się zapanować nad swoim instynktem i zaatakował pannę Cross – dodał inny z nauczycieli. Spojrzał ostro na chłopaka, który zaś odpłacił się gniewnym wzrokiem. – Później systematycznie pij jej krew. Przypuszczam, iż musiał ją do tego zmuszać. Jakoś nie sądzę, aby taka wpływ… – zamilkł nagle pod wpływem spojrzenia innych. Yuki zaś rozejrzała się po twarzach zebranych, z niezrozumieniem w końcu przyglądając się przybranemu ojcu. Shinonome natomiast zakodowała już w sobie, że trzeba będzie sprawdzić słowa nauczyciela.
Były prefekt warknął szpetnie, odsłaniając wydłużone delikatnie kiełki. Zupełnie tak, jakby zaczynał już odczuwać powoli głód. Widząc karcące spojrzenie nauczyciela, spojrzał w bok, byleby tylko nikt nie mógł dojrzeć wyrazu jego twarzy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak to musiało wyglądać ze strony innych.
- Istotnie miałem wpływ na tę dziewuchę, aby stała się moją spiżarnią krwi. Jej krew jednak nie była aż tak apetyczna, jak z początku myślałem – wyrzucił z siebie, rozkładając niby bezradnie ramiona na boki. – Zmuszony do tego, już miałem sięgnąć z powrotem po tabletki. Niestety ubiegliście mnie, więżąc w tamtej celi.
- Ależ Zero, co ty opowiadasz?! – krzyknęła cicho, szatynka patrząc na niego w szoku. Kana jako pierwsza zainterweniowała, jedną ręką chwytając ją w pasie, a drugą zasłaniając jej usta.
- Przepraszam za koleżankę. Miała dzisiaj ciężki dzień – wyjaśniła pokrótce, kierując się z nią ku wyjściu. – Zaprowadzę ją na świeże powietrze, by się trochę dotleniła.
- Przyznajesz się do tego, iż zmuszałeś ją do ofiarowywania ci krwi? – Głos zabrał ponownie Yagari, patrząc na niego z powątpiewaniem. – Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Nie sądzisz, że po zmianie w wampira, mogłem się zmienić? Już nie jestem tym samym uczniem, jakim mnie zapamiętałeś – mruknął, mrużąc oczy. Obraz zaczynał się mu rozmazywać. Dodatkowo, przed oczy nachodził mu jakiś inny. Jakby sceny z jakiegoś filmu.  Rozejrzał się na boki, niepewny czy jest jeszcze w gabinecie, czy znajduje się już w starym placu zabaw.
- Zero? – odezwała się do niego nauczycielka o zapachu Nobody. Zwrócił twarz w kierunku jej głosu, jednak jego wzrok pozostał rozbiegany.
- Co mu się dzieje? – Dosłyszał jeszcze autentycznie przerażony głos Fabiana, zanim nie ogarnęła go przerażająca cisza. Obraz pomieszczenia w jakim był również zanikł, ustępując pokornie miejsca obrazom z przeszłości.
Fabian podszedł do niego, machając przez chwilę ręką przed jego twarzą. Nie widząc żadnej reakcji ze strony byłego przyjaciela, cofnął się krok do tyłu, mrucząc coś niepewny. Zero rozglądał się zaś na boki, jakby nie był w tej chwili w gabinecie.
- Proszę, dokończmy tą rozmowę trochę później – mruknął mężczyzna. Podszedł do swego byłego ucznia jako łowcy, chwytając go w pasie i ogłuszając. – Fabianie, pomóż mi go zanieść do jego pokoju, który miałem mu przydzielić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz