Kaname dopiął zamek spodni,
obserwując jak Kiryuu chwyta ciemne granatowe bokserki i zakłada na tyłek.
Później jak podchodzi do spodni i je szybko zaraz zakłada. Po chwili na jego
nogach również znalazły się i buty. Chłopak miał na twarzy dziwnie zaciętą minę,
przez co przewodniczący podszedł do niego, z zamiarem przytulenia go od tyłu w
pasie. Zero jednak okazał się szybszy, otrącając go i gwiżdżąc głośno po Białą
Lilię.
- Co jest? – mruknął
zdezorientowany, przeglądając mu się z uwagą. Łowca zacisnął mocnej szczęki nie
odzywając się słowem. Gdy tylko dojrzał klacz, począł iść w jej kierunku. Nie
dane było mu to jednak, gdyż wampir zjawił się zaraz przy nim chwytając go
boleśnie w łokciu i odwracając w swoim kierunku. – Co cię już ugryzło? –
warknął, nie zadowolony z jego zachowania. Sądził, że jak już udało mu się na
coś więcej, to Kiryuu będzie zachowywał się w stosunku do niego bardziej
ulegle.
- Jak na razie jeszcze nic – bąknął,
niezadowolony z takiego obrotu. Nie dość, że on/a ich widział/a, co może źle
się już skończyć, to jeszcze ten durny wampir nie daje mu spokoju. – Puść mnie,
chcę wrócić do akademika, umyć się i położyć spać – dodał, odwracając się.
Uśmiechnął się półgębkiem, gdy tylko palce rozluźniły się, zaraz puszczając go
całkowicie.
- O co ci chodzi? Zachowujesz się
jak rozkapryszona panienka. Jeszcze przed chwilą jęczałeś z przyjemności, jaką
ci dawałem. – Nie poruszył się, wiedząc, że ruch w stronę łowcy, może teraz
mieć odwrotny skutek od zamierzonego. Mimo to uśmiechnął się zwycięsko, widząc
jak ten rumieni się delikatnie na jego słowa. Jednak zdawał sobie zaraz sprawę,
że rumieńce nie były skutkiem jego zażenowania, lecz gniewu.
- Daj już sobie z tym spokój.
Przecież jak sam nie dawno określałeś – przeleciałeś mnie. Jak zwykłą kurewkę.
Więc teraz miej trochę godności, jaka przystała na wampira Czystej Krwi i nie
zawracaj mi już głowy. – Sprawnym ruchem wskoczył na klacz i nie spoglądając na
niego zmusił Lilię do galopu ku szkole.
- Kurwa… – zaklął pod nosem,
pstrykając palcami. Praktycznie natychmiast obok niego pojawiła się Seiren.
Uklękła przed nim, czekając na polecenie. – Obserwuj Kiryuu. Tylko tak, aby ten
tego nie zauważył.
Dziewczyna kiwnęła głową wstając i skacząc
na pobliską gałąź.
~ * ~
Zero wjechał na teren szkoły,
jeszcze bardziej przyśpieszając chód Białej Lilii. Klacz parsknęła cicho, z
zadowoleniem wykonując polecenie. Uczniowie, jacy spędzali teraz przerwę na
zewnątrz, patrzyli na nich z przerażeniem. Każdy bał się Lilii; była
nieobliczalna dla wszystkich prócz Kurana i Kiryuu.
Chłopak zatrzymał ją gwałtownie,
tuż przed samymi drzwiami do gmachu szkoły. Zeskoczył z niej, po czym
przekroczył próg i udał się korytarzem w kierunku gabinetu dyrektora. Uczniowie
Dziennych Zajęć widząc go milkli gwałtownie, odsuwając się bardziej na boki.
Nikomu nie umknął szczegół rozwichrzonych włosów. Kilku dziewczynom nawet
zdawało się widzieć, spierzchnięte wargi chłopaka, o czym; gdy tylko Kiryuu
zniknął im z oczu; zaczęły głośno dyskutować.
Zero bez pukania wparował do
gabinetu dyrektora, od razu zauważając, iż w pomieszczeniu znajdują się wszyscy
nauczyciele – którzy oczywiście uczyli również w Nocnej klasie – oraz trójka
strażników.
- Zero-kun, co się stało? – spytał
mężczyzna widząc, w jakim jest stanie. Zdawał się teraz nie zwracać uwagę na
grono pedagogiczne. – Jesteś strasznie rozczochrany – dodał, uśmiechając się do
niego z figlarno-niewinnym uśmiechem.
- Żądam przeniesienia do innego
pokoju! – burknął tylko, bardzo dużo trudu władając, by nie krzyczeć. Kilku
nauczycieli wymieniło porozumiewawcze spojrzenia.
- Właśnie trwa rozmowa na ten temat
– mruknął uspokajająco. Jednak nie widząc żadnego efektu, uśmiechnął się lekko,
zmieszany. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze powiedzieć. – Kto w takim razie
jest za tym, aby przydzielić chłopakowi inną sypialnię?
- Jako jego poprzedni mentor, chcę
dla niego jak najlepiej, więc chciałbym, aby się przeniósł. – Zabrał głos
Yagari, odpychając się od ściany, o jaką był oparty i wychodząc bardziej na
środek. – Jednak moje przekonania, jako łowcy, zmuszają mnie do wyrażenia
swojego sprzeciwu. Tam, gdzie miałby pokój, istniałoby duże zagrożenie jego
ataku. Nie możemy sobie na to pozwolić.
- Ja uważam to za bardzo dobry
pomysł – zabrała głos kobieta, uśmiechając się mile do byłego prefekta. Zero od
razu wyczuł jej inny niż zwykle zapach. Taki łudząco podobny do… Nobody! – Zero
mieszkając z przewodniczącym Kuranem jest zagrożony na jego możliwy atak
gniewu, jak miało to miejsce jakiś miesiąc temu. Chłopak już wiele nam
udowadniał, że stać go na zapanowanie nad swoimi potrzebami, jako wampira.
- Jednak nie udało mu się zapanować
nad swoim instynktem i zaatakował pannę Cross – dodał inny z nauczycieli.
Spojrzał ostro na chłopaka, który zaś odpłacił się gniewnym wzrokiem. – Później
systematycznie pij jej krew. Przypuszczam, iż musiał ją do tego zmuszać. Jakoś
nie sądzę, aby taka wpływ… – zamilkł nagle pod wpływem spojrzenia innych. Yuki
zaś rozejrzała się po twarzach zebranych, z niezrozumieniem w końcu
przyglądając się przybranemu ojcu. Shinonome natomiast zakodowała już w sobie,
że trzeba będzie sprawdzić słowa nauczyciela.
Były prefekt warknął szpetnie,
odsłaniając wydłużone delikatnie kiełki. Zupełnie tak, jakby zaczynał już
odczuwać powoli głód. Widząc karcące spojrzenie nauczyciela, spojrzał w bok,
byleby tylko nikt nie mógł dojrzeć wyrazu jego twarzy. Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego jak to musiało wyglądać ze strony innych.
- Istotnie miałem wpływ na tę
dziewuchę, aby stała się moją spiżarnią krwi. Jej krew jednak nie była aż tak
apetyczna, jak z początku myślałem – wyrzucił z siebie, rozkładając niby
bezradnie ramiona na boki. – Zmuszony do tego, już miałem sięgnąć z powrotem po
tabletki. Niestety ubiegliście mnie, więżąc w tamtej celi.
- Ależ Zero, co ty opowiadasz?! –
krzyknęła cicho, szatynka patrząc na niego w szoku. Kana jako pierwsza
zainterweniowała, jedną ręką chwytając ją w pasie, a drugą zasłaniając jej
usta.
- Przepraszam za koleżankę. Miała dzisiaj
ciężki dzień – wyjaśniła pokrótce, kierując się z nią ku wyjściu. – Zaprowadzę
ją na świeże powietrze, by się trochę dotleniła.
- Przyznajesz się do tego, iż
zmuszałeś ją do ofiarowywania ci krwi? – Głos zabrał ponownie Yagari, patrząc
na niego z powątpiewaniem. – Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Nie sądzisz, że po zmianie w
wampira, mogłem się zmienić? Już nie jestem tym samym uczniem, jakim mnie
zapamiętałeś – mruknął, mrużąc oczy. Obraz zaczynał się mu rozmazywać.
Dodatkowo, przed oczy nachodził mu jakiś inny. Jakby sceny z jakiegoś
filmu. Rozejrzał się na boki, niepewny
czy jest jeszcze w gabinecie, czy znajduje się już w starym placu zabaw.
- Zero? – odezwała się do niego
nauczycielka o zapachu Nobody. Zwrócił twarz w kierunku jej głosu, jednak jego
wzrok pozostał rozbiegany.
- Co mu się dzieje? – Dosłyszał
jeszcze autentycznie przerażony głos Fabiana, zanim nie ogarnęła go
przerażająca cisza. Obraz pomieszczenia w jakim był również zanikł, ustępując
pokornie miejsca obrazom z przeszłości.
Fabian podszedł do niego, machając
przez chwilę ręką przed jego twarzą. Nie widząc żadnej reakcji ze strony byłego
przyjaciela, cofnął się krok do tyłu, mrucząc coś niepewny. Zero rozglądał się
zaś na boki, jakby nie był w tej chwili w gabinecie.
- Proszę, dokończmy tą rozmowę
trochę później – mruknął mężczyzna. Podszedł do swego byłego ucznia jako łowcy,
chwytając go w pasie i ogłuszając. – Fabianie, pomóż mi go zanieść do jego
pokoju, który miałem mu przydzielić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz