- Długo będę musiał jeszcze na niego czekać!? – Donośny
głos rozniósł się echem po pustych korytarzach pałacu. Mężczyzna nie krzyczał,
on tylko odrobinę podniósł głos. Jednak to już wystarczyło, by klęczące przed
nim osoby, przełknęły ciężko ślinę, bojąc się o swoje żywota.
- Panienka Laila twierdzi, że jeszcze trzeba poczekać
piętnaście dni. Chłopak ma wziąć pewien specyfik, który musi leżeć jeszcze
przez prawie dwa tygodnie zanim będzie gotowy… Ach! – Młody mężczyzna krzyknął
cicho przerażony, gdy ogromny żyrandol spadł tuż przed jego głową. Jego
towarzysz odskoczył do tyłu, bojąc się możliwego uderzenia.
- Laila wiedziała o tym już od miesięcy, czemuż to
właśnie nie uwarzyła go wcześniej? – Klęczący wampir, skulił się wewnętrznie w
sobie. Mimo, iż jego pan nie podnosił głosu, pewnym była jego złość, jaka
przejawiała się w tych jakże niebezpiecznych rzeczach. Starał się odetchnąć, by
jakoś dzięki temu uspokoić się. – Strach jest naturalną reakcją, nawet wampira.
Boisz się tego, co mogę zrobić. Mojego wybuchu złości. Swojej śmierci… Nie martw
się jednak, bowiem to nie ty stracisz dziś życie. – Jego towarzysz stęknął
głośno z bólu, gdy Pan zjawił się przy nim; mieczem przebijając jego ciało w
klatce piersiowej. Charknął krwią, która to wylądowała na ciemnym płaszczu
bezwzględnego wampira. Wyciągnął gwałtownie broń, nie przejmując się, iż krople
krwi będące na ostrzu pod wpływem tak szybkiego ruchu wylądowały na ścianie.
Mężczyzna już powolnym ruchem przyłożył ostrze miecza do swojej twarzy zlizując
odrobinkę krwi, jaka została jeszcze na zimnym metalu. Zaraz też splunął
zdegustowany smakiem. Nie tego teraz chciał. Nie tej krwi skosztować.
- Panienka Laila kazała przekazać, że ma w swoim
posiadaniu bliźniaka tego chłopaka – Ichiru. Mówi, że to może być Pana kartą
atutową w związku z Pana oblubieńcem. – Wampir zaraz spojrzał na swojego sługę,
który mimo strachu, odważył podnieść głowę i popatrzeć choć na chwilę na swego
Pana. Uśmiechnął się zadowolony, eksponując swoje długie i zapewne szczególnie
ostre kły.
- Wspaniale… Przekaż jej zatem, iż wybaczam jej ten
czas, jaki będę zmuszony przeczekać na mojego
małego chłopca. Niech przyśle mi jego brata… Chętnie utnę sobie z nim krótką
rozmowę…
~ * ~
Zero przewrócił się na drugi bok, od razu dostrzegając
fakt, że ktoś siedzi na skraju jego łóżka. Był jednak zbyt zmęczony, by wygonić
intruza używając przy tym siły. Chociaż jeśli by się zmusił wewnętrznie to z
pewnością znalazłby trochę siły.
- Wyjdź grzecznie, albo będę zmuszony użyć siły. A
wież mi, że jestem teraz zmęczony i jeśli mnie do tego sprowokujesz to zabiję
bez względu na to kim jesteś –mruknął cicho, kładąc się na brzuchu i chowając
twarz w poduszce, co jakoś nie przekonywało do prawdziwości rzuconej przez
niego groźby.
- Jakiś ty nie miły dla swoich gości. – Dziewczyna
zaśmiała się na tyle ciche, żeby czułe uszy Kurana w drugim pokoju nie mogły
tego usłyszeć. Nawet Kiryuu miał małą wątpliwość, czy dziewczyna rzeczywiście
teraz wydawała z siebie śmiech, czy też nie. Jednak tak strasznie nie chciało
mu się otwierać chociażby jednego oka.
- Czego tu szukasz? – mruknął niechętnie, przekręcając
głowę na bok i patrząc na dziewczynę spod pół przymrużonych powiek. Czarnowłosa odgarnęła wszystkie włosy
na bok, a motyl spoczywający dotychczas na jej ramieniu, wzbił się i usiadł na
nosie chłopaka, na co ten skrzywił się nieznacznie, czując lekko łaskoczące
skrzydełka muskające raz po raz jego policzek.
- Towarzystwa tylko. Naprawdę, ja w stosunku do mojego
kuzyna nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób cię ranić… – powiedziała zaraz,
kręcąc z rezygnacją głową. – I muszę przyznać, że mimo, iż nienawidzę mężczyzn,
twoje towarzystwo mi odpowiada.
- Gdybym tylko nie był taki zmęczony i nie bolałaby
mnie głowa to bym cię jakoś wyśmiał… – mruknął cicho, dochodząc do wniosku, że
i tak na nią zbytnio nie patrzy, to równie dobrze może zamknąć ważące tonę
powieki.
- Ale nie robisz tego, dlatego też przyjmę to jako
fakt, że i ty mnie lubisz. – Pochyliła się nad nim, delikatnie gładząc skórę
jego karku. Jej długie paznokcie drapały go lekko, jednak nie przeszkadzało mu
to w odprężeniu się. Wręcz przeciwnie, jego mięśnie nawet szybciej rozluźniały
się dając wiecznie napiętemu ciału odetchnąć.
- Marzenia – zakpił, by zaraz westchnąć z
przyjemności, jaką był masaż robiony właśnie przez dziewczynę. Jej palce
sprawnie masowały jego ramiona, wprawiając go w błogi stan odrętwienia.
- To piękna rzecz marzyć. Gdy już je masz, znajdziesz
i siłę, by uczynić je prawdą – oznajmiła, siadając okrakiem na pośladkach
srebrnowłosego, by móc efektywniej prowadzić masaż. Zero zaś zatrząsł się
lekko, czując jej nie za wielki ciężar w tym właśnie miejscu. – Ty jednak nie
gonisz za marzeniami. Stoisz w miejscu, nie wiedząc co ze sobą począć. Miałeś tylko złudne
pojęcie marzenia, które prysło jak bańka mydlana; jak czar, który stracił swą
moc… Twoim prawdziwym marzeniem nie było nigdy sprawić, aby Yuki żyła
szczęśliwie sama, ale by dzieliła swoje szczęście z tobą. Nie potrafiłeś
odczytać swoich własnych uczuć. Dlatego też nie walczyłeś o spełnienie tego
marzenia. Nie walczyłeś o miłość tej dziewczyny. W takim więc razie musisz
pogodzić się z myślą, że już nigdy jej nie zdobędziesz. Nie będzie ci dane
poczuć smaku jej warg. Nie uda ci się jej posiąść.
- Ja nie myślałem o niej w takich kategoriach…! –
zaprzeczył, kryjąc twarz w poduszce. Chował czerwone policzki, szkoda tylko, że
sam tego nie widział. – Jedyne czego chciałem to – zamilkł, uświadamiając
sobie, że tak naprawdę jednak tego pragnął. I stracił swoją szansę. – Lubiłem
ją i to bardzo. Ale przecież ona woli tego Kurana. I tak nie miałbym szans. Zresztą
jest dobrze jak jest. Nie potrzebna mi do szczęścia dziewczyna.
- Tylko mężczyzna. A dokładnie ten jeden… – podsunęła,
myśląc o Władcy Mroku. Szkoda tylko, że chłopak nie myślał o tej samej osobie,
co ona. Jednak co się dziwić; jak na razie znał go tylko z opowieści tej całej
Laili, co do wspomnień, dowie się za dwa tygodnie. Teraz jednak na myśl
przyszedł mu przewodniczący.
- Jakoś nie sądzę, aby to miało być prawdą. Wolę swoją
samotność – mruknął zastanawiając się jednocześnie jakby to było, gdy pozwolił
Kuranowi na coś więcej. No może nie na coś takiego, co zrobił mu Fabian; zresztą
wbrew jego woli i zakazom. Chodzi mu, ze na coś więcej, niż tylko te delikatne
gesty, jakie Kaname wykonywał w jego kierunku.
- Raczej wolisz uciekać… a szczególnie od swojego
przeznaczenia. Boisz się przywiązania; tego, że możesz ich stracić. Tak samo
jak straciłeś swoich rodziców, oraz zaufanie ukochanego braciszka – zauważyła
cicho, milknąc na chwilę. Przysłuchiwała się słowom dochodzącym zza ściany. –
Yuki domyśliła się o twoim uczuciu. Chciała cię przeprosić, jednak chyba teraz
jej w głowie tulenie się do Kurana – mruknęła, chcąc tymi słowami zniechęcić
chłopaka do zdobycia dziewczyny. Co z tego, iż i tak nie wydawał się być
nastawiony na próbę dowiedzenia się o jej uczuciach względem niego. I dobrze,
pomyślała. Przez to tylko dowiedziałbyś się, iż jest rozdarta, nie wiedząc kogo
wybrać. Ciebie, czy Kaname. A jakbyś tylko się postarał byłaby Twoja, a do tego
dopuścić nie można.
Słyszała jak Yuki mówi coś o żałowaniu takiego
potraktowania łowcy. Słyszała coraz szybciej bijące serce Kurana. I chociaż
jego głos był spokojny, to z pewnego doświadczenia już domyślała się, że jest
on wściekły. Zastanawiała się tylko z jakiego powodu. Z tego, iż Yuki nie jest
już zakochana tylko w nim, czy to, że jak wyjawi ona siedemnastolatkowi swoje
uczucia, to straci go?
Jedno jest pewne. Zarówno ona jak i Kaname nie chcą
dopuścić, by Yuki wyznała chłopakowi swoje jeszcze dość niepewne uczucia.
Ciekawe, kto wygra… Kto zdobędzie Zero? Przewodniczący, czy może Władca Mroku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz