sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 20



- Długo będę musiał jeszcze na niego czekać!? – Donośny głos rozniósł się echem po pustych korytarzach pałacu. Mężczyzna nie krzyczał, on tylko odrobinę podniósł głos. Jednak to już wystarczyło, by klęczące przed nim osoby, przełknęły ciężko ślinę, bojąc się o swoje żywota.
- Panienka Laila twierdzi, że jeszcze trzeba poczekać piętnaście dni. Chłopak ma wziąć pewien specyfik, który musi leżeć jeszcze przez prawie dwa tygodnie zanim będzie gotowy… Ach! – Młody mężczyzna krzyknął cicho przerażony, gdy ogromny żyrandol spadł tuż przed jego głową. Jego towarzysz odskoczył do tyłu, bojąc się możliwego uderzenia.
- Laila wiedziała o tym już od miesięcy, czemuż to właśnie nie uwarzyła go wcześniej? – Klęczący wampir, skulił się wewnętrznie w sobie. Mimo, iż jego pan nie podnosił głosu, pewnym była jego złość, jaka przejawiała się w tych jakże niebezpiecznych rzeczach. Starał się odetchnąć, by jakoś dzięki temu uspokoić się. – Strach jest naturalną reakcją, nawet wampira. Boisz się tego, co mogę zrobić. Mojego wybuchu złości. Swojej śmierci… Nie martw się jednak, bowiem to nie ty stracisz dziś życie. – Jego towarzysz stęknął głośno z bólu, gdy Pan zjawił się przy nim; mieczem przebijając jego ciało w klatce piersiowej. Charknął krwią, która to wylądowała na ciemnym płaszczu bezwzględnego wampira. Wyciągnął gwałtownie broń, nie przejmując się, iż krople krwi będące na ostrzu pod wpływem tak szybkiego ruchu wylądowały na ścianie. Mężczyzna już powolnym ruchem przyłożył ostrze miecza do swojej twarzy zlizując odrobinkę krwi, jaka została jeszcze na zimnym metalu. Zaraz też splunął zdegustowany smakiem. Nie tego teraz chciał. Nie tej krwi skosztować.
- Panienka Laila kazała przekazać, że ma w swoim posiadaniu bliźniaka tego chłopaka – Ichiru. Mówi, że to może być Pana kartą atutową w związku z Pana oblubieńcem. – Wampir zaraz spojrzał na swojego sługę, który mimo strachu, odważył podnieść głowę i popatrzeć choć na chwilę na swego Pana. Uśmiechnął się zadowolony, eksponując swoje długie i zapewne szczególnie ostre kły.
- Wspaniale… Przekaż jej zatem, iż wybaczam jej ten czas, jaki będę zmuszony przeczekać na mojego małego chłopca. Niech przyśle mi jego brata… Chętnie utnę sobie z nim krótką rozmowę…

~ * ~

Zero przewrócił się na drugi bok, od razu dostrzegając fakt, że ktoś siedzi na skraju jego łóżka. Był jednak zbyt zmęczony, by wygonić intruza używając przy tym siły. Chociaż jeśli by się zmusił wewnętrznie to z pewnością znalazłby trochę siły.
- Wyjdź grzecznie, albo będę zmuszony użyć siły. A wież mi, że jestem teraz zmęczony i jeśli mnie do tego sprowokujesz to zabiję bez względu na to kim jesteś –mruknął cicho, kładąc się na brzuchu i chowając twarz w poduszce, co jakoś nie przekonywało do prawdziwości rzuconej przez niego groźby.
- Jakiś ty nie miły dla swoich gości. – Dziewczyna zaśmiała się na tyle ciche, żeby czułe uszy Kurana w drugim pokoju nie mogły tego usłyszeć. Nawet Kiryuu miał małą wątpliwość, czy dziewczyna rzeczywiście teraz wydawała z siebie śmiech, czy też nie. Jednak tak strasznie nie chciało mu się otwierać chociażby jednego oka.
- Czego tu szukasz? – mruknął niechętnie, przekręcając głowę na bok i patrząc na dziewczynę spod pół przymrużonych  powiek. Czarnowłosa odgarnęła wszystkie włosy na bok, a motyl spoczywający dotychczas na jej ramieniu, wzbił się i usiadł na nosie chłopaka, na co ten skrzywił się nieznacznie, czując lekko łaskoczące skrzydełka muskające raz po raz jego policzek.
- Towarzystwa tylko. Naprawdę, ja w stosunku do mojego kuzyna nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób cię ranić… – powiedziała zaraz, kręcąc z rezygnacją głową. – I muszę przyznać, że mimo, iż nienawidzę mężczyzn, twoje towarzystwo mi odpowiada.
- Gdybym tylko nie był taki zmęczony i nie bolałaby mnie głowa to bym cię jakoś wyśmiał… ­– mruknął cicho, dochodząc do wniosku, że i tak na nią zbytnio nie patrzy, to równie dobrze może zamknąć ważące tonę powieki.
- Ale nie robisz tego, dlatego też przyjmę to jako fakt, że i ty mnie lubisz. – Pochyliła się nad nim, delikatnie gładząc skórę jego karku. Jej długie paznokcie drapały go lekko, jednak nie przeszkadzało mu to w odprężeniu się. Wręcz przeciwnie, jego mięśnie nawet szybciej rozluźniały się dając wiecznie napiętemu ciału odetchnąć.
- Marzenia – zakpił, by zaraz westchnąć z przyjemności, jaką był masaż robiony właśnie przez dziewczynę. Jej palce sprawnie masowały jego ramiona, wprawiając go w błogi stan odrętwienia.
- To piękna rzecz marzyć. Gdy już je masz, znajdziesz i siłę, by uczynić je prawdą – oznajmiła, siadając okrakiem na pośladkach srebrnowłosego, by móc efektywniej prowadzić masaż. Zero zaś zatrząsł się lekko, czując jej nie za wielki ciężar w tym właśnie miejscu. – Ty jednak nie gonisz za marzeniami. Stoisz w miejscu,  nie wiedząc co ze sobą począć. Miałeś tylko złudne pojęcie marzenia, które prysło jak bańka mydlana; jak czar, który stracił swą moc… Twoim prawdziwym marzeniem nie było nigdy sprawić, aby Yuki żyła szczęśliwie sama, ale by dzieliła swoje szczęście z tobą. Nie potrafiłeś odczytać swoich własnych uczuć. Dlatego też nie walczyłeś o spełnienie tego marzenia. Nie walczyłeś o miłość tej dziewczyny. W takim więc razie musisz pogodzić się z myślą, że już nigdy jej nie zdobędziesz. Nie będzie ci dane poczuć smaku jej warg. Nie uda ci się jej posiąść.
- Ja nie myślałem o niej w takich kategoriach…! – zaprzeczył, kryjąc twarz w poduszce. Chował czerwone policzki, szkoda tylko, że sam tego nie widział. – Jedyne czego chciałem to – zamilkł, uświadamiając sobie, że tak naprawdę jednak tego pragnął. I stracił swoją szansę. – Lubiłem ją i to bardzo. Ale przecież ona woli tego Kurana. I tak nie miałbym szans. Zresztą jest dobrze jak jest. Nie potrzebna mi do szczęścia dziewczyna.
- Tylko mężczyzna. A dokładnie ten jeden… – podsunęła, myśląc o Władcy Mroku. Szkoda tylko, że chłopak nie myślał o tej samej osobie, co ona. Jednak co się dziwić; jak na razie znał go tylko z opowieści tej całej Laili, co do wspomnień, dowie się za dwa tygodnie. Teraz jednak na myśl przyszedł mu przewodniczący.
- Jakoś nie sądzę, aby to miało być prawdą. Wolę swoją samotność – mruknął zastanawiając się jednocześnie jakby to było, gdy pozwolił Kuranowi na coś więcej. No może nie na coś takiego, co zrobił mu Fabian; zresztą wbrew jego woli i zakazom. Chodzi mu, ze na coś więcej, niż tylko te delikatne gesty, jakie Kaname wykonywał w jego kierunku.
- Raczej wolisz uciekać… a szczególnie od swojego przeznaczenia. Boisz się przywiązania; tego, że możesz ich stracić. Tak samo jak straciłeś swoich rodziców, oraz zaufanie ukochanego braciszka – zauważyła cicho, milknąc na chwilę. Przysłuchiwała się słowom dochodzącym zza ściany. – Yuki domyśliła się o twoim uczuciu. Chciała cię przeprosić, jednak chyba teraz jej w głowie tulenie się do Kurana – mruknęła, chcąc tymi słowami zniechęcić chłopaka do zdobycia dziewczyny. Co z tego, iż i tak nie wydawał się być nastawiony na próbę dowiedzenia się o jej uczuciach względem niego. I dobrze, pomyślała. Przez to tylko dowiedziałbyś się, iż jest rozdarta, nie wiedząc kogo wybrać. Ciebie, czy Kaname. A jakbyś tylko się postarał byłaby Twoja, a do tego dopuścić nie można.
Słyszała jak Yuki mówi coś o żałowaniu takiego potraktowania łowcy. Słyszała coraz szybciej bijące serce Kurana. I chociaż jego głos był spokojny, to z pewnego doświadczenia już domyślała się, że jest on wściekły. Zastanawiała się tylko z jakiego powodu. Z tego, iż Yuki nie jest już zakochana tylko w nim, czy to, że jak wyjawi ona siedemnastolatkowi swoje uczucia, to straci go?
Jedno jest pewne. Zarówno ona jak i Kaname nie chcą dopuścić, by Yuki wyznała chłopakowi swoje jeszcze dość niepewne uczucia. Ciekawe, kto wygra… Kto zdobędzie Zero? Przewodniczący, czy może Władca Mroku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz