Szybkim,
nawet jak dla swoich wampirzych zdolności krokiem, znalazł się w swoim pokoju,
a następnie bez pukania wparował do sypialni srebrnowłosego, niestety nie
dostrzegając go tam. Wściekły, wydał z siebie bliżej nieokreślony odgłos,
chociaż komuś postronnemu mogłoby to skojarzyć się z warknięciem rozjuszonego
psa, któremu właśnie została odebrana jego ulubiona kostka.
Wyszedł
z jego pokoju, podchodząc do swojego biurka i kładąc na nim księgę, z zamiarem dokładniejszego
przeczytania później informacji o tym motylu. Teraz najważniejszą sprawą było
znalezienie łowcę i zlikwidowanie owada, jaki się do niego przyczepił. Przy
okazji będzie miał motyw, by trochę z nim pobyć, by ten nawet nie myślał o
spotkaniu z innymi osobami. Zaraz… Randka!
Ponownie
z jego gardła wydobyło się warknięcie, gdy wyszedł na korytarz w kierunku
wyjścia, po drodze porywając jeszcze swój płaszcz. Machnął uciszająco dłonią na
Ichijou, siedzącego razem z Kainem i Aido na dole na kanapie, a który właśnie
chciał się dowiedzieć, co się stało. Nie musi chłopak wiedzieć.
~ * ~
-
Tutaj wystarczy – mruknął do tulącej się do jego ramienia dziewczyny, która,
gdy tylko usłyszała jego słowa, natychmiast odkleiła się od niego z figlarnym
uśmiechem. – Nie wiem, ile czasu mi to zajmie, jednak jeśli nie pojawię się
tutaj do dwunastej. – Kątem oka zerknęł na zegar, znajdujący się na wieży
kościelnej, który ciężkimi wskazówkami właśnie wskazał godzinę dziewiątą, przy
akompaniamencie takiej samej ilości uderzeń dzwonów kościelnych. – …wrócisz do
Akademika, a zapytana będziesz odpowiadać, że się pokłóciliśmy, czy co tam
chcesz. – Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył dostrzegł przed swoją
twarzą owada, który tak uparcie mu towarzyszył.
-
Oczywiście. A tak po za tym, co to za motyl? – spytała, starając się przyjrzeć
zwierzątku, które zaraz poleciało za chłopaka, najprawdopodobniej tam zostając.
Zupełnie tak, jakby nie chciało, aby dziewczyna mogła go obserwować.
-
Nie mam pojęcia, ale widać zna się na wampirach. – Uśmiechnął się krzywo,
spoglądając zza siebie, chcąc dojrzeć, gdzie ten przeklęty gad… znaczy się
owad, jest.
-
Bardzo śmieszne. To ja idę… Tylko wróć w czasie, bo nie chcę udawać naszego
skłócenia. Wystarczy mi, że już nie odzywasz się z Yuki… ups. – Zasłoniła usta
ręką, zupełnie jakby chciała, aby wypowiedziane przez nią ostatnie słowa, nie
opuściły jej gardła. – Zero, przepraszam.
-
Daj spokój… – Odwrócił się na pięcie, po czym ruszył przed siebie. Od początku
zajęć, w jego głowie kłębiła się myśl, że musi pójść do pewnego miejsca.
Chociaż nie miał pojęcia po co. Motyl w dalszym ciągu nie opuszczał go na
więcej, niż kilka metrów.
-
Widzę, że posiadasz piękny okaz dorosłego Krwawnika. – Spojrzał na prawo, gdzie
dość blisko niego szła starsza kobieta w szarym, zniszczonym płaszczu, który w
czasach swojej świetności zapewnie był czarny. – Motyle te uważane są za…
-
Nie obchodzą mnie te informacje. – Przerwał jej, nim ciekawość wzięła by górę
nad rozumem. Nie był tu by gadać o motylach, tylko… i tu pojawiło się pytanie,
czego tak naprawdę chciał się dowiedzieć. I to właśnie w dzielnicy, gdzie jak
głoszą plotki, dochodzi do licznych zaginięć, morderstw i odprawiania czarnych
rytuałów przez tych, którzy dopuścili się herezji, by móc wierzyć w swoje
„ciemne bóstwa”.
-
W takim razie, z jakiego powodu przyszedłeś do tego upadłego miejsca? Co, Zero
Kiryuu? – Kobiecina wyszczerzyła się, ukazując swoje ubytki w uzębieniu.
Chłopak jednak nie tym się przejął. Dla niego najważniejsza teraz rzeczą było
pytanie skąd ona wiedziała to, kim jest.
-
Tutaj większość wie, kim jesteś, kochaneczku~. – Zaśmiała się staruszka, łapiąc
go za nadgarstek i pociągnięciem zmusiła, aby za nią szedł. Co najdziwniejsze,
szła naprawdę szybko jak na siebie, a i siły też jej nie brakowało. – Oj, nie
mierz mojej siły tylko po tym jak cię za rączkę trzymam. Wierz mi na słowo, że
mogę o wiele więcej niż tylko to.
-
Czym jesteś? – warknął podejrzliwie, jednak w dalszym ciągu pozwalał, aby ta go
prowadziła w jakieś miejsce.
-
Już domyśliłeś się, że nie jestem człowiekiem? To dobrze. – Weszli do
obskurnego sklepu, w którym jak głosił szyld można zakupić wszystkie składniki
do wszelkich napoi magicznych, eliksirów i tym podobnych wywarów. Większość osób, jakie znajdowały się
w środku nawet nie zwrócili na nich uwagi, jednak było parę osób, które
zaszczyciły ich swoim wzrokiem. Szczególnie pewna dziewczyna, która pisnęła
głośno uradowana, zmierzając w ich kierunku. Musiała jeszcze przecisnąć się
przez kilku ludzi, którzy widocznie dodatkowo dla złośliwości utrudniali jej w
tym.
-
Krwawnik Danainae! – krzyknęła w
końcu, a ci natychmiast odskoczyli od niej niczym poparzeni. Zero tylko
przyjrzał się uważnie motylowi jaki teraz robił ósemki tuż przed nim. Dodatkowo
zauważył, iż wszelkie rozmowy jakie trwały, zostały przerwane, a wszystkich
wzrok skierował się wpierw na dziewczynę, a następnie na owada przed nim.
Dziewczyna doskoczyła do niego i staruszki, całując ta drugą w oba policzki,
głośno dziękując jej za przysługę. Zaraz potem zamiast starszej kobiety, stał
tam młody chłopczyk.
Ubrany
był w obcisłe spodnie, których końcówki
wpuścił w wysokie buty. Ciemna kamizelka zdobiona była misternym haftem i
guzikami, zaś pod nią założył białą koszulę, gdy na szyi zawiązał halsztuk
– trójkątna kremową chustę, również haftowaną i często wiązaną w
skomplikowane węzły. Długie, brązowe
włosy zaplątał w gruby warkocz, z kokardą na końcu. Na jego głowie spoczywał
trójgraniasty kapelusz, ozdobiony piórami. Wysokie obuwie jakie miał, podobne było
do używanego podczas jazdy konnej, jednak z tym wyjątkiem, iż te było zdobione
złotą klamrą.
Wyglądał niczym postać w licznych obrazkach z
książek historycznych, jakie przeglądała tak chętnie Yuki, gdy była mniejsza, a
jakie teraz oglądał tylko od czasu do czasu w podręcznikach.
- Pewnie nie spodziewałeś się czegoś takiego, prawda? – Chłopiec zaśmiał się serdecznie, widząc jego zdziwioną minę. Ukłonił się jeszcze przed dziewczyną, żegnając się krótko i wychodząc. Zero przez szybę mógł jeszcze zobaczyć jak zamienia się w wysoką złotowłosą damę w błękitnej sukni.
- Pewnie nie spodziewałeś się czegoś takiego, prawda? – Chłopiec zaśmiał się serdecznie, widząc jego zdziwioną minę. Ukłonił się jeszcze przed dziewczyną, żegnając się krótko i wychodząc. Zero przez szybę mógł jeszcze zobaczyć jak zamienia się w wysoką złotowłosą damę w błękitnej sukni.
-
Nie dziw się. Tak naprawdę to nikt nie wie jak wygląda – oznajmiła przeczesując
palcami swoje nie za długie różowe kosmyki włosów. – W każdym bądź razie,
cieszę się, że tu przybyłeś. Oznacza to, że wypiłeś już zawartość fiolki.
-
Wiesz czyja krew była w środku? – spytał groźnie, przystępując krok ku
dziewczynie, która pokiwała natychmiast twierdząco głową, uśmiechając się do
niego z zadowoleniem.
-
Oczywiście, przecież sama tworzyłam ten specyfik i pobierałam krew od Niego –
odparła przez chwilę patrząc mu prosto w oczy. Miała ładne, błękitno-niebieskie
tęczówki. – Dziękuje, ale nie musiałeś. Moja matka miała takie same. I tak,
potrafię wertować w twoich myślach. Swoją drogą, przy okazji chciałbyś odzyskać
skradziony fragment pamięci?
Kiwnął
głową, domyślając się, iż słowa w jej przypadku nie będą wcale potrzebne. Ta
dziewczyna, która nie będąc wampirzycą miała ich zdolności, wprawiała go w coś
na kształt irytacji, ale też i budziło w nim zainteresowanie.
-
O nie, nie, nie. Nawet nie planuj się we mnie zadurzyć. – Dziewczyna pociągnęła
go w stronę drzwi po lewej, których istnienie dopiero teraz zauważył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz