sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 16



Szybkim, nawet jak dla swoich wampirzych zdolności krokiem, znalazł się w swoim pokoju, a następnie bez pukania wparował do sypialni srebrnowłosego, niestety nie dostrzegając go tam. Wściekły, wydał z siebie bliżej nieokreślony odgłos, chociaż komuś postronnemu mogłoby to skojarzyć się z warknięciem rozjuszonego psa, któremu właśnie została odebrana jego ulubiona kostka.
Wyszedł z jego pokoju, podchodząc do swojego biurka i kładąc na nim księgę, z zamiarem dokładniejszego przeczytania później informacji o tym motylu. Teraz najważniejszą sprawą było znalezienie łowcę i zlikwidowanie owada, jaki się do niego przyczepił. Przy okazji będzie miał motyw, by trochę z nim pobyć, by ten nawet nie myślał o spotkaniu z innymi osobami. Zaraz… Randka!
Ponownie z jego gardła wydobyło się warknięcie, gdy wyszedł na korytarz w kierunku wyjścia, po drodze porywając jeszcze swój płaszcz. Machnął uciszająco dłonią na Ichijou, siedzącego razem z Kainem i Aido na dole na kanapie, a który właśnie chciał się dowiedzieć, co się stało. Nie musi chłopak wiedzieć.

~ * ~

- Tutaj wystarczy – mruknął do tulącej się do jego ramienia dziewczyny, która, gdy tylko usłyszała jego słowa, natychmiast odkleiła się od niego z figlarnym uśmiechem. – Nie wiem, ile czasu mi to zajmie, jednak jeśli nie pojawię się tutaj do dwunastej. – Kątem oka zerknęł na zegar, znajdujący się na wieży kościelnej, który ciężkimi wskazówkami właśnie wskazał godzinę dziewiątą, przy akompaniamencie takiej samej ilości uderzeń dzwonów kościelnych. – …wrócisz do Akademika, a zapytana będziesz odpowiadać, że się pokłóciliśmy, czy co tam chcesz. – Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył dostrzegł przed swoją twarzą owada, który tak uparcie mu towarzyszył.
- Oczywiście. A tak po za tym, co to za motyl? – spytała, starając się przyjrzeć zwierzątku, które zaraz poleciało za chłopaka, najprawdopodobniej tam zostając. Zupełnie tak, jakby nie chciało, aby dziewczyna mogła go obserwować.
- Nie mam pojęcia, ale widać zna się na wampirach. – Uśmiechnął się krzywo, spoglądając zza siebie, chcąc dojrzeć, gdzie ten przeklęty gad… znaczy się owad, jest.
- Bardzo śmieszne. To ja idę… Tylko wróć w czasie, bo nie chcę udawać naszego skłócenia. Wystarczy mi, że już nie odzywasz się z Yuki… ups. – Zasłoniła usta ręką, zupełnie jakby chciała, aby wypowiedziane przez nią ostatnie słowa, nie opuściły jej gardła. – Zero, przepraszam.
- Daj spokój… – Odwrócił się na pięcie, po czym ruszył przed siebie. Od początku zajęć, w jego głowie kłębiła się myśl, że musi pójść do pewnego miejsca. Chociaż nie miał pojęcia po co. Motyl w dalszym ciągu nie opuszczał go na więcej, niż kilka metrów.
- Widzę, że posiadasz piękny okaz dorosłego Krwawnika. – Spojrzał na prawo, gdzie dość blisko niego szła starsza kobieta w szarym, zniszczonym płaszczu, który w czasach swojej świetności zapewnie był czarny. – Motyle te uważane są za…
- Nie obchodzą mnie te informacje. – Przerwał jej, nim ciekawość wzięła by górę nad rozumem. Nie był tu by gadać o motylach, tylko… i tu pojawiło się pytanie, czego tak naprawdę chciał się dowiedzieć. I to właśnie w dzielnicy, gdzie jak głoszą plotki, dochodzi do licznych zaginięć, morderstw i odprawiania czarnych rytuałów przez tych, którzy dopuścili się herezji, by móc wierzyć w swoje „ciemne bóstwa”.
- W takim razie, z jakiego powodu przyszedłeś do tego upadłego miejsca? Co, Zero Kiryuu? – Kobiecina wyszczerzyła się, ukazując swoje ubytki w uzębieniu. Chłopak jednak nie tym się przejął. Dla niego najważniejsza teraz rzeczą było pytanie skąd ona wiedziała to, kim jest.
- Tutaj większość wie, kim jesteś, kochaneczku~. – Zaśmiała się staruszka, łapiąc go za nadgarstek i pociągnięciem zmusiła, aby za nią szedł. Co najdziwniejsze, szła naprawdę szybko jak na siebie, a i siły też jej nie brakowało. – Oj, nie mierz mojej siły tylko po tym jak cię za rączkę trzymam. Wierz mi na słowo, że mogę o wiele więcej niż tylko to.
- Czym jesteś? – warknął podejrzliwie, jednak w dalszym ciągu pozwalał, aby ta go prowadziła w jakieś miejsce.
- Już domyśliłeś się, że nie jestem człowiekiem? To dobrze. – Weszli do obskurnego sklepu, w którym jak głosił szyld można zakupić wszystkie składniki do wszelkich napoi magicznych, eliksirów i tym podobnych  wywarów. Większość osób, jakie znajdowały się w środku nawet nie zwrócili na nich uwagi, jednak było parę osób, które zaszczyciły ich swoim wzrokiem. Szczególnie pewna dziewczyna, która pisnęła głośno uradowana, zmierzając w ich kierunku. Musiała jeszcze przecisnąć się przez kilku ludzi, którzy widocznie dodatkowo dla złośliwości utrudniali jej w tym.
- Krwawnik Danainae! – krzyknęła w końcu, a ci natychmiast odskoczyli od niej niczym poparzeni. Zero tylko przyjrzał się uważnie motylowi jaki teraz robił ósemki tuż przed nim. Dodatkowo zauważył, iż wszelkie rozmowy jakie trwały, zostały przerwane, a wszystkich wzrok skierował się wpierw na dziewczynę, a następnie na owada przed nim. Dziewczyna doskoczyła do niego i staruszki, całując ta drugą w oba policzki, głośno dziękując jej za przysługę. Zaraz potem zamiast starszej kobiety, stał tam młody chłopczyk.
Ubrany był w obcisłe spodnie, których końcówki wpuścił w wysokie buty. Ciemna kamizelka zdobiona była misternym haftem i guzikami, zaś pod nią założył białą koszulę, gdy na szyi zawiązał halsztuk –  trójkątna kremową chustę, również haftowaną i często wiązaną w skomplikowane węzły.  Długie, brązowe włosy zaplątał w gruby warkocz, z kokardą na końcu. Na jego głowie spoczywał trójgraniasty kapelusz, ozdobiony piórami. Wysokie obuwie jakie miał, podobne było do używanego podczas jazdy konnej, jednak z tym wyjątkiem, iż te było zdobione złotą klamrą.
Wyglądał niczym postać w licznych obrazkach z książek historycznych, jakie przeglądała tak chętnie Yuki, gdy była mniejsza, a jakie teraz oglądał tylko od czasu do czasu w podręcznikach.
- Pewnie nie spodziewałeś się czegoś takiego, prawda? – Chłopiec zaśmiał się serdecznie, widząc jego zdziwioną minę. Ukłonił się jeszcze przed dziewczyną, żegnając się krótko i wychodząc. Zero przez szybę mógł jeszcze zobaczyć jak zamienia się w wysoką złotowłosą damę w błękitnej sukni.
- Nie dziw się. Tak naprawdę to nikt nie wie jak wygląda – oznajmiła przeczesując palcami swoje nie za długie różowe kosmyki włosów. – W każdym bądź razie, cieszę się, że tu przybyłeś. Oznacza to, że wypiłeś już zawartość fiolki.
- Wiesz czyja krew była w środku? – spytał groźnie, przystępując krok ku dziewczynie, która pokiwała natychmiast twierdząco głową, uśmiechając się do niego z zadowoleniem.
- Oczywiście, przecież sama tworzyłam ten specyfik i pobierałam krew od Niego – odparła przez chwilę patrząc mu prosto w oczy. Miała ładne, błękitno-niebieskie tęczówki. – Dziękuje, ale nie musiałeś. Moja matka miała takie same. I tak, potrafię wertować w twoich myślach. Swoją drogą, przy okazji chciałbyś odzyskać skradziony fragment pamięci?
Kiwnął głową, domyślając się, iż słowa w jej przypadku nie będą wcale potrzebne. Ta dziewczyna, która nie będąc wampirzycą miała ich zdolności, wprawiała go w coś na kształt irytacji, ale też i budziło w nim zainteresowanie.
- O nie, nie, nie. Nawet nie planuj się we mnie zadurzyć. – Dziewczyna pociągnęła go w stronę drzwi po lewej, których istnienie dopiero teraz zauważył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz