- Nghhh… – mruknął cicho, wyciągając na boki ramiona. Zamarł, gdy
poczuł, iż ktoś przytula go od tyłu, a ciepły miarowy oddech uderza o
jego skórę karku. Odwrócił się za siebie gwałtownie, spoglądając na
śpiącą twarz Lou. Jak
za sprawą kalejdoskopu, wszystkie obrazy przewijały się mu przed oczyma
przypominając, co jeszcze tak nie dawno miało tutaj miejsce. Jego twarz
momentalnie poczerwieniała ze wstydu. To, co z nim robił było… aż z
trudem mógł o tym myśleć. Nie sądził, że byłby skory do czegoś takiego.
Usiadł,
stwierdzając w duchu z jęknięciem, iż odczuwa ból tam, gdzie
przysłowiowo światło już nie dochodzi. Jeszcze raz spojrzał na
dziewiętnastolatka, uśmiechając się mimowolnie, jednak, gdy tylko sobie
to uświadomił, od razu zbeształ się, rumieniąc przy tym. Przecież on w
jakiś sposób wykorzystał jego dziwne zachowanie, tym bardziej, iż
wcześniej wydawał się być zainteresowany właśnie czymś takim. Jednak z
drugiej strony sam na to nalegał i nie wydawał się być jakoś niechętny.
Nie, to nie może być prawda…! Pokręcił gwałtownie głową. Coś musiało być
nie tak. To nie możliwe, żeby nagle zaczął tak reagować na szarookiego.
Ponownie
na niego zerknął. W czasie, gdy spał, rysy jego twarzy stawały się o
wiele łagodniejsze. Prezentował się wtedy zupełnie inaczej; i anioł
musiał przyznać, iż jego łagodna wersja o wiele bardziej mu się
podobała. Zupełnie tak, jakby teraz leżał tu jego zaginiony brat
bliźniak, który nigdy nie był wredny, ani cyniczny.
- Odbija mi… –
szepnął cicho, wstając z łóżka i kierując swe kroki do łazienki.
Ściągnął z siebie koszulę, jedyną rzecz, jaka została na nim. Nagi
podszedł do wanny, po czym wszedł do niej, dopiero wtedy zakorkowując ją
i odkręcając kurki. Czekając, aż woda napełni się do określonej
wysokości, odchylił głowę, rozmyślając o tym, co się stało.
~ * ~
Lou
w tym czasie ziewnął, siadając na posłaniu i otwierając oczy.
Rozpoznając w czyim jest pokoju, uśmiechnął się lekko, jednak nie widząc
go nigdzie, jego twarz stała się bez wyrazu. Wstał i pierwsze miejsce,
jakie postanowił sprawdzić było łazienką, która okazała się być strzałem
w dziesiątkę.
- Hmm. Poranna kąpiel, co? – powiedział cicho,
opierając się o framugę drzwi. Gdy Aura spojrzał w jego kierunku, na
ustach pojawił się charakterystyczny do niego kpiący uśmieszek.
- Tak… – bąknął anioł, rumieniąc się soczyście. Teraz, gdy z nim rozmawiał, wspomnienia jak szalone latały mu przed oczyma.
-
Mogę się dołączyć? – Wzdrygnął się, czując jego oddech na swojej
skórze. Kiwnął niepewnie głową, odsuwając się kawałek, gdy ten – już
rozebrany – wchodził do wanny. Dopiero teraz mógł dokładnie przekonać
się, iż była zdolna pomieścić dwie osoby.
- Coś taki małomówny? – Lou przyciągnął chłopaka do swojej klatki piersiowej tak, że ten zmuszony był usiąść na jego kolanach.
- Ja… po prostu… – Schował zakłopotany głowę w zagłębieniu jego szyi.
-
Po prostu? – powtórzył miękko za nim, doczekując się odpowiedzi. W tym
momencie zachowywał się podobnie jak wczoraj. Mimo niektórych uwag,
naprawdę był łagodny w swoim postępowaniu. Zupełnie inna osoba, jeśli
wziąć pod uwagę, ich pierwsze dni znajomości, czy jak chociażby, gdy
zwracał się do swojej narzeczonej. Zaraz… narzeczonej?!
- A co z Clearą? – Spanikowany odsunął się od niego, przy okazji zauważając jak ten krzywi się nieznacznie na to słowo.
- A co ma z nią być? – spytał cicho, przymykając oczy. O co mu teraz chodzi z tą babą?
- Przecież jesteście razem, a my… – zamilkł, rumieniąc się i spuszczając głowę.
-
To nie ma nic do rzeczy. Jestem z nią, bo to jest z góry ustalone. –
odparł, wyciągając do niego rękę i gładząc delikatnie po policzku. Nie
wiedział dlaczego tak się zachowywał. Miał przecież plan, aby go
przelecieć i zostawić. Jednak w jego obecności czuł się dobrze i miał
wrażenie, że nie może go opuścić. Zaczynał mu ufać, co też wprawiało go w
dziwne uczucie. Mało kto, mógł cieszyć się wiedzą, że należy do jego
zaufaną znajomych. A dokładnie to Zack i jego ojciec, oraz siostra.
Chłopak był dla niego swoistą oazą. Miejscem, gdzie chciał się zatrzymać
i już nigdzie nie odchodzić. Wiedział, że gdyby Aura opuścił go, nie
znalazłby sobie miejsca po nim. Naprawdę czuł się skołowany przez swoje
uczucia, jakie nim targały. Z jednej strony, nie miał zamiaru
przywiązywać się do złotookiego, z drugiej nie chciał pozwolić, aby
chłopak spojrzał na kogoś innego, niż on. Czy… to może być miłość?
Uczucie,
o jakie podejrzewany jest o brak? Jakie stracił wraz ze śmiercią matki,
która jako jedyna w jego pierwszych latach ofiarowywała mu ją? Którego
smaku nie poznał już ze strony ojca? Które namiastkę dawał mu Zack będąc
jego przyjacielem? Czy ten chłopak sprawił, że ono wróciło do jego
serca, by znów je ruszyć, dając mu ostatnią szansę. Szansę na pokochanie
tego niewinnego złotookiego chłopca?
To było takie nierealne.
Mieć świadomość, że nie wszystko musisz robić sam, że przy tobie będzie
ktoś taki jak… mama… a nawet ktoś jeszcze bardziej ważniejszy… To było
takie nierealne…
- Lou, stało się coś? Od kilku minut jesteś
nieobecny… – Aura przybliżył się do niego, przyglądając mu się
zmartwiony. Zamarł, widząc jak ten mruga nagle, oprzytomniając, a w
kącikach jego oczu zaczynają szklić się łzy. – Lou? Spokojnie… –
Przytulił się do niego, ramionami obejmując dziewiętnastolatka za szyję.
– Wiesz? Przy mnie nie musisz się wstydzić.
- A czego tu się
wstydzić… – warknął cicho przy akompaniamencie pociągania nosem, co nie
brzmiało, aż tak groźnie. Anioł uśmiechnął się lekko, czując jak ciepła
kropla stoczyła się na jego ramię, jednak nic na to nie powiedział.
Trwali w tej pozycji bez słowa, dopóki woda nie stała się zimna. Wtedy
Aura odsunął się od niego powoli szepcząc, aby zaczęli się już ubierać.
-
Dalej nie odpowiedziałeś mi na pytanie? – mruknął Tono, gdy tylko
obydwoje wytarli się i w ręcznikach przepasanych na biodrach udali się
do pokoju.
- Na jakie? – anioł spojrzał na niego dość zdezorientowany.
-
Pytałem się, dlaczego jesteś taki małomówny… - uśmiechnął się z
wyższością widząc jego zakłopotanie. – No, przynajmniej na początku
byłeś.
- Aa, o to chodzi… To znaczy… nie wiedziałem jak powinienem
się zachować, po tym wszystkim… – Odwrócił się w kierunku szafy, by
ukryć swoje zakłopotanie i jednocześnie zaczął szukać w niej jakiś
rzeczy do ubrania.
- Może najpierw nałożyłbyś gatki, co? –
Zamrugał szybko, widząc przed oczami czarne bokserki, dodatkowo czując
jak dziewiętnastolatek opiera się klatką piersiową o jego plecy.
-
Tak, oczywiście. – Odebrał od niego bieliznę, w tym samym momencie
zauważając, iż ręcznik jaki jeszcze przed chwilą znajdował się na jego
biodrach, leży teraz na ziemi. Pisnął głośno, szybko nakładając na
siebie tą część garderoby.
- Zwariowałeś? – spytał z wyrzutem, patrząc na niego zarumieniony. Ze wstydu, oczywiście.
-
O to ty mnie oskarżasz? Spadkobiercy rodziny Tono nigdy nie byli chorzy
umysłowo. To innym się to zdarza, nie nam – burknął, jednak w jego
głosie dało się słyszeć wesołe nutki rozbawienia. – A teraz ubieraj się.
Chciałbym zjeść z tobą śniadanie na tarasie. A na to daje ci jakieś
dwadzieścia minut. Za każdą sekundę więcej będę doliczał się jakiejś
kary. Zaczynam od teraz.
Spojrzał na zegar, który wskazywał
godzinę dokładnie za dwadzieścia dwunasta. Nie mówiąc już nic więcej
wyszedł z pokoju, wcześniej odwracając jego głowę w swoim kierunku i
całując delikatnie jego usta.
Aura zarumienił się, dotykając ust.
Przez jakiś czas stał tak, w ogóle nie ruszając się, jednak zaraz
drgnął, spoglądając na zegarek i wydając z siebie cichy okrzyk
zaskoczenia.
- Zaraz się spóźnię. – Pośpiesznie zaczął szperać w
szafie, wyciągając z niej pierwsze lepsze rzeczy. A wskazówki zegara,
jakby na złość wskazywały, iż pozostały mu już tylko cztery minuty.
Ouuu robi się słodko :3
OdpowiedzUsuńSzczerze myślałam, że jak Aura się obudzi to nic nie będzie pamiętał a tu kuku. pamięta O_o
Ciekawe jakie kary będzie wymyslał Lou :3
Podoba mi sie ^^ Lece czytać dalej :D!