niedziela, 21 kwietnia 2013

Anielski Niewolnik - 5

Nie czekając na odpowiedź wyszedł z powozu, a gdy jego niewolnik uczynił to samo; pociągnął go za ramię w stronę wejścia nawet nie pozwalając mu się rozejrzeć. A było na co patrzeć. Dom jaki się przed nimi znajdował, przypominał całkowicie dorodny zamek królewski. Na środku dziedzińca znajdowała się wielka fontanna, gdzie w centrum stał dumnie na tylnych kopytach jednorożec z białego kamienia, głową wysoko uniesiona do góry, a z jego rogu leciała woda, jakby to zwierze postanowiło ofiarować komuś jej trochę.
Mimo to anioł nawet w ułamku sekundy potrafił dostrzec takie szczegóły. Dlatego też zafascynowany, nie zauważył jak Lou wprowadził go do środka domu, ciągnąc przez jakieś korytarze, skręcając przy tym kilka razy. Dopiero otrzeźwił go nagły upadek na podłogę, gdy  srebrnowłosy popchnął go w bok.
Spojrzał na niego zdziwiony, starając się dowiedzieć, czym zawinił sobie teraz.
- Trzeba było słuchać. Wstawaj i wchodź za mną. Nie mam zamiaru trzymać cie za rączkę bez żadnego konkretnego celu. – warknął, otwierając drzwi i wchodząc w głąb pomieszczenia, które okazało się być sypialnią. Nie patrząc na swojego niewolnika ruszył w kierunku kolejnych drzwi, a po chwili słychać było stamtąd plusk wody.
Chłopak niepewnie szedł do środka cicho zamykając drzwi. Przy okazji rozglądał się po pomieszczeniu. Troszkę przeszkadzała mu panująca ciemność, ale i tak miał lepszy wzrok od człowieka, przez co mógł nie tylko zauważyć kontury poszczególnych mebli, ale również mógł zobaczyć z czego są wykonane, a czasem nawet w jakich odcieniach są.
Usiadł na skraju łoża dłonią gładząc materiał pościeli. Zamruczał niekontrolowanie czując jaka się miła i delikatna w dotyku. Prawie taka sama jak u niego w domu.
- To pierwszy raz, gdy panicz pozwala przebywać swoim niewolnikom w pokoju, jednak sądzę, że to przez zmęczenie. - Spojrzał zdziwiony na postać elfa, który usiadł obok niego. Widział, jak na jego ustach błąka się smutny uśmiech. - Ostatnimi czasy nie może sypiać, mimo iż tego nie chce po sobie pokazać.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytał zaciekawiony. Wydaje mu się, że polubi tego chłopaka.
- Dlatego, że panicz przez pierwsze trzy tygodnie nie może ci nic zrobić. - Zaśmiał się, gdy tylko sobie przypomniał słowa pana domu, przed ich wyjazdem po nowego niewolnika. Jest pewny, że jego panicz i zarazem przyjaciel wykona polecenie ojca. Przecież jemu już się nie może sprzeciwić. Nawet jeśli niewolnik jest jego własnością.
- Z jakiej racji? Ktoś mu zabronił? – mruknął cicho uśmiechając się łagodnie. Widział jak przez oblicze rudowłosego przebiega cień uśmiechu.
- Ojciec panicza – odparł wstając i podchodząc do drzwi. – Chodź za mną. Zaprowadzę cię do twojej sypialni. Panicz jest tak zmęczony, że i tak nie zauważy twojej nieobecności, a nawet jeśli to wie, iż to za moją sprawką.
Anioł ruszył za chłopakiem, jednocześnie zastanawiając się, co zrobić, aby stali się przyjaciółmi. W niebie miał wielu przyjaciół, a kilku takich naprawdę od serca. A dokładniej to jego rodzeństwo, oraz Suna. Od razu przypomniały mu się czasy, gdy zdarzało się, że wszyscy dosłownie wygłupiali się w ogrodzie za domem. Ach, to były czasy.
- O czym myślisz? – spytał go chłopak, przystając. Anioł dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że trzyma świecznik w dłoni, by oświetlać im drogę.
- O moim domu – oznajmił spoglądając na niego. – Tęsknisz czasem za swoim domem?
- Czasem zastanawiam się, jakby to było, gdyby ktoś z mojej rodziny jeszcze żył. – powolnym krokiem ruszył dalej. – Straciłem całą moją rodzinę, podczas wojny. Rok później trafiłem tutaj, aby służyć rodzinie Tono. – Zatrzymał się przy drzwiach, po czym otworzył je wpuszczając chłopaka do środka. – Jestem osobistym lokajem panicza i muszę przyznać, że mimo jego zmiennego charakteru, cieszę się, że mogę mu służyć. – następnie zaprowadził go ku łazience, po czym podchodząc do wanny odkręcił kurki, regulując temperaturę. – Powiem ci coś do czego Lou na pewno, by się nie przyznał tobie czy innym. Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, mimo różnicy naszego statusu społecznego. – uśmiechnął się lekko, wyobrażając sobie reakcję dziewiętnastolatka, na takie pytanie.
- Niesamowite. – odparł złotooki, przechylając głowę lekko w bok. – Ładny zapach, jaki to?
- Jaśmin, cieszę się, że i tobie przypadł do gustu. – oznajmił zakręcając kurki i prostując się. Przez chwilę patrzył na chłopaka widocznie się nad czymś zastanawiając, a po chwili zaśmiał się serdecznie kręcąc głową jakby w niedowierzaniu. – Całkowicie zapomniałem się przedstawić. Jestem Zack Tono… i nie pytaj mnie proszę, z jakiego powodu nosze nazwisko rodziny, której służę – dodał, widząc jak ten otwiera usta, z widocznym zamiarem zabrania głosu. – Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego Lou kazał mi, abym przyjął jego nazwisko. Może kaprys… nie wiem, nie mam bladego pojęcia.
- Rozumiem – powiedział kiwając głową w celu zgody. – Ja jestem Aura.
- Dobrze, a teraz rozbieraj się i wskakuj do wody, a ja umyje ci plecy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz