Nie czekając na odpowiedź wyszedł z powozu, a gdy jego niewolnik
uczynił to samo; pociągnął go za ramię w stronę wejścia nawet nie
pozwalając mu się rozejrzeć. A było na co patrzeć. Dom jaki się przed
nimi znajdował, przypominał całkowicie dorodny zamek królewski. Na
środku dziedzińca znajdowała się wielka
fontanna, gdzie w centrum stał dumnie na tylnych kopytach jednorożec z
białego kamienia, głową wysoko uniesiona do góry, a z jego rogu leciała
woda, jakby to zwierze postanowiło ofiarować komuś jej trochę.
Mimo
to anioł nawet w ułamku sekundy potrafił dostrzec takie szczegóły.
Dlatego też zafascynowany, nie zauważył jak Lou wprowadził go do środka
domu, ciągnąc przez jakieś korytarze, skręcając przy tym kilka razy.
Dopiero otrzeźwił go nagły upadek na podłogę, gdy srebrnowłosy popchnął
go w bok.
Spojrzał na niego zdziwiony, starając się dowiedzieć, czym zawinił sobie teraz.
-
Trzeba było słuchać. Wstawaj i wchodź za mną. Nie mam zamiaru trzymać
cie za rączkę bez żadnego konkretnego celu. – warknął, otwierając drzwi i
wchodząc w głąb pomieszczenia, które okazało się być sypialnią. Nie
patrząc na swojego niewolnika ruszył w kierunku kolejnych drzwi, a po
chwili słychać było stamtąd plusk wody.
Chłopak niepewnie szedł do
środka cicho zamykając drzwi. Przy okazji rozglądał się po
pomieszczeniu. Troszkę przeszkadzała mu panująca ciemność, ale i tak
miał lepszy wzrok od człowieka, przez co mógł nie tylko zauważyć kontury
poszczególnych mebli, ale również mógł zobaczyć z czego są wykonane, a
czasem nawet w jakich odcieniach są.
Usiadł na skraju łoża dłonią
gładząc materiał pościeli. Zamruczał niekontrolowanie czując jaka się
miła i delikatna w dotyku. Prawie taka sama jak u niego w domu.
-
To pierwszy raz, gdy panicz pozwala przebywać swoim niewolnikom w
pokoju, jednak sądzę, że to przez zmęczenie. - Spojrzał zdziwiony na
postać elfa, który usiadł obok niego. Widział, jak na jego ustach błąka
się smutny uśmiech. - Ostatnimi czasy nie może sypiać, mimo iż tego nie
chce po sobie pokazać.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytał zaciekawiony. Wydaje mu się, że polubi tego chłopaka.
-
Dlatego, że panicz przez pierwsze trzy tygodnie nie może ci nic zrobić.
- Zaśmiał się, gdy tylko sobie przypomniał słowa pana domu, przed ich
wyjazdem po nowego niewolnika. Jest pewny, że jego panicz i zarazem
przyjaciel wykona polecenie ojca. Przecież jemu już się nie może
sprzeciwić. Nawet jeśli niewolnik jest jego własnością.
- Z jakiej
racji? Ktoś mu zabronił? – mruknął cicho uśmiechając się łagodnie.
Widział jak przez oblicze rudowłosego przebiega cień uśmiechu.
-
Ojciec panicza – odparł wstając i podchodząc do drzwi. – Chodź za mną.
Zaprowadzę cię do twojej sypialni. Panicz jest tak zmęczony, że i tak
nie zauważy twojej nieobecności, a nawet jeśli to wie, iż to za moją
sprawką.
Anioł ruszył za chłopakiem, jednocześnie zastanawiając
się, co zrobić, aby stali się przyjaciółmi. W niebie miał wielu
przyjaciół, a kilku takich naprawdę od serca. A dokładniej to jego
rodzeństwo, oraz Suna. Od razu przypomniały mu się czasy, gdy zdarzało
się, że wszyscy dosłownie wygłupiali się w ogrodzie za domem. Ach, to
były czasy.
- O czym myślisz? – spytał go chłopak, przystając.
Anioł dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że trzyma świecznik w dłoni, by
oświetlać im drogę.
- O moim domu – oznajmił spoglądając na niego. – Tęsknisz czasem za swoim domem?
-
Czasem zastanawiam się, jakby to było, gdyby ktoś z mojej rodziny
jeszcze żył. – powolnym krokiem ruszył dalej. – Straciłem całą moją
rodzinę, podczas wojny. Rok później trafiłem tutaj, aby służyć rodzinie
Tono. – Zatrzymał się przy drzwiach, po czym otworzył je wpuszczając
chłopaka do środka. – Jestem osobistym lokajem panicza i muszę przyznać,
że mimo jego zmiennego charakteru, cieszę się, że mogę mu służyć. –
następnie zaprowadził go ku łazience, po czym podchodząc do wanny
odkręcił kurki, regulując temperaturę. – Powiem ci coś do czego Lou na
pewno, by się nie przyznał tobie czy innym. Jesteśmy naprawdę dobrymi
przyjaciółmi, mimo różnicy naszego statusu społecznego. – uśmiechnął się
lekko, wyobrażając sobie reakcję dziewiętnastolatka, na takie pytanie.
- Niesamowite. – odparł złotooki, przechylając głowę lekko w bok. – Ładny zapach, jaki to?
-
Jaśmin, cieszę się, że i tobie przypadł do gustu. – oznajmił zakręcając
kurki i prostując się. Przez chwilę patrzył na chłopaka widocznie się
nad czymś zastanawiając, a po chwili zaśmiał się serdecznie kręcąc głową
jakby w niedowierzaniu. – Całkowicie zapomniałem się przedstawić.
Jestem Zack Tono… i nie pytaj mnie proszę, z jakiego powodu nosze
nazwisko rodziny, której służę – dodał, widząc jak ten otwiera usta, z
widocznym zamiarem zabrania głosu. – Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego
Lou kazał mi, abym przyjął jego nazwisko. Może kaprys… nie wiem, nie mam
bladego pojęcia.
- Rozumiem – powiedział kiwając głową w celu zgody. – Ja jestem Aura.
- Dobrze, a teraz rozbieraj się i wskakuj do wody, a ja umyje ci plecy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz