sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 13



Chłopak mruknął cicho czując nieprzyjemny ból głowy. Podniósł się na łokciach, otwierając oczy i rozglądając się po wnętrzu pokoju. Dziwne, niepokojące uczucie, jakby zapomniał o jakiejś bardzo ważnej dla niego sytuacji, zagnieździło się w jego piersi, nie chcąc dać mu ani odrobiny na spokój. Jego wzrok samoistnie spoczął na leżących na szafce nocnej, opróżnionym flakoniku. Wampir jednak nie potrafił odszukać w odmętach swojej pamięci momentu, kiedy to zażywał ten podejrzany specyfik. Tym bardziej mokra plama na dywanie, znajdująca się zaraz obok drzwi sprawiała, że zaczynał zastanawiać się nad możliwością obecności jakiejś osoby w pomieszczeniu w chwili, gdy on oddał się błogiemu zajęciu spania.
Pogładził delikatnie dłonią po brzuchu, rejestrując fakt, iż dotyk w tym miejscu przyprawia mu dokuczliwy ból, a bynajmniej nie było to spowodowane atakiem Kurana na jego osobie kilkanaście dni temu. Podciągnął koszulkę do góry spoglądając uważnie na spore zaczerwienienie dość blisko zabliźnionej już rany. Zmrużył oczy, patrząc na to uważnie. Siniak, jaki niedługo się pojawi na jego skórze, musiał być skutkiem czyjegoś uderzenia. To było coraz bardziej podejrzane.
Usiadł prosto, tym razem czując, jak dają o sobie znać okolice jego pośladków, co wprawiło go w stan większego wręcz niepokoju. Teraz był prawie stuprocentowo pewny, że ktoś tu  był i jest sprawcą tych wszystkich niewytłumaczalnych w racjonalny sposób zdarzeń, a przynajmniej w tej chwili. Tylko dlaczego nie może niczego sobie przypomnieć?
Spojrzał w kierunku wejścia w chwili, gdy do jego uszu dotarł odgłos pukania. Zaraz potem drzwi ustąpiły pod naporem klamki, a jego oczom ukazała się dziedziczka rodu Souen. Dziewczyna  uśmiechnęła się do niego serdecznie, wchodząc do środka i stawiając tackę, jaką jeszcze przed chwila niosła na, stoliku nocnym.
- Jak się czujesz? – spytała, zajmując się nalewaniem wody z dzbanka do szklanki. – Kaname-sama nie przyszedł, z powodu ważnego spotkania z dyrektorem. Z tego, co wiem ma poznać kolejnego nowego ucznia Klasy Dziennej; oraz trzeciego strażnika. – Srebrnowłosy uniósł jedną brew do góry, spoglądając na nią sceptycznie. Poprawił się na łóżku, by lepiej siedzieć, nie zważając na ból, jaki przy tym ruchu odczuwał.
- Chyba ta sztuczna krew pomieszała ci już do reszty w głowie.
Ruka wydawała się puścić tą uwagę płazem, chociaż i tak nie wyglądała nawet na urażoną jego słowami. Nawet zdawała się uśmiechnąć szerzej.
- Widać, że wracasz już do zdrowia. Cieszy mnie to. – Podała mu szklankę do jednej ręki. – Wiesz, ja również nie znam powodu, dla którego miałby to robić, ale cóż… Prawdą jest, iż mała ilość osób potrafi dostrzec, co kryje się pod grubą warstwą kurzu na jego orzeszku, o którym on wypowiada się, że to mózg. – W drugą dłoń wcisnęła mu dwie niebieskie tabletki.
- Co to ma być?! – warknął, patrząc podejrzliwie na malutkie kapsułki, całkowicie zajmując się nimi. Jakoś nie miał zaufania do niczego w tej chwili. A bynajmniej wampirzyca nie była tego przyczyną; był przekonany, że nawet jeśli to Yuki wparowałaby do jego pokoju i kazała je połknąć miałby wiele obiekcji do wykonania polecenia; a z pewnością do chwili, w jakiej dokładnie upewniłby się, że to nic takiego groźnego. Musiało być to spowodowane dzisiejszym uczuciem, które jak dotąd nie chciało opuścić jego serca.
- Tabletki przeciwbólowe – odparła nie zauważając nutek zwątpienia i powątpiewania czających się w jego głosie. Odgarnęła szybko kosmyk włosów za ucho. – Pomyślałam, że może twoja rana dokucza ci w dalszym ciągu. Miałam kiedyś dość podobny wypadek, więc doskonale zdaję sobie sprawę z bólu, który nadal towarzyszy, tym bardziej przy poruszaniu, mimo, iż rana praktycznie już się zagoiła. – Wyjrzała zza okno, skąd można było zobaczyć bramę Księżycowego Internatu. Zamknęła oczy na chwilę, słuchając jak Zero prycha cicho rozdrażniony, a gdy uchyliła powieki mogła ujrzeć jak ten posłusznie bierze medykamenty do ust, po czym połyka je, bez popijania wodą, krzywiąc się z ich gorzkiego posmaku. – Napij się jeszcze. Trzeba mieć pewność, że na pewno przeszły przez przełyk, a i ten niedobry smak, choć troszkę odejdzie.
- Nie jestem małym dzieckiem – burknął, jednak tak jak kazała przechylił szklankę, wypijając duszkiem jej zawartość. Następnie odstawił naczynie i wstał z łóżka, chwiejąc się lekko. – Nawet nie waż się uczynić choćby jednego kroku – zastrzegł, widząc jak dziewczyna ma zamiar podejść i z pewnością mu jakoś pomóc.
- Kaname-sama kazał, abyś jeszcze nie szedł na zajęcia; z powodu, iż jesteś tylko człowiekiem zmienionym w wampira, oraz tego, że bierzesz tabletki, które mają za zadanie uśnieżyć ból, twój organizm w dalszym ciągu jest osłabiony. – Ruka odwróciła się do niego przodem, nie podchodząc do niego, lecz do szafy, którą otworzyła i zaczęła przeglądać jej wnętrze. Zdawała sobie sprawę z tego, iż jej rówieśnik i tak nie wykona rozkazu, a raczej prośby przewodniczącego.
- Jakoś mało mnie obchodzi, co nakazał, a czego zabronił mi robić. I tak nie spełnię jego życzeń. Nie jestem jego małpką, która by dostać banana, wykona każdy jego rozkaz. Jak chcesz możesz mu to nawet przekazać. Nie interesuje mnie to – warknął cicho, znajdując się przy niej i odpychając ją lekko od mebla, po czym wyciągnął z szafy mundurek. Nie zwracając uwagi na jej obecność, ściągnął koszulę i spodnie, zostając w samych bokserkach.
- Co ci się stało? – mruknęła zaskoczona, zauważając zaczerwienienie na jego brzuchu.
- Nic, o czym powinnaś wiedzieć – zbył ją, zaczynając się ubierać w strój szkolny. Ruka odwróciła się w kierunku okna; dopiero w tym momencie zauważając pewien drobiazg. Była całkowicie przekonana, iż jeszcze dwie godziny temu, gdy przyszła sprawdzić, co z chłopakiem i widząc go śpiącego zamknęła delikatnie framugę przezroczystej tafli szkła, z powodu chłodu dostającego się z dworu; pierwsze oznaki jesieni, która od dobrych trzech tygodni nie chciała zawitać w gościnnych progach akademii.
- Ty otwierałeś okno? – spytała, wskazując na wymienione przez nią miejsce. Zero zakładając szyjnicę,  podążył wzrokiem za jej dłonią, po czym wzruszył ramionami, umocowując mocnej krawat. Następnie założył na ramiona białą marynarkę, zapinając jej wszystkie guziki.
- Tak już było – mruknął. – Souen? – dodał, kiedy dziewczyna nie zareagowała na jego słowa. Szatynka jakby wyrwana z transu spojrzała na niego nierozumiejąco. – Jak masz zamiar odpływać w marzeniach, to łaskawie wyjdź z mojego pokoju. – Podszedł do łóżka, ścieląc pościel. Zaraz potem wyciągnął pistolet spod poduszki, który schował po paru minutach oglądania.
- Chyba nie zamierzasz iść na zajęcia? Kaname-sama będzie wściekły – powiedziała, widząc jak ten zbliża się do drzwi.
- Mówiłem już coś na ten temat. – Mówiąc to wyszedł  i skierował się ku wyjściu z akademika. Po drodze minął kilku wampirów, uśmiechając się szczególnie drwiąco do Hanabusy. Szatynka dobiegła do niego, tłumacząc się, iż będzie mu towarzyszyć. Kiryu mimowolnie uśmiechnął się na jej zachowanie. Dokładnie zdawał sobie sprawę, że Souen zajmuje się nim, nie ze względu na Kurana, tylko właśnie, bo chciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz