Yuki
stała w pustym gabinecie dyrektora, postępując za radą Kurana i czekając na
przyjście Kaiena. Co prawda, odkąd rozmawiała o tym z Kaname minęło już parę
dni, jednak ona sama musiała się przełamać i pójść.
Wiedziała,
że to co powiedział osiemnastolatek jest prawdą. Doskonale zdawała sobie też z
tego sprawę, zauważyła jednak niechęć w pomocy jej co do przeproszenia
chłopaka. Domyślała się, iż Kaname dalej nie pała do Zero przyjaznym uczuciem.
-
Co się stało Yukuś~? – zaszczebiotał dyrektor pojawiając się przy niej. Nie
zamknął jednak drzwi, jakby zaraz ktoś miał zaraz przyjść za nim. I
rzeczywiście, już po chwili w gabinecie pojawił się również długowłosy łowca,
patrząc na Yuki uważnie swoim jednym okiem.
-
Ja… – zająkała się pod wpływem tego natarczywego spojrzenia. – Chodzi mi o to,
że… chciałabym coś zaproponować…
-
Co takiego dokładnie? – spytał, uprzedzając tym samym Cross’a.
-
Wycieczkę szkolną dla Nocnej Klasy… Myślę, że każdemu przyda się trochę
odpoczynku… Jeszcze nie jest za zimno na wyjazd… gdzieś – dokończyła, w duchu
przeklinając na siebie, że nie ma żadnej propozycji.
-
To świetny pomysł, co nie Toga~? – zaśmiał się jasnowłosy mężczyzna, prawie że
podskakując na miejscu. Yagari westchnął cicho na takie dziecinne zachowanie
mężczyzny, wkładając papierosa miedzy usta i odpalając go pokrótce.
-
Chcesz wykorzystać ten czas do przeproszenia chłopaka? – Mówiąc to wypuścił dym
z ust, patrząc na dziewczynę przenikliwie. Ta
głupia dziewucha nie wpadłaby sama na ten pomysł, pomyślał. – Kuran-san
radził ci w tej kwestii?
-
Oj daj spokój, Toga-chan~! – powiedział dyrektor widząc pogłębiający się smutek
na obliczu jej kochanej córeczki.
-
Toga… –chan…? – stęknął zaskoczony mężczyzna, w ostatniej chwili ratując
wykładzinę od papierosa, który miał zaraz wypaść z między jego warg.
-
A więc ustalone~! Pojedziemy na wycieczkę – zawyrokował radośnie. – Nocna
Klasa, oraz Strażnicy… – Tu widocznie mrugnął do Yuki, która uśmiechnęła się
delikatnie.
-
A Dzienna Klasa? Co będzie z zajęciami dla niej? – spytał zaraz mężczyzna, by
tylko ostudzić zapał dyrektora co do tego pomysłu. Jedyne miejsce, jakie w tym
czasie będzie najlepsze na tą wycieczkę, to rodzinne strony Kiryuu. Nie może do
tego dopuścić, tym bardziej, iż Kaien nie będzie decydował o miejscu, tylko
decyzję pozostawi albo dziewczynie, albo temu wampirowi. A oni obydwoje nie
będą zdawać sobie z tego sprawy.
-
Oj, tam… Zrobi się im wolne. Yuki zajmij się wszystkim wraz z Kaname-kunem –
polecił z uśmiechem córce, która nieśmiało odwzajemniła gest, opuszczając pomieszczenie.
-
Jesteś głupcem, Kaien-san. A zawsze uważałem cię za inteligentnego człowieka...
łowcę – wycedził przez zęby gasząc papierosa na biurku dyrektora. – Będę was
obserwował… Nie podoba mi się wcale ten wasz pomysł… Tym bardziej, jeśli
pomyślę o tym, gdzie bardzo możliwe, że pojedziecie. – Wyszedł, ignorując
krzyki mężczyzny, aby się zatrzymał.
~ * ~
Szesnastolatka
weszła do Księżycowego Akademika, od razu napotykając Kaname, który na jej
widok wstał z kanapy, kładąc zakładkę miedzy stronicami i zamykając księgę.
-
Porozmawiajmy może w moim pokoju, dobrze? – zaproponował, wskazując nastolatce
schody, po których oboje zaraz zaczęli się wspinać. – Domyślam się, że
przeprowadziłaś już rozmowę z dyrektorem
– oznajmił z delikatnym uśmiechem, wpuszczając ją do środka. Dziewczyna
przystanęła przy kanapie, spoglądając spłoszona w kierunku Kiryuu, jaki stał
przy oknie, wyglądając przez nie.
-
Zero? – szepnęła cicho sprawiając, że nieprzytomny wzrok łowcy spoczął na jej
sylwetce. Kaname stojąc obok dziewczyny, patrzył w skupieniu na chłopaka,
wciągając delikatnie do nozdrzy jego zapas, by zaraz stwierdzić, iż nie jest on
tym chłopakiem.
-
Gdzie on jest? – mruknął niechętnie, jakby wyrażał się o czymś naprawdę mało
istotnym. Ktoś, kto podszywał się pod łowcę, uśmiechnął się z wyższością i dumą;
tak nienaturalnie do normalnego Kiryuu.
-
Niby kto? – Odwrócił się w kierunku drzwi od pokoju siedemnastolatka, w których
stał właśnie sam chłopak, spoglądając na
niego z widoczną empatią. Zaraz spojrzał w kierunku, z jakiego Yuki w dalszym
ciągu nie spuszczała wzroku. – Sanguine, nie wygłupiaj się… – warknął cicho. –
Robisz za dużą aferę. – Patrzył jak jego sobowtór zmienia się w motyla, poczym
podlatuje do niego szybko, lądując na wystawionym przez niego palcu. Zaraz
zerknął ulotnie na Yuki i Kaname, by wykrzywić usta w drwiącym uśmiechu i
wracając z powrotem do siebie.
-
Dokończmy może naszą rozmowę o wycieczce… – zaproponował siadając razem z
dziewczyną na kanapie. Później dowie się czegoś na temat transformacji tych
cholernych szkodników.
-
Dyrektor zgodził się; był nawet bardzo z tego pomysłu zadowolony.
Yagari’emu-sensei natomiast nie przypadł ten pomysł do gustu – zaczęła
nieśmiało, wspomnieniami wciąż wracając do sytuacji sprzed chwili. Uśmiechnięty
Zero; był inny, jednak jej bardziej spodobał się wygląd.
-
Można się było tego domyślić. Ten łowca nigdy nie pałał do wszystkich
przedstawicieli mojej rasy jakimś szczególnym uczuciem. I nie czy był poziomu
A, B, czy też E. Dla niego nikt istnieć nie powinien – skomentował lakonicznie,
przeczesując ręką włosy.
-
Dyrektor też powiedział, że to nam pozostawi miejsce, do jakiego się wybierzemy
– dodała, bojąc się, że może o tym później zapomnieć.
-
Doskonale… Akurat znam pewne miejsce, jakie byłoby do tego idealne.
~ * ~
-
Ty w ogóle potrafisz jeździć? – Podniósł jedną brew do góry, widząc jak
brunetka ledwo co może utrzymać konia na wodzy. Jego klacz, na jakiej siedziała
Shinonome, parskała co rusz gniewnie, ciągnąc łeb na dół. Tym samym zmuszała
dziewczynę na poluzowania trochę wodzy, by nie leciała do przodu za każdym
razem, gdy Biała Lilia tak robiła. – Tylko nie rozluźniaj jej wodzy… Lilia
będzie działa to wykorzystać. – skrzywił się lekko, gdy zaraz do jego uszu
dobiegł przeraźliwy krzyk dziewczyny, która właśnie w tej chwili miała bardzo
bliskie spotkanie z miękką trawą rosnącą na twardym podłożu. Klacz parsknęła
raz jeszcze, tym razem, jakoby była rozbawiona udanym przebiegiem zrzucania z
siodła. Podeszła zaraz do wampira szturchając go swoim pyskiem. Zero pogłaskał
ją krótko po chrapach, zaraz jednak zmierzając ku przegranej. – I tak szło ci
dobrze… Utrzymałaś się na niej z jakieś siedem i pół minuty.
-
Jak jesteś taki mądry, to sam ją dosiądź. Ja idę po innego konia – burknęła
obrażona, zmierzając szybkim krokiem ku stajni. Zero, podążył za nią wzrokiem,
dochodząc do wniosku, że i tak mu wszystko jedno. Podszedł do najbliższego
drzewa, układając się pod nim na tyle wygodnie, na ile pozwalała mu ziemia,
przymykając powieki. Biała Lilia przystanęła przy nim skubiąc z zapałem trawę,
tuż przy jego ciele. Sanguine natomiast krążyła na nimi, robiąc dużo
chaotycznych zawróceń.
-
Myślałam, że pod przykrywką naszej nauki jazdy konnej, kryje się bardzo ważna
rozmowa – zagadnęła rozbawiona, zatrzymując spokojną łaciatą klaczkę.
-
Co ty, krowę prowadzisz? – zakpił cicho, patrząc na nią spod pół przymrużonych
powiek. Usiadł powolnym ruchem, przy okazji chwytając wodze Lilii. Podniósł się
z westchnieniem, doskakując do jej siodła. Klacz podskoczyła niezadowolona,
jednak wystarczyło tylko by Zero skrócił jej mocno wodze, jednocześnie
ściskając jej boki, a już stała dość posłusznie. Chociaż dalej wydawała się być
niespokojna.
-
Zauważyłem, że znasz dobrze zarówno Lockharta, jak i tą… jak jej tam… Lailę –
mruknął kierując Białą Lilię ku Chmurze.
-
Fabian jest moim bardzo dalekim kuzynem. A panienka Laila jest moją panią i
zarazem kochanką – odparła, uśmiechając się delikatnie. Zaraz jednak uśmiech
zszedł z jej twarzy. – Nie powinnam ci o tym mówić; przecież wiadome będzie, że
to ja ci to wyjawiłam. Jednak nie mogę znieść tej myśli, że chcą wykorzystać
niewinne, niezwiązane z twoją sprawą osoby.
-
O co ci chodzi? – chłopak spojrzał na nią uważnie, wręcz świdrując ją wzrokiem.
-
Nim wszystko się zaczęło; nim zostałeś przydzielony do Nocnej Klasy, nim ja i
Fabian przenieśliśmy się do szkoły… widziałam w lochach posiadłości mojej pani
pewną osobę. Zero, widziałam tam twojego bliźniaka – Ichiru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz