sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 22



Yuki stała w pustym gabinecie dyrektora, postępując za radą Kurana i czekając na przyjście Kaiena. Co prawda, odkąd rozmawiała o tym z Kaname minęło już parę dni, jednak ona sama musiała się przełamać i pójść.
Wiedziała, że to co powiedział osiemnastolatek jest prawdą. Doskonale zdawała sobie też z tego sprawę, zauważyła jednak niechęć w pomocy jej co do przeproszenia chłopaka. Domyślała się, iż Kaname dalej nie pała do Zero przyjaznym uczuciem.
- Co się stało Yukuś~? – zaszczebiotał dyrektor pojawiając się przy niej. Nie zamknął jednak drzwi, jakby zaraz ktoś miał zaraz przyjść za nim. I rzeczywiście, już po chwili w gabinecie pojawił się również długowłosy łowca, patrząc na Yuki uważnie swoim jednym okiem.
- Ja… – zająkała się pod wpływem tego natarczywego spojrzenia. – Chodzi mi o to, że… chciałabym coś zaproponować…
- Co takiego dokładnie? – spytał, uprzedzając tym samym Cross’a.
- Wycieczkę szkolną dla Nocnej Klasy… Myślę, że każdemu przyda się trochę odpoczynku… Jeszcze nie jest za zimno na wyjazd… gdzieś – dokończyła, w duchu przeklinając na siebie, że nie ma żadnej propozycji.
- To świetny pomysł, co nie Toga~? – zaśmiał się jasnowłosy mężczyzna, prawie że podskakując na miejscu. Yagari westchnął cicho na takie dziecinne zachowanie mężczyzny, wkładając papierosa miedzy usta i odpalając go pokrótce.
- Chcesz wykorzystać ten czas do przeproszenia chłopaka? – Mówiąc to wypuścił dym z ust, patrząc na dziewczynę przenikliwie. Ta głupia dziewucha nie wpadłaby sama na ten pomysł, pomyślał. – Kuran-san radził ci w tej kwestii?
- Oj daj spokój, Toga-chan~! – powiedział dyrektor widząc pogłębiający się smutek na obliczu jej kochanej córeczki.
- Toga… –chan…? – stęknął zaskoczony mężczyzna, w ostatniej chwili ratując wykładzinę od papierosa, który miał zaraz wypaść z  między jego warg.
- A więc ustalone~! Pojedziemy na wycieczkę – zawyrokował radośnie. – Nocna Klasa, oraz Strażnicy… – Tu widocznie mrugnął do Yuki, która uśmiechnęła się delikatnie.
- A Dzienna Klasa? Co będzie z zajęciami dla niej? – spytał zaraz mężczyzna, by tylko ostudzić zapał dyrektora co do tego pomysłu. Jedyne miejsce, jakie w tym czasie będzie najlepsze na tą wycieczkę, to rodzinne strony Kiryuu. Nie może do tego dopuścić, tym bardziej, iż Kaien nie będzie decydował o miejscu, tylko decyzję pozostawi albo dziewczynie, albo temu wampirowi. A oni obydwoje nie będą zdawać sobie z tego sprawy.
- Oj, tam… Zrobi się im wolne. Yuki zajmij się wszystkim wraz z Kaname-kunem – polecił z uśmiechem córce, która nieśmiało odwzajemniła gest, opuszczając pomieszczenie.
- Jesteś głupcem, Kaien-san. A zawsze uważałem cię za inteligentnego człowieka... łowcę – wycedził przez zęby gasząc papierosa na biurku dyrektora. – Będę was obserwował… Nie podoba mi się wcale ten wasz pomysł… Tym bardziej, jeśli pomyślę o tym, gdzie bardzo możliwe, że pojedziecie. – Wyszedł, ignorując krzyki mężczyzny, aby się zatrzymał.

~ * ~

Szesnastolatka weszła do Księżycowego Akademika, od razu napotykając Kaname, który na jej widok wstał z kanapy, kładąc zakładkę miedzy stronicami i zamykając księgę.
- Porozmawiajmy może w moim pokoju, dobrze? – zaproponował, wskazując nastolatce schody, po których oboje zaraz zaczęli się wspinać. – Domyślam się, że przeprowadziłaś już rozmowę z dyrektorem  – oznajmił z delikatnym uśmiechem, wpuszczając ją do środka. Dziewczyna przystanęła przy kanapie, spoglądając spłoszona w kierunku Kiryuu, jaki stał przy oknie, wyglądając przez nie.
- Zero? – szepnęła cicho sprawiając, że nieprzytomny wzrok łowcy spoczął na jej sylwetce. Kaname stojąc obok dziewczyny, patrzył w skupieniu na chłopaka, wciągając delikatnie do nozdrzy jego zapas, by zaraz stwierdzić, iż nie jest on tym chłopakiem.
- Gdzie on jest? – mruknął niechętnie, jakby wyrażał się o czymś naprawdę mało istotnym. Ktoś, kto podszywał się pod łowcę, uśmiechnął się z wyższością i dumą; tak nienaturalnie do normalnego Kiryuu.
- Niby kto? – Odwrócił się w kierunku drzwi od pokoju siedemnastolatka, w których stał właśnie sam chłopak, spoglądając  na niego z widoczną empatią. Zaraz spojrzał w kierunku, z jakiego Yuki w dalszym ciągu nie spuszczała wzroku. – Sanguine, nie wygłupiaj się… – warknął cicho. – Robisz za dużą aferę. – Patrzył jak jego sobowtór zmienia się w motyla, poczym podlatuje do niego szybko, lądując na wystawionym przez niego palcu. Zaraz zerknął ulotnie na Yuki i Kaname, by wykrzywić usta w drwiącym uśmiechu i wracając z powrotem do siebie.
- Dokończmy może naszą rozmowę o wycieczce… – zaproponował siadając razem z dziewczyną na kanapie. Później dowie się czegoś na temat transformacji tych cholernych szkodników.
- Dyrektor zgodził się; był nawet bardzo z tego pomysłu zadowolony. Yagari’emu-sensei natomiast nie przypadł ten pomysł do gustu – zaczęła nieśmiało, wspomnieniami wciąż wracając do sytuacji sprzed chwili. Uśmiechnięty Zero; był inny, jednak jej bardziej spodobał się wygląd.
- Można się było tego domyślić. Ten łowca nigdy nie pałał do wszystkich przedstawicieli mojej rasy jakimś szczególnym uczuciem. I nie czy był poziomu A, B, czy też E. Dla niego nikt istnieć nie powinien – skomentował lakonicznie, przeczesując ręką włosy.
- Dyrektor też powiedział, że to nam pozostawi miejsce, do jakiego się wybierzemy – dodała, bojąc się, że może o tym później zapomnieć.
- Doskonale… Akurat znam pewne miejsce, jakie byłoby do tego idealne.

~ * ~

- Ty w ogóle potrafisz jeździć? – Podniósł jedną brew do góry, widząc jak brunetka ledwo co może utrzymać konia na wodzy. Jego klacz, na jakiej siedziała Shinonome, parskała co rusz gniewnie, ciągnąc łeb na dół. Tym samym zmuszała dziewczynę na poluzowania trochę wodzy, by nie leciała do przodu za każdym razem, gdy Biała Lilia tak robiła. – Tylko nie rozluźniaj jej wodzy… Lilia będzie działa to wykorzystać. – skrzywił się lekko, gdy zaraz do jego uszu dobiegł przeraźliwy krzyk dziewczyny, która właśnie w tej chwili miała bardzo bliskie spotkanie z miękką trawą rosnącą na twardym podłożu. Klacz parsknęła raz jeszcze, tym razem, jakoby była rozbawiona udanym przebiegiem zrzucania z siodła. Podeszła zaraz do wampira szturchając go swoim pyskiem. Zero pogłaskał ją krótko po chrapach, zaraz jednak zmierzając ku przegranej. – I tak szło ci dobrze… Utrzymałaś się na niej z jakieś siedem i pół minuty.
- Jak jesteś taki mądry, to sam ją dosiądź. Ja idę po innego konia – burknęła obrażona, zmierzając szybkim krokiem ku stajni. Zero, podążył za nią wzrokiem, dochodząc do wniosku, że i tak mu wszystko jedno. Podszedł do najbliższego drzewa, układając się pod nim na tyle wygodnie, na ile pozwalała mu ziemia, przymykając powieki. Biała Lilia przystanęła przy nim skubiąc z zapałem trawę, tuż przy jego ciele. Sanguine natomiast krążyła na nimi, robiąc dużo chaotycznych zawróceń.
- Myślałam, że pod przykrywką naszej nauki jazdy konnej, kryje się bardzo ważna rozmowa – zagadnęła rozbawiona, zatrzymując spokojną łaciatą klaczkę.
- Co ty, krowę prowadzisz? – zakpił cicho, patrząc na nią spod pół przymrużonych powiek. Usiadł powolnym ruchem, przy okazji chwytając wodze Lilii. Podniósł się z westchnieniem, doskakując do jej siodła. Klacz podskoczyła niezadowolona, jednak wystarczyło tylko by Zero skrócił jej mocno wodze, jednocześnie ściskając jej boki, a już stała dość posłusznie. Chociaż dalej wydawała się być niespokojna.
- Zauważyłem, że znasz dobrze zarówno Lockharta, jak i tą… jak jej tam… Lailę – mruknął kierując Białą Lilię ku Chmurze.
- Fabian jest moim bardzo dalekim kuzynem. A panienka Laila jest moją panią i zarazem kochanką – odparła, uśmiechając się delikatnie. Zaraz jednak uśmiech zszedł z jej twarzy. – Nie powinnam ci o tym mówić; przecież wiadome będzie, że to ja ci to wyjawiłam. Jednak nie mogę znieść tej myśli, że chcą wykorzystać niewinne, niezwiązane z twoją sprawą osoby.
- O co ci chodzi? – chłopak spojrzał na nią uważnie, wręcz świdrując ją wzrokiem.
- Nim wszystko się zaczęło; nim zostałeś przydzielony do Nocnej Klasy, nim ja i Fabian przenieśliśmy się do szkoły… widziałam w lochach posiadłości mojej pani pewną osobę. Zero, widziałam tam twojego bliźniaka – Ichiru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz