Fabian mierzył się właśnie wzrokiem z Kaname. Podczas całej jazdy nie
spuszczał z niego wzroku. Jednak dopiero teraz; gdy praktycznie dojeżdżali już
do ich docelowego miejsca, Kuran odwzajemnił jego spojrzenie. Do tej pory
spoglądał na Zero udając, że rozmawiała z siedzącą obok Kiryuu, Ruką.
W końcu jednak dyliżans zachwiał się lekko, gdy woźnica zatrzymywał konie.
Zero wydał z siebie głośne westchnięcie, wychodząc natychmiast.
Miał dość nachalnego spojrzenia wampira. Nadęty dupek; ma przecież Yuki na
wyciągnięcie ręki. Jakby chciał, mógłby spędzić z nią romantyczny spacer po
starej części parku. Miejscu, które wydaje się być nasiąknięta magią, mającą
jakiś miłosny charakter. Niech zrobi krok ku niej, a nie ku niemu. Z resztą i
tak mu się nie uda. Drugi raz nie da się podejść. Nie jest dziwką. A
szczególnie nie będzie dziwką Kurana. Nie upadnie tak nisko.
Szybko chwycił torbę, po czym przewieszając ją sobie przez ramię, ruszył po
głównym placu w kierunku jednej z bocznych uliczek.
- Zero?! Gdzie ty idziesz?
Przystanął na chwilę, oglądając się na zmartwioną Yuki. Głupia, niech
zajmuje się swoim ukochanym – przeszło mu przez myśl, ponawiając swoje kroki.
Powinien tam pójść. Tyle czasu już minęło.
- Zostaw go, Yuki. – Kana złapała szesnastolatkę za łokieć, gdy ta już
szykowała się do pobiegnięcia za chłopakiem. – Pozwól mu pobyć chwilę samemu.
Tym bardziej, iż po tylu latach tu wraca. – Zauważyła, że nie tylko Yuki
przygląda jej się z niezrozumieniem, ale duża część uczniów z Nocnej Klasy.
Wybuchła śmiechem, patrząc na nich z politowaniem. – Nie mówcie, że wybraliście
te miejsce nie wiedząc o tym… – rzuciła w ich kierunku, na wpół z rozbawieniem,
na wpół z wyrzutem.
- Ale o co chodzi, Kana-chan? – mruknęła skołowana szesnastolatka.
Uśmiechnęła się słabo, czując jak Yori-chan łapie jej dłoń, w geście otuchy. –
Zero już tu kiedyś był? Wiesz, on nigdy się nikomu nie chciał zwierzać.
- Oznacza to tylko jedno. Nie ufał tak naprawdę nikomu, skoro nie
poinformował ani ciebie, ani nikogo innego o nazwie swojego rodzinnego miasta –
odparła zaraz z widoczną satysfakcją. Tym bardziej jak widziała zdziwioną minę
Kaname. A ponoć zawsze sprawdza uczniów. Czyżby dla łowcy zrobił wyjątek z tego
względu, iż był pod skrzydłami dyrektora? Ale przecież on jak i jeszcze parę
osób, powinni wiedzieć, gdzie Shizuka wybiła rodzinę łowców. Czy może jednak
nie otrzymali tej informacji? – Powiedz mi teraz Yuki, czy ty kiedykolwiek
pytałaś o to Zero?
- Ja… – Zawahała się, nie wiedząc co powinna powiedzieć. Kana miała rację.
Nigdy jakoś nie pytała się Zero o to, gdzie mieszkał, czy miał jakieś
rodzeństwo. Pojawienie się wtedy Ichiru w szkole, było dla niej szokiem. Jak
mogła nie wiedzieć o jego bliźniaku, gdy uważała się za przyjaciółkę łowcy.
- Yuki-chan. – Sayori spojrzała współczująco na swoją współlokatorkę i
przyjaciółkę zarazem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie wie wszystkiego.
Jednak mimo wszystko widziała, jak Zero nie chce dopuścić do siebie nikogo. Jak
nie chce dopuścić tym bardziej do siebie Yuki, a jak ona nawet nie starała się,
aby zrobił inaczej.
- Nic już lepiej nie mówcie – uciszył ich Fabian, podchodząc bliżej. –
Przyjechaliśmy tu na wycieczkę, a nie po to, aby wytykać sobie nawzajem, kto go
bardziej zna.
- Gdzie poszedł? – przerwał mu Kaname, patrząc na niego, jakby był na pograniczu
spokoju.
- Ty na pewno za nim nie pójdziesz, Kuran-san – powiedział Yagari, tym
samym starając się rozwiać jego chęci. Nie mógł pozwolić, aby Czystokrwisty w
dalszym ciągu przebywał z jego uczniem.
- To się okaże… – mruknął, pojawiając się przy Kanie. – Gdzie on teraz
będzie? – spojrzał w jej oczy, jednocześnie używając jednej ze swoich
wampirzych zdolności. Urok był jedną
z tych rzeczy, którą nie każdy mógł opanować. Tylko silniejsze wampiry, były do
tego zdolne.
- W którymś z placu zabaw, bądź też przed ruinami swego domu – odparła
cicho, patrząc na niego nieprzytomnie. – Rijichō, zaprowadzę Kurana-kuna do niego – zwróciła się do dyrektora,
po czym nie czekając na żadne oznaki dezaprobaty ze strony mężczyzny zaczęła
biec, w kierunku uliczki, do jakiej podążał Zero. Kuran jeszcze skłonił się
lekko przed zebranymi, a szczególnie przed nauczycielem, by dołączyć do
biegnącej Shinonome.
- Rijichō! – krzyknął oburzony brunet, doskakując zaraz do Crossa. Nie
mógł pozwolić na to, aby Kuran bezkarnie robił co mu się żywnie podoba. Tym
bardziej, jeśli to dotyczyło jego kuzynki. – Tak być nie może! Przecież jasno
napisane jest w obowiązkach ucznia Nocnej Klasy, że nie mogą robić tego
podobnych rzeczy!
Ruka widziała zmieszane miny swoich towarzyszy. Podobnie jak ona nikt
nie mógł – albo nie chciał – dopuścić do siebie myśli, o tym, co właśnie
uczynił ich przewodniczący. Z drugiej strony ona domyślała się, co kierowało
Kuranem. Trudno było nie dojrzeć, jak ten spoglądał na chłopaka.
- Wiem – odparł dyrektor poważniejszym głosem. Bądź, co bądź, Kaname
właśnie złamał jeden z przepisów, który sam z nim napisał. I to jeszcze przy
tylu świadkach. – Yagari-kun, zajmij się uczniami. Ja pójdę za nimi. – Uśmiechnął
się blado do córki, podążając śladem Shinonome.
~ * ~
Zero nie siląc się na tak prozaiczną czynność, jaką jest otwieranie
bramki, przeskoczył nad nią lądując na miękkiej trawie. Z ciężkim westchnieniem
przekroczył próg domu, uważając na drzwi, ledwo co trzymające się na górnym
zawiasie. Drugi, wyrwany z framugi, leżał jakiś metr dalej. Powolnym krokiem
wkroczył do salonu, machinalnie patrząc na podłogę, gdzie mógł ujrzeć plamę od
wsiąkniętej w drewno krwi. Krwi należącej do jego samego. Dalej znajdowała się większej
wielkości plama; w miejscu, w którym zginęli jego rodzice. Upadł na kolana,
drżącą dłonią dotykając ciemniejszego fragmentu podłogi. Tyle krwi, tyle
stracili krwi.
Potrząsnął głową, wczesując palce we włosy. Obrazy z przeszłości
przelatywały mu przed oczyma; pokazując mu te piekło od początku. Śmiech. Jej
gorzko-szczęśliwy śmiech. Nie słyszał wtedy niczego innego. Tylko ten dźwięk
wyrył mu się w pamięci. Tak bardzo chciał wtedy od tego uciec. Wyrwać braciszka
z jej łap i uciec. Daleko, tak jak krzyczała do niego matka.
- …ro! – Pojedyncza sylaba przedostała się do niego, mętniąc obraz, jaki
miał przed oczyma. – Zero! – Tym razem całemu słowu udało się przejść do jego
świadomości, roztrzaskując wszystko, by rozpadło się niczym tłuczone szkło. –
Zero, odezwij się! – Czuł jak ktoś łapie go za ramiona i potrząsa jego dziwnie
bezwładnym ciałem. Czyżbym stracił przytomność? Nie, to nie może być to.
Otworzył powieki, spoglądając na kucającego przed nim Kurana. W oczach
wampira widniały iskierki strachu. O niego. Ale dlaczego? Przecież tylko się
nim zabawiał. Nie powinien się nim interesować po tym, jak go przeleciał.
Dlaczego nie stracił zainteresowania?
- Puść! – warknął cicho, starając wyrwać się od jego rąk. Które tuż po
tym, jak otworzył oczy, przeniosły się na jego talię. – Ty idioto…! Nie dotykaj
mnie! – Nie chciał czuć przyjemnego dotyku jego dłoni. Nie mógł pozwolić, aby
to uczucie opanowało jego ciało. Nie dopuści, aby Kuran rozpalił w nim te
dziwnie przyjemne uczucie płonącego w nim żaru. Jakie tylko on mógł ugasić,
dotykając go wszędzie.
- Kana, możesz już odejść. Po drodze pytana mów, że zostawiłaś nas w
parku – zwrócił się do dziewczyny, ignorując na tą chwilę młodszego chłopaka.
Brunetka wyszeptała cicho swoją zgodę,
wychodząc z pomieszczenia.
Zero na nowo podjął próbę uwolnienia się od czystokrwistego wampira, co tym razem udało mu się od razu.
- Czemu próbujesz ode mnie uciec? – mruknął cicho, wstając. Wyciągnął
rękę w kierunku srebrnowłosego, jednak ten natychmiast ją odtrącił. – Nie
chcesz doświadczyć tego jeszcze raz? To co stało się między mną, a tobą, nie
było zwykłym przeżyciem.
- Nie gadaj głupstw… Nie nabierzesz mnie na takie sztuczki – mruknął
kierując się ku wyjściu z pomieszczenia. Kaname nie pozwolił mu jednak na ten
manewr, łapiąc go boleśnie za nadgarstek i pchnął na ścianę. Przylgnął swoim
ciałem do jego, unieruchamiając przeguby za jego plecami. Ustami zaczął muskać
jego szyję, w czasie gdy kolanem zmusił go do rozchylenia odrobinę ud, by zaraz
zacząć poruszać swoją nogą, w celu głębszego pobudzenia go.
- Aaach… ha.. ha.. – zajęczał, nie mogąc już dłużej kontrolować swego
ciała. Czuł jak robi mu się coraz goręcej.
- A teraz to czujesz? – Kaname puścił go nagle, odsuwając się od niego.
– Myślisz, że byłbym zdolny do takich rzeczy z osobą, na której mi nie zależy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz