sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 15



Wampir wszedł do klasy nie przejmując się swoim spóźnieniem. Od razu, gdy do jego nozdrzy doszedł zapach chłopaka, spojrzał w jego stronę. Kiryuu siedział na końcu sali, uparcie wpatrując się w tablice i wydający się być odpornym na słowa Ruki, która zaś uparcie starała się coś mu zakomunikować. Jednak zamilkła słysząc jak wchodzi. Podobnie jak wszyscy.
- Miałem rozmowę…
- Z dyrektorem, wiem. Siadaj na swoje miejsce, Kaname – mruknął znudzony Yagari. Przecież prawie zawsze na jego zajęciach miał rozmowę z tych dziecinnym mężczyzną. Aż dziw, że był on przygotowany na każdą lekcję. Pieprzony wampir, warknął w myślach. Zawsze we wszystkim musi być najlepszy.
Osiemnastolatek kiwnął tylko na to głową, zasiadając przy swojej ławce. Co jakiś czas spoglądał ukradkowo na młodszego wampira, jednak w taki sposób, aby nikt się tego nie zorientował. Gdzieś, jakby z oddali dochodził do niego lekko zniekształcony głos nauczyciela. On jednak całkowicie pochłonięty był analizowaniem słów, jakie jeszcze nie tak dawno wyszły z ust aktualnego prefekta. Jeśli to co mówił, było prawdą, to znaczyło by to, iż siedemnastolatek jest nieszczęśliwie zakochany w Yuki. Zero z pewnością przez to, co los chciał, aby zobaczył, zrozumie fakt, iż ona nie czuje do niego nic więcej niźli przyjaźń. Przy okazji jest jakiś cień nadziei, że i jego zachowanie mogłoby się stać bardziej... hmm, uległe. Załamany, oraz odrzucony w taki drastyczny sposób; w ogóle nie uzmysłowionej o tym dziewczyny, będzie chciał jakoś o tym zapomnieć. I pozwoli na coś więcej, niż tylko te podchody, czy drobniusieńkie całusy, jakie… no cóż, wymuszał na nim.
A wtedy sprawi, że będzie jego całą duszą i ciałem. Zdobędzie go. Posiądzie.
- Kaname-sama. – Spojrzał nieprzytomnie na Hanabusę, który spoglądał na niego ze zmartwieniem. – Wszystko dobrze? – Mimo, iż kiwnął głową, zdawał się nie przekonał do tego błękitnookiego. – Profesor Yagari już wyszedł. Czekamy tylko na twoje pozwolenie opuszczenia sali.
- Chodźmy – szepnął, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie widząc zakłopotanie malujące się na obliczu Idol-senpai’a; jak to zwykły mawiać nastolatki z Dziennych Zajęć. Wstał i ruszył ku wyjściu, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem. Niedługo doczeka się swojego pragnienia.

~ * ~

Zero w połowie drogi do Akademika zwolnił kroku, co zaraz uczyniła też i Ruka, spoglądając na niego pytająco. Chłopak widocznie czekał, aż reszta klasy będzie trochę dalej.
- Będziesz mnie kryła – szepnął na tyle cicho, by czułe uszy wampirów nie mogły wychwycić przynajmniej części ich słów, a wystarczająco głośno, aby dziewczyna mogła usłyszeć wszystko doskonale.
- Co planujesz? – spytała, zniżając głos do takiego samego poziomu głośności, co rówieśnik.
- Muszę coś sprawdzić – odparł zaraz, patrząc na nią kątem oka. Wiedział, że się o to go spyta. Osobiście nie chciał ją w nic wtajemniczać, jednak jeśli poprosił ją o pomoc , to należały się dla niej chociaż małe wyjaśnienia. – Może to trochę potrwać. Dlatego też chcę, byś z Akademika wyszła ze mną pod pretekstem, że idziemy się przejść, czy coś innego, o czym dziewczyny tak błagają innych chłopaków.
- Ach, czyli mamy udawać, że „Idziemy na Randkę”~? – Specjalnie powiedziała odrobinkę głośniej ostatnie słowa. Jeśli miała mu pomóc, to najlepiej zacząć już zaraz. – Ależ oczywiście, że się zgadzam~. – Przylgnęła do jego ramienia, opierając się policzkiem o jego ramię. – To kiedy i o której?
- Dzisiaj, za trzy godziny. – Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Z początku zszokowany jej tak nagłym entuzjazmem, teraz załapał, że zgodziła mu się pomóc.
- W takim razie, wyprzedzę cię i zacznę szukać już czegoś na naszą randkę. – Mówiąc to, ucałowała go w policzek, po czym puściła się biegiem w stronę Księżycowego Akademika. Zero doskonale mógł poczuć na sobie dwa spojrzenia. Obydwa diablo wściekłe; należące do Kurana, oraz do osoby, której nie mógł dojrzeć zza drzew. Skupił tam swoje spojrzenia, napotykając rodonitowe tęczówki, które zaraz zamknęły się pod naporem powiek, by zaraz tuż przy czarnej sylwetce, prawdopodobnie mężczyzny, wydobyły się motyle koloru oczu tajemniczej postaci, które przeleciały wysoko nad nim, zmierzając w kierunku miasta. Obejrzał się jeszcze za nimi, by  zauważyć, że jeden z przedstawicieli tych małych skrzydlatych stworzonek, zawisł w powietrzu, po czym kieruje się w jego stronę, a następnie przystaje na jego ramieniu. Spojrzał ponownie w stronę osoby, która to tak na niego patrzyła, jednak nie zauważył ani sylwetki, ani tych wyrazistych, osnutych za mgiełką gniewu oczu.
Ponowił kroku, omijając po drodze, stojących jeszcze wampirów. Nie umknął mu uważny wzrok osiemnastolatka skupiony na spoczywającym na jego ramieniu, motylu, na co tylko wzruszył ramionami, nie przejmując się, że zwierze może odlecieć, czego jednak nie zrobiło.
Wchodząc do pokoju, ściągnął marynarkę przewieszając ją przez oparcie krzesła, po czym położył się na łóżku przymykając oczy z westchnieniem. Motyl przysiadł na jego nosie, poruszając delikatnie swoimi skrzydełkami.

~ * ~

Kaname zamiast udać się do pokoju, skierował swoje kroki ku bibliotece. Minął kilka pierwszych regałów, wiedząc doskonale, iż nie znajdzie tam tego, czego w tej chwili właśnie szukał. Poszedł dalej przed siebie, dochodząc do drugich drzwi, które po wyciągnięciu klucza z kieszeni i przekręceniu w zamku, otworzył i wszedł w głąb tego pomieszczenia. Knot świecy zapłonął szkarłatnym płomieniem oświetlając nikle otoczenie. Wampir podszedł do będącym po prawej stronie, jedynym stojącym przy ścianie regale z książkami, starając się wyszukać właśnie tej księgi. Dostrzegając ją, wyciągnął rękę po wolumin, po czym skierował się ku biurku, jakie stało dokładnie naprzeciw drzwi, siadając przy nim. Zaczął przewracać strony, starając się odszukać w tekście artykułu właśnie o tym… Nie musiał długo szukać. Już po chwili jego oczom ukazała się strona z wizerunkiem motyla, a pod nim opis, który go wcale, a wcale nie zachwycił.

„Krwawniki Danainae jako jedyne z motylowatych posiadają gryzący narząd gębowy. Przez ludzi kilka wieków temu, gdy ich występowanie było bardzo wysokie, były kojarzone z samymi wampirami, gdyż owady te żywią się zwierzęcą, jak i ludzką krwią. Wybite przez nich, z obawy przed przemienieniem się okazu w prawdziwego krwiopijcę. Gatunek uważany za wyginięty, chociaż zdarzały się wzmianki o widzeniu takowych owadów jeszcze teraz. Można podejrzewać, iż jakiś jeden z bardziej wpływowych wampirów posiada je w swojej kolekcji, czego jednak nie można potwierdzić, ze względu…”. Przewrócił stronę szukając czegoś jeszcze bardziej istotnego.
„Krwawniki były wykorzystywane jako swoiste informatory. Potężniejsze wampiry potrafiły zagłębiać się w pamięci tych owadów i dokładnie zobaczyć to samo, co on. Chociaż zdarzały się przypadki, iż wampiry były w stanie zamienić się w przedstawicieli ich rasy, co mogłoby sugerować, z jakiego powodu zrodziły się takowe podejrzenia u ludzi.
Również też miały one zastosowanie jako broń. Wystarczyło, iż pozbawiło się motyla jego jadu, służącego do znieczulenia, dowolną trucizną. Motyl był swego rodzaju cichym zabójcą. Zbyt mało osób znało się na odmianach motyli, a tym bardziej nie mieli pojęcia o wykorzystaniach ich do takich celów. Wampir, który miał je w posiadaniu, oraz władzę nad nimi, mógł zrobić wiele dla swoich celów, nie zostając przy tym złapanym…”. Zamknął z hukiem księgę, wstając gwałtownie z krzesła. Musi natychmiast znaleźć tego za bardzo tolerującego zwierzęta chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz