Wampir
wszedł do klasy nie przejmując się swoim spóźnieniem. Od razu, gdy do jego
nozdrzy doszedł zapach chłopaka, spojrzał w jego stronę. Kiryuu siedział na
końcu sali, uparcie wpatrując się w tablice i wydający się być odpornym na
słowa Ruki, która zaś uparcie starała się coś mu zakomunikować. Jednak zamilkła
słysząc jak wchodzi. Podobnie jak wszyscy.
-
Miałem rozmowę…
-
Z dyrektorem, wiem. Siadaj na swoje miejsce, Kaname – mruknął znudzony Yagari.
Przecież prawie zawsze na jego zajęciach miał rozmowę z tych dziecinnym
mężczyzną. Aż dziw, że był on przygotowany na każdą lekcję. Pieprzony wampir,
warknął w myślach. Zawsze we wszystkim musi być najlepszy.
Osiemnastolatek
kiwnął tylko na to głową, zasiadając przy swojej ławce. Co jakiś czas spoglądał
ukradkowo na młodszego wampira, jednak w taki sposób, aby nikt się tego nie
zorientował. Gdzieś, jakby z oddali dochodził do niego lekko zniekształcony
głos nauczyciela. On jednak całkowicie pochłonięty był analizowaniem słów,
jakie jeszcze nie tak dawno wyszły z ust aktualnego prefekta. Jeśli to co
mówił, było prawdą, to znaczyło by to, iż siedemnastolatek jest nieszczęśliwie
zakochany w Yuki. Zero z pewnością przez to, co los chciał, aby zobaczył,
zrozumie fakt, iż ona nie czuje do niego nic więcej niźli przyjaźń. Przy okazji
jest jakiś cień nadziei, że i jego zachowanie mogłoby się stać bardziej... hmm,
uległe. Załamany, oraz odrzucony w taki drastyczny sposób; w ogóle nie
uzmysłowionej o tym dziewczyny, będzie chciał jakoś o tym zapomnieć. I pozwoli
na coś więcej, niż tylko te podchody, czy drobniusieńkie całusy, jakie… no cóż,
wymuszał na nim.
A
wtedy sprawi, że będzie jego całą duszą i ciałem. Zdobędzie go. Posiądzie.
-
Kaname-sama. – Spojrzał nieprzytomnie na Hanabusę, który spoglądał na niego ze
zmartwieniem. – Wszystko dobrze? – Mimo, iż kiwnął głową, zdawał się nie
przekonał do tego błękitnookiego. – Profesor Yagari już wyszedł. Czekamy tylko
na twoje pozwolenie opuszczenia sali.
-
Chodźmy – szepnął, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie widząc
zakłopotanie malujące się na obliczu Idol-senpai’a; jak to zwykły mawiać
nastolatki z Dziennych Zajęć. Wstał i ruszył ku wyjściu, uśmiechając się przy
tym z zadowoleniem. Niedługo doczeka się swojego pragnienia.
~
* ~
Zero
w połowie drogi do Akademika zwolnił kroku, co zaraz uczyniła też i Ruka,
spoglądając na niego pytająco. Chłopak widocznie czekał, aż reszta klasy będzie
trochę dalej.
-
Będziesz mnie kryła – szepnął na tyle cicho, by czułe uszy wampirów nie mogły
wychwycić przynajmniej części ich słów, a wystarczająco głośno, aby dziewczyna
mogła usłyszeć wszystko doskonale.
-
Co planujesz? – spytała, zniżając głos do takiego samego poziomu głośności, co
rówieśnik.
-
Muszę coś sprawdzić – odparł zaraz, patrząc na nią kątem oka. Wiedział, że się
o to go spyta. Osobiście nie chciał ją w nic wtajemniczać, jednak jeśli
poprosił ją o pomoc , to należały się dla niej chociaż małe wyjaśnienia. – Może
to trochę potrwać. Dlatego też chcę, byś z Akademika wyszła ze mną pod
pretekstem, że idziemy się przejść, czy coś innego, o czym dziewczyny tak
błagają innych chłopaków.
-
Ach, czyli mamy udawać, że „Idziemy na Randkę”~? – Specjalnie powiedziała
odrobinkę głośniej ostatnie słowa. Jeśli miała mu pomóc, to najlepiej zacząć
już zaraz. – Ależ oczywiście, że się zgadzam~. – Przylgnęła do jego ramienia,
opierając się policzkiem o jego ramię. – To kiedy i o której?
-
Dzisiaj, za trzy godziny. – Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Z początku
zszokowany jej tak nagłym entuzjazmem, teraz załapał, że zgodziła mu się pomóc.
-
W takim razie, wyprzedzę cię i zacznę szukać już czegoś na naszą randkę. – Mówiąc
to, ucałowała go w policzek, po czym puściła się biegiem w stronę Księżycowego
Akademika. Zero doskonale mógł poczuć na sobie dwa spojrzenia. Obydwa diablo
wściekłe; należące do Kurana, oraz do osoby, której nie mógł dojrzeć zza drzew.
Skupił tam swoje spojrzenia, napotykając rodonitowe tęczówki, które zaraz
zamknęły się pod naporem powiek, by zaraz tuż przy czarnej sylwetce,
prawdopodobnie mężczyzny, wydobyły się motyle koloru oczu tajemniczej postaci,
które przeleciały wysoko nad nim, zmierzając w kierunku miasta. Obejrzał się
jeszcze za nimi, by zauważyć, że jeden z
przedstawicieli tych małych skrzydlatych stworzonek, zawisł w powietrzu, po
czym kieruje się w jego stronę, a następnie przystaje na jego ramieniu.
Spojrzał ponownie w stronę osoby, która to tak na niego patrzyła, jednak nie
zauważył ani sylwetki, ani tych wyrazistych, osnutych za mgiełką gniewu oczu.
Ponowił
kroku, omijając po drodze, stojących jeszcze wampirów. Nie umknął mu uważny
wzrok osiemnastolatka skupiony na spoczywającym na jego ramieniu, motylu, na co
tylko wzruszył ramionami, nie przejmując się, że zwierze może odlecieć, czego
jednak nie zrobiło.
Wchodząc
do pokoju, ściągnął marynarkę przewieszając ją przez oparcie krzesła, po czym
położył się na łóżku przymykając oczy z westchnieniem. Motyl przysiadł na jego
nosie, poruszając delikatnie swoimi skrzydełkami.
~
* ~
Kaname
zamiast udać się do pokoju, skierował swoje kroki ku bibliotece. Minął kilka
pierwszych regałów, wiedząc doskonale, iż nie znajdzie tam tego, czego w tej
chwili właśnie szukał. Poszedł dalej przed siebie, dochodząc do drugich drzwi,
które po wyciągnięciu klucza z kieszeni i przekręceniu w zamku, otworzył i
wszedł w głąb tego pomieszczenia. Knot świecy zapłonął szkarłatnym płomieniem
oświetlając nikle otoczenie. Wampir podszedł do będącym po prawej stronie,
jedynym stojącym przy ścianie regale z książkami, starając się wyszukać właśnie
tej księgi. Dostrzegając ją, wyciągnął rękę po wolumin, po czym skierował się
ku biurku, jakie stało dokładnie naprzeciw drzwi, siadając przy nim. Zaczął
przewracać strony, starając się odszukać w tekście artykułu właśnie o tym… Nie
musiał długo szukać. Już po chwili jego oczom ukazała się strona z wizerunkiem
motyla, a pod nim opis, który go wcale, a wcale nie zachwycił.
„Krwawniki
Danainae jako jedyne z motylowatych posiadają gryzący narząd gębowy. Przez
ludzi kilka wieków temu, gdy ich występowanie było bardzo wysokie, były
kojarzone z samymi wampirami, gdyż owady te żywią się zwierzęcą, jak i ludzką
krwią. Wybite przez nich, z obawy przed przemienieniem się okazu w prawdziwego
krwiopijcę. Gatunek uważany za wyginięty, chociaż zdarzały się wzmianki o
widzeniu takowych owadów jeszcze teraz. Można podejrzewać, iż jakiś jeden z
bardziej wpływowych wampirów posiada je w swojej kolekcji, czego jednak nie
można potwierdzić, ze względu…”. Przewrócił stronę szukając czegoś
jeszcze bardziej istotnego.
„Krwawniki były
wykorzystywane jako swoiste informatory. Potężniejsze wampiry potrafiły
zagłębiać się w pamięci tych owadów i dokładnie zobaczyć to samo, co on.
Chociaż zdarzały się przypadki, iż wampiry były w stanie zamienić się w
przedstawicieli ich rasy, co mogłoby sugerować, z jakiego powodu zrodziły się
takowe podejrzenia u ludzi.
Również też
miały one zastosowanie jako broń. Wystarczyło, iż pozbawiło się motyla jego
jadu, służącego do znieczulenia, dowolną trucizną. Motyl był swego rodzaju
cichym zabójcą. Zbyt mało osób znało się na odmianach motyli, a tym bardziej
nie mieli pojęcia o wykorzystaniach ich do takich celów. Wampir, który miał je
w posiadaniu, oraz władzę nad nimi, mógł zrobić wiele dla swoich celów, nie
zostając przy tym złapanym…”. Zamknął z hukiem księgę, wstając
gwałtownie z krzesła. Musi natychmiast znaleźć tego za bardzo tolerującego
zwierzęta chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz