Ciemne pomieszczenie znajdujące się
gdzieś w piwnicach. W tym miejscu aktualnie przebywały trzy osoby. Jednym z
nich był uczeń dziennej klasy; przypięty łańcuchami do ściany szarpał się i
krzyczał. Gdy podniósł głowę na dwójkę mężczyzn, w jego zawsze fioletowych
oczach, można było teraz zauważyć krwistoczerwone przebłyski.
- Czy możemy mu w jakiś sposób
pomóc? – spytał zmartwiony założyciel akademii Cross. Mężczyzna ten miał
długie, jasne kasztanowe włosy, które upiął w luźny kucyk. Jego miodowe oczy skrywane
były za okularami, jakie nosił. Patrzył jak uczeń jego szkoły opada bezwładnie
, utrzymywany przed całkowitym upadkiem na łańcuchach.
Nie chciał dopuścić do siebie myśli,
że chłopak może już nigdy nie zawitać w jego akademii. Nie chodziło tu oto, że
uwielbiał droczyć się z nim i czasami doprowadzać siedemnastolatka do szewskiej
paski. Kochał go jak swojego własnego syna, którego nigdy nie miał i martwił
się o jego los.
- Najlepsze dla niego to go dobić –
rzekł cicho Yagari i próbując nie zwracać uwagi na wystraszony wzrok
przyjaciela, zapalił papierosa odgarnął niedbale prawą ręką swoje czarne włosy
do tyłu. – On upadł już do poziomu E. Prawdopodobnie, nie ma już zbyt wielkich
szans na ratunek. Do tego wszystkiego inne wampiry oskarżają Zero o śmierć
Shizuki. Wstawiłem się za chłopakiem, lecz oni i tak nie chcą wierzyć. Mówią,
że zabił ją z zemsty za to, że ona zabiła jego rodziców i uczyniła go wampirem,
a dowodem na to ma być nienawiść Zera do innych wampirów.
- Jednak chłopak tego nie zrobił!
Jego brat Ichiru może to przecież potwierdzić. - krzyknął Kaien
odwracając się gwałtownie do wykładowcy etyki, który westchnął cicho, patrząc
smutno swoim niebieskim okiem na mężczyznę. Drugie było zasłonięte opaską.
Pamiątka po tym jak kiedyś chroniąc Kiryuu został raniony tam przez wampira
poziomu E.
„To nie może się tak skończyć. Musi
być jeszcze jakieś wyjście.” Przeszło dyrektorowi po głowie.
- Wiem o tym. Lecz Ichiru zniknął
bez żadnego śladu. Szukaliśmy go wszędzie, na marne. – mruknął wyrzucając
niedopałek na podłogę, by później zgnieść go swoim butem. – Wracajmy. Jest już
z nim trochę lepiej. Może przy odrobinie szczęścia uda mu się To przezwyciężyć
i nie będziemy musieli go zabijać.
- Tak. Zero jest silny. Trzeba tylko
w niego wierzyć.
Powolnym krokiem Toga zaczął
wychodzić. Kaien spojrzał jeszcze raz na srebrnowłosego i podążył w ślad za
czarnowłosym. Cichy odgłos zamykanych drzwi, mógł utwierdzić w przekonaniu, że
nastolatek jest tutaj sam.
- Więc jednak. – cichy szept
rozniósł się po pomieszczeniu. Z mroku po chwili wyłonił się zarys jakiejś
postaci. Dopiero, gdy blask księżyca, który wyłonił się zza chmur oświetlił
trochę to miejsce, można było zobaczyć kim jest ów gość, który podszedł do Kiryuu.
Lekko przydługie, ciemne kasztanowe
włosy opadające częściowo na jego bladą twarz. Oczy mają odcień podobny do
włosów, lecz po dokładnym przyjrzeniu się im można było zobaczyć w nich lekkie
czerwone przebłyski. Mały, zgrabny nos i wąskie, lecz pełne wargi dopełniały
całości. Jasny mundurek jaki chłopak miał na sobie, tylko utwierdzał w
przekonaniu kim on jest. Kaname Kuran.
- Ku-kuran. – wysapał z trudem
patrząc na niego z nieukrywaną nienawiścią. Nienawidził go z całego serca. Nie
tylko dlatego, że był on wampirem. Denerwowało go to, że Yuki jest dla niego taka
miła, że ciągle tylko o nim myśli, zapominając o całym świecie. Nie to, że nie
chciał, aby była ona szczęśliwa. Co to, to nie. Tylko uważał, że… sam nie
wiedział co uważał. Chciał tylko, by Yuki była szczęśliwa z osobą, która te
szczęście może jej zapewnić, a gdyby związała się z wampirem, mogłoby być
lekkie zamieszanie. U wampirów rzecz jasna. Bo kto widział, aby wampir czystej
krwi, arystokrata był razem ze zwykłym człowiekiem jakim jest Yuki? No właśnie.
Nikt.
Jego rozmyślania przerwał
przewodniczący.
- Pierwszy raz spotykam się z
przypadkiem, że człowiek zmieniony w wampira, który upadł do poziomu E, dalej
ma cząstkę swojej świadomości. – oznajmił kucając przed chłopakiem ze
zdegustowaną miną. Srebrnowłosy prychnął głośno odwracając głowę w innym kierunku;
szarpiąc lekko łańcuchem. Nie miał zamiaru słuchać tego, co ma on do
powiedzenia.
Kaname westchnął cicho rozpinając
kilka guzików swojego mundurka, odsłaniając przy tym swoją szyję, po czym
przybliżył się jeszcze bardziej do niego.
- Przyznaję, byłem zdziwiony, gdy
dowiedziałem się, że nie wypiłeś Jej krwi, chociaż miałeś ku temu idealną
okazję. – zaśmiał się perliście. – Ja również jestem czystko krwistym wampirem,
więc pij. – uśmiechnął się lekko, gdy chłopak nawet nie zareagował. – Nie robię
tego dla Ciebie, lecz dla Yuki. No pij w końcu!
Zero spojrzał na niego zdziwiony,
lecz posłusznie przybliżył swoją twarz do jego szyi, wzdychając dyskretnie jego
zapach. On też nie chciał, by szesnastolatka była smutna z jego powodu. Mają
wspólny interes. Tylko tyle. Sprawić, by dziewczyna nie była już smutna. Dla
Yuki.
- Yuki. – szepnął cicho liżąc jego
szyję, by po chwili wgryźć się w nią dość boleśnie. Pił powoli delektując się
smakiem. Musiał przyznać, że krew Kurana jest pyszna. Taka słodka. Nawet
słodsza niż krew panienki Cross.
Nie dane mu było jednak wypić jej
zbyt dużo. Już po chwili osiemnastolatek odepchnął jego lekko, lecz
zdecydowanie od siebie.
- Tyle powinno Ci wystarczyć.–
mruknął pod nosem, poprawiając swój mundurek. Wierzchem dłoni starł swoją krew
z podbródka Zero. – Masz się zjawić w szkole jeszcze w tym tygodniu.
Po tych słowach wyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz