piątek, 26 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 1

Ciemne pomieszczenie znajdujące się gdzieś w piwnicach. W tym miejscu aktualnie przebywały trzy osoby. Jednym z nich był uczeń dziennej klasy; przypięty łańcuchami do ściany szarpał się i krzyczał. Gdy podniósł głowę na dwójkę mężczyzn, w jego zawsze fioletowych oczach, można było teraz zauważyć krwistoczerwone przebłyski.
- Czy możemy mu w jakiś sposób pomóc? – spytał zmartwiony założyciel akademii Cross. Mężczyzna ten miał długie, jasne kasztanowe włosy, które upiął w luźny kucyk. Jego miodowe oczy skrywane były za okularami, jakie nosił. Patrzył jak uczeń jego szkoły opada bezwładnie , utrzymywany przed całkowitym upadkiem na łańcuchach.
Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że chłopak może już nigdy nie zawitać w jego akademii. Nie chodziło tu oto, że uwielbiał droczyć się z nim i czasami doprowadzać siedemnastolatka do szewskiej paski. Kochał go jak swojego własnego syna, którego nigdy nie miał i martwił się o jego los.
- Najlepsze dla niego to go dobić – rzekł cicho Yagari i próbując nie zwracać uwagi na wystraszony wzrok przyjaciela, zapalił papierosa odgarnął niedbale prawą ręką swoje czarne włosy do tyłu. – On upadł już do poziomu E. Prawdopodobnie, nie ma już zbyt wielkich szans na ratunek. Do tego wszystkiego inne wampiry oskarżają Zero o śmierć Shizuki. Wstawiłem się za chłopakiem, lecz oni i tak nie chcą wierzyć. Mówią, że zabił ją z zemsty za to, że ona zabiła jego rodziców i uczyniła go wampirem, a dowodem na to ma być nienawiść Zera do innych wampirów.
- Jednak chłopak tego nie zrobił! Jego brat Ichiru może to przecież potwierdzić. -  krzyknął Kaien odwracając się gwałtownie do wykładowcy etyki, który westchnął cicho, patrząc smutno swoim niebieskim okiem na mężczyznę. Drugie było zasłonięte opaską. Pamiątka po tym jak kiedyś chroniąc Kiryuu został raniony tam przez wampira poziomu E.
„To nie może się tak skończyć. Musi być jeszcze jakieś wyjście.” Przeszło dyrektorowi po głowie.
- Wiem o tym. Lecz Ichiru zniknął bez żadnego śladu. Szukaliśmy go wszędzie, na marne. – mruknął wyrzucając niedopałek na podłogę, by później zgnieść go swoim butem. – Wracajmy. Jest już z nim trochę lepiej. Może przy odrobinie szczęścia uda mu się To przezwyciężyć i nie będziemy musieli go zabijać.
- Tak. Zero jest silny. Trzeba tylko w niego wierzyć.
Powolnym krokiem Toga zaczął wychodzić. Kaien spojrzał jeszcze raz na srebrnowłosego i podążył w ślad za czarnowłosym. Cichy odgłos zamykanych drzwi, mógł utwierdzić w przekonaniu, że nastolatek jest tutaj sam.
- Więc jednak. – cichy szept rozniósł się po pomieszczeniu. Z mroku po chwili wyłonił się zarys jakiejś postaci. Dopiero, gdy blask księżyca, który wyłonił się zza chmur oświetlił trochę to miejsce, można było zobaczyć kim jest ów gość, który podszedł do Kiryuu.
Lekko przydługie, ciemne kasztanowe włosy opadające częściowo na jego bladą twarz. Oczy mają odcień podobny do włosów, lecz po dokładnym przyjrzeniu się im można było zobaczyć w nich lekkie czerwone przebłyski. Mały, zgrabny nos i wąskie, lecz pełne wargi dopełniały całości. Jasny mundurek jaki chłopak miał na sobie, tylko utwierdzał w przekonaniu kim on jest. Kaname Kuran.
- Ku-kuran. – wysapał z trudem patrząc na niego z nieukrywaną nienawiścią. Nienawidził go z całego serca. Nie tylko dlatego, że był on wampirem. Denerwowało go to, że Yuki jest dla niego taka miła, że ciągle tylko o nim myśli, zapominając o całym świecie. Nie to, że nie chciał, aby była ona szczęśliwa. Co to, to nie. Tylko uważał, że… sam nie wiedział co uważał. Chciał tylko, by Yuki była szczęśliwa z osobą, która te szczęście może jej zapewnić, a gdyby związała się z wampirem, mogłoby być lekkie zamieszanie. U wampirów rzecz jasna. Bo kto widział, aby wampir czystej krwi, arystokrata był razem ze zwykłym człowiekiem jakim jest Yuki? No właśnie. Nikt.
Jego rozmyślania przerwał przewodniczący.
- Pierwszy raz spotykam się z przypadkiem, że człowiek zmieniony w wampira, który upadł do poziomu E, dalej ma cząstkę swojej świadomości. – oznajmił kucając przed chłopakiem ze zdegustowaną miną. Srebrnowłosy prychnął głośno odwracając głowę w innym kierunku; szarpiąc lekko łańcuchem. Nie miał zamiaru słuchać tego, co ma on do powiedzenia.
Kaname westchnął cicho rozpinając kilka guzików swojego mundurka, odsłaniając przy tym swoją szyję, po czym przybliżył się jeszcze bardziej do niego.
- Przyznaję, byłem zdziwiony, gdy dowiedziałem się, że nie wypiłeś Jej krwi, chociaż miałeś ku temu idealną okazję. – zaśmiał się perliście. – Ja również jestem czystko krwistym wampirem, więc pij. – uśmiechnął się lekko, gdy chłopak nawet nie zareagował. – Nie robię tego dla Ciebie, lecz dla Yuki. No pij w końcu!
Zero spojrzał na niego zdziwiony, lecz posłusznie przybliżył swoją twarz do jego szyi, wzdychając dyskretnie jego zapach. On też nie chciał, by szesnastolatka była smutna z jego powodu. Mają wspólny interes. Tylko tyle. Sprawić, by dziewczyna nie była już smutna. Dla Yuki.
- Yuki. – szepnął cicho liżąc jego szyję, by po chwili wgryźć się w nią dość boleśnie. Pił powoli delektując się smakiem. Musiał przyznać, że krew Kurana jest pyszna. Taka słodka. Nawet słodsza niż krew panienki Cross.
Nie dane mu było jednak wypić jej zbyt dużo. Już po chwili osiemnastolatek odepchnął jego lekko, lecz zdecydowanie od siebie.
- Tyle powinno Ci wystarczyć.– mruknął pod nosem, poprawiając swój mundurek. Wierzchem dłoni starł swoją krew z podbródka Zero. – Masz się zjawić w szkole jeszcze w tym tygodniu.
Po tych słowach wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz