Zawsze tak było, że nie odmawiało się wysoko postawionym ludziom; czy też wampirom. Wszędzie było, jest i będzie tak samo. Osoba będąca wysoko w hierarchii, dostawała to, co chciała. Nie ważne, czy to było coś trywialnego, jak dostanie zabawki z tej, a nie innej firmy; czy też coś co wchodziło już w zakres prawa. Za ogół takim osobom już z góry zapowiadano się wygraną pozycję… jednak nie tym razem.
Pewnej osobie nie udało się. Nie pomogły żadne argumenty, ani też świadomość innych, kim on był. Po prostu byli nieugięci. Nie chcieli zmienić niedawno podjętej decyzji. Postawili sprawę jasno i rzeczowo, nawet nie zastanawiając się, czy mogliby nie mieć racji. Przecież człowiek zmieniony w wampira, będzie mniej niebezpieczny dla ludzi, będąc z innymi wampirami, a nie wśród nich, prawda? Dlatego też odmówili Kaname Kuranowi.
Tego dnia przewodniczący Księżycowego Akademika był wytrącony z równowagi. Myśl, że ktoś śmiał mu odmówić była dla niego rzeczą niedopuszczalną. Nawet fakt, iż zapewnili mu na końcu, że będą się jeszcze przyglądać zachowaniu łowcy, nie pocieszał go w żadnym stopniu. On chciał mieć pozytywną odpowiedź już, teraz, zaraz. Jego malutka Yuki powinna mieć przy sobie swojego przyjaciela, a nieszczęśliwym trafem był nim właśnie Zero. Jedyną osobą na którą panna Cross może liczyć, jest jej przyjaciółka Yori. Cóż, nikłe pocieszenie.
Wszyscy uczniowie nocnych zajęć widząc Kurana w takim stanie starali się uciec spod jego zasięgu, nie chcąc się mu jakoś narazić. Były tylko jedna osoba, której mówiąc szczerze nie obchodziło zachowanie osiemnastolatka. Jego współlokator zdawał się nawet nie zauważyć czarnego humoru szatyna, co potwierdzić mogło jego swobodne poruszanie się pod nosem Kaname.
W pewnym momencie arystokrata nie wytrzymał. Zerwał się z fotela, przy biurku i szybkim krokiem zjawił się w łazience, w jakiej akurat urzędował srebrnowłosy. Nic nie mówiąc podszedł do niego, po czym łapiąc go za koszulkę, rzucił nim o ziemię. Zero jęknął prawie, że bezgłośnie z bólu, zastanawiając się o co chodzi. Widząc jak starszy chłopak przymierza się, aby go najprawdopodobniej uderzyć, sięgnął po swój pistolet i wymierzył go w jego kierunku. Jednak to nie zatrzymało wampira w swej czynności. Jego rękę dzieliły już tylko milimetry od twarzy srebrnowłosego. Srebrnowłosy jedyne co mógł zrobić to strzelić.
- Na pewno dyrektor kazał, abyśmy udali się do Księżycowego Akademika? – Yuki spojrzała na idącego obok niej chłopaka. Jakoś nie mogła uwierzyć mu w prawdziwość tych słów. Tym bardziej jak słyszała, jak dyrektor rozmawiał z nim i Kaname, o rzekomym wezwaniu Zero do niego.
- Tym razem mówię prawdę. Słowo harcerza. – osiemnastolatek przyłożył prawą dłoń do serca, gdy drugą uniósł w górę, chcąc tym przekonać w tym nastolatkę. Gdy ta zamiast odpowiedzieć zmarszczyła brwi, westchnął ciężko. – i tak to już za późno. Jesteśmy przed drzwiami. Wchodźmy. – patrząc na nią uważnie otworzył drzwi. Spojrzeli wprost na siedzących na kanapie czterech wampirów. Ruka jako pierwsze odwróciła w ich kierunku swoje spojrzenie, a widząc ich uśmiechnęła się kwaśno.
- Nie radziłabym dzisiaj… - odezwała się chłodno, gdy siedzący naprzeciwko niej Hanabusa zaczął kiwać pośpiesznie głową, zgadzając się z nią.
- Kaname-sama miał wczoraj wieczorem bardzo ważne spotkanie, które nie za dobrze się dla niego skończyło. – poinformował wstając i podchodząc do nich. – Dlatego też idźcie do siebie i nie przeszkadza…
- Jednak my nie do niego. – przerwał mu prefekt. – Tak się składa, że przyszliśmy z wizytą do Zero.
- A zalecenie dyrektora? – mruknęła zdziwiona, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- To jest właśnie zaleceniem dyrektora. Dowiedział się, że Przewodniczący Akademika nie jest w najlepszym humorze. – oznajmił, patrząc beznamiętnie w stronę niebieskookiego blondyna.
- W takim razie prosiłbym, abyście zachowywali się w miarę cicho, by Kaname-sama miał jeszcze przez jakiś czas ciszę, żeby miał okazję ukoić swoje ne… - nagły odgłos strzału strawił, że Ichijou zamilkł w pół słowa. Wszyscy spojrzeli po sobie, jakby chcąc się przekonać w tym, że to Ta osoba wystrzeliła, a potwierdzić o mogły słowa, jakie zaraz uciekły z ust Yuki.
- O matko, Zero! – krzyknęła przestraszona i pobiegła w kierunku źródła hałasu, a zaraz za nią i reszta. Modliła się, by tylko to o czym właśnie myśli nie były prawdą. Szybko wpadła do pokoju, a następnie do łazienki, patrząc na to, co się tam działo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz