Rankiem,
promienie słońca, prześlizgnąwszy się między ciężkimi, bordowymi
kotarami, padły na twarz nowego niewolnika, wybudzając go dość
delikatnie ze spokojnego snu. Młodzieniec przeciągnął się leżąc jeszcze z
zamkniętymi oczami, po czym usiadł przecierając zaspane ślepka. Powoli
spuścił bose stopy
na ziemię, by zaraz oprzeć swój ciężar na nich. Dopiero wtedy podniósł
powieki, rozglądając się chwilkę. Nie zważał na to, iż ubrany był w
tylko bieliznę, jaką dostał tuż po kąpieli. Teraz chciał znaleźć coś, w
co mógłby się odziać, dlatego też po chwili znalazł się przy dość dużej
szafie. Jednak nie otworzył drzwi, uparcie się w nie przyglądając.
Przecież nie był u siebie; nie mógł więc tak po prostu zacząć przeglądać
zawartość tego mebla. To było wbrew dobremu zachowaniu.
- Coś się
stało? – drgnął lekko, słysząc rozbawiony głos elfa. Zaraz też spłonął
rumieńcem, uświadamiając sobie, jak teraz jest roznegliżowany. Spojrzał
bezradnie na Zacka, który zaś zaśmiał się cicho. – O to ci chodzi. –
Podszedł do niego i od razu otworzył drzwi. Przez jakiś czas lustrował
wzrokiem zawartość szafy. W końcu cmoknął zadowolony wyciągając z niej
białe spodnie, oraz błękitną tuniczkę. – Ubierz to – polecił, podając mu
ubrania. W tym czasie, zaczął ścielić łóżko, nucąc przy tym cicho pod
nosem.
- Może ci jakoś pomóc? – spytał, patrząc na niego z uśmiechem.
-
Nie trzeba. Właśnie skończyłem – odparł szybko, prostując się. – Zaraz
zacznie się śniadanie. Będziesz towarzyszył paniczowi i jego rodzinie.
Zaprowadzę Cię. – Razem wyszli z pokoju i skierowali się w stronę
głównej jadalni, a raczej to Zack kierował w tym kierunku Aurę, który co
chwilę zatrzymywał się patrząc z zaciekawieniem na co ciekawsze obrazy.
-
Panicz nie może wiecznie czekać – powiedział chwytając chłopaka za rękę
i przyśpieszając kroku. Puścił go dopiero, gdy weszli do środka
pomieszczenia.
- No ile można było na was czekać – burknął
srebrnowłosy dziobiąc widelcem w jajku. Spojrzał na nich kątem oka,
jednak widząc jak kusząco wygląda jego niewolnik, zwilżył językiem
wargi, patrząc na niego jednoznacznie. – Ojcze, a co ty na to, abym mógł
się za niego wcześniej dobrać? – spojrzał na niego sugestywnie.
Blondyn prychnął cicho, pstrykając palcami i czekając, aż służka podejdzie i naleje mu herbaty do filiżanki.
-
Nie zmienię swojego zdania, nieważne co byś powiedział – oznajmił
chwytając za uszko naczynia i upijając z niego łyka. – I prosiłbym, abyś
nie mówił takich rzeczy przy Madeline. – Zaznaczył wskazując na
dziewczynę siedzącą obok niego. Blondynka podniosła delikatnie głowę
spoglądając wpierw na brata, a później zwracając swoją uwagę na jego
nową zabawkę. Wydała z siebie cichy okrzyk, gdy tylko zdała sobie
sprawę, kim on jest. Anioł również rozpoznał ją, lecz nie zareagował tak
jak ona, tylko uśmiechnął się łagodniej podchodząc do niej bliżej.
Nie zauważył oburzonego wzroku ojca i przewracania oczami przez Lou, ani nawet cichymi słowami Zacka, by się zatrzymał.
-
Jak się czujesz Madeline? – spytał kucając przy niej i chwytając
delikatnie za jej dłoń. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie, drugą
ręką przeczesując włosy złotookiego.
- Dziękuje – szepnęła,
uśmiechając się do niego z wdzięcznością. – Ojcze, pamiętasz to, co ci
wczoraj mówiłam. O tych mężczyznach? – zwróciła się do swojego
rodziciela, który gdy tylko usłyszał jej słowa podniósł się z krzesła.
- To on był jednym z nich?! – ryknął chwytając za włosy nastolatka i rzucając nim o ziemię, z dala od córki.
- Ej! To moja własność! – oburzył się chłopak. – I o co tu chodzi!?
-
Tato, nie! – Dziewczyna pisnęła przerażona, gdy blondyn szykował się do
kopnięcia chłopaka. Nie powstrzymała go przed pierwszym uderzeniem w
brzuch, jednak gdy już miał pojawić się kolejny, znalazła się przy
niewolniku okrywając go swoim ciałem.
- Panicza siostra została prawie porwana… - wyjaśnił pośpiesznie elf, powstrzymując pana domu. – Panie, to nie on to zrobił…
-
Właśnie tato… to on mi pomógł! On mnie uratował, a sam został złapany. –
Załkała cicho, przytulając go do siebie. Chłopak uśmiechnął się przez
łzy.
- Nic się nie stało… tylko troszkę boli.
- Na pewno nic ci nie jest? – Upewniła się, na wszelki wypadek pomagając mu wstać, co anioł przyjął z delikatnym uśmiechem.
-
Widzę, że są jeszcze pomocni, dobrzy ludzie. – Prawą ręką pogładził ja
po włosach, na co dziewczyna zarumieniła się delikatnie. – Cieszę się,
że nic ci nie jest Madeline. Wystraszyłem się jak wczoraj do ciebie
podeszli.
- W takim razie sądzę, że w podzięce powinniśmy zwrócić
mu wolność. – Powiedział pan domu, jednak zaraz usłyszał sprzeciw
wychodzący z ust syna.
- Nie pozwalam na to, to jest moja własność – wysyczał, patrząc uważnie na ojca.
-
W zamian za niego, kupię ci dwóch innych. – Przekupstwo to najlepsze co
działa na jego pierworodnego, tym bardziej jeżeli oferował większą
ilość.
- Pięciu…
- … Ależ paniczu. – oburzył się elf, jednak
nie powiedział już słowa więcej. Wiedział, że i tak by nic nie
zdziałał. Nienawidził, gdy Lou tak lekceważąco podchodził do posiadania
nowych „zabawek”.
- Trzech i nawet kawałka więcej. – wolał od razu
zaznaczyć. Nigdy nie zapomni, jak srebrnowłosy przyniósł męskie ciało
od pępka do połowy uda, twierdząc, iż to jest tylko kawałek niewolnika.
- Zgoda, to właśnie w tobie lubię. – uśmiechnął się zadowolony. – Dzieciak jest twój, Made.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz