Cloud ze śmiechem obserwował jak jego córka bawi się w ganianego z
Aurą i Clearą. Chłopak podczas swojego pobytu wniósł do życia wszystkich
wiele pozytywnych rzeczy. Dla przykładu dwunastolatka zaczęła się coraz
częściej uśmiechać, a brunetka w ogóle zgodziła się do wzięcia udziału
w samej zabawie, co już samo w sobie było godne podziwu dla chłopaka,
że udało mu się ją nakłonić.
Przecież rówieśniczka jego syna nigdy nie brała udział w czymś takim,
gdyż jak sama mówiła to „nie jest dobrym zajęciem dla damy.”, a teraz?
Ten chłopak po prostu cuda tworzył.
- Berek! – Dziewiętnastolatka
wpadła na chłopaka z taką siłą, iż obydwoje przewrócili się, opadając na
trawę. W tym samym czasie do ojca dołączył Lou, patrząc na scenę jaka
się przed nim i ojcem rozgrywała. Zacisnął palce w pięści, czując
nieodgadnioną złość.
- Już, zaraz… – wysapał uśmiechnięty chłopak. Mimo zmęczenia, wstał spod dziewczyny, sam pomagając jej stanąć na równe nogi.
- Nie mam już siły do dalszej zabawy – przyznała się, odgarniając kilka kosmyków, jakie uciekły jej spod koka.
-
Nie tylko ty. – Madeline pojawiła się przy nich, oddychając szybciej. –
Może dołączymy do ojca i brata? – dodała, wskazując na wcześniej
wymienionych. Aura przytaknął, nagle znajdując w sobie nowe pokłady
energii i biegnąc w ich kierunku. Słyszał jak dwunastolatka wydaje z
siebie cichy okrzyk zaskoczenia na taki obrót sprawy, jednak i tak zaraz
poszła w jego ślady, tak jak i brunetka.
- Nie przemęczajcie się…
– Blondyn spojrzał rozbawiony na trójkę osób, którzy właśnie do niego
przybiegli. Wszyscy usiedli wygodnie przy stoliku czekając, aż któraś ze
służek przyjdzie do nich z herbatą i ciastem.
- To było zabawne. – Najmłodsza z obecnych skomentowała przed chwilą zakończone zajęcie.
-
Jak to zabawy. One na ogół są zabawne – wytknął jej brat, patrząc
uważnie na Aurę i Clearę. Dziewczyna widocznie przyglądała się
chłopakowi.
- Lou, opanuj swój swawolny język – warknął mężczyzna,
patrząc groźnie na swojego pierworodnego. Czasami naprawdę zastanawiał
się, kiedy on stał się taki wredny.
- Tak, tak. – mruknął cicho,
machając lekceważąco dłonią. – Przy okazji, słyszałem o waszym wyjściu
na jakieś zakupy – zwrócił się do brunetki, która uśmiechnęła się
tajemniczo do niego, kiwając głową.
- Tak. Postanowiłam pokazać
Madeline kilka ciekawych miejsc – powiedziała cicho, zabierając do rąk
filiżankę, którą właśnie postawiła przed nią służka i nalała do niej
herbaty. Wciągnęła aromat naparu do nozdrzy, uśmiechając się mimowolnie.
Wzięła małego łyka, powoli delektując się smakiem. – Sądzę, iż nie
wrócimy prędzej, niż na kolację. Mam nadzieję, że nie ma pan nic
przeciwko?
- Ależ nie, nic nie szkodzi. – Mężczyzna uśmiechnął się
do niej delikatnie. Cieszył się, iż taka ułożona i kulturalna
dziewczyna będzie przyszłą żoną jego syna.
- A ty? – Lou zwrócił się do ojca, chcąc sprawdzić, czy będzie miał jakieś zajęcie.
-
Mam spotkanie ze znajomymi w interesach. Wrócę dopiero jutro na
śniadanie – odparł, nakładając sobie na talerzyk kawałek jabłecznika.
-
Świetnie… – mruknął do siebie pod nosem, uśmiechając się zwycięsko. Już
domyślał się jak wykorzysta ten czas, gdy nikogo nie będzie. I nie było
to sprawdzenie sprawności trzech zabaweczek, które zresztą nie
zaintrygowały go aż tak bardzo, jednak – no cóż. Co jakiś czas musiał
sobie ulżyć, a jakoś z Clearą nie chciało mu się pieprzyć trzy razy
dziennie, co dla niego było normą.
Gdy ojciec, siostra, oraz
Cleara wychodzili, nawet podszedł do nich i uśmiechnął się. Co prawda
nie był to jakiś pogodny uśmiech, tylko ironiczny, co już nie przyszło
do gustu Cloudowi, mimo to mężczyzna nie skomentował tego słowem. Sam
fakt, że życzył im udanych zakupów, oraz w jego przypadku, interesów, to
w swój swoisty sposób było niezwykłe. Tym bardziej, jak chłopak
podszedł do swojej narzeczonej i złożył na jej wargach lekkiego całusa,
szepcąc jeszcze, aby się dobrze bawiła. Później dziewiętnastolatek tylko
patrzył triumfalnie jak wchodzą do powozów i odjeżdżają, tym bardziej,
iż rozpoznał w woźnicy jego ojca, Zacka.
Kolejną rzeczą którą
zrobił, było pójście do sypialni fioletowłosego, co zaraz uczynił. Nawet
przed wejściem do środka zmusił się do zapukania. Przecież musi zrobić
na nim jakieś wrażenie. Byle tylko odniosło to swój zamierzony skutek.
Siostra
nie musiała mu o tym mówić. Sam zauważył, iż młodziak stał się mniej
ufny w stosunku do niego. Jak starał się unikać konfrontacji, gdzie byli
by tylko oni dwaj. Możliwe, iż było to spowodowane tym, jak na samym
początku zaczął go traktować, a potem co zrobił mu na drugi dzień. Ale
do cholery! Minęły już trzy tygodnie! Od tamtej pory zachowywał się
normalnie. Żadnych podtekstów, nic. Zwykłe rozmowy, niestety w
towarzystwie, jednak jeśli to miało sprawić, że dzieciak zacznie mu
ufać, to mógł to ścierpieć.
Otworzył drzwi, gdy tylko usłyszał
ciche „proszę”. Od razu nacisnął na klamkę, wchodząc do środka i
zamykając je za sobą. Rozglądnął się sprawdzając, gdzie chłopak się
znajduje. Widząc go siedzącego na parapecie, uśmiechnął się tajemniczo
podchodząc bliżej. Dzieciak spojrzał na niego, jego wargi wygięły się
delikatnie ku górze, jednak obydwoje zdawali się wiedzieć, iż było to
robione tylko z grzeczności.
- Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu? – spytał, wstając z miejsca i robiąc niepewnie krok ku dziewiętnastolatkowi.
-
Jak zwykle pogadać, tylko że bez świadków – odparł od razu, kładąc się
na jego łóżku. Miał już przygotowany plan, żeby nie było. – Ale nie
martw się; nic ci nie zrobię. Obiecuję. – Dłonią narysował w powietrzu
krzyż, co miało by dodatkowo potwierdzać jego słowa.
- Dobrze, a o
czym chciały ze mną rozmawiać? – spytał anioł, idąc za jego przykładem.
Postanowił dać mu jeszcze jedną, ostatnią szansę. Przecież, gdyby
chciał, to wykorzystał by okazję już dawno. Przynajmniej tak sądził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz