-Dlaczego?–
spytał znowu, a gdy nie otrzymał od niego żadnej odpowiedzi. Poczuł tylko jak
młody mężczyzna przytula się do niego ciaśniej. – Cholera! Puść mnie w końcu! –
krzyknął, wyrywając się z objęć srebrnowłosego. Dopiero teraz zdał sobie tak
naprawdę sprawę z tego, co on z nim właśnie zrobił. Zdradził swojego
narzeczonego! Kilka minut temu zdradził Yuuriego! Jak on tak mógł?!
Jak
on mu teraz będzie mógł spojrzeć w oczy!? Dopuścić się właśnie do czegoś, o co
zawsze oskarżał swojego przyszłego męża.
Spojrzał
gniewnie w stronę niebieskookiego. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać! Ach, Serafin
już by leżał martwy!
-Maleńki,
spokojnie – rzekł łagodnie, starając się pogładzić go po policzku, jednak
chłopak odsunął się od niego natychmiast.
"O nie. tym razem się nie dam. Wtedy
wykorzystał to, że nie dawno się obudziłem. Teraz się to mu już nie uda"
– przeszło mu przez myśl.
-Nie
dotykaj mnie! – wysyczał, patrząc na niego uważnie. Musi być przygotowany na
jego ewentualny atak. Nie ważne w jakim rodzaju miałby on być.
-Przepraszam
maleńki. Nie wiem co mnie naszło, ale nie mogłem się powstrzymać. Naprawdę
bardzo, bardzo żałuję tego co zrobiłem – szepnął cicho, patrząc na niego
smutno. Chociaż musiał przyznać w duchu, że jednak nie żałuje tego. Chłopaczek
tak słodko jęczał kilka minut temu, że jakby mógł, to zrobiłby to jeszcze raz,
jednak już teraz widział negatywne efekty swojego dzieła.
-Nie
obchodzi mnie to. Wyjdź z tego pomieszczenia. Chcę się umyć w spokoju –
powiedział Wolfram, zakładając ręce na piersi. Nie musiał długo czekać. Starszy
chłopak wyszedł z wody, ubrał się i z cichym "przepraszam" wyszedł z
tej łaźni. Jednak po chwili wrócił kładąc obok jego rzeczy czysty ręcznik i
bokserki, po czym od razu opuścił pomieszczenie.
Blondyn ściągnął brudne bokserki i położył je przy brzegu tej wanny, która wielkością przypominała mały basen. Mył się szybko klnąc siarczyście na tego chłopaka, oraz na siebie. Nie mógł uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić. Zawsze krzyczał na swego narzeczonego, gdy ten rozmawiał z jakimiś panienkami, a sam przed chwilą zrobił coś o wiele gorszego.
Następnie wyszedł z wody i zaczął wycierać się ręcznikiem zastanawiając się na tym jak wróci do siebie do zamku. Czy będzie mógł spojrzeć chłopakowi w oczy?
Blondyn ściągnął brudne bokserki i położył je przy brzegu tej wanny, która wielkością przypominała mały basen. Mył się szybko klnąc siarczyście na tego chłopaka, oraz na siebie. Nie mógł uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić. Zawsze krzyczał na swego narzeczonego, gdy ten rozmawiał z jakimiś panienkami, a sam przed chwilą zrobił coś o wiele gorszego.
Następnie wyszedł z wody i zaczął wycierać się ręcznikiem zastanawiając się na tym jak wróci do siebie do zamku. Czy będzie mógł spojrzeć chłopakowi w oczy?
Mechanicznie
ubierał swoje rzeczy, starając się o myśleć o tym wszystkim. Ręcznik i brudną
bieliznę wrzucił do kosza na pranie, jaki znajdował się obok ,po czym wyszedł
na korytarz.
-Teraz możemy pójść do jadalni zjeść coś na śniadanie – oznajmił, by za chwilę palnąć się w czoło. – Jaki ja jestem głupi! Przecież jeszcze ci się nie przedstawiłem. Wybacz mi moje zachowanie. Jestem Serafin Hughes
-Teraz możemy pójść do jadalni zjeść coś na śniadanie – oznajmił, by za chwilę palnąć się w czoło. – Jaki ja jestem głupi! Przecież jeszcze ci się nie przedstawiłem. Wybacz mi moje zachowanie. Jestem Serafin Hughes
-
Wolfram von Bielefeld – mruknął blondyn, starając się zachować spokój.
-
Bielefeld?! Ten Bielefeld?! Syn dwudziestego szóstego Maou?! – krzyknął zaskoczony
Serafin, patrząc na niego z niedowierzaniem.
-Tak,
a teraz pozwól i zaprowadź mnie do tej jadalni. – Ruszyli korytarzem, a po
chwili znaleźli się w jadalni. Na środku pomieszczenia znajdował się wielki
mahoniowy stół; już nakryty. Przy nim znajdowało się dwanaście krzeseł.
Naprzeciwko wejścia do sypialni znajdowały się olbrzymie okna, które
zastępowały ścianę. Widok za nim był zniewalający. Wielki ogród, który równie
dobrze mógłby być nazwany parkiem. Obok drużek płynęły leniwie małe strumyki.
Wszędzie były jakieś ozdobne drzewka i krzewy, oczywiście kwiatów też było od
groma. Wszystko to sprawiało, że dech zapierał w piersiach.
-
Piękny widok. - szepnął zauroczony tym, co widzi.
-
Moja wspaniała matka zaplanowała to wszystko. Ona od zawsze uwielbiała kwiaty.
Dlatego nie pozwoliłem, aby po jej śmierci coś tu zmieniono. Jak widać,
wciąż z dobrym skutkiem – oznajmił siadając przy stole. Po chwili Wolfram
uczynił to samo.
-
Twoja matka miała piękny styl. Współczuję ci jej odejścia – rzekł cicho, gdy w
tej chwili do pomieszczenia weszła Anya niosąc na tacy dzbanek z parującą
cieszą i dwie filiżanki. Dziewczyna zdążyła już się dowiedzieć, iż blondyn się
obudził. Przecież to ona była przez przypadek świadkiem tego, co robili w
łaźni.
Postawiła
filiżanki na stole, nalała do nich gorącej herbaty z dzbanka, który postawiła
troszkę dalej, po czy wyszła życząc dwójce smacznego.
-
Nie masz czego współczuć. Matka zmarła prawie dziesięć lat temu. Zdążyłem się
przyzwyczaić do tego, że muszę radzić sobie sam i do tego opiekować się moją
siostrą, która miała wtedy ledwo rok – powiedział po chwili ciszy, jaka była
gdy jedli.
-
Masz siostrę? Jak to jest mieć młodsze rodzeństwo? – spytał, gdy przegryzł kęs
pieczywa.
-Nawet dobrze. Nadia czuje wobec mnie respekt, dlatego słucha się mnie i prawie nigdy nie ma żadnych sprzeciwów. Może to dlatego, że cały czas byłem przy niej i chroniłem ją na każdym kroku. – Uśmiechnął się nikle na wspomnienie swojej siostry. – Jest bardzo podobna do matki. Nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania. Nie lubi, gdy ktoś cierpi. Nawet widząc ciebie nieprzytomnego. Dopytywała się ciągle, czy nie może ci jakoś pomóc. Bardzo o ciebie dbała. Sama nawet kilka razy zmieniła ci opatrunek. Już wtedy wiedziałem, że po prostu polubiła cię. Dlatego też obiecałem jej, że gdy tylko się obudzisz i będziesz czuł się na siłach będzie mogła się spotkać z tobą.
-Nawet dobrze. Nadia czuje wobec mnie respekt, dlatego słucha się mnie i prawie nigdy nie ma żadnych sprzeciwów. Może to dlatego, że cały czas byłem przy niej i chroniłem ją na każdym kroku. – Uśmiechnął się nikle na wspomnienie swojej siostry. – Jest bardzo podobna do matki. Nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania. Nie lubi, gdy ktoś cierpi. Nawet widząc ciebie nieprzytomnego. Dopytywała się ciągle, czy nie może ci jakoś pomóc. Bardzo o ciebie dbała. Sama nawet kilka razy zmieniła ci opatrunek. Już wtedy wiedziałem, że po prostu polubiła cię. Dlatego też obiecałem jej, że gdy tylko się obudzisz i będziesz czuł się na siłach będzie mogła się spotkać z tobą.
-Chciałem
po śniadaniu udać się w stronę królestwa, ale chyba nie mogę sprawić małej
zawodu. – Westchnął zrezygnowany. Z opowiadań Serafina, jego siostra od razu
skojarzyła się mu z jego czarnowłosym narzeczonym.
-Nie
będzie takiej potrzeby. Nadia wyjechała wczoraj wraz z moim oddziałem do
stolicy. Obiecałem, że do nich dołączę. Pojedziemy tam razem. to jakieś dwa dni
drogi stąd. Nie sądziłem, że zaginiony syn poprzedniego Maou to właśnie ty.
Dlatego też najlepiej będzie, gdy wyruszymy jeszcze dzisiaj – oznajmił
srebrnowłosy, wstając od stoły. – Kai! – krzyknął, a po chwili w drzwiach
pojawił się kamerdyner. – Przygotuj mi dwa konie. Za dwadzieścia minut wyruszam
z moim gościem.
-
Oczywiście, paniczu. – Skłonił się nisko, wychodząc.
-Ostrzegam
cię tylko. Zrobisz jeden nie odpowiedni ruch podczas podróży, a zabiję cię – mruknął,
również wstając. – To co? Wyruszamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz