niedziela, 28 kwietnia 2013

Wojna Gangów - 5



Chłopak stanął w kolejce, z irytacją rejestrując fakt, iż z pewnością będzie musiał odczekać dobrą chwilę. Tym bardziej, jak widział co rusz wpychające się kolejne osoby. Czując czyjąś rękę na swoim biodrze wzdrygnął się patrząc wściekle na bok, by już powiedzieć nachalnemu Casanovie co o tym sądzi, gdy jego oczom ukazał się właściciel burzy czerwonych włosów. Isami uśmiechał się do niego radośnie, mrużąc przy tym oczy, po czym jakby nigdy nic podszedł do swoich kolegów, stojących prawie na początku, prowadząc ze sobą młodszego chłopaka.
- Myślałem, że do nas dojdziesz. A ty jak taka zagubiona owieczka, stanąłeś na końcu kolejki i smętnie patrzyłeś jak wszyscy nie dostosowują się do nakazu nie wpychania się. – Zaśmiał się cicho, stając obok swoich kolegów. Jego ręka dalej spoczywała na biodrze szatyna, jednak Naoya zaraz ją z siebie ściągnął.
- Ta zagubiona  owieczka, jak to poetycko określiłeś nie patrzyła smętnie na inne nierozgarnięte jednostki, które nie rozumieją i nie przestrzegają takich prostych reguł, a w zasadzie owieczka planowała opuścić swoją skórę i już jako wilk nauczyć innych, że każde prawo, którego najdrobniejszym przedstawicielem jest obowiązek musi być przestrzegany przez nich – odparł cicho, niezadowolony z tego, iż teraz sam zalicza się do tych osób. Przyjaciele Kuronuske zaś najpierw zdziwieni spojrzeli na piętnastolatka, po czym wybuchnęli śmiechem, głośno akcentując jaką to rudzielec otrzymał mocną i ciętą ripostę. – Długo tak zamierzacie stać? – odezwał się znów, chowając kartę żywnościową do kieszeni, tuż po pokazaniu jej kucharce, po czym biorąc talerz do rąk skierował się w stronę najbliższego wolnego stołu.
- Tu nie… – Zamruczał ktoś pod nosem, gdy do jego uszu znów doszedł rozbawiony głos Isami’ego. Odwrócił się więc od stolika i poszedł bez słowa za siedemnastolatkiem, który usiadł obok swoich, wyraźnie pokazując, gdzie ma usiąść. Niechętnie przystał na tą w jakiś sposób cichą prośbę, pod przykrywką rozkazu z jego strony. Zajął miejsce obok niego, patrząc szybko na jego trzech przyjaciół oraz jeszcze dwie dziewczyny.
- Wydawało mi się, że ten budynek jest internatem dla płci męskiej, a stołówka przynależy do niego, jednak widząc was mam co do tego założenia pewne wątpliwości – powiedział, przyglądając się szczególnie szatynce w ciąży. Może jeszcze nie było tego aż tak widać, tym bardziej jak miała na sobie bardzo obszerną bluzę, ale wiedza o tym i tak sprawiła, że jego wzrok stał się bardziej uważny i dzięki temu zauważył opinający się na materiale bluzy brzuch. Wyglądała na jakieś dziewiętnaście, dwadzieścia lat, jednak wiedział, iż jest rówieśniczką rudowłosego. Była naprawdę ładna. Nie dziwił się, iż jest dziewczyną starszego Kuronuske. Ze zdjęć jakie otrzymał, mógł dokładnie zobaczyć, iż jest to wielce przystojny mężczyzna. Niestety większość z nich była robiona z profilu, a gdy już był ustawiony twarzą do obiektywu zawsze miał przymknięte powieki, przez co nie mógł dojrzeć koloru jego tęczówek.
- Nao… nie zachowuj się aż tak oficjalnie – szepnął, pochylając się do jego ucha. Nie omieszkał niby przypadkiem musnąć ustami płatek ucha. Jednak chłopak wydawał się być niewzruszony na jego poczynania.
- Bliźniaki… termin się już zbliża, prawda? – zwrócił się do dziewczyny, która uśmiechnęła się do niego delikatnie. Wszyscy już wiedzieli, wiec czemu on nie… Tym bardziej, iż ona nie ukrywała się z tym, chociaż jej ubiór świadczyć by mógł inaczej. Po prostu teraz taki był dla niej najlepszy.
- Za odrobinkę lepiej niż trzy tygodnie. – Mówiąc to jej wzrok stał się rozmarzony, jak gdyby w tej chwili wyobrażała sobie jak ten moment wyglądałby. Naoya spojrzał na nią smutno-szczęśliwym wzrokiem.
- Nie żałujesz tego…? Że jesteś w ciąży – dodał, gdy zauważył jej nierozumiejące spojrzenie. – To dobrze. Chcesz dać im szansę, na którą część dzieci nawet nie dostanie nadziei, od razu zostając odtransportowane do Domu Dziecka. – Zamilkł, gdy uświadomił sobie, iż powiedział swoje myśli na głos. W jakimś stopniu zakłopotany zaczął jeść, nie patrząc na nikogo. Nie mógł znieść jednak ich spojrzeń, dlatego też po kilku kęsach, odłożył sztućce na talerz, po czym wstał od stołu zabierając go i odnosząc do okienka, gdzie pani wzięła go od niego, a następnie opuścił pomieszczenie.
Isami obserwował to w milczeniu, gdy reszta głośno dyskutowała.
- Isa-chan. – Spojrzał wręcz nieprzytomnie na dziewczynę swego brata i zarazem jedną z trzech dziewczyn jakie obdarzył bezgranicznym zaufaniem. Kiedyś się nawet w niej kochał, jednak gdy zauważył jak tą ciągnie do jego brata, sam pomagał jej w zdobyciu serca bruneta. Wtedy też zrozumiał, iż to było tylko przelotne zauroczenie. – Dlaczego Naoya tak szybko odszedł? Czyżbym powiedziała coś nie tak?
- Nie. To nie o to chodzi. Po prostu… nie wiem, czy mogę o tym mówić. – Zastanowił się na głos, znów prawie odpływając myślami. Skutecznie uniemożliwił mu to starszy z bliźniaków, który pstryknął go w czoło. – Sam dowiedziałem się o tym od Anyi, a ta zastrzegała, bym nie pokazywał mu w żadnym stopniu, że wiem. Mika, widziałaś go, jak ten blondyn go tutaj przywiózł i jak mówił do niego „ojcze”, prawda? – spytał drugiej dziewczyny o średniej długości prostowanych blond włosach, jednak widać było, iż ten kolor nie jest jej naturalnym. Gdy przytaknęła, kontynuował. – Tak naprawdę to nie jest jego ojciec, ani nikt z jego rodziny…
- Nie mów, że to jego facet. – Max spojrzał na niego zaaferowany. – Oj, ty biedaku. Spodobał ci się, a ten zajęty.
- Nie jest zajęty… i mówiłem już, że nie będę się za niego brał. Chodzi o to, że ten gościu to jego opiekun z jakiegoś instytutu dla uzdolnionych, czy coś w ten deseń.
- Czyli co? Geniusz? – Tym razem to Mika postanowiła przerwać wypowiedź kolegi.
- Nie wiem, ale chodzi mi też o to, iż… – Tu wyraźnie się zawahał, przełykając też ślinę. – …on jest sam. Nie zna swoich rodziców. Z tego co tylko o nich wie to, to, że go zostawili, oraz, że w chwili obecnej już nie żyją. Oni i ich rodzina. Anya mówiła też, że wcześniej nim trafił do tamtego miejsca, był wychowywany przez jakąś dziwkę, którą teraz nazywa „Ciotką”. Ponoć kobieta chciała mieć z niego jakiś wyzysk, więc kazała mu jako dwu i pół letniemu dziecku okradać jej klientów, gdy ci byli w trakcie zabawy. Ponoć już w tym wieku znał wiele wymyślnych sposobów. Później ktoś zauważył jego inteligencję i odebrał go tej kobiecie, jednak obiecując, iż będą płacić za to, iż tam się będą nim znajdować.
- Jej… to straszne… pewnie musiał się dziwnie czuć, gdy mówiłam o dzieciach z taką radością.
- To nie twoja wina, Nana. Jeśli to dla niego tak bolesny temat, to mógł sam się nie pytać – mruknął Caleb, nakładając na widelca trochę spaghetti.
- Tylko pamiętajcie… Wy o niczym nie wiecie, jasne?

~ * ~

Ciche kliknięcie potwierdziło go w przekonaniu, iż jego współlokator wrócił do pokoju. Nie poruszył się jednak dalej leżąc na brzuchu z głową pod poduszką.
- Naoya? – Rudowłosy przysiadł obok niego na skraju łóżka, rękę kładąc na plecach i wodząc nią powoli po kręgosłupie.
- Co? – Usłyszał zduszony przez poduszkę głos. Westchnął cicho, przewracając go na plecy i dosłownie zdzierając poduszkę z jego twarzy. Jego wzrok był beznamiętny, tak jakby zamknął się we własnym wyimaginowanym świecie.
- Co jest? Nana myśli, że zrobiła coś nie tak i przez to chce cię przeprosić, dając mi i tobie bilety do każdej atrakcji w Wesołym Miasteczku, jakie przyjechało wczoraj. – Mówiąc to, złapał go za ramiona i delikatnie zmusił go, by usiadł.
- Nie musiała… – bąknął chłopak, opuszczając głowę na dół, jednak Isami mógł już zauważyć, iż powrócił blask w jego oczach. Wróciłeś do siebie, mruknął w myślach zadowolony.
- Ale to zrobiła. Więc żebyś pokazał jej, że się nie gniewasz, chodźmy tam jutro, zgoda? Akurat będzie sobota. – Widząc jego nieśmiały uśmiech, aż nie mógł się sam powstrzymać od tego samego. Ani też od chwycenia jego twarzy w swoje dłonie, zwrócenie jej ku swojej i ucałowanie tych rozkosznie słodkich warg. Szatyn natomiast zaraz zarzucił ręce na jego szyję, odpowiadając na jego ruch. Pozwolił ułożyć się na pościeli i by ich języki połączyły się w namiętnym tańcu ich jakże intymnego w tej chwili pocałunku. Siedemnastolatek dłońmi złapał za jego pośladki ściskając je co chwilę, kolanem natomiast raz po raz napierał na krocze młodszego, który jęknąwszy cicho, zduszony przez pocałunek, zaczął ocierać się o jego nogę. Zaraz też jego ręka powędrowała do spodni starszego chłopaka i wślizgnęła się pod materiał, chwytając lekko sztywnego członka w dłonie.
Isami sapnął zaskoczony, jednocześnie zostając przez ten gest otrzeźwionym. Oderwał się natychmiast od niego, patrząc na młodszego chłopaka z lękiem.
- Ja przepraszam. Coś mnie poniosło. Obiecuję, że to się już nie powtórzy. Proszę, udawajmy, że to nie miało miejsca. – Zbyt bardzo bojąc się usłyszeć odpowiedzi ze strony mniejszego chłopaka, uciekł z pokoju. Nie przejmując się zbytnio swoimi czerwonymi od zażenowania policzkami, czy też już dość bolesną erekcją, która stała się nią, przez dotyk Naoyi.
Wtedy też dotarło do niego, że najwidoczniej mimo, iż mówił sobie, że nie będzie go pożądał, przez jego urodę, to i tak to zrobił. Chociaż z drugiej strony, chciał też się o nim czegoś więcej dowiedzieć, co mu się udało. W takim razie, czy nie znaczy to, że to może być nawet coś więcej niż tylko pożądanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz