piątek, 26 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 7


Fabian po chwili zrównał kroku z przyjacielem, spoglądając na niego z uśmiechem. Nie wiedząc dlaczego, nie mógł przyzwyczaić się, że Zero, którego pamiętał jako małego chłopca, ma już siedemnaście lat. Dlatego też cały czas spoglądał na niego mimo, iż miał świadomość, że to irytuje młodszego chłopaka, który zatrzymał się w pewnym momencie patrząc na niego przenikliwie.- O co chodzi? – spytał w końcu, nie mogąc znieść tego spojrzenia na sobie. Nie lubił jak go obserwowano, tym bardziej jak ktoś nie robił tego dyskretnie, czyli tak, jak Lockhart. – Nie gap się– dodał jeszcze, odwracając minimalnie wzrok.
- To już nie można przyglądać się twarzy przyjaciela? – mruknął niewinnie, zupełnie jakby nie wiedział, o co mu chodzi. – Dlatego nie pozwalasz, abym zobaczył wszystkie zmiany jakie zaszły, od naszego ostatniego spotkania pięć lat temu? – złapał chłopaka za ramiona i zmusił, aby stanął przodem do niego, później prawą dłonią chwycił jego podbródek i obracał chwilę jego głową, chcąc zobaczyć jak najwięcej. Kiryuu poddał się temu bez sprzeciwu, mając świadomość, że jakby postąpił inaczej, to brunet nie dałby mu spokoju; w końcu i tak stawiając na swoim. Westchnął wewnętrznie czekając, aż młodzieniec zakończy swoje bezsensowne oględziny.- Rany, przecież nie jestem twoim chłopakiem – mruknął, gdy niebieskooki przekrzywił jego twarz delikatnie na prawo, pokazując przy tym jego tatuaż.- Chłopakiem nie, ale dalej jesteś moją dziewczyną. – Wytknął mu język, gdy dłonią dotykał fioletowego znaku na szyi. – To tutaj cię ona ugryzła? – spytał, chcąc się upewnić. Matka kiedyś o tym wspomniała, dlatego też dzisiaj starał się dowiedzieć czegoś więcej od panny Cross, jednak ta milczała jak zaklęta. Uśmiechnął się smutno, widząc jak wampir kiwa twierdząco głową. – Słyszałem co się jej niedawno stało. Nie wierzę w to, że to ty ją zabiłeś.- Dzięki. – Tak… Tego mu było trzeba. Kogoś, kto powie mu, że wierzy w jego niewinność. Mimo, iż wiedział, że Yuki, jego sensei, czy chociażby dyrektor myślą tak samo, to jednak od nikogo nie usłyszał tych słów, a to mu było naprawdę potrzebne.- Znam cię… - parsknął starszy chłopak, odsuwając się od niego, po czym spojrzał prosto na Kaname. Chwilę mierzyli się wzrokiem, jednak niebieskooki zaraz z tego zrezygnował, by nie zbudzić za dużych podejrzeń u nowego ucznia Nocnych Zajęć. – Zmieniłeś się przez te lata, jednak byłem pewien, że kilka rzeczy pozostanie w tobie bez zmian. Nie pozbawiłbyś jej życia, wiedząc jakie niesie to za sobą konsekwencje, nawet jeśli to równało by się z puszczeniem wolno morderczyni twojej rodziny.- Cóż za tkliwa przemowa… - Zero odwrócił się, patrząc mściwie na czysto-krwistego wampira. – Chociaż sądzę, że powinniście iść do dyrektora, a nie robić sobie tutaj „Klub Wspomnień Łowców”. – dodał patrząc przenikliwie na prefekta. Wiedział już, że nie jest odpowiednim kandydatem na zastępstwo siedemnastolatka, jako przyjaciela jego malutkiej Yuki, jednak miał świadomość, że na razie nie znajdzie nikogo na jego miejsce. Chyba, że udowodni jakoś o dobrej samokontroli Zero nad swoim głodem. Chociaż z drugiej strony może być problem z nieakceptowaniem tabletek krwi przez organizm chłopaka, jednak już miał pomysł jak temu dogodzić. Wszystko dla dobra Yuki. Mimo to, musiał odczekać parę dni.- Dyrektor mnie nie wzywał – odparł najmłodszy z trójki, nie zwracając uwagi na uniesienie brwi przez Kurana i cichego śmiechu Lockharta.- Kiedy się domyśliłeś? – spytał starając się nie wybuchnąć większym śmiechem, mimo to na jego twarzy widniał uśmiech.- Gdy tylko zacząłeś mówić od rzeczy. – Wzruszył ramionami, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie. – Przecież znam cię… - powtórzył wcześniej wypowiedziane przez niego samego słowa.- W takim razi radzę ci wrócić do Akademika – zwrócił się wampir do swojego współlokatora. – A pan prefekt niech idzie ze mną.- Dobrze, tylko… - pogrzebał chwilę w kieszeni i wydobył z niej mały, szklany flakonik, z ciemnoczerwoną cieczą, która łudząco przypominała krew  – trzymaj. – Rzucił ją przyjacielowi, który z rezerwą przyglądał się trzymanej już rzeczy. – Tylko wypij dwa dni po pełni księżyca. – Nie czekając na odpowiedź ruszył razem z szatynem, który spoglądał przez chwilkę na Kiryuu z ukrytą ciekawością.- Co to ma być, co? - mruknął chłopak, chociaż miał świadomość, że nikt mu już nie odpowie. - Dwa dni po pełni. Czyli mam dwa tygodnie, huh? - dodał z namysłem, kierując się w stronę akademika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz