piątek, 26 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 2

Wyglądając przez okno swojej klasy zauważył patrolującą teren szkoły dziewczynę o krótkich kasztanowych włosach. Dziewczyna ubrana była w swój ciemny szkolny mundurek.
Wstał ze swojego miejsca i nie śpiesząc się wyszedł z klasy. Ruka na początku zaoferowała się, by mu towarzyszyć, lecz Kaname szybko wyperswadował jej ten pomysł.
Będąc na zewnątrz zaczął rozglądać się, szukając wzrokiem nastolatkę. Gdy zauważył ją szybkim krokiem podszedł bliżej.
- Yuki – powiedział cicho przewodniczący Księżycowego Akademika. Uśmiechnął się lekko, gdy dziewczyna odwróciła się w jego kierunku. Teraz mógł bliżej przyjrzeć się jej twarzy.
Oczy skierowane wprost na niego miały kolor zmieszanej krwi z kasztanem. Kilka ciemnych kosmyków opadały na jej twarz o jasnej cerze. Delikatny, mały nos oraz pełne malinowe usta, które jakby prosiły się o chociażby najmniejszy pocałunek.
- Witaj Kaname-senpai. – Nastolatka uśmiechnęła się delikatnie. – Co ty tutaj robisz?
- Chciałbym z tobą chwilę porozmawiać. – Biorąc do ręki kosmyk jej kasztanowych włosów, na co dziewczyna zarumieniła się delikatnie. – Martwię się o ciebie. Cały czas musisz sama spełniać funkcję prefekta, odkąd ten chłopak opuścił tą szkołę. – Uśmiechnął się ledwo widocznie na wspomnienie o Kiryu.
- To pewnie musiało być coś ważnego. Jestem pewna, że jak Zero tylko będzie mógł to wróci. – Yuki od razu przeszła do obrony swojego przyjaciela. Była całkowicie przekonana, że jego nieobecność jest z pewnością uzasadniona. Jednak martwiła się i tęskniła za nim.
- Rozumiem – szepnął cicho. –Nie przemęczaj się za bardzo.
- Oczywiście, senpai. – Patrzyła przez chwilę jak Kuran odchodzi od niej i znika za drzwiami, po czym poszła dalej patrolować okolicę.
Po jakimś czasie znalazła się przy fontannie. Na jej środku znajdował się posąg kobiety w sukni, która trzymała w rękach dzbanek, z którego dzióbka delikatnym strumieniem leciała woda.
Szesnastolatka usiadła na jej brzegu, wzdychając cicho zadowolona. Zanurzyła rękę w przyjemnie chłodnej wodzie.
- Jak zwykle się obijasz. To chyba weszło ci w nawyk.
Poderwała głowę do góry, rozglądając się za swoim rozmówcą. Widząc zarys jego sylwetki skrywanej pośród drzew, przygotowała się na ewentualny atak. Przecież nigdy nie wiadomo co może się stać.
- Spokojnie to tylko ja. – Powolnym krokiem podszedł bliżej z podniesionymi do góry rękami. Uśmiechnął się minimalnie widząc zdziwienie wymalowane na jej twarzy.
-Zero! – krzyknęła cicho, podbiegając do chłopaka. Będąc przy nim rzuciła się mu na szyję.
Nie spodziewał się tego z jej strony. Wiedział, że nastolatka tęskni za nim, lecz nie sądził, że aż tak.
Westchnął cicho słysząc jak Yuki zanosi się płaczem. Objął ja jedną ręka w pasie, w czasie gdy drugą głaskał ją uspokajająco po głowie.
- No już dobrze. Nie płacz – szepnął po chwili, odpychając dziewczynę od siebie delikatnie, na wyciągnięcie swoich ramion. Kciukiem starł łzy spływające po jej policzkach. – Nie warto płakać z mojego powodu. No, uśmiechnij się.
- Co się z tobą działo? – spytała u uśmiechając się leciutko. Cieszyła się ogromnie, że srebrnowłosy już wrócił. Było jej dziwnie smutno bez swojego najlepszego przyjaciela. – Strasznie długo cię nie było.
- To nic takiego. Ważne jest chyba, że wróciłem –rzekł, podchodząc do fontanny. Skrzywił się, widząc swoje odbicie. – Było trudno, lecz wróciłem – szepnął cicho licząc, że dziewczyna tego nie usłyszy. Na marne, była zbyt blisko.
- Nie rozumiem. – oznajmiła, stając obok niego. –Wytłumacz mi to, proszę.
- Nie musisz wiedzieć. – próbował zbyć jakoś tą małą natrętna muchę. Wiedział, że teraz nastolatka nie będzie chciała dać mu spokoju.
- Może nie muszę wiedzieć, lecz chcę i nalegam, abyś mi powiedział – rzekła, spoglądając hardo na siedemnastolatka.
- Nie będę już prefektem. Moje miejsce zajmie ktoś inny – mruknął, patrząc katem oka na Yuki. Wiedział, że nie powinien mówić jej tego w taki sposób. W końcu oni się już tyle znają. Nie miał jednak zbyt dużo czasu, aby jako tako ułożyć swoją wypowiedź. Mimo to, gdyby nie dowiedziała się od niego, zauważyła by przecież w czasie pilnowania uczniów Dziennej Klasy. – Gdyby tego było mało, dyrektor oznajmił mi, że jako, iż jestem wampirem, to muszę zacząć uczęszczać na Nocne Zajęcia, a co się z tym łączy nie będę uczniem Dziennej Klasy.
- Mogę porozmawiać z dyrektorem – zaproponowała pośpiesznie panna Cross. – Może zmieni jeszcze swoje zdanie i znów będziesz uczęszczał ze mną do klasy.
- Nie da rady. – Nastolatek zaśmiał się serdecznie, siadając na brzegu fontanny. Dziewczyna uczyniła to samo. – Rozkaz z góry.
- No dobrze – westchnęła zrezygnowana, lecz jakby po chwili wstąpiły w nią nowe siły. – Ale i tak porozmawiam z nim.
Zero spojrzał na nią z politowaniem. Ona od zawsze taka była. Jak tylko coś sobie postanowi, musi dopiąć swojego celu.
- Może lepiej będzie, jeśli dasz sobie spokój? – spytał cicho. Yuki spojrzała na niego nie rozumiejącym wzrokiem. – No wiesz, ze mną – sprostował szybko, lecz widząc, że dziewczyna nadal nic nie rozumie westchnął. – Chodzi mi o to, żebyś nie rozmawiała o tym z dyrektorem, bo przecież i tak nic z tego nie wyjdzie. Będziesz tylko marnowała swój czas.
Nastolatka nic nie odpowiedziała. Chciała bardzo mu pomóc, jednak nie miała pojęcia jak może to zrobić. Przez to jej humor robił się coraz gorszy.
- Ej, rozchmurz się. Przecież będziemy się widywać. – Poczochrał ją pieszczotliwie po włosach, uśmiechając się do niej uspokajająco. Szesnastolatka spojrzała na niego kątem oka, po czym znowu przytuliła się do jego boku.
- Zero… – mruknęła, zaciskając ręce na jego ubraniach.– A właściwie, gdzie ty będziesz tam spał? Przecież w Księżycowym Akademiku nie ma już wolnych pokoi. – Oderwała się od niego i odeszła kilka metrów. –Wszystkie są albo zajęte, albo nie nadają się do użytku.
- Nie mówiłem? – Wampir teatralnie pacnął się w czoło, śmiejąc się pod nosem. – Będę dzielił pokój z przewodniczącym Kuranem, gdyż u niego znajduje się druga sypialnia, która teraz należeć będzie do mnie. – po czym widząc, że dziewczyna chce cos powiedzieć dodał. – Proszę, nie pytaj o nic więcej, gdyż ja sam nie mam zielonego pojęcia jak to będzie. Chodź patrolować dzisiaj jeszcze razem. Chyba, że nie chcesz?
- Chcę. – Uśmiechnęła się szeroko. Razem skierowali swe kroki w stronę szkoły, by tam sprawdzić raz jeszcze teren.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz