Dzisiejszego dnia
obudził się niezwykle szczęśliwy i wypoczęty. Pewnie dlatego, że wczoraj dostał
tą wspaniałą wiadomość od tego nieznajomego. Zaraz... nazywał się on Serafin
Hughes i z tego co mówił mu Gunter, był on kapitanem oddziału "Północnej Perły",
czyli dowodził grupie patrolującej ziemie zamieszkałe przez ludzi i Mazoku, jak
również tych pół na pół, jednak wszyscy żyli tam w zgodzie.
Von Christ opowiadał mu
również, iż wcześniej kapitanem tego oddziału był Ian Hughes, najlepszy strateg
w królestwie, jednak gdy na ziemiach Wspólnego Świata miał patrolować wszystko
i wszystkich spotkał tam piękną kobietę, – mamę Serafina – w której się
zakochał i postanowił tam zostać; oczywiście dalej jako kapitan.
Jakieś dwa lata temu
przekazał swoje stanowisko pierworodnemu, który w krótkim czasie zebrał sześć
osób na swoją drużynę. Od tamtej pory słuch o nim zaginął, a sława jego syna w
krótkim czasie przyćmiła zasługi swojego ojca. Chłopak mimo swoich
dziewiętnastu lat radził sobie nad wyraz znakomicie, więc większość osób w
królestwie znała go.
- Wracaj szybko –
szepnął przeciągając się leniwie i wychodząc z łóżka. Szybko przebrał się, by
za chwilę znaleźć się w jadalni, w której byli już wszyscy; wszyscy prócz
blondyna...
Jak szybko zauważył, każdy był w dobrym humorze; nawet Gwendal uśmiechał się delikatnie! A przecież nie robił tego zbyt często!
Jak szybko zauważył, każdy był w dobrym humorze; nawet Gwendal uśmiechał się delikatnie! A przecież nie robił tego zbyt często!
Yuuri uśmiechnął się w
duchu. Wszystko niedługo wróci do normy. Wolfram wróci i znów będzie na niego
krzyczał za rozmawianie z potencjalnymi kochankami i za to, że jego zdaniem
jest ofermą, czy głupim Yuurim. Później jakby nigdy nic pójdą spać razem, by
znów któryś z nich został w nocy zepchnięty z posłania, jednak i tak się
cieszył. Będzie po staremu.
No, może prawie. Od teraz postanowił poświęcać więcej uwagi swojemu narzeczonemu. Przynajmniej tyle, ile będzie miał.
No, może prawie. Od teraz postanowił poświęcać więcej uwagi swojemu narzeczonemu. Przynajmniej tyle, ile będzie miał.
Od chwili, gdy ten
dumny blondyn zniknął poczuł jakby coś w jego wnętrzu miało rozpaść się na
milion kawałeczków, by ktoś kto starał by się poskładać je i nawet przy
największych staraniach nie potrafić złożyć tego do poprzedniego stanu. Nie był
wtedy tak bardzo pewny co czuł, ale gdy usłyszał co tamten z nim robił, czuł
czystą wściekłość. Za to, że związał jego delikatne ciało, oraz za dotykanie
jego miękkiej w dotyku skóry. Jednocześnie bał się. A co, jeśli on mówił
prawdę? Jeśli to właśnie zielonooki wpadł tam do tej rzeki? Nie wybaczy sobie
nigdy tego co mu zrobił.
Teraz już wiedział;
Wolfram jest dla niego przyjacielem, najlepszym towarzyszem, o którego czasami
trzeba się troszczyć, a nawet kimś więcej.
Tą druga połówką, o
której czasami tak marzył. Właśnie tak, to blondyn nawet nie wiadomo kiedy i
jak, skradł jego serce, które teraz na myśl o nim biło mu jak szalone w piersi.
- Wasza Wysokość...? –
spojrzał zdezorientowany na Konrada, który spoglądał w jego kierunku ze swoim
delikatnym uśmiechem na ustach, który prawie nigdy nie schodził mu z twarzy. –
Wszystko w porządku? Stoisz tam już od dobrej chwili...
- Ach, przepraszam.
Zamyśliłem się troszkę – odparł szybko, rumieniąc się, gdy przypomniał mu się
temat jego chwilowego odpłynięcia, po czym od razu usiadł przy swoim miejscu.
- Och, Wasza Wysokość
rumienisz się – Poprzednia Maou zaśmiała się patrząc na niego z chytrym
uśmieszkiem. – Czyżbyś myślał o czymś, albo o kimś intensywnie?
- Nie... – burknął przeżuwając
kawałek pieczywa, jednak jego zdradzieckie rumieńcie powiększyły się.
- A może to jakaś
piękność o pięknych, niczym najjaśniejsze złoto włosach i intrygujących, szmaragdowych
oczach. – Brnęła dalej, widząc jego reakcję. Miała skryta nadzieję, że ten
czarnowłosy władca w końcu odwzajemni to piękne uczucie jej synkowi. Wiedziała,
że jej malutki Wolframek czuje coś do niego, jednak jemu samemu dość ciężko
jest okazywać swoje uczucia. Dlatego też blondynka postanowiła odrobinkę im
pomóc. Dla dobra tej dwójki i całego królestwa.
Gdy ona obmyślała
kolejne plany, Shibuya zastanawiał się co ma jej odpowiedzieć. Do tego
wszystkiego czuł na sobie zaciekawione spojrzenia pozostałej trójki. Przecież
już sam domyślił się o kogo chodzi tej zwariowanej kobiecie! Był pewien, że
reszta również wie czyj opis zaserwowała im poprzednia, dwudziesta szósta Maou.
- Może... – odparł po
chwili, patrząc na talerz, na którym nałożone już były dwa kawałki ciasta. Bez
słowa wziął się za jedzenie. Reszta zebranych wymieniła porozumiewawcze
spojrzenia i również w ciszy zaczęli konsumować swoje jedzenie.
~
* ~
Nie chciał go budzić, dlatego też delikatnie posadził go na swojego konia, by zaraz zsiąść za nim. Drugiego wierzchowca, na którym jeździł młodzieniec, przywiązał do swojego siodła. Ścisnął piętami konia, który rżąc cicho ruszył powoli.
Podróż im się troszkę
przedłużyła z powodu straty przytomności młodszego chłopaka. Najwidoczniej nie
było dobrym pomysłem wyruszać od razu po jego odzyskaniu przytomności. Z
drugiej strony miał teraz okazję znów móc być blisko niego i dotykać miękkiej i
delikatnej skóry swojego małego aniołka. Wiedział jednak, że do ich celu
zostało im jakieś pół godziny spokojnej jazdy, dlatego starał się rozkoszować
tym uczuciem jak najdłużej mógł. Czuł coś do tego chłopaczka, dlatego tez
postanowił, że nie odda go temu królowi bez walki.
W tej chwili w żaden
sposób nie potrafił zrozumieć tak wielkiej chęci powrotu do domu przed
blondynka. Z tego co słyszał, to musiał czuć się źle w tym zamku.
Przecież ten cały Maou w ogóle nie zwracał uwagi na to, jaki skarb miał pod
nosem. On zalecał się tylko do każdej napotkanej panienki, gdy aniołek
musiał to wszystko znosić, a jak wszczynał jakieś awantury, to jak zwykle szło
to na blondynka niekorzyść. W taki razie, dlaczego? Dlaczego nie chciał być z
nim, tylko wracał do swego narzeczonego. Dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz