sobota, 27 kwietnia 2013

Zagubiony Narzeczony - 8



Dzisiejszego dnia obudził się niezwykle szczęśliwy i wypoczęty. Pewnie dlatego, że wczoraj dostał tą wspaniałą wiadomość od tego nieznajomego. Zaraz... nazywał się on Serafin Hughes i z tego co mówił mu Gunter, był on kapitanem oddziału "Północnej Perły", czyli dowodził grupie patrolującej ziemie zamieszkałe przez ludzi i Mazoku, jak również tych pół na pół, jednak wszyscy żyli tam w zgodzie.
Von Christ opowiadał mu również, iż wcześniej kapitanem tego oddziału był Ian Hughes, najlepszy strateg w królestwie, jednak gdy na ziemiach Wspólnego Świata miał patrolować wszystko i wszystkich spotkał tam piękną kobietę, – mamę Serafina – w której się zakochał i postanowił tam zostać; oczywiście dalej jako kapitan.
Jakieś dwa lata temu przekazał swoje stanowisko pierworodnemu, który w krótkim czasie zebrał sześć osób na swoją drużynę. Od tamtej pory słuch o nim zaginął, a sława jego syna w krótkim czasie przyćmiła zasługi swojego ojca. Chłopak mimo swoich dziewiętnastu lat radził sobie nad wyraz znakomicie, więc większość osób w królestwie znała go.
- Wracaj szybko – szepnął przeciągając się leniwie i wychodząc z łóżka. Szybko przebrał się, by za chwilę znaleźć się w jadalni, w której byli już wszyscy; wszyscy prócz blondyna...
Jak szybko zauważył, każdy był w dobrym humorze; nawet Gwendal  uśmiechał się delikatnie! A przecież nie robił tego zbyt często!
Yuuri uśmiechnął się w duchu. Wszystko niedługo wróci do normy. Wolfram wróci i znów będzie na niego krzyczał za rozmawianie z potencjalnymi kochankami i za to, że jego zdaniem jest ofermą, czy głupim Yuurim. Później jakby nigdy nic pójdą spać razem, by znów któryś z nich został w nocy zepchnięty z posłania, jednak i tak się cieszył. Będzie po staremu.
No, może prawie. Od teraz postanowił poświęcać więcej uwagi swojemu narzeczonemu. Przynajmniej tyle, ile będzie miał.
Od chwili, gdy ten dumny blondyn zniknął poczuł jakby coś w jego wnętrzu miało rozpaść się na milion kawałeczków, by ktoś kto starał by się poskładać je i nawet przy największych staraniach nie potrafić złożyć tego do poprzedniego stanu. Nie był wtedy tak bardzo pewny co czuł, ale gdy usłyszał co tamten z nim robił, czuł czystą wściekłość. Za to, że związał jego delikatne ciało, oraz za dotykanie jego miękkiej w dotyku skóry. Jednocześnie bał się. A co, jeśli on mówił prawdę? Jeśli to właśnie zielonooki wpadł tam do tej rzeki? Nie wybaczy sobie nigdy tego co mu zrobił.
Teraz już wiedział; Wolfram jest dla niego przyjacielem, najlepszym towarzyszem, o którego czasami trzeba się troszczyć, a nawet kimś więcej.
Tą druga połówką, o której czasami tak marzył. Właśnie tak, to blondyn nawet nie wiadomo kiedy i jak, skradł jego serce, które teraz na myśl o nim biło mu jak szalone w piersi.
- Wasza Wysokość...? – spojrzał zdezorientowany na Konrada, który spoglądał w jego kierunku ze swoim delikatnym uśmiechem na ustach, który prawie nigdy nie schodził mu z twarzy. – Wszystko w porządku? Stoisz tam już od dobrej chwili...
- Ach, przepraszam. Zamyśliłem się troszkę – odparł szybko, rumieniąc się, gdy przypomniał mu się temat jego chwilowego odpłynięcia, po czym od razu usiadł przy swoim miejscu.
- Och, Wasza Wysokość rumienisz się – Poprzednia Maou zaśmiała się patrząc na niego z chytrym uśmieszkiem. –  Czyżbyś  myślał o czymś, albo o kimś intensywnie?
- Nie... – burknął przeżuwając kawałek pieczywa, jednak jego zdradzieckie rumieńcie powiększyły się.
- A może to jakaś piękność o pięknych, niczym najjaśniejsze złoto włosach i intrygujących, szmaragdowych oczach. – Brnęła dalej, widząc jego reakcję. Miała skryta nadzieję, że ten czarnowłosy władca w końcu odwzajemni to piękne uczucie jej synkowi. Wiedziała, że jej malutki Wolframek czuje coś do niego, jednak jemu samemu dość ciężko jest okazywać swoje uczucia. Dlatego też blondynka postanowiła odrobinkę im pomóc. Dla dobra tej dwójki i całego królestwa.
Gdy ona obmyślała kolejne plany, Shibuya zastanawiał się co ma jej odpowiedzieć. Do tego wszystkiego czuł na sobie zaciekawione spojrzenia pozostałej trójki. Przecież już sam domyślił się o kogo chodzi tej zwariowanej kobiecie! Był pewien, że reszta również wie czyj opis zaserwowała im poprzednia, dwudziesta szósta Maou.
- Może... – odparł po chwili, patrząc na talerz, na którym nałożone już były dwa kawałki ciasta. Bez słowa wziął się za jedzenie. Reszta zebranych wymieniła porozumiewawcze spojrzenia i również w ciszy zaczęli konsumować swoje jedzenie.

~ * ~

Nie chciał go budzić, dlatego też delikatnie posadził go na swojego konia, by zaraz zsiąść za nim. Drugiego wierzchowca, na którym jeździł młodzieniec, przywiązał do swojego siodła. Ścisnął piętami konia, który rżąc cicho ruszył powoli.
Podróż im się troszkę przedłużyła z powodu straty przytomności młodszego chłopaka. Najwidoczniej nie było dobrym pomysłem wyruszać od razu po jego odzyskaniu przytomności. Z drugiej strony miał teraz okazję znów móc być blisko niego i dotykać miękkiej i delikatnej skóry swojego małego aniołka. Wiedział jednak, że do ich celu zostało im jakieś pół godziny spokojnej jazdy, dlatego starał się rozkoszować tym uczuciem jak najdłużej mógł. Czuł coś do tego chłopaczka, dlatego tez postanowił, że nie odda go temu królowi bez walki.
W tej chwili w żaden sposób nie potrafił zrozumieć tak wielkiej chęci powrotu do domu przed blondynka.  Z tego co słyszał, to musiał czuć się źle w tym zamku. Przecież ten cały Maou w ogóle nie zwracał uwagi na to, jaki skarb miał pod nosem. On zalecał się tylko do każdej  napotkanej panienki, gdy aniołek musiał to wszystko znosić, a jak wszczynał jakieś awantury, to jak zwykle szło to na blondynka niekorzyść. W taki razie, dlaczego? Dlaczego nie chciał być z nim, tylko wracał do swego narzeczonego. Dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz