niedziela, 28 kwietnia 2013

Vampire Bridegroom - 4



Kagami został uradowany przed uderzeniem, poprzez wejście srebrnowłosego chłopca do komnaty władcy. Passio zaraz wyprostował się odchodząc od blondyna i spoglądając z czułością na swojego Ulubieńca, ręką dał Kagamiemu znać, aby wstał.
- Coś się stało, że przychodzisz? – Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, wystawiając ku niemu swoją dłoń. Zero zaraz znalazł się przy nim, wtulając w jego brzuch. Sprawiał wrażenie, jakby dzisiejszego dnia, ani też teraz choroba nie dawała po sobie żadnych oznak. Jednak będzie to dobry znak dopiero za jakiś czas. Nie chciał przecież zapeszać, ale takie polepszenia czasami były po prostu ciszą przed burzą.
- Szukałem go – odparł Zero, wskazując głową w stronę blondyna. Zaraz też przybrał poważny wyraz twarzy, jak to często robił, gdy był sobą. Ach, jakże tęsknił za tą miną! Ta buntownicza i poważna postawa; to właśnie w tych cechach chłopaka najbardziej się zakochał. Wtedy, kiedy musiał naprawdę kombinować, co naprawdę kryje się za słowami, czy gestami łowcy. Zmuszony był odkrywać jego prawdziwe uczucia. Od czasu choroby, zdarzały mu się mieć takie przebłyski swojej osobowości, ale nie dość, że działo się to rzadko, to jeszcze zaraz potem przybierał nieświadomie maskę jakiejś całkowicie innej osoby. Teraz jednak zdawał się być „sobą” od samego początku i jakoś nie wyglądało też na to, aby miało się to skończyć nagle w ciągu najbliższych sekund. Zero całym sobą emanował wręcz powagą i pewnością siebie.
- Coś się stało? Mam ci w czymś pomóc? – mruknął blondyn, stwierdzając w duchu, że przerwa między wypowiedziami nie może być dłuższa. On sam zauważył to już; tuż po tym jak dotarli do zamku. Zero od razu zdawał się być inną osobą. Delikatny uśmiech, jaki towarzyszył mu przez całą drogę, zaraz znikł z jego twarzy, a jego oczy nabrały chłodnego wyrazu. Sanguine, która dołączyła do nich w trakcie podróży, wydawała się być bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw. Wiedział, że była z nim, zanim ten nie postanowił dołączyć się do ich rodziny, dlatego też zapewne znała jego prawdziwą stronę najbardziej od wszystkich. Mogła wręcz wśród niektórych uchodzić za znawczynię chłopca.
- Chcę wychodzić z zamku, kiedy tylko najdzie mnie na to ochota – oznajmił, wzruszywszy ramionami. Nie miał w tej chwili ochoty do owijania w bawełnę. Spojrzał na Passio, przysuwając się do niego bliżej i składając na jego wargach krótki pocałunek. – Czuję się idealnie i chciałbym w końcu sam wyruszyć na polowanie. – Widząc jak ten stara się mu sprzeciwić; co poznał po jego delikatnym grymasie, ponownie pocałował go, tym razem wydłużając tą czynność o nieśmiałe pieszczoty językiem. – Bez niczyjej opieki – zaznaczył, będąc już całkowicie pewnym swojej wygranej. Przecież dla niego Władca to i w czeluść piekieł mógłby skoczyć. – Ale to dopiero rano.

~ * ~

- …Idźcie w pokoju Chrystusa. – Głos księdza rozbrzmiał po wnętrzu kościoła, oznajmiając wszystkim o końcu mszy. Większa część wiernych rzuciła jeszcze chórkiem na odchodne jakieś słowa, jednak chłopca nie interesowało to, aż tak bardzo. Znajdował się tuż za organistą, który nawet nie zdawał sobie sprawy z obecności wampira. Zero uważnie śledził wzrokiem ośmiolatka, jaki właśnie wstawał z ławki wraz z małą dziewczynką i jak inni zaczęli zmierzać w kierunku wyjścia. Dlatego też srebrnowłosy rezygnując z uczty na młodym, bo dwudziesto-paroletnim mężczyźnie, szybkim krokiem udał się przed kościół. Nikt nie zwracał na niego uwagi, dlatego spokojnie przystanął sobie obok wyjścia, wyglądając za brązową czupryną.
- Harume? – Słysząc dziewczęcy głos, od razu obrócił głowę spoglądając na dziewczynkę zwracającą się właśnie do jego znajomego. – Czy nim wrócimy, możemy pójść jeszcze na lody? – spytała cicho, patrząc na niego błyszczącymi brązowymi oczyma.
- Oczywiście – przytaknął z uśmiechem Harume, łapiąc ją pewniej za rączkę i prowadząc ku najbliższej lodziarni. Zero skrzywił się nieznacznie na ten gest, jednak zaraz przywdział na twarz bardziej pogodną maskę i ruszył w ich kierunku. W tym samym czasie zastanawiał się, co go łączy z dziewczynką. No, była troszkę do niego podobna, jednak przecież to jeszcze nic nie oznaczało.
- Wiesz, co? – zagadnęła nagle dziewczynka, zatrzymując się i jednocześnie nakazując to samo starszemu chłopcu. Harume spojrzał wpierw na nią, ciekawy co powie, gdy w pewnym momencie coś go tknęło i spojrzał odrobinę wyżej, by dojrzeć zmierzającego ku nim Argentusa.
Przełknął z trudem ślinę, starając się przybrać jakiś najmniejszy uśmiech, jednak w tej chwili nie był w stanie tego zrobić. Nie widział srebrnowłosego od dobrego tygodnia i chociaż często miał wrażenie jego obecności tuż przy nim, zwalał to na podświadomą chęć ujrzenia jego twarzy.
- Co się stało? – Dziewczynka spojrzała w tym samym kierunku co brat, a widząc w odległości trzech metrów osobę, która wyglądała identycznie jak Dama, krzyknęła cicho uradowana, rzucając się nieznajomemu na szyję. – Luna! – dodała jeszcze, nie wypuszczając go ze swoich objęć.
Harume sapnął cicho zaskoczony, obserwując w zwolnionym tempie jak siostra przybliża się do żyjącego okazu Księżycowej Damy i jak ten krzywi się na jej ruch. Jednak ręce siedmiolatka odwzajemniły gest dziewczynki, a jego wzrok spoczął na nim. Miał tak intensywne spojrzenie, że nie łatwo było wytrzymać długo jego wzroku.
W końcu jednak i on zbliżył się bardziej, łapiąc delikatnie siostrę i odciągając ją od srebrnowłosego. Yumeki wydawała się nie być zadowoloną, jednak przytulana przez nią osoba wręcz przeciwnie. Zero wykrzywił wargi w zadowolonym uśmiechu, nieświadomie ukazując minimalnie odrobinę dłuższy kieł. Niestety, nie uszło to uwadze starszemu chłopcu, który choć tego nie skomentował, zanotował sobie w pamięci o tym szczególe.
- Harume Kuran, witaj – mruknął cicho, kłaniając się lekko z nonszalancją. Yumeki odebrała to jako zwyczajne oddanie posłuszeństwa bratu, jednak ten zauważył prawdziwe znaczenie tego gestu. On wiedział o tym kim jest i najwidoczniej fakt ten ujął jego dumie, że musiał dowiedzieć się o tym od osób trzecich. – Minęło już trochę czasu od naszego ostatniego spotkania. – Rzucił mu kpiące spojrzenie, zaraz skupiając swoją uwagę na jego siostrze. – Wybaczy mi panienka, ale nie miałem okazji jeszcze panienki poznać – zwrócił się do Yumeki, chwytając jej małą dłoń i dosłownie muskając ustami skórę jej palców. – Nazywam się Argentus Dolor.
- Śmiesznie się nazywasz – odparła zaraz dziewczynka, uśmiechając się pogodnie. „Yumeki była zupełnie jak matka” przypomniały mu się słowa ojca, który kiedyś skomentował tak zachowanie jego siostry. – Yumeki Kuran, jestem siostrą Harume – przedstawiła się radośnie, łapiąc chłopców za ręce i pociągnęła ich w kierunku lodziarni.
Zero w pierwszym momencie chciał wyrwać się z drobnego uścisku jej palców i głośno powiedzieć jej, co myśli sobie o takim spoufalaniu się z dopiero co poznaną osobą. Niestety, w tym samym też momencie dostrzegł, że są przez wejściem do wcześniej wspomnianego miejsca. Nim jeszcze przekroczyli próg pomieszczenia, Zero rzucił krótkie spojrzenie bratu Yumeki, po czym jego uwaga skupiła się na wnętrzu lodziarni.
Pomieszczenie to nie było zbyt wielkie. W lokaliku mieściły się co prawda cztery okrągłe stoliki, jednak już więcej ich tam stać nie mogło. Z tyłu sali mieściła się lada, za którą stała kobieta w średnim wieku, natomiast obok stała jakaś dziwna maszyna. Nie znał jej zastosowania, ale jej ciche burczenie nie podobało mu się w żadnym calu.
- Dzień dobry! – rzuciła na wstępie, puszczając chłopców i podchodząc do pani wręcz tanecznym krokiem. Harume uśmiechnął się tylko widząc zachowanie siostry, jednak w żaden sposób tego nie skomentował. W przeciwieństwie do srebrnowłosego.
- Ale ona wesolutka. Chyba musiała się dużo najeść – burknął cicho, woląc zostać przy drzwiach lokalu. Przy nich czuł się jakoś pewniej.
- Dzień dobry, kochanie – odpowiedziała na przywitanie Yumeki, uśmiechając się serdecznie. – To, co zawsze? – Nie czekając na odpowiedź, podeszła do maszyny, coś chwilkę przy niej ustawiając. Następnie sięgnęła po wafelka i podłożyła go pod mały kurek, by za chwilę przekazać dziewczynce jednego loda. Ta natychmiast podbiegła do Argentusa i z uśmiechem wcisnęła mu w ręce przysmak. W między czasie pracownica lodziarni zdążyła przygotować dwa kolejne, które dziewczynka odebrała wraz z bratem. Zaraz też usiedli przy stoliku, znajdującym się najbliżej okna i czekali, aż drugi chłopiec pójdzie za ich przykładem.
- Nie podoba mi się to – mruknął, mimo wszystko przysiadając się do nich i powoli zaczynając jeść zimny przysmak. Robił przy tym taką minę, jakby ktoś go przynajmniej torturował.
- Nie smakuje ci? – Dziewczynka spojrzała na niego niepewnie, jakoś zapominając o swoim lodzie. – Jeżeli nie lubisz śmietankowych lodów, to trzeba było powiedzieć. Zamówilibyśmy ci coś innego.
- Nie o to chodzi. Po prostu dopiero niedawno udało mi się wyjść z choroby i dosłownie mogłem w końcu wyrwać się z zacisza domowego. Z resztą nieważne, to jest nawet dobre. – Uśmiechnął się niezbyt pewnie, ponownie smakując loda. Tym razem jednak nie zmarszczył się pod wpływem jego smaku, a na jego twarzy pojawiło się nieśmiałe zadowolenie. – To jest dobre.
- Prawda? – Yumeki uśmiechnęła się radośnie, również biorąc się za swojego loda. Harume westchnął bezgłośnie, obserwując Argentusa i powoli biorąc się za konsumpcję. Dopiero teraz sobie przypomniał, że jego tata sprawdzał jakąś osobę, która nosiła nazwisko jego towarzysza. W takim razie albo poszukiwał jego, albo kogoś z rodziny chłopaka. Niemniej jednak powinien być bardziej ostrożny. Skoro ojciec chciał kogoś znaleźć, mogło oznaczać to dwie rzeczy. Ta osoba mogła być wielce niebezpieczna dla otoczenia, albo najzwyczajniej w świecie nalazła za skórę ojcu. Mimo wszystko znaczyło to, że znajomość może nieść za sobą negatywne skutki.
- Lód ci się rozpuszcza – usłyszał z bliska głos Argentusa, który teraz znajdował się tuż obok niego. Spojrzał w jego fioletowe tęczówki, w których to tańczyły wesołe iskierki. Chłopak wskazał główką na jego dłoń, którą zaczął brudzić roztapiający się leniwie lód. Harume bąknął coś cicho w ramach przeprosin, sięgając po chusteczkę, jednak zamarł czując język srebrnowłosego na swojej skórze. Ten zlizywał powoli roztopionego loda z jego ręki, patrząc się przy tym na niego z wyzwaniem. Młody Kuran milczał jak zaklęty, rzucając jeszcze swojej siostrze krótkie spojrzenie, jednak ta pochłonięta była w całości widokiem za oknem. – Następnym razem, będę zmuszony nie tylko rękę ci czyścić – zaśmiał się cicho, odsuwając się ponownie na swoje miejsce. Yumeki spojrzała na nich przez chwilę, powracając do widoku za oknem. – Mam nadzieję, że twoja siostra nie zdradzi się z tym, iż mnie poznała. W innym wypadku będę zmuszony ją zabić…
Na twarzy młodego wampira wykwitł uśmiech, jakby przed chwilą w ogóle z jego ust nie padała groźba. Harume jednak doskonale to zauważył, dlatego też spiął się cały przez chwilę tylko i wyłącznie obserwując go w milczeniu.
- Nie pozwolę ci tknąć mojej siostry – odparł, wstając ze swojego miejsca i pociągając sześciolatkę ku wyjściu. Kiwnął jeszcze tylko sprzedawczyni, która natomiast odmachała im z uśmiechem, spoglądając po chwili na samotnie siedzącego chłopca.
- Czegoś sobie życzysz, chłopcze? – spytała go życzliwie, wzdrygając się, gdy ten w oka mgnieniu pojawił się tuż przed jej twarzą. Oczy chłopca lśniły dziką czerwienią, jednak to zamiast odstraszyć kobietą, tylko ją przyciągnęło ku zgubie.
- A możesz zaoferować mi swoją krew? – Kły wydłużyły się, kiedy tylko pani w średnim wieku kiwnęła krótko głową i zaprowadziła go na zaplecze. Tam chłopiec mógł skosztować gorącej krwi, zmieszanej z zimnem lodów śmietankowych.

1 komentarz:

  1. Jeej!~ Nareszcie znalazłam! Geez. Jak się cieszę! Przez kilka dni szperałam po internecie by znaleźć twojego bloga. I udało się. Byłam zaskoczona, kiedy ujrzałam, że przeniosłaś się na blogspot. Ale cieszę się z tego powodu, ponieważ mam tu konto a to ułatwi mi komentowanie. Więc to duży plus. Muszę przyznać, że czytając twoją twórczość na wordpress, ani razu nie skomentowałam żadnej notki. Przepraszam. Ale teraz się ujawniam i radzę zrobić to wszystkim "niewidzialnym" obserwatorom. Tak, więc jestem tu w większości dla tego opowiadania powyżej. Jestem nim wręcz oczarowana. Uwielbiam Vampire Knight, a występujące tam postacie są fenomenalne! Szukałam jakiegoś polskiego bloga z opowiadaniami wzorowanymi na tym anime i znalazłam! Muszę przyznać, że takich tekstów jest mało, ale ty rekompensujesz to wysokim poziomem jaki reprezentujesz swoją twórczością. Masz ogromny talent i bogate słownictwo. Nie wiem ile już piszesz, ale czytając czuję się doświadczenie. Długość rozdziałów jest zadowalająca a ich treść kreatywna i cudowna. Jestem szczęśliwa, że piszesz i proszę o następny rozdział. Gdyby się pojawił, byłabym w ósmym niebie. Widzę, że twój blog nie cieszy się ogromną popularnością. A powinien. Reklamuj go na różnych portalach. Fajnie będzie, gdy większe grono osób, trafiając na tego bloga i zapoznając się z twoją twórczością, poczują wspaniałe uczucie szczęścia, zadowolenia i magii. Tak jak, poczułam je ja. (っ◕‿◕)っ ♥

    OdpowiedzUsuń