sobota, 27 kwietnia 2013

Zagubiony Narzeczony - 2



Podczas tej kłótni z blondynem nie zważał na to co mówił. Był zły, że chłopak jest tak zaborczo o niego zazdrosny. Przez niego nie może z nikim normalnie porozmawiać, gdyż w mniemaniu jego narzeczonego od razu go zdradza.
Jednak żałował tego, co mu powiedział. On wcale nie to miał na myśli. Przeciwnie, nawet cieszył się, że poznał tego wybuchowego chłopaka, jak i innych. Ma tu dużo przyjaciół, których za nic w świecie by nie zostawił.
Westchnął cicho pocierając palcami u nasady nosa. Od tego wszystkiego chyba dostał migreny. powolnym krokiem zmierzał w kierunku swojej sypialni z nadzieją, że zastanie tam Wolframa i będzie mógł go wtedy przeprosić.
Gdy otworzył drzwi zdziwił się widząc, że go tam nie ma. Przecież zielonooki zawsze po ich każdej kłótni siedział na łóżku obrażony na cały świat; tylko raz widział jak chłopak przez niego płakał.
Coś było nie tak. Był tego w stu procentach pewny. Szybko opuścił swój pokój i skierował się w stronę gabinetu Konrada. Będąc pod drzwiami usłyszał, iż Weller nie jest sam, jednak gdy imię tego dumnego blondyna obiło mu się o uszy, postanowił troszkę posłuchać.

~ * ~

Gwendal podszedł do okna, wyglądając przez nie. Wiedział, że jego najmłodszy brat ma czasem głupie pomysły, ale żeby uciekać z zamku?!
- Powinniśmy poinformować Jego Wysokość o zniknięciu Wolframa – oznajmił brązowowłosy podchodząc do brata.
- Nie – odparł szybko, odwracając swój wzrok od widoku za szybą i patrząc uważnie na Konrada. – Na razie lepiej, by nic nie wiedział.
- Przecież Wolfram to jego narzeczony. Powinien o tym wiedzieć. – Chwilę mierzyli się wzrokiem, lecz czarnowłosy jako pierwszy spojrzał w innym kierunku, wzdychając z irytacją.
- Co z tego, że są zaręczeni. Yuuri idealnie pokazuje, że nie chce być z dzieciakiem. I nawet nie próbuj mi wmówić, że jest inaczej – dodał widząc, że mężczyzna chce coś powiedzieć. – Może te rozmowy króla z kobietami to przesada, ale powinien choć w małym stopniu szanować opinie Wolframa, a nie tak po prostu sobie go olewać. To nie do przyjęcia. Mimo to dalej robi swoje, czego wynikiem dzisiejszego dnia znów była kłótnia.
- Może Yuuri nie jest jeszcze przyzwyczajony do tego, że ma narzeczonego. W jego świecie nie jest prawie spotykane, że dwie osoby tej samej płci są razem.
- I co w związku z tym?! – podniósł głos czarnowłosy. – Miał bardzo dużo czasu na przyzwyczajenie się do tego! Przecież nie jest tu pierwszy dzień!
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, na których obaj zwiesili swój wzrok. Nim ktoś zdążył coś powiedzieć, do środka niepewnym krokiem wszedł czarnowłosy uśmiechając się niepewnie.
- Ano... ja przychodzę w sprawie Wolframa – oznajmił cicho patrząc na czubki swoich butów. Nie sądził, że ten chłopak może przez niego opuścić zamek. Od tego wszystkiego czuł jakby kamień ciążył mu na sercu i jak na razie nie miał zamiaru sobie spaść.
- Zaczął się martwić – prychnął pod nosem długowłosy spoglądając uważnie na chłopaka, zaś jego brata spojrzał na niego z wyrzutem.
- To moja wina, że go nie ma – powiedział podnosząc swój wzrok na Konrada. ­– Ja... ja nie chciałem, żeby to tak wyszło! Po prostu byłem zły na niego i... i ja...
- Rozumiemy, Wasza Wysokość – przerwał Weller, podchodząc do Shibuyi i czochrając go pieszczotliwie po głowie. Musiał coś szybko wymyślić, by chłopak nie denerwował się za bardzo- Proszę się nie martwić. Wolfram czasami opuszcza zamek, by ochłonąć. Powinien wrócić jakoś na wieczór.
- Mimo to i tak źle się czuje na myśl tego, co mu powiedziałem – rzekł cicho, a w jego głośnie można było idealnie dosłyszeć smutek czający się za słowami.
Szatyn patrzył na chłopaka ze zrozumieniem w jego brązowych oczach. Wiedział, że Yuuri jest osobą, która nie lubi, gdy ktoś cierpi, a tym bardziej jeśli ta osoba cierpi z jego winy.
Gwendal zaś spoglądał na Shibuyę z zdziwieniem, które jednak szybko schował za maską obojętności. Zastanawiało go zachowanie dwudziestego siódmego Maou. Wcześniej jakoś nie zauważył, by obchodził chłopaka, czy Wolfram jest zły, smutny, czy krzyczy z gniewu, bądź płacze samotnie w sypialni. Teraz nawet głupi może zauważyć, że Yuuri ceni bardziej tego szalonego blondyna; tak jak przyjaciela??
Głośne pukanie do drzwi, a po chwili do pomieszczenia wszedł jeden żołnierz z oddziału zielonookiego. ukłonił się nisko widząc, iż w pomieszczeniu tym znajduje się również
Maou Shin Mazoku.
- Proszę wybaczyć mi to najście – rzekł stojąc na baczność. – Przed chwilą do zamku przybiegł koń Jegomości Wolframa von Bielefeld, jednak bez Jegomości. Podejrzewamy, że panicz prawdopodobnie został zaatakowany, bądź porwany, a koń po prostu spłoszył się i uciekł. Jesteśmy gotowi do poszukiwań. Czekamy tylko na Pańskie rozkazy.
- Ruszajcie – odezwał się sir von Voltaire, podchodząc do mapy i pokazują poszczególne regiony. – Te miejsca przeszukam ja z Wellerem. Możesz odejść.
- Chcę pojechać z wami – rzekł Yuuri, patrząc hardo na mężczyznę.
- Nie. – Wyszedł razem z bratem nie zaszczycając go chociażby spojrzeniem. Nastolatek warknął cicho ze złości wychodząc a korytarz i kierując się w stronę swojej sypialni. Od razu rzucił się na łóżko, a głowę przykrył jedna z poduszek.

- Yuuri. – Usłyszał cichy szept i poczuł delikatnie szturchanie w jego bok. Odwrócił głowę spoglądając na osobę, która próbowała skupić na siebie jego uwagę. Uśmiechnął się ciepło do brązowowłosej dziewczynki, gdy ta przytuliła się do niego.
- Mama obiecała, że poczyta mi bajkę, ale nigdzie jej nie ma – oznajmiła Greta smutnym głosem. Nie chodziło jej o swoja biologiczną mamę, tylko o Wolframa. Yuuri jest jej "tatą", a blondyn "mamą".
- Pewnie coś go zatrzymało – szepnął kładąc się z powrotem na łóżku, tym razem z małą przy sobie. – Niedługo wróci. Poczekajmy trochę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz