Szatyn wszedł do swego pokoju starając się opanować
swoje emocje, które w dalszym ciągu targały nim na wszystkie strony. Przeczesał
palcami włosy, wypuszczając uspokajająco powietrze. Powiódł wzrokiem na biurko,
na którym to jeszcze niedawno odłożył księgę, a jakiej tam nie było. Marszcząc
brwi rozejrzał się uważnie po wnętrzu pokoju dostrzegając lekko uchylone drzwi
od sypialni Kiryuu, jak i otworzone na rozcież okno zaraz przy biurku. Cichym
krokiem podszedł do nich i zamknął ościeżnice, upewniając się, czy na pewno nie
zauważył jakiejś luki. Następnie skierował się ku sypialni byłego prefekta,
ostrożnie wchodząc do środka. Uśmiechnął się lekko, widząc chłopaka leżącego na
swoim łóżku. Zaraz jednak jego wzrok przykuła księga, jaką chłopak trzymał na
brzuchu z ręką na niej. Westchnął odrobinkę uspokojony, siadając na skraju
łóżka i obserwując łagodny wyraz twarzy, nieświadomego chłopaka. Wiedział
jednak, że za chwilkę będzie musiał zburzyć ten porządek.
Jego ręka, chyba nawet machinalnie spoczęła na dłoni
młodszego chłopaka, gładząc ją delikatnie. Za każdym razem pozwalał sobie na
taki zabieg, gdy chłopak był głęboko utulony w objęciach Morfeusza. Tylko wtedy
nie uciekał przed jego dotykiem. Nawet, gdy odczuwał ból spowodowany przez
ranę, jaką mu zadał, odsuwał się od niego, byleby tylko jego usta nie
dosięgły jego warg. Mały wojownik,
przeszło mu po głowie.
Domyślił się o tym już bardzo dawno temu. Wiedział z
jakiego powodu tak często nawiedzał Yuki. Z początku sądził, iż jest to
spowodowane jego miłością do niej. Dopiero po jakimś czasie uzmysłowił sobie,
że odwiedzał ją, by móc chociaż przez ułamek sekundy, który specjalnie dla
niego zamieni się w kilka tysiącleci, obserwować ten piękny wyraz twarzy. I
czarująco słodkie okazywanie gniewu przez niego. Robił wszystko, by doprowadzić
do konfrontacji między nimi.
Pochylił się nad jego ustami, przez chwilę zamierzając
go pocałować, jednak ciche pukanie do drzwi skutecznie zmusiło go do odsunięcia
się od chłopaka. Wstał, warknąwszy pod
nosem jakieś przekleństwo i wyszedł z pokoju chłopaka do swojego, kierując się
ku drzwiom, które zaraz otworzył z rozmachem. Yuki spojrzała na niego
zlękniona, cofając się o krok.
- Coś się stało, Yuki? – spytał, przywdziewając na
twarz delikatny uśmiech. – Wejdź, proszę. – Przesunął się tak, by dziewczyna
spokojnie mogła wejść do środka. Szesnastolatka niepewnie usiadła na wskazanej
później przez niego sofie. Kuran zaraz uczynił to samo, siadają obok niej. – W
takim razie powiedz mi, co cię do mnie sprowadza?
- Chodzi o Zero – wydusiła w końcu cicho. Kaname
westchnął bezgłośnie. Mógł się tego spodziewać. Przecież do dyrektora nie
pójdzie się o radę spytać, a porady jej dobrej przyjaciółki Yori nie
wystarczyły. – Zraniłam go, choć tego nie chciałam. Teraz nie wiem, jak go
przeprosić. Co zrobić, aby mi wybaczył…
- Nie sądzisz, że ma on prawo czuć się zranionym przez
ciebie i tego drugiego strażnika? – spytał mimo, iż nie spodziewał się usłyszeć
odpowiedzi. – Obydwoje byliście jego przyjaciółmi; a ty byłaś osobą, jaką
obdarzył większym uczuciem.
- Ale to nie tak…! – zaprotestowała natychmiast,
podnosząc odrobinę głos. Zaraz jednak zamilkła, gdy tylko uświadomiła sobie, co
takiego właśnie zrobiła.
- To w takim razie jak? Wytłumacz mi to
Yuki… Widocznie ja, jak i również Zero nie możemy pojąć prawdy…
~ * ~
Głowa dziewczyny odskoczyła na bok, pod naporem pięści
siedzącego obok niej chłopaka. Spojrzała na niego zdezorientowana, ocierając
bolący policzek.
- Za co to miało być? – mruknęła cicho, domyślając
się, że nie uda się jej zakryć makijażem, siniaka, jaki z pewnością powstanie
na jej skórze.
- Co jeszcze wiesz na temat Zero? Z tego co zauważyłem
jesteś bardziej ode mnie poinformowana – warknął wściekły, tylko już siłą woli
powstrzymując się od kolejnego wymierzenia ciosu.
- Jakbyś był atrakcyjną lesbijką i wyznał miłość
pannie Laili, to może też byś dostawał jakieś dodatkowe informacje. – Wytknęła
mu język, śmiejąc się zaraz z widoku jego miny.
- Nie musisz mi przypominać o tym. – Westchnął ciężko,
siadając na ławce. Aktualnie oboje znajdowali się w klasie dla uczniów Nocnych
Zajęć. – I nie jesteś wcale atrakcyjna. Mnie interesuje tylko… – Urwał, czując
na ustach wargi rówieśniczki. Brunetka uśmiechnęła się do niego kpiąco.
- Tak wiem. Tą, która skradła ci serce jest Miko. Ta
złotowłosa dziewczyna w błękitnej sukni o niebiańskim uśmiechu i wręcz
anielskim głosie. Miko, którą tylko TY widziałeś, mimo, iż w tamtym budynku,
jaki sprawdzaliście prócz ciebie było jeszcze z dwudziestu ludzi. Twoja
ukochana Miko, która tak naprawdę nie wyjawiła ci swojego imienia, przez co
teraz tym bardziej chcesz ją odnaleźć. Ach, jakie to romantyczne… – Złapała się
teatralnie za pierś, na twarz przywdziewając wielkie wzruszenie. Zaraz
spojrzała na niego rozbawiona. – A później twoi kompani nadali twojej lubej
skrócone imię twojej zmarłej siostry, Mikoto…
- Ty lepiej mi powiedz to, czego mi nie powiedzieli –
burknął, nie chcąc zagłębiać się w tematy ani tamtej tajemniczej dziewczyny,
ani tym bardziej rozmawiać o jego zmarłej siostrze.
- Ten wywar co podałeś Zero, miał służyć tylko po to,
by wywołać chłopaka z akademi i skierować go do ulubionej knajpki panny Laily.
– Zaczerpnęła większego oddechu, patrząc na niego wyczekująco. Wiedziała
doskonale, o nasuwającym się na jego usta pytaniu.
- W takim razie, dlaczego w tym specyfiku była Jego
krew? – Uśmiechnęła się tylko z zadowoleniem, słysząc to.
- To proste. Organizm naszego wampirka w dalszym ciągu
idealnie pamięta Jego smak, chociaż sam chłopak nic nie pamięta. Ta krew; na
nowo zaczynająca krążyć w jego ciele, plus inne składniki sprawiły, że poczuł
pragnienie pójść do źródła i mieć tego więcej. Na szczęście od razu tam się
udał, dlatego też nie było widać żadnych efektów ubocznych. – Zawiesiła ręce na
jego szyi, pocierając nosem o jego policzek. – Powiedz mi… Pragniesz ciała
naszego małego wampirka? – Zmieniła temat, szepcząc mu do ucha cichym, ponętnym
głosem. Fabianowi skojarzył się zaraz z głosem jego pięknej nieznajomej.
Pokręcił głową, odsuwając od siebie dziewczynę. Nie lubił takich żartów, tym
bardziej gdy były w wykonaniu jego dalekiej kuzynki i skierowane w jego
kierunku.
- Tak bardzo nie lubisz mojej obecności…? – Spojrzał
zaskoczony w kierunku kuzynki, która wygląda zupełnie jak jego luba.
- To nie jest śmieszne. Zmieniaj się w siebie z
powrotem – syknął, łapiąc ją boleśnie za ramię.
- Ależ co masz na myśli? – pisnęła dziewczyna,
starając się wyrwać od siły jego palców. – Kana-san, myślałam, że mówiłaś
prawdę… – Lockhart spojrzał zdziwiony za wzrokiem dziewczyny napotykając
sylwetkę kuzynki zaraz koło framugi drzwi.
- Ale jak? – wyjąkał w szoku, zaraz zwalniając uścisk
na ramieniu dziewczyny. – Zaraz, Kana nie dokończyliśmy rozmowy!
- Później to zrobimy. Teraz zajmij się swoją ukochaną…
Wystarczająco się o sobie nasłuchała. – Wysłała chłopakowi całusa, opuszczając
pomieszczenie. Ruszyła zadowolona korytarzem, wytężając słuch, by dosłyszeć
jeszcze ich mlaśnięcia między pocałunkami i doprawdy rozkosznie słodki głos
dziewczyny proszący o coraz to więcej.
- Doprawdy stałaś się naprawdę figlarną osobą… –
mruknęła pod nosem, zamykając za sobą ciężkie drzwi do budynku szkoły. Widząc
nadlatującą w jej kierunku Sanguine, uśmiechnęła się lekko, wystawiając przed
siebie dłoń i idąc powolnym krokiem naprzeciw niej. Motyl przystanął na jej
palcu wskazującym, powolnymi ruchami machając skrzydełkami. – Co jest, maleńka?
Nie możesz doczekać się, aż Zero zamieszka z nami? Ja tak samo. – zaśmiała się
z zakłopotaniem, gdy minęły ją dwie dziewczyny, śmiejące się z jej słodkiego
rozmawiania z motylkiem. Zapewnie kierowały się ku bramie akademiku, mimo iż do
otwarcia bramy zostały jeszcze niecałe trzy godziny. – Ech…? Zero jest sam w
pokoju i śpi? Może przydadzą mu się odwiedziny. – Krwawnik wzbił się w
powietrze, chwilę pozostając w bezruchu, by zaraz zawrócić ku Akademikowi. –
Oczywiście, że będę uważać na Kaname… Ale sama wiesz; Yuki u niego jest…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz