sobota, 27 kwietnia 2013

Vampire Maiden - 19



Szatyn wszedł do swego pokoju starając się opanować swoje emocje, które w dalszym ciągu targały nim na wszystkie strony. Przeczesał palcami włosy, wypuszczając uspokajająco powietrze. Powiódł wzrokiem na biurko, na którym to jeszcze niedawno odłożył księgę, a jakiej tam nie było. Marszcząc brwi rozejrzał się uważnie po wnętrzu pokoju dostrzegając lekko uchylone drzwi od sypialni Kiryuu, jak i otworzone na rozcież okno zaraz przy biurku. Cichym krokiem podszedł do nich i zamknął ościeżnice, upewniając się, czy na pewno nie zauważył jakiejś luki. Następnie skierował się ku sypialni byłego prefekta, ostrożnie wchodząc do środka. Uśmiechnął się lekko, widząc chłopaka leżącego na swoim łóżku. Zaraz jednak jego wzrok przykuła księga, jaką chłopak trzymał na brzuchu z ręką na niej. Westchnął odrobinkę uspokojony, siadając na skraju łóżka i obserwując łagodny wyraz twarzy, nieświadomego chłopaka. Wiedział jednak, że za chwilkę będzie musiał zburzyć ten porządek.
Jego ręka, chyba nawet machinalnie spoczęła na dłoni młodszego chłopaka, gładząc ją delikatnie. Za każdym razem pozwalał sobie na taki zabieg, gdy chłopak był głęboko utulony w objęciach Morfeusza. Tylko wtedy nie uciekał przed jego dotykiem. Nawet, gdy odczuwał ból spowodowany przez ranę, jaką mu zadał, odsuwał się od niego, byleby tylko jego usta nie dosięgły  jego warg. Mały wojownik, przeszło mu po głowie.
Domyślił się o tym już bardzo dawno temu. Wiedział z jakiego powodu tak często nawiedzał Yuki. Z początku sądził, iż jest to spowodowane jego miłością do niej. Dopiero po jakimś czasie uzmysłowił sobie, że odwiedzał ją, by móc chociaż przez ułamek sekundy, który specjalnie dla niego zamieni się w kilka tysiącleci, obserwować ten piękny wyraz twarzy. I czarująco słodkie okazywanie gniewu przez niego. Robił wszystko, by doprowadzić do konfrontacji między nimi.
Pochylił się nad jego ustami, przez chwilę zamierzając go pocałować, jednak ciche pukanie do drzwi skutecznie zmusiło go do odsunięcia się od chłopaka. Wstał, warknąwszy  pod nosem jakieś przekleństwo i wyszedł z pokoju chłopaka do swojego, kierując się ku drzwiom, które zaraz otworzył z rozmachem. Yuki spojrzała na niego zlękniona, cofając się o krok.
- Coś się stało, Yuki? – spytał, przywdziewając na twarz delikatny uśmiech. – Wejdź, proszę. – Przesunął się tak, by dziewczyna spokojnie mogła wejść do środka. Szesnastolatka niepewnie usiadła na wskazanej później przez niego sofie. Kuran zaraz uczynił to samo, siadają obok niej. – W takim razie powiedz mi, co cię do mnie sprowadza?
- Chodzi o Zero – wydusiła w końcu cicho. Kaname westchnął bezgłośnie. Mógł się tego spodziewać. Przecież do dyrektora nie pójdzie się o radę spytać, a porady jej dobrej przyjaciółki Yori nie wystarczyły. – Zraniłam go, choć tego nie chciałam. Teraz nie wiem, jak go przeprosić. Co zrobić, aby mi wybaczył…
- Nie sądzisz, że ma on prawo czuć się zranionym przez ciebie i tego drugiego strażnika? – spytał mimo, iż nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi. – Obydwoje byliście jego przyjaciółmi; a ty byłaś osobą, jaką obdarzył większym uczuciem.
- Ale to nie tak…! – zaprotestowała natychmiast, podnosząc odrobinę głos. Zaraz jednak zamilkła, gdy tylko uświadomiła sobie, co takiego właśnie zrobiła.
- To w takim razie jak? Wytłumacz mi to Yuki… Widocznie ja, jak i również Zero nie możemy pojąć prawdy…

~ * ~

Głowa dziewczyny odskoczyła na bok, pod naporem pięści siedzącego obok niej chłopaka. Spojrzała na niego zdezorientowana, ocierając bolący policzek.
- Za co to miało być? – mruknęła cicho, domyślając się, że nie uda się jej zakryć makijażem, siniaka, jaki z pewnością powstanie na jej skórze.
- Co jeszcze wiesz na temat Zero? Z tego co zauważyłem jesteś bardziej ode mnie poinformowana – warknął wściekły, tylko już siłą woli powstrzymując się od kolejnego wymierzenia ciosu.
- Jakbyś był atrakcyjną lesbijką i wyznał miłość pannie Laili, to może też byś dostawał jakieś dodatkowe informacje. – Wytknęła mu język, śmiejąc się zaraz z widoku jego miny.
- Nie musisz mi przypominać o tym. – Westchnął ciężko, siadając na ławce. Aktualnie oboje znajdowali się w klasie dla uczniów Nocnych Zajęć. – I nie jesteś wcale atrakcyjna. Mnie interesuje tylko… – Urwał, czując na ustach wargi rówieśniczki. Brunetka uśmiechnęła się do niego kpiąco.
- Tak wiem. Tą, która skradła ci serce jest Miko. Ta złotowłosa dziewczyna w błękitnej sukni o niebiańskim uśmiechu i wręcz anielskim głosie. Miko, którą tylko TY widziałeś, mimo, iż w tamtym budynku, jaki sprawdzaliście prócz ciebie było jeszcze z dwudziestu ludzi. Twoja ukochana Miko, która tak naprawdę nie wyjawiła ci swojego imienia, przez co teraz tym bardziej chcesz ją odnaleźć. Ach, jakie to romantyczne… – Złapała się teatralnie za pierś, na twarz przywdziewając wielkie wzruszenie. Zaraz spojrzała na niego rozbawiona. – A później twoi kompani nadali twojej lubej skrócone imię twojej zmarłej siostry, Mikoto…
- Ty lepiej mi powiedz to, czego mi nie powiedzieli – burknął, nie chcąc zagłębiać się w tematy ani tamtej tajemniczej dziewczyny, ani tym bardziej rozmawiać o jego zmarłej siostrze.
- Ten wywar co podałeś Zero, miał służyć tylko po to, by wywołać chłopaka z akademi i skierować go do ulubionej knajpki panny Laily. – Zaczerpnęła większego oddechu, patrząc na niego wyczekująco. Wiedziała doskonale, o nasuwającym się na jego usta pytaniu.
- W takim razie, dlaczego w tym specyfiku była Jego krew? – Uśmiechnęła się tylko z zadowoleniem, słysząc to.
- To proste. Organizm naszego wampirka w dalszym ciągu idealnie pamięta Jego smak, chociaż sam chłopak nic nie pamięta. Ta krew; na nowo zaczynająca krążyć w jego ciele, plus inne składniki sprawiły, że poczuł pragnienie pójść do źródła i mieć tego więcej. Na szczęście od razu tam się udał, dlatego też nie było widać żadnych efektów ubocznych. – Zawiesiła ręce na jego szyi, pocierając nosem o jego policzek. – Powiedz mi… Pragniesz ciała naszego małego wampirka? – Zmieniła temat, szepcząc mu do ucha cichym, ponętnym głosem. Fabianowi skojarzył się zaraz z głosem jego pięknej nieznajomej. Pokręcił głową, odsuwając od siebie dziewczynę. Nie lubił takich żartów, tym bardziej gdy były w wykonaniu jego dalekiej kuzynki i skierowane w jego kierunku.
- Tak bardzo nie lubisz mojej obecności…? – Spojrzał zaskoczony w kierunku kuzynki, która wygląda zupełnie jak jego luba.
- To nie jest śmieszne. Zmieniaj się w siebie z powrotem – syknął, łapiąc ją boleśnie za ramię.
- Ależ co masz na myśli? – pisnęła dziewczyna, starając się wyrwać od siły jego palców. – Kana-san, myślałam, że mówiłaś prawdę… – Lockhart spojrzał zdziwiony za wzrokiem dziewczyny napotykając sylwetkę kuzynki zaraz koło framugi drzwi.
- Ale jak? – wyjąkał w szoku, zaraz zwalniając uścisk na ramieniu dziewczyny. – Zaraz, Kana nie dokończyliśmy rozmowy!
- Później to zrobimy. Teraz zajmij się swoją ukochaną… Wystarczająco się o sobie nasłuchała. – Wysłała chłopakowi całusa, opuszczając pomieszczenie. Ruszyła zadowolona korytarzem, wytężając słuch, by dosłyszeć jeszcze ich mlaśnięcia między pocałunkami i doprawdy rozkosznie słodki głos dziewczyny proszący o coraz to więcej.
- Doprawdy stałaś się naprawdę figlarną osobą… – mruknęła pod nosem, zamykając za sobą ciężkie drzwi do budynku szkoły. Widząc nadlatującą w jej kierunku Sanguine, uśmiechnęła się lekko, wystawiając przed siebie dłoń i idąc powolnym krokiem naprzeciw niej. Motyl przystanął na jej palcu wskazującym, powolnymi ruchami machając skrzydełkami. – Co jest, maleńka? Nie możesz doczekać się, aż Zero zamieszka z nami? Ja tak samo. – zaśmiała się z zakłopotaniem, gdy minęły ją dwie dziewczyny, śmiejące się z jej słodkiego rozmawiania z motylkiem. Zapewnie kierowały się ku bramie akademiku, mimo iż do otwarcia bramy zostały jeszcze niecałe trzy godziny. – Ech…? Zero jest sam w pokoju i śpi? Może przydadzą mu się odwiedziny. – Krwawnik wzbił się w powietrze, chwilę pozostając w bezruchu, by zaraz zawrócić ku Akademikowi. – Oczywiście, że będę uważać na Kaname… Ale sama wiesz; Yuki u niego jest…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz