Ruka
wydała z siebie przerażone piśnięcie, gdy nagle przed nią pojawił się
przewodniczący, wyglądający na wściekłego jak jeszcze nigdy.
-
Gdzie jest Kiryuu!? – warknął groźnie, świdrując ją gniewnym spojrzeniem,
swoich ciemnobrązowych tęczówek. Dziewczyna pokręciła zaskoczona głową cofając,
się parę kroków do tyłu.
-
A-ale co s-się stało Ka-Kaname-sama? – wyszeptała wręcz, nie mogąc powstrzymać
drżenia swego ciała. To był pierwszy raz, gdy widziała Kurana w takim stanie.
-
Gdzie jest ten cholerny łowca? – Złapał ją za ramię, zaciskając mocno palce na
jej skórze. W jego oczach, co chwilę można było zauważyć krwiste błyski, co
sugerowało o poważnej sytuacji. Czystokrwisty wampir był wytrącany z sytuacji,
tylko wtedy, gdy stało się naprawdę groźnego dla któregoś z jego wampirów. A
to, że teraz w takim stanie pytał o srebrnowłosego, nasuwało jej dwie
możliwości. Albo Zero ma w planach uśmiercić, kogoś z Klasy Nocnej, albo to on
jest zagrożony. Co bardziej prawdopodobne wydawało jej się to drugie.
-
Coś grozi Zero? – spytała zaraz, patrząc na niego zlękniona. Nie mogła sobie
wyobrazić kolejnej krzywdy chłopaka; tym bardziej jak jeszcze nie tak dawno
otarł się o śmierć.
-
Jestem pewny, że… – zaczął, jednak ciche chrząknięcie jakoby zmusiło go, aby
się odwrócił. Spojrzał na chłopaka, który ledwo stojąc opierał się o ramię
jakiegoś starszego mężczyzny, ubranego w czarny frak.
-
Jak zwykle musicie wymyśleć jakieś niestworzone teorie. – Spojrzał na nich ze
swoim zwyczajowym pogardliwym spojrzeniem. – Jednak co się dziwić po wampirach.
Wy wszyscy tacy jesteście. – Odsunął się od mężczyzny, jaki go tu
przyprowadził, ruchem dłoni odprawiając go, co ten po ukłonieniu się, uczynił.
-
Zero, co ci się stało? – Dziewczyna doskoczyła do niego, łapiąc go delikatnie
za ramię. Kiryuu domyślił się, że ten gest uczyniła też dlatego, by mieć pewność,
że nie straci równowagi.
Kaname
spojrzał na niego uważniej, dostrzegając jego delikatnie rozszerzone źrenice,
jak i lekko przyśpieszony oddech. Również motyl nie umknął jego uwadze; który
teraz spoczywał sobie najzwyczajniej w świecie pośród włosów chłopaka o
jasnofioletowych tęczówkach. Natychmiast doskoczył do niego, już prawie
dosięgając owada, jednak te wydawało się być szybsze, umykając przed jego
palcami.
-
To Krwawnik Danainae. Niebezpieczny owad, który z pewnością jest…
-
Wiem. – Przerwał mu, nie omieszkując posłać w jego kierunku kpiącego
spojrzenia. – I jestem również świadomy jego reputacji, jednak zauważ, że to
moja własność i nie zamierzam pozwalać komukolwiek jej ruszać. Dobrze, panie
przewodniczący? – Prychnął drwiąco mijając go i łapiąc Rukę za nadgarstek
zaczął prowadzić ją w kierunku szkoły, mówiąc jej nawet odrobinę za głośno, że
jest miejsce, gdzie chce ją zabrać i tam powiedzieć jej coś bardzo ważnego.
Dziewczyna zrozumiała, dlaczego to zrobił z chwilą, gdy spojrzała za siebie, na
oblicze osiemnastoletniego wampira.
Zero
wykorzystując ją, chciał sprawić, aby Zazdrość i Gniew zagościły na jego
obliczu. I udało mu się to, musiała przyznać z goryczą. I to z taką łatwością,
gdy jej nie udało się to nigdy.
-
Chciałeś zobaczyć jego reakcję, czy co? – warknęła, gdy szli już po błoniach
szkoły. Chłopak zerknął na nią kątem oka, nie odzywając się słowem.
-
Przez chwilę miałem zamiar naprawdę ci o czymś powiedzieć, jednak właśnie
doszedłem do wniosku, że nie warto – mruknął, zatrzymując się. Dziewczyna
przyjrzała się mu uważnie. Wydawał się emanować całkowicie inną postawą, niż
przed rozdzieleniem się na rynku miasta. Wyprostowała się, nie będąc teraz zbyt
pewna w jego obecności. A jak nagle coś mu się odwidzi i ją jeszcze zaatakuje?
– Myślisz, że mogę być aż takim draniem i wpierw nakłaniać cię ku sobie, by
potem starać się ciebie zabić? Nie martw się; nie byłabyś warta takiego
podstępnego zadania.
-
A to co, kłótnia przedmałżeńska? – Odwrócił się w stronę Fabiana i dwóch
kolejnych prefektów. Cholera… zapomniał, że właśnie w tym czasie odbywała się
przerwa. Widział zainteresowane spojrzenia innych uczniów, na co tylko burknął
coś mało zrozumiałego nawet dla wampirzycy. Yuki spojrzała na niego spłoszona,
jakby walczyła wewnętrznie, czy może się już do niego odezwać, czy lepiej
jeszcze nie.
-
Mam takie szczęście, że coś takiego mnie nie dotyczy – odparł na to niechętnie,
patrząc na niego jak na coś czemu nie powinno nawet poświęcać swojej uwagi. –
Naiwnie też sądziłem, że jak chciałeś stracić przyjaciela, to już nie będziesz
zwracał na niego uwagi. – Spojrzał na brunetkę, która uśmiechała się
zadowolona. W pamięci tlił się obraz pochylającej nad nim dziewczyny, która
mówiła coś o robieniu tego dla jego dobra. Do tego bardziej przerywany
fragment, gdy Fabian wiązał mu nadgarstki, wkradał dłonie w jego spodnie,
zmuszał do wypicia zawartości flakoniku… pojawienie się Kany i najwidoczniej
rozmowa między nimi. Powrócił spojrzeniem na swego byłego przyjaciela, czując
się teraz jeszcze bardziej zdradzonym niż wcześniej. – Przy okazji, póki
jeszcze nie pamiętam, co się takiego działo… - Zauważył przerażone spojrzenie
brunetki, błysk zdziwienia u Lockharda i nierozumiejący wzrok Yuki i Ruki. –
Dzięki tobie dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, oraz zyskałem bardzo
pożyteczne stworzonko. – Krwawnik jakby na zawołanie wyplątał się z jego włosów
i wykonał kilka kółek nad jego głową. Krwista czerwień jego skrzydełek
najbardziej przykuła ich uwagę.
-
Wnioskując z twojej wypowiedzi, spotkałeś już się z panną Lailą. – Shinonome
podeszła do niego, wyciągając delikatnie dłoń, na jakiej zaraz wylądował motyl.
– Bardzo mnie to cieszy. Sanguine widocznie też jest zadowolona.
-
Zaraz… O co tu chodzi? – spytała szatynka, nie mogąc znieść tej dziwnej i
mrocznej w jakimś stopniu atmosfery, jaka powstała. – Jaka znów Laila? Kim ona
jest?
-
Nie jesteś wtajemniczona? – zakpił Fabian z wpływającym na twarz drwiącym
uśmiechem. W tej chwili wydawał się być taki całkowicie inny, niż zawsze.
Całkowicie nie do poznania. Zero na widok jego twarzy przed oczyma przeleciały
mu kolejne obrazy. Już prawie wszystko wiedział, eliksir zaczyna działać o
wiele szybciej niż powinien, przeleciało brunetce przez myśl. Panienko Lailo,
zrobiłaś za mocny wywar. Chyba, że…?!
-
Fabian, idź sprawdź porządek na drugim piętrze w północnym skrzydle – poleciła,
patrząc czujnie na Kiryuu. Lockhard
podążył za jej wzrokiem, by zaraz kiwnąć głową i ciągnął za sobą Yuki
poszedł we wskazanym przez niebieskooką kierunku. Szesnastolatka oglądała się
co chwilę, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć chłopakowi.
-
Zauważyłaś moje intencje względem jego? – Spojrzał na nią, błyszczącymi od
powstrzymywanego gniewu oczyma. W tęczówkach co rusz migotały na razie
pojedyncze czerwone iskierki. Chłopak wyciągnął broń celując nią w dziewczynę.
– Sprawdzimy, czy przeżyjesz? – mruknął, powoli napierając palcem na spust.
-
Zero, co ty wyprawiasz? To nie czas na żarty! – krzyknęła Ruka doskakując do
niego i łapiąc za ramię, przez to ten zamiast strzelić tuż koło ucha dziewczyny
strzelił wprost w jej brzuch. Kula jednak przeleciała dalej, co informowało
tylko o jej człowieczej naturze.
Uczniowie
w popłochu zaczęli kierować się ku swoim klasom.
-
To jak już mnie sprawdziłeś, to spotkajmy się za kilka dni przy stajni.
Pojeździmy razem konno – mruknęła dziewczyna, mrugając ku niemu, po czym
spokojnym krokiem, jakby nigdy nic odeszła ku wejściu do szkoły.
-
Jesteś idiotką? Miałem zamiar ją tylko sprawdzić – warknął, patrząc na nią
zabarwionymi na płynną czerwień tęczówkami. – Z resztą nieważne. Mam cię dość.
– Mówiąc to odwrócił się od niej na pięcie i ruszył ku internatowi zostawiając
ją samą.
-
Zero? Co się z tobą dzieje? Czyżby to przez brak krwi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz