niedziela, 21 kwietnia 2013

Anielski Niewolnik - 16

Dziewiętnastolatek wrócił po chwili, prowadząc łaciatą klacz o czarnej i białej sierści. Jej kantar był biały, co dobrze komponowało się z czarnym pyskiem, zaś siodło i czaprak czarne, co już tylko gdzieniegdzie kontrastowało z białą sierścią. Poruszała się z gracją, unosząc wyżej przednie kopyta.
- Jest śliczna. – powiedział Aura, gdy tylko ją ujrzał. – Ma też ładny sposób chodzenia.
- Chód… – poprawił go machinalnie. – To oczywiste, że jej chód jest bardziej interesujący od chodu Wichury. Chmura była dwa lata uczona tego kroku. Tym bardziej, iż to jest królewska klacz. Prezent od króla i zarazem mojego wuja – wyjaśnił, zatrzymując się przy chłopaku. Przez chwilę patrzył na niego bez słowa, by zaraz pocałować go lekko. – Nie myśl  sobie tylko, że już nie jestem na ciebie zły, bo się pomylisz. – W chwili, gdy wymawiał te słowa, jego usta poruszając się, muskały raz po raz wargi złotookiego.
- Przepraszam. – Anioł sam przesunął się, by pocałować młodego Tono. Ten z kolei mruknął coś niewyraźnie, rozchylając wargi. Tym samym pozwalając mu na pogłębienie pocałunku, co Aura dość niepewnie, ale uczynił.
- Dobra, dość – szepnął nagle, odrywając się od mniejszego chłopaka. – Mieliśmy jeździć, a nie się całować. Na to też będziemy mieli czas, różyczko. – Nie omieszkał też przy okazji skomentować koloru jego policzków, o czym ten nawet nie zauważył.

~ * ~

Mężczyzna uśmiechnął się widząc jak powóz, którym jechała jego córka i narzeczona syna wjeżdża na ich posesję, dokładnie w tym momencie, gdy ten właśnie opuścił swój. Poczekał cierpliwie, aż Zack zatrzyma konie i otworzy drzwi, pomagając każdej przy wychodzeniu.
- Witaj, ojcze. – Madeline podbiegła do swojego rodzica, przytulając się z całych sił.
- Witaj, maleńka – zaśmiał się cicho, natychmiast odwzajemniając gest.
- Wiesz może jak tam Aura? – Dziewczynka spojrzała na swojego tatę, który to wyglądał jakby dostał obuchem. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przecież zostawił swojego syna i tego chłopaka samych.
- Wszystko z nim dobrze, panienko. – Cloud zanim zdążył się odezwać, zrobił to za niego czarnowłosy lokaj. Chłopak skłonił się przed wszystkimi.
- A ty to…? – spytał blondyn, jakoś nie przypominając sobie, by zatrudniał kogoś nowego.
- Proszę mi wybaczyć. To jest mój lokaj. Napisałam do mojej szanownej matki, by mi go podesłała, gdyż nie chciałam, by tam usługiwał komuś innemu niż mnie. – Cleara podeszła bliżej, kłaniając się lekko przed panem domu. – Jednak zapomniałam spytać o pańską zgodę, za co naprawdę przepraszam.
- Dobrze, nic się nie stało – mruknął mężczyzna, wchodząc do środka. – Nie znam twego imienia, wiec nie miej mi za złe, jak wyjdzie to z niegodnością dla ciebie, ale chciałbym się dowiedzieć, gdzie oni się teraz znajdują?
- To nic, panie. A panicz Lou, wraz z paniczem Aurą są w tej chwili na przejażdżce konnej. I nazywam się Nii, panie. – Brunet ukłonił się nisko,  po czym poszedł za Clearą, która po uprzednim pożegnaniu udała się do sypialni, by odpocząć, a on miał jej towarzyszyć.
- Chodźmy zobaczyć jak idzie Aurze jazda. – Dziewczynka, nie czekając na odpowiedź pognała w kierunku ujeżdżalni. Cloud, chcąc nie chcąc udał się za córką. Po chwili już obydwoje stali, przy płotku, jaki miał odgradzać ich od jeźdźców.

~ * ~

- Ja już chyba chcę zejść! – zajęczał żałośnie, zwalniając swojego wierzchowca. Wichura, dość niechętnie, ale posłuchała się i w końcu stanęła.
- Dobrze. – Lou podjechał do niego i chwycił wodze Aury, tym samym przytrzymując gniadą klacz. – Teraz wyciągnij nogi ze strzemion, pochyl się troszkę do przodu, trzymając się siodła i zejdź… Świetnie. – pochwalił go, gdy ten zrobił wszystko tak, jak kazał. – Idź do ojca i Mady, a ja jeszcze pojeżdżę, a Wichura razem ze mną. Teraz patrz i ucz się.
- Dobrze. – Złotooki uśmiechnął się, odchodząc do wymienionych przez tamtego osób. Będąc przy nich dygnął lekko, witając się z uśmiechem.
- Nawet sobie radziłeś – zauważyła  dziewczyna. – Chociaż mogło być lepiej.
- Tak wiem, jednak w domu nie często zdarzało mi się jeździć konno. Moja mama za bardzo bała się o mnie. Chociaż jakby się zastanowić, nawet moim siostrom i braciom, jak pozwalała jeździć to kazała im bardzo na siebie uważać. – Anioł spojrzał na srebrnowłosego, który to ścisnął piętami swoją klacz, która natychmiast ruszyła szybkim galopem, a za nią i ta, na której jeszcze przed chwila jeździł. Zdawać by się nawet mogło, że klacze ścigały się nawzajem, gdyby nie to, że Lou kierował w jakim kierunku w danej chwili miały biec. Aż w końcu nie pokierował Chmury na jedną z przeszkód. Przed samym skokiem pochylił się lekko na klaczy, oddając jej troszkę wodzy. W końcu przeskoczyła idealnie przeszkodę, w ogóle jej nie dotykając, natomiast druga klacz zatrzymała się gwałtownie, prawie że nie wpadając na nią. Następna rzeczą jaką zrobiła, było natychmiastowe odbiegnięcie.
- Chyba już nie będzie skakać – oznajmił Lou, gdy tylko zatrzymał się przy nich. – Za bardzo już strach przez skakaniem utkwił jej w głowie.
- Niestety – westchnął mężczyzna. – Gdyby nie ten wypadek, pewnie wszystko byłoby dobrze.
- A co się takiego stało? Jaki wypadek? – spytał chłopak, zupełnie nie wiedząc o co chodzi.
- Za długo opowiadać… – Dziewczynka pociągnęła chłopaka, prowadząc go w stronę posiadłości, a następnie w kierunku swojego pokoju. – Powiem ci parę historii, dotyczących mojego brata. Widzę, że zacząłeś mu ufać, więc masz ku temu prawo. A i on dzięki tobie stał się innym człowiekiem. Parę z nich jest z czasów, gdy mnie jeszcze nie było na świecie, ale wiem o nich. Nie od taty, czy brata, ale od zaufanych osób.
Co to mu powiedziała, dało mu dużo do myślenia. Domyślił się powodu jego zachowania, a tym bardziej zrozumiał, jakie uczucia kłębiły się w nim, gdy pomyślał o srebrnowłosym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz