Dziewiętnastolatek wrócił po chwili, prowadząc łaciatą klacz o
czarnej i białej sierści. Jej kantar był biały, co dobrze komponowało
się z czarnym pyskiem, zaś siodło i czaprak czarne, co już tylko
gdzieniegdzie kontrastowało z białą sierścią. Poruszała się z gracją,
unosząc wyżej przednie kopyta.
- Jest śliczna. – powiedział Aura, gdy tylko ją ujrzał. – Ma też ładny sposób chodzenia.
- Chód… – poprawił go machinalnie.
– To oczywiste, że jej chód jest bardziej interesujący od chodu
Wichury. Chmura była dwa lata uczona tego kroku. Tym bardziej, iż to
jest królewska klacz. Prezent od króla i zarazem mojego wuja – wyjaśnił,
zatrzymując się przy chłopaku. Przez chwilę patrzył na niego bez słowa,
by zaraz pocałować go lekko. – Nie myśl sobie tylko, że już nie jestem
na ciebie zły, bo się pomylisz. – W chwili, gdy wymawiał te słowa, jego
usta poruszając się, muskały raz po raz wargi złotookiego.
-
Przepraszam. – Anioł sam przesunął się, by pocałować młodego Tono. Ten z
kolei mruknął coś niewyraźnie, rozchylając wargi. Tym samym pozwalając
mu na pogłębienie pocałunku, co Aura dość niepewnie, ale uczynił.
-
Dobra, dość – szepnął nagle, odrywając się od mniejszego chłopaka. –
Mieliśmy jeździć, a nie się całować. Na to też będziemy mieli czas,
różyczko. – Nie omieszkał też przy okazji skomentować koloru jego
policzków, o czym ten nawet nie zauważył.
~ * ~
Mężczyzna
uśmiechnął się widząc jak powóz, którym jechała jego córka i narzeczona
syna wjeżdża na ich posesję, dokładnie w tym momencie, gdy ten właśnie
opuścił swój. Poczekał cierpliwie, aż Zack zatrzyma konie i otworzy
drzwi, pomagając każdej przy wychodzeniu.
- Witaj, ojcze. – Madeline podbiegła do swojego rodzica, przytulając się z całych sił.
- Witaj, maleńka – zaśmiał się cicho, natychmiast odwzajemniając gest.
-
Wiesz może jak tam Aura? – Dziewczynka spojrzała na swojego tatę, który
to wyglądał jakby dostał obuchem. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że
przecież zostawił swojego syna i tego chłopaka samych.
-
Wszystko z nim dobrze, panienko. – Cloud zanim zdążył się odezwać,
zrobił to za niego czarnowłosy lokaj. Chłopak skłonił się przed
wszystkimi.
- A ty to…? – spytał blondyn, jakoś nie przypominając sobie, by zatrudniał kogoś nowego.
-
Proszę mi wybaczyć. To jest mój lokaj. Napisałam do mojej szanownej
matki, by mi go podesłała, gdyż nie chciałam, by tam usługiwał komuś
innemu niż mnie. – Cleara podeszła bliżej, kłaniając się lekko przed
panem domu. – Jednak zapomniałam spytać o pańską zgodę, za co naprawdę
przepraszam.
- Dobrze, nic się nie stało – mruknął mężczyzna,
wchodząc do środka. – Nie znam twego imienia, wiec nie miej mi za złe,
jak wyjdzie to z niegodnością dla ciebie, ale chciałbym się dowiedzieć,
gdzie oni się teraz znajdują?
- To nic, panie. A panicz Lou,
wraz z paniczem Aurą są w tej chwili na przejażdżce konnej. I nazywam
się Nii, panie. – Brunet ukłonił się nisko, po czym poszedł za Clearą,
która po uprzednim pożegnaniu udała się do sypialni, by odpocząć, a on
miał jej towarzyszyć.
- Chodźmy zobaczyć jak idzie Aurze jazda. –
Dziewczynka, nie czekając na odpowiedź pognała w kierunku ujeżdżalni.
Cloud, chcąc nie chcąc udał się za córką. Po chwili już obydwoje stali,
przy płotku, jaki miał odgradzać ich od jeźdźców.
~ * ~
-
Ja już chyba chcę zejść! – zajęczał żałośnie, zwalniając swojego
wierzchowca. Wichura, dość niechętnie, ale posłuchała się i w końcu
stanęła.
- Dobrze. – Lou podjechał do niego i chwycił wodze
Aury, tym samym przytrzymując gniadą klacz. – Teraz wyciągnij nogi ze
strzemion, pochyl się troszkę do przodu, trzymając się siodła i zejdź…
Świetnie. – pochwalił go, gdy ten zrobił wszystko tak, jak kazał. – Idź
do ojca i Mady, a ja jeszcze pojeżdżę, a Wichura razem ze mną. Teraz
patrz i ucz się.
- Dobrze. – Złotooki uśmiechnął się, odchodząc
do wymienionych przez tamtego osób. Będąc przy nich dygnął lekko,
witając się z uśmiechem.
- Nawet sobie radziłeś – zauważyła dziewczyna. – Chociaż mogło być lepiej.
-
Tak wiem, jednak w domu nie często zdarzało mi się jeździć konno. Moja
mama za bardzo bała się o mnie. Chociaż jakby się zastanowić, nawet moim
siostrom i braciom, jak pozwalała jeździć to kazała im bardzo na siebie
uważać. – Anioł spojrzał na srebrnowłosego, który to ścisnął piętami
swoją klacz, która natychmiast ruszyła szybkim galopem, a za nią i ta,
na której jeszcze przed chwila jeździł. Zdawać by się nawet mogło, że
klacze ścigały się nawzajem, gdyby nie to, że Lou kierował w jakim
kierunku w danej chwili miały biec. Aż w końcu nie pokierował Chmury na
jedną z przeszkód. Przed samym skokiem pochylił się lekko na klaczy,
oddając jej troszkę wodzy. W końcu przeskoczyła idealnie przeszkodę, w
ogóle jej nie dotykając, natomiast druga klacz zatrzymała się
gwałtownie, prawie że nie wpadając na nią. Następna rzeczą jaką zrobiła,
było natychmiastowe odbiegnięcie.
- Chyba już nie będzie skakać
– oznajmił Lou, gdy tylko zatrzymał się przy nich. – Za bardzo już
strach przez skakaniem utkwił jej w głowie.
- Niestety – westchnął mężczyzna. – Gdyby nie ten wypadek, pewnie wszystko byłoby dobrze.
- A co się takiego stało? Jaki wypadek? – spytał chłopak, zupełnie nie wiedząc o co chodzi.
-
Za długo opowiadać… – Dziewczynka pociągnęła chłopaka, prowadząc go w
stronę posiadłości, a następnie w kierunku swojego pokoju. – Powiem ci
parę historii, dotyczących mojego brata. Widzę, że zacząłeś mu ufać,
więc masz ku temu prawo. A i on dzięki tobie stał się innym człowiekiem.
Parę z nich jest z czasów, gdy mnie jeszcze nie było na świecie, ale
wiem o nich. Nie od taty, czy brata, ale od zaufanych osób.
Co
to mu powiedziała, dało mu dużo do myślenia. Domyślił się powodu jego
zachowania, a tym bardziej zrozumiał, jakie uczucia kłębiły się w nim,
gdy pomyślał o srebrnowłosym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz