-
Oj. – Dziewczyna spojrzała na nich zaskoczona. Przez chwilę patrzyła na
Lockharta, by później przerzucić swoje spojrzenie na Zero. Ściągnęła brwi ku
sobie, widząc jego opuszczone do kolan spodnie i bieliznę, oraz ręce związane
paskiem starszego chłopaka. Patrząc raz jeszcze na sprawce tego co tu się
działo, westchnęła cicho, kucając i biorąc się za sprzątanie szkła,
pozostałości po szklance napełnionej wodą.
-
„Oj”? Tylko tyle powiesz na to Ruka? – Fabian spojrzał zdziwiony na dziewczynę,
która utkwiła w nim spojrzenie nie jasnobrązowych oczu, tylko ciemnoniebieskich.
Chłopak zaśmiał się widząc tę zmianę. – Przestraszyłaś mnie. Chociaż nie
powiem. Dobry miałaś pomysł z tym przebraniem.
Dziewczyna
nie odpowiedziała, tylko zebrawszy większe kawałki szkła, wstała i wyrzuciła je
do kosza jakie znajdowały się niedaleko drzwi. Następnie podeszła do łóżka, na
którego skraju zaraz usiadła, patrząc smutno na chłopaka. Wydawał się być
nieobecny. Pogładziła go lekko po włosach, drugą ręką sięgając do jego
związanych dłoni i uwalniając je z więzów pasa. Kolejną rzeczą jaką zrobiła to
założenie na niego z powrotem dolnej części garderoby.
-
Chociaż to mógłbyś zrobić – odezwała się po chwili, dalej gładząc włosy
wampira.
-
Wiem, ale nie miałem czasu. Musiał wziąć ten cały specyfik, a słysząc jak ktoś
tu idzie, skąd miałem mięć pewność, że to nie idzie prawdziwa Ruka, tylko ty? –
westchnął ciężko siadając obok niej, podzielając zajęcie dziewczyny.
-
Mogłeś zmusić go w mniej brutalny sposób do wzięcia leku – zauważyła, nawet nie
zaszczycając go wzrokiem. – Masz szczęście, że to ja tu weszłam, a nie ktoś
inny, mając na myśli naszą grupę. Ja jeszcze dochowam to w tajemnicy. Tylko mam
nadzieję, że nie zrobiłeś mu aż tak wielkiej krzywdy?
-
Oczywiście, że nie. Włożyłem w niego tylko dwa palce. – Widząc kątem oka jej
wzrok, zmiął pod nosem jakieś przekleństwo. – Wiem, co myślisz. Nie chciałem w
ogóle robić mu czegoś takiego, jednak jestem od tamtego wypadku Zero strasznie
podenerwowany. Tym bardziej jak widzę, gdy ten cały Kuran wchodzi tutaj, staje
przy jego łóżku i coś do niego gada. Następnie stara się go pocałować. To
naprawdę mnie wkurza! Tym bardziej jak widzę, że Zero może i stara się nie dać
mu, to i tak pozwoli mu w końcu na całusa w policzek, czy też nawet niby
niewinne gładzenie go po dłoni…
-
Jesteś przewrażliwiony. To nie powód, żeby zaraz oskarżać Zero o to, że się mu
oddaje. Jeśli do tej pory nie pozwolił mu na nic więcej niż to co powiedziałeś,
to tym bardziej pozwoli mu na taki wielki krok. Musisz przyznać, że przecież
nie mogą wiedzieć, że ich obserwujesz. Gdyby wiedzieli, to z pewnością
zareagowaliby na to. Zero szczególnie. –
Pochyliła się nad swoim rówieśnikiem całując go po policzku, gdzie jeszcze
znajdowała się mała łezka. – Wymarzę mu pamięć z tego czasu jak przyszedłeś –
oznajmiła, po czym patrząc na niego ostro dodała. – I nie robię tego dla
ciebie, tylko dla oblubieńca. Nie chcę, aby przez pewnego nadętego dupka miał
jeszcze gorsze przeżycia niż te związane z Shizuką. – Mówiąc to pochyliła się
znów nad wampirem, tym razem jednak całując go po wargach. Niespiesznie
wepchnęła język do jego jamy ustnej penetrując tam przez chwilę. Słysząc
niezadowolone prychnięcie ze strony Lockharta, oderwała się od ust, szepcząc
jeszcze kilka dziwnych słówek, po czym zadowolona wyprostowała się.
-
Tego pierwszego to mogłaś sobie podarować… – powiedział, mało zadowolony z
faktu, iż ona go całowała, a on to już nie.
-
Ale wtedy byłoby to nie sprawiedliwe. – Dziewczyna wydęła wargi. – Ty go dotykałeś,
to ja chcę chociaż pocałunek… A i za pięć minut będzie się budził –
poinformowała, podchodząc do okna i widząc jak po drugiej stronie bramy
zaczynają zbierać się już dziewczęta mimo, iż uczniowie nocnej klasy mieli
wyjść za godzinę. – Masz szczęście, że nikt cię nie usłyszał. Naprawdę głośno
krzyczał, jednak w porę udało mi się wyciszyć ten pokój. Masz szczęście, że
dzięki Niemu mam jeszcze moc nad dźwiękiem.
-
Tak – przyznał, patrząc na jak Ruka bawi się swoimi włosami… zaraz, przecież to
nie Ruka. – Proszę, ściągnij z siebie ten cały kamuflaż, Kana-san. Przez to
wydaje mi się jakbym gadał z Souen.
-
Szkoda, podobają mi się takie włosy. – W jednej chwili jej postać zmieniła się.
Kolor włosów stał się czarny, skóra nabrała żywszego odcienia, mundurek dla
ucznia już nie Nocnych, tylko Dziennych Zajęć. Barwa oczu zmieniona wcześniej,
pozostała w nienaruszonym teraz stanie. – No to, czas się wdrążyć w życie
uczennicy Dziennej Klasy. – mówiąc to otworzyła okno i wyskoczyła przez nie na
pobliskie drzewo. – Tobie również radzę wyjść… ale najpierw, posprzątaj ładnie
jeszcze po szklance. – Nim zdążyłby coś odpowiedzieć, ta wysłała mu całusa, po
czym skacząc po gałęziach drzew oddaliła się w kierunku dziewcząt z między
innymi jego klasy.
Westchnął
ciężko, jednak szybko wziął się za robotę.
-
Za szybko mu uległaś. Wykorzystuje to. Dobrze tylko, że jego córka trzyma go w
ryzach. – Zaśmiał się na wspomnienie pierwszego spotkania z tym mężczyzną.
Naprawdę był w szoku, iż on może się kogoś w ogóle słuchać, a tym bardziej tej,
trzeba powiedzieć niepozornej dziewczyny. – Ciekawie, kiedy jeszcze ją zobaczę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz