- Dość podniecający widok, czyż
nie? Sanguine? – Dama w błękicie, wyciągnęła delikatnie dłoń przed siebie tak,
by motyl mógł spokojnie spocząć na palcach. Czerwone skrzydełka drgały nerwowo,
jak gdyby motylica miała już świadomość, jaka będzie reakcja jej pana na to
zdarzenie. Nobody przecież nie omieszka nie powiedzieć mu kiedyś o tym.
Dama przyłożyła drugą, wolną dłoń
na pierś, masując ją delikatnie i uważnie przyglądając się całującej się jakieś
sto pięćdziesiąt metrów przed nią parze.
Kaname położył rękę na biodrze
łowcy, by zaraz wkraść się pod jego koszulkę. Zero wydał z siebie zduszone
jęknięcie, w chwili, gdy zimne palce zaczęły podszczypywać jego sutki.
Motyl poruszył się na ten dźwięk niespokojnie,
wzbijając się na chwilę w powietrze, by zaraz znów opaść smętnie.
- Spokojnie, nie się nie dzieje.
Jak dojdzie do czegoś poważniejszego, to zainterweniuję – szepnęła kobieca
postać Nobody. – Zaufaj mi.
~ * ~
- A..aach – westchnął głośno,
czując gorące wargi sunące po jego szyi. Jakaś irracjonalna myśl krążyła
jeszcze po jego głowie, narzucając mu, by przestał. W innym wypadku będzie źle.
Jednak odpychał ją jak znienawidzonego komara latem, zatapiając się w ramionach
przyjemności.
Kuran ocierał się raz po raz o
niego sugestywnie. Drugą ręką również puścił chłopaka, by zaraz dotrzeć do jego
pośladków. Zero natomiast zarzucił ręce na jego szyję, przyciągając go do
swojej twarzy i domagając się pocałunku, na którego nie musiał długo czekać.
- Zero… – mruknął nisko szatyn,
wkładając rękę w spodnie i zaczynając wodzić palcami po jego wejściu.
- Aa.. uuch… – Stęknął czując
narastające w nim podniecenie. Gdy poczuł wnikające w niego palce, z początku
starał się uciec lekko biodrami, lecz po chwili sam nawet zaczął nimi poruszać.
Czuł na swoim udzie sztywną męskość Kurana. – Ku… Kaname… – Wampir spojrzał na
niego zaskoczony, przerywając dotychczasową czynność. Łowca zaś jęknął
niezadowolony, poruszając się i ocierając o jego penisa, wywołując tym samym
ciche sapnięcie u niego.
- Powtórz to… – zażądał,
sprawiając, że Zero spojrzał na niego nie wiedząc o co chodzi. – Powiedz
jeszcze raz moje imię.
- Chyba jesteś głupi… Nie wymawia…
aach! – krzyknął cicho z zaskoczenia i przyjemności, w chwili, gdy Kuran jedną
ręką powrócił do jego dziurki, a drugą zaczął stymulować jego członka. – Aach,
jak.. aghhh.. nie przestaniesz …aghh!
- Mam przestać? Jesteś tego pewny?
– Szatyn odsunął się od niego, obserwując jak chłopak zsuwa się na ziemię.
Zaraz też kucnął przy nim, całując go i masując przez materiał jego
przyrodzenie. – Jak wolisz, ale żebyś później tego nie żałował. – Nie zdążył
nic więcej dodać. Zero zaraz chwycił go za poły marynarki mundurka,
przyciskając swego wargi do jego, od razu rozchylając je zapraszająco. Położył
się bokiem do pnia, pociągając za sobą Kurana, który zawisł na nim zadowolony.
Nie przerywając pocałunku, powoli rozpiął i zsunął z bioder łowcy spodnie,
uprzednio pozbawiając go jeszcze butów i skarpetek.
Siedemnastolatek rozchylił uda,
pozwalając wampirowi znaleźć się między nimi, co ten zaraz wykorzystał.
~ * ~
- O kurcze – jęknął cichutko
chłopiec, zgarniając brązowe kosmyki za ucho i upadając na kolana. Jego dłoń
zaraz znalazła się w spodenkach, pocierając już stojącego sztywno penisa.
Patrzył zachłannie na dwóch chłopaków przed nim, pieszcząc się nieprzerwanie.
Miał świadomość, że granica, jaką im sobie wyznaczył, już dawno zastała
przekroczona, jednak w tej chwili nie mógł nic zrobić. Właściwie, magia
podniecenia wpłynęła też i na niego.
Obserwował dokładnie, jak Kaname
całuje łowcę, jednocześnie pozbywając się jego bielizny. Później jak długie
palce zatapiają się między jego pośladkami we wnętrzu chłopaka.
Nodoby drugą dłoń skierował do
swojej pupy, dokładnie powtarzając ruchy czystokrwistego wampira.
Sanguine krążąca do tej pory nad
jego głową zniżyła swój lot, zatrzymując się przed jego twarzą. Chłopiec
warknął rozeźlony, próbując się wychylić, jednak motylica uparcie zasłaniała mu
widok. A właśnie brązowooki zaczynał poruszać ręką coraz szybciej po penisie
Kiryuu w górę i w dół, na co ten raz po raz, wydawał z siebie przyjemne dla
ucha jęki.
- Dobra, dobra. Kapuję – syknął
cicho, a motylica natychmiast się uspokoiła. – Daj mi tylko skończyć.
~ * ~
- Aach… daj.. nghh… sobie z achh
tym spokój! – Zero z trudem podniósł się, odpychając od siebie dłonie Kurana.
Podniecenie jednak dalej widoczne było w jego oczach, dlatego też
osiemnastolatek z początku nie wiedział o co mu chodzi.
- Che, sam się o to prosiłeś. – Nie
czekając na jego odpowiedź, odwrócił go na bok, sam się na nim kładąc. Rozpiął
spodnie, by po wyciągnięciu swojego fiuta i pobudzeniu go o wiele bardziej do
życia, wszedł w łowcę szybkim ruchem. Zaraz też uniósł nogę srebrnowłoso, by
móc się lepiej w nim poruszać.
- Nghhh… Kaname… aghhh… – Wygiął
się do tyłu, odwracając głowę i odnajdując spierzchnięte wargi Kurana. Wampir
poruszał się w nim rytmicznie, oddając z zadowoleniem pocałunek. Wolną rękę
przełożył pod łowcą, masując jego brzuch i klatkę piersiową.
- Hah… ha… jesteś tak… ha… ha…
przyjemnie ciasny – stękał między pocałunkami, przyśpieszając nieznacznie ruchy
bioder. Srebrnowłosy zajęczał głośniej, czując gwałtowniej poruszający się w
nim narząd wampira. Jednoczenie odczuwał, że jego spełnienie zbliża się
wielkimi krokami. Co z tego, że odczuwał ból przez rozciągnięte ścianki odbytu.
Rozkosz, jaką w tej chwili ofiarowywał mu szatyn, w połączeniu z cierpieniem
dawała dla niego niesamowity efekt. Przez co, miał ochotę zostać w tym stanie jak
najdłużej by się dało.
- Nie nghhh….! …żaaghhh ..łuj
sobie! – krzyknął zaraz, gdy Kaname w ciągu jego wypowiedzi ustawił go na
czworaka i obejmując go w pasie, zaczął się w nim poruszać w zastraszającym tempie.
Oprócz ich przyspieszonych oddechów i jęków chłopaka, słychać było
charakterystyczne dźwięki uderzania bioder o pośladki.
Starał się utrzymać na łokciach,
pozostając w tej pozycji, w jakiej został postawiony. Przyjemność jednak jaką
odczuwał robiła się już za wielka dla niego, wprawiając go w zbyt błogi stan.
Oparł głowę na przedramionach, pozostawiając w górze tylko tyłek. Kaname
natomiast oparł się na jego plecach, na przemian liżąc i całując go w tamtym
miejscu. Dopiero teraz jakby zdał sobie sprawę, chwycił za twardą męskość
łowcy, zaczynając mu ostro walić konia.
- Nghhh! Tak…aaghhh! – krzyknął
podnosząc się i wyginając ku niemu. Jego penis drgał lekko, wyrzucając z siebie
pokłady nasienia, które radośnie przywitały się z dniem codziennym oraz z
soczyście zieloną trawą. Chłopak zacisnął mięśnie odbytu na ogranie
przewodniczącego, falując jeszcze biodrami. Kaname wystękał kilka
niezrozumiałych dla niego słów, po czym spuścił się we wnętrzu o rok młodszego
chłopaka. Ciepła sperma wprawiła łowcę w dziwne uczucie niepokoju, które w
żaden sposób nie mógł opisać.
Spojrzał przed siebie, by z
przerażeniem uświadomić sobie, iż nie są tu sami. Przed nimi wśród drzew stał
chłopczyk. Ten sam, który prowadząc go do Laili był staruszką i ten sam, który
później stał się piękną kobietą w błękitnej sukni.
Kaname spojrzał na niego, a widząc
szok wymalowany na jego obliczu, podążył za jego wzrokiem, by dostrzec tą samą
osobę, co siedemnastolatek.
~ * ~
Nobody uśmiechnął się do nich
lekko, podchodząc bliżej. Jak dobrze, że udało mu się skończyć trochę przed
nimi. Przynajmniej zdążył poprawić swój stan.
- Kaname Kuran – szepnął cicho,
patrząc na nich błyszczącymi oczyma, jeszcze po niedawnej rozkoszy. – Nie
spodziewałem się, aby tak znakomity wampir był innej orientacji. Czy to
oznacza, że zrezygnowałeś z życia wraz ze swoją Yuki, dla niego? – Wskazał ręką
na
Zero.
Zero.
- Nie musisz wiedzieć, czy jestem
innej orientacji, czy też nie. Moją też sprawą jest, kogo akurat przelecę –
zauważył przewodniczący, wychodząc z wnętrza srebrnowłosego, który jęknął
cicho, czując jego ruch. Nie umknęło mu również odniesienie, jakie użył do
tego, co właśnie robili. – Z resztą dobre wychowanie nakazuje przedstawić się,
jeśli wiesz już kim jest twój rozmówca.
- Nie mam obowiązku, by ci się
przedstawić – mruknął poważnym głosem. Zbyt poważnym jak na małego chłopca.
Kaname wyczuł dziwną aurę emanującą od jego osoby. – Nie należę do grona twoich
podwładnych. Jestem tu tylko z tego względu, iż chciałem zobaczyć, co z
Kiryuu-kun’em. Widzę jednak, że całkiem nieźle się bawi, biorąc pod uwagę to,
jak bardzo się nienawidziliście. Zero, na twoim miejscu przemyślałbym zanim pozwolił
Kuranowi się przelecieć – szepnął, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł,
zostawiając ich samych. Motylica zaś nie podleciała ani do łowcy, ani do
chłopca, tylko odleciała w sobie znanym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz