Mężczyzna pojawił się wraz z dziewczyną na starym placu zabaw.
Delikatnie położył ją na białej ławce, rzucając ukradkowe spojrzenie czterem
postaciom znajdującym się przy drugiej, stojącej nieopodal. Różowowłosa
drgnęła, widząc, że brunetka nie jest tylko zemdlona, co padła ofiarą tego
wampira. Zacisnęła dłonie w pięści… Domyślała się już kto wskazał temu
wampirowi drugą ofiarę.
- A ta druga? – spytała wampira, który uśmiechnął się do niej wyjątkowo
bezczelnie. – Nie denerwuj mnie lepiej! Pytałam się gdzie masz tą drugą dziewczynę?!
Tą, którą ja ci zleciłam.
- Spokojnie… Przyjdzie tu za swoim bratem, gdy tylko obydwoje usłyszą
od sensei’a słowa, jakie wypowiedział Kiryuu – mruknęła, dopiero co zmieniona z
chłopca kobieta patrząc na nią jadowicie zielonymi oczyma. Dziewczyna
przypatrzyła się dłużej oczom Nobody. Zazwyczaj, gdy był w tej postaci, oczy
miały barwę najczystszego błękitu. Ale nie tylko to było inne. Również suknia,
która była zawsze niebieskiego odcienia, teraz przybrała koloru kości słoniowej
niemal zlewając się z barwą skóry.
- W takim razie dlaczego, Kana została przez niego zaatakowana!? –
krzyknęła wściekła, zaraz jednak milknąc, gdy tylko ujrzała spojrzenie bruneta.
Mężczyzna chwycił w pasie nastolatka, pieszcząc językiem skórę szyi. Na razie
nie miał jeszcze w zamiarze wbijać w niego kłów.
- Mam się powtarzać? – Blondynka pochyliła się na ławce ku młodszemu
bliźniakowi, delikatnie gładząc jego srebrne kosmyki. Władca zerknął na nią
uważnie, jakoby podejrzewał ją o nagłe wyrwanie mu chłopaczka z rąk. – „Nie
trzymaj jej w złudnych obietnicach. Pobaw się nią i porzuć, albo poproś, by
stała się twoją oblubienicą mimo, iż nią nie jest… Zdecyduj co jest dla ciebie
ważniejsze. Jeśli jednak nie potrafisz tego zrobić, ja wykonam to za ciebie.
Pozbawię ją życia.” Dokładnie tak
brzmiały moje słowa… Jednak teraz po kilku przemyśleniach, dotarło do mnie. W
tej dziewczynie może obudzić się doskonały zabójca. A co za tym idzie, będzie z
niej dla ciebie jeszcze większy pożytek. Dziewczyna będzie przy tobie już na
zawsze. Możesz być szczęśliwa. I podziękuj mi przy okazji.
- Aach… - Ichiru stęknął cicho w chwili, gdy wampir wgryzł się w jego
szyję. Wyciągnął głowę do tyłu, opierając ją o ramię mężczyzny, jednocześnie
dając mu większy do niej dostęp.
- Mógłby trochę przystopować… Tym bardziej, jak chłopak ma się zaraz
pojawić – burknęła Laila, pojawiając się przy brunetce. Kucnęła, chwytając ją
delikatnie i opierając o swoje kolana.
- Nie rozkazuj mu… Passio najlepiej wie, co będzie robił. Nie zapominaj
kim On jest, a kim jesteś Ty. – Nobody spojrzała na nią od
niechcenia, zaraz swój wzrok kierując na niedawno przybyłego wampira. – Możesz
już odejść. Bądź jednak w pobliżu. – Wampir uśmiechnął się lekko, przymykając
na chwilę swoje czarne oczy. Zaraz też wyskoczył wysoko, lądując w koronie
jednego z drzew i oddalając się. Przy okazji mógł zobaczyć zmierzającego ku
staremu placu zabaw starszego Kiryuu. – Oderwij się od młodszego… – mruknęła zaraz do wampira, który wbrew myślom
różowowłosej, rzeczywiście odsunął się od chłopaka. Muskając jeszcze dwie małe
ranki, które natychmiast się zagoiły, wstał z ławki, ściągając go sobie z kolan
i kładąc go na niej, głowę opierając o kolana Nobody. Zdążył jeszcze zetrzeć
parę kropel krwi, jakie zostały na jego brodzie, gdy przed oczyma ukazała mu
się postać jego maleństwa.
Zero przeskoczył bramkę, nie bawiąc się w otwieranie jej. W tej chwili
było to dla niego zbędne. Miał się spotkać z samym Władcą, dlatego też nie
wypadałoby się spóźnić.
Przystanął, patrząc z zaskoczeniem na swojego młodszego brata. Wyglądał
strasznie mizernie; do tego jego przewiązane z przodu nadgarstki i zasłonięte
białą chustą oczy, sprawiały wrażenie
jego jeszcze gorszego stanu.
- Ichiru… – wyjąkał cicho, robiąc ku bliźniakowi kilka kroków. Zaraz
jednak na jego drodze stanęła Laila; która opuszczając na chwilę Kanę,
wyciągnęła z kieszeni dwa krótkie noże.
- W tej chwili nie masz do niego dostępu. – warknęła, bardziej zła na
siebie, niż na kogokolwiek innego. Nie sądziła, że młoda Shinonome będzie w to
wmieszana bardziej niż potrzeba.
- Laila, nie ty powinnaś się teraz odzywać – upomniała ją blondynka.
Zero wciągnął do płuc powietrze, poznając zapach, który należał do Nobody. –
Wierz mi, że zapach jest ten sam, tylko z tego względu, iż ja na to pozwalam.
Chcę, byś mnie poznawał. Tylko dlatego.
- Zero… – Brunet pojawił się przy chłopaku, nim ten zdążyłby chociażby
mrugnąć. Zaskoczony cofnął się krok do tyłu, obserwując dokładnie wyższego od
siebie mężczyznę. Nie wydawał się być już taki ogromny, jakiego pamiętał ze
swojego wspomnienia. Mimo to, dalej górował nad nim wzrostem. Chociaż gdyby się
zastanowił, ktoś chyba byłby od niego delikatnie wyższy. W tej chwili tylko nie
mógł przypomnieć sobie kto.
Motylica, jak na zawołanie pojawiła się między nimi, machając szybko
skrzydełkami, by zaraz zawisnąć tuż przed oczami wampira.
- San… piękności moje – mruknął do Krwawnika, a motylica natychmiast
przeobraziła się w ludzką postać kobiety. Przylgnęła swoim ciałem do niego,
przyglądając się jeszcze z uśmiechem siedemnastolatkowi.
- Jak się nazywasz? – odezwał się do niego chłopak, krzyżując ramiona
na piersi. Cały czas zerkał na swojego brata.
- Wybacz mi maleńki, że nie uczyniłem tego wcześniej, ale… – zaczął
łagodnie, jednak chłopak zaraz mu przerwał, wymierzając w niego z broni.
- Jeszcze raz odniesiesz się takim mianem do mnie, a z mściwą
satysfakcją strzelę w twój czarny łeb! – warknął, ruchem broni nakazując odsunąć
się mu. – Jest tylko nieprzytomny? – zwrócił się do zielonookiej, która
przywołała go ku sobie, z delikatnym uśmiechem.
- Zero Kiryuu… Jak zawsze zaskakujesz mnie swoim zachowaniem… –
przemówiła, jednocześnie zmieniając swoją postać na piękną brązowooką kobietę,
o długich, również brązowych włosach. – Moja moc zmiennokształtności jest
ograniczona, wbrew pozorom. Potrafię zamienić się w te osoby, które poświęciły
mi większą chwilę czasu i stały się kimś na kształt moich przyjaciół. Dlatego
też nie mogę zamienić się chociażby w Yuki. Za to w jej matkę, owszem –
przemówiła pięknym, melodyjnym głosem. Takim spokojnym, wprawiającym go w stan
totalnego rozluźnienia.
- Po co mi to mówisz i pokazujesz? – spytał, tylko siłą woli
powstrzymując się, by nie wybuchnąć śmiechem. Nie wiedział dlaczego, ale będąc
teraz w ich otoczeniu czuł się tak swobodnie, szczęśliwie. Czuł, jakby to
miałaby być jego rodzina od zawsze i na zawsze.
- Żebyś poznał swoją przyszłą rodzinę, Zero-san – odparła, powoli
wstając i podchodząc do niego. Spojrzała przez chwilę na niego smutno, by zaraz
uśmiechnąć się do niego lekko, na powrót zmieniając się w swoją złotowłosą
postać kobiety.
- Jeszcze na nic się nie zgodziłem – mruknął, nie chcąc pokazać jak to
go zaskoczyło i ucieszyło zarazem. – Tym bardziej po tym, jak dowiedziałem się,
że więzicie mego brata.
- Nie więziliśmy go, male… Zero-kun – poprawił się zaraz, wyginając
wargi w zadowolonym uśmiechu. – Po prostu, Kana źle zinterpretowała to, co wtedy
widziała. W rzeczywistości twój brat był gościem Laili. Teraz jednak nie chciał
przyjść się z tobą przywitać, gdyż obawiał się, że nie będziesz chciał go
widzieć. Dlatego też związanie go, miało być przykrywką do jego „zmuszenia” do
przyjścia tu z nami.
- Niech wam będzie - odezwał się, chociaż nie do końca przemawiało to
do niego.
- Nie przejmuj się tym drobnym szczególikiem - zaszczebiotała do niego
motylica, dmuchając w jego kierunku złotoczerwonym pyłkiem.
- San… – warknął ostrzegająco wampir, a rudowłosa wzruszyła lekko
ramionami, zmieniając swoją postać. Odleciała zaraz w kierunku Kany,
usadawiając się wygodnie w jej włosach.
- Dobrze… – mruknął mało przytomnie, by zaraz spojrzeć jeszcze raz na
Ichiru. – Co z nim będzie? Przecież on jaki jedyny z nas jest tu śmiertelny,
prawda? No, nie licząc Kany.
- Nie martw się tym. Gdy tylko odnowisz więzy ze mną, jako twoim
stwórcą, przemienię również twojego braciszka. – Mężczyzna podszedł do niego, przytulając
go władczo w pasie. Wargami zaczął błądzić po jego szyi, na co chłopak pozwalał
mu bez żadnego ‘ale’. – Nie mogę przecież pozwolić, rozdzielić bliźniaków.
Wystarczająco długo nie byliście razem. Do tego też nie chcę dopuścić, abyś był
zmuszony pochłonąć jego jestestwo, jak by musiało się stać, gdyby ten pozostał
człowiekiem. Jako wampirze bliźniaki będziecie o wiele bardziej potężni, niż
gdy ty byś go pochłonął.
- W takim razie, śpiesz się – powiedział zaraz chłopak, obejmując kark
wampira. – Odnówmy nasze więzi. Stańmy się ‘rodziną’.
- Z miłą przyjemnością – odparł, wgryzając się zaraz w jego szyję.
Chłopak zajęczał zaraz donośnie, przylgnąwszy do jego ciała.
- Więc takie będzie zakończenie – szepnęła Laila, patrząc z
zafascynowaniem na swego Pana i Jego Oblubieńca.
- Pamiętaj, że to jeszcze nie wszystko – upomniała ją Nobody. Wizja,
jaka przed chwilą nawiedziła jej ciało, ponownie nie była jednoznaczna.
Wiedziała tylko jedno. Zero jest już po ich stronie.
A spotkanie z rodzeństwem Kuranów zbliżało się nieubłaganie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz