niedziela, 21 kwietnia 2013

Anielski Niewolnik - 2

Nudziło mu się. Tak bardzo, że nie widząc nic innego do roboty postanowił wybrać się do swojego niewolnika. Przecież nie może go zaniedbać. Zadowolony ze swojego pomysłu wyszedł z sypialni i skierował się w stronę lochów. Odgarnął kilka srebrnych kosmyków, których nie mógł związać w kitkę, jednak nie przeszkadzało mu to, tak często.
Kopniakiem otworzył drzwi do ciemnego pomieszczenia. Wszedł pewnym krokiem do środka zatrzymując przy poranionym, nagim ciele młodego chłopaka przypiętego łańcuchami do ściany. Rany były praktycznie wszędzie, ledwo zabliźnione i te nowe powstałe na tych starych. Całość wyglądała przerażająco. To cud, że jeszcze żył. Uśmiechnął się wrednie widząc jego przerażone spojrzenie. W ironiczny sposób pogłaskał go pieszczotliwie po policzku, na co jego przyszła ofiara zaszlochała cicho. Oboje doskonale wiedzieli co się za chwilę wydarzy.

- Mam nadzieję, że tęskniłeś.. bo mam teraz ochotę na zabawę - szepnął mu cicho wprost do ucha, przez co chłopak drgnął ze strachu. Zaśmiał się na ta reakcję. Z resztą o to mu właśnie chodziło. Uwielbiał patrzeć w twarz swojej ofiary wykrzywionej w bólu, czy strachu. To go jeszcze bardziej pobudzało do dalszych, jeszcze bardziej bestialskich czynów.
- Błagam, nie - wychrypiał próbując się jakoś wyszarpać z tych cholernych - jego zdaniem - łańcuchów. Zamiast tego przysporzył sobie jeszcze więcej bólu, który odczuwał po wczorajszej karze. Dostał tyle batów jak jeszcze nigdy. Sam jest zdziwiony, że jeszcze żyje.
- Oj, przesadzasz maleńki - rzekł rozbawiony podchodząc do niego i rozpinając rozporek swoich spodni. Uwolnił swoją męskość z materiału bielizny. - Powinieneś już się przyzwyczaić. Jesteś tu już jakieś dwa tygodnie. - Siłą rozchylił jego nogi i uniósł je, by zaraz wejść w niego brutalnie.
Po lochach rozszedł się krzyk bólu i rozpaczy. Lou nie zważając na to, od razu zaczął poruszać się w nim szybko, pojękując cichuteńko z rozkoszy od czasu do czasu. Dla niego liczyła się tylko rozkosz jaka dawał mu jego niewolnik, a nie czy to co robi sprawi mu ból. Bo przecież co mogła obchodzić go zwykła zabawka? Kupiona któraś z kolei i zapewne jeszcze nie ostatnia. Tyle samo co zeszłoroczny śnieg, lub wczorajszy deszcz. Wiedział, że gdy tylko chłopak mu się znudzi, kupi sobie nowego i zabawa zacznie się od nowa. Później znów wyrzuci swoją zabaweczkę i zaraz kupi sobie nową. I tak w kółko. I wciąż. Znowu. Bez końca.
Będąc już bliski swego spełnienia przyśpieszył swoich ruchów bioder, co nie obyło się z głośniejszym szlochem czarnowłosego chłopca, po czym jęknął przeciągle spuszczając się we wnętrzu swojego niewolnika. Szybko wyszedł z niego, doprowadzając się do ogólnego porządku. Po chwili spojrzał na swoje dzieło. Chłopak dosłownie wisiał na łańcuchach, oddychając płytko i urywanie. Po jego policzkach wciąż spływały łzy. Z odbytu chłopca kapała krew z resztami spermy srebrnowłosego, na ziemię wydając głuche odgłosy. Tak jak się spodziewał. Idealnie.
- Och, czyżby ci się nie spodobało? - spytał niewinnie, gdy jego usta wykrzywiły się w perfidnym uśmiechu. Uwielbiał poniżać swoich niewolników. Żadnemu nie oszczędził nigdy wstydu, nawet jeśli byli tylko oni. Jak dotąd jeszcze nigdy nie zrobił wyjątku. - A wydawało mi się, że lubisz jak Cię tak ostro posuwam... nie to złe określenie. Ja dosłownie pieprzę Ciebie. No tak, przecież do niczego innego się nie nadajesz. Do tego za każdym razem tak głośno krzyczysz, że mam wrażenie jakbyś mnie błagał o szybsze ru...
- Nigdy! - krzyknął przeraźliwie, przerywając mu. Nie chciał tego słuchać. Chciał umrzeć. Jak najszybciej, teraz, od razu. Móc nie widzieć swojego "pana".
- Zapomniałeś chyba, o tym co mówiłem Ci na początku naszej znajomości. Nigdy mi nie przerywaj - wysyczał uderzając go z pięści w brzuch sprawiając, że chłopak kaszlnął krwią na ziemię. Szybkim krokiem podszedł do przeciwległej ściany na której znajdowały się przeróżne przyrządy do tortur i nie tylko, wyciągnął pierwszy, lepszy sztylet, po czym szybkim krokiem podszedł do niego.
- Teraz pożałujesz. - Z dziwnym błyskiem w oku, wbił ostrze w ramie chłopaka, który zakwilił cicho z bólu, jednak zaraz spojrzał na niego hardo i z taką, jakby dumą. Lou widząc ten wzrok zamachnął się nożem wbijając ją w jego tętnicę. Długo nie musiał czekać, aż się wykrwawi. Nie minęła chwila, a głowa chłopaka opadła bezwładnie na dół.
- Mówiłem... - szepnął cicho wychodząc z lochów. Powolnym krokiem z wrednym uśmiechem na ustach poszedł do gabinetu swojego ojca. Nie siląc się nawet na zapukanie, od razu wszedł do środka.
- Zabiłeś go... - Usłyszał niedowierzający głos swojego ojca. - To już chyba przesada. On był tutaj ledwie co dwa tygodnie. Opanuj się trochę, albo nie dam Ci pieniędzy na kolejnego.
- Postaram się, a teraz daj mi kasę - mruknął rozbawiony, wyciągając przed siebie dłoń. Już za chwile poczuł przyjemny ciężar sporego pliku banknotów na ręku.
- Wiedz, że dostajesz je tylko dlatego, że niedługo obchodzisz urodziny. Twój niewolnik będzie prezentem ode mnie - oznajmił powracając do swoich dokumentów. -  No idź już. Mam dużo roboty.
- Jasne, dzięki. - Szybkim krokiem opuścił gabinet ojca i skierował się w stronę swojej sypialni.
- Zack! - krzyknął po drodze. Jakoś nie chciało mu się czekać na swojego lokaja. I tak miał pewność, że on zaraz się obok niego zjawi.
- Tak, paniczu? - Jak zawsze znikąd pojawił się starszy chłopak ubrany w swój nienaganny garnitur. Jego krótkie rude włosy, swobodnie opadały mu na oczy. Jednak uwagę przyciągały jego szpiczaste uszy. Mimo, iż tego nie okazywali, byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. - Jak sadzę znów pozbyłeś się niewolnika. Nie patrz tak na mnie, widzę krew na twojej koszuli. - dodał widząc zdziwione spojrzenie młodszego o trzy lata chłopaka.
- No tak. Dzisiaj kupuje sobie nowego. Zawieziesz mnie do Rasowej Panienki. Tam dzisiaj powinna być dostawa niewolników. Powinienem coś sobie tam znaleź. - mruknął zatrzymując się na chwilę. - Chcę, aby mi towarzyszył.
- Naturalnie. W takim razie wyjedziemy jak zawsze o dziewiętnastej. - Zack ukłonił się lekko, odchodząc w innym kierunku.  Lou już nie mógł doczekać się nowego niewolnika. Będzie znów mnóstwo zabawy. Wyśmienicie. Jeszcze dziś zabawi się ze swoją przyszłą zabaweczką. Och, na samą myśl, aż zadrżał z podniecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz