Nudziło mu się. Tak bardzo, że nie widząc nic innego do roboty
postanowił wybrać się do swojego niewolnika. Przecież nie może go
zaniedbać. Zadowolony ze swojego pomysłu wyszedł z sypialni i skierował
się w stronę lochów. Odgarnął kilka srebrnych kosmyków,
których nie mógł związać w kitkę, jednak nie przeszkadzało mu to, tak często.

Kopniakiem
otworzył drzwi do ciemnego pomieszczenia. Wszedł pewnym krokiem do
środka zatrzymując przy poranionym, nagim ciele młodego chłopaka
przypiętego łańcuchami do ściany. Rany były praktycznie wszędzie, ledwo
zabliźnione i te nowe powstałe na tych starych. Całość wyglądała
przerażająco. To cud, że jeszcze żył. Uśmiechnął się wrednie widząc jego
przerażone spojrzenie. W ironiczny sposób pogłaskał go pieszczotliwie
po policzku, na co jego przyszła ofiara zaszlochała cicho. Oboje
doskonale wiedzieli co się za chwilę wydarzy.
- Mam nadzieję, że
tęskniłeś.. bo mam teraz ochotę na zabawę - szepnął mu cicho wprost do
ucha, przez co chłopak drgnął ze strachu. Zaśmiał się na ta reakcję. Z
resztą o to mu właśnie chodziło. Uwielbiał patrzeć w twarz swojej ofiary
wykrzywionej w bólu, czy strachu. To go jeszcze bardziej pobudzało do
dalszych, jeszcze bardziej bestialskich czynów.
- Błagam, nie -
wychrypiał próbując się jakoś wyszarpać z tych cholernych - jego zdaniem
- łańcuchów. Zamiast tego przysporzył sobie jeszcze więcej bólu, który
odczuwał po wczorajszej karze. Dostał tyle batów jak jeszcze nigdy. Sam
jest zdziwiony, że jeszcze żyje.
- Oj, przesadzasz maleńki - rzekł
rozbawiony podchodząc do niego i rozpinając rozporek swoich spodni.
Uwolnił swoją męskość z materiału bielizny. - Powinieneś już się
przyzwyczaić. Jesteś tu już jakieś dwa tygodnie. - Siłą rozchylił jego
nogi i uniósł je, by zaraz wejść w niego brutalnie.
Po lochach
rozszedł się krzyk bólu i rozpaczy. Lou nie zważając na to, od razu
zaczął poruszać się w nim szybko, pojękując cichuteńko z rozkoszy od
czasu do czasu. Dla niego liczyła się tylko rozkosz jaka dawał mu jego
niewolnik, a nie czy to co robi sprawi mu ból. Bo przecież co mogła
obchodzić go zwykła zabawka? Kupiona któraś z kolei i zapewne jeszcze
nie ostatnia. Tyle samo co zeszłoroczny śnieg, lub wczorajszy deszcz.
Wiedział, że gdy tylko chłopak mu się znudzi, kupi sobie nowego i zabawa
zacznie się od nowa. Później znów wyrzuci swoją zabaweczkę i zaraz kupi
sobie nową. I tak w kółko. I wciąż. Znowu. Bez końca.
Będąc już
bliski swego spełnienia przyśpieszył swoich ruchów bioder, co nie obyło
się z głośniejszym szlochem czarnowłosego chłopca, po czym jęknął
przeciągle spuszczając się we wnętrzu swojego niewolnika. Szybko wyszedł
z niego, doprowadzając się do ogólnego porządku. Po chwili spojrzał na
swoje dzieło. Chłopak dosłownie wisiał na łańcuchach, oddychając płytko i
urywanie. Po jego policzkach wciąż spływały łzy. Z odbytu chłopca
kapała krew z resztami spermy srebrnowłosego, na ziemię wydając głuche
odgłosy. Tak jak się spodziewał. Idealnie.
- Och, czyżby ci się
nie spodobało? - spytał niewinnie, gdy jego usta wykrzywiły się w
perfidnym uśmiechu. Uwielbiał poniżać swoich niewolników. Żadnemu nie
oszczędził nigdy wstydu, nawet jeśli byli tylko oni. Jak dotąd jeszcze
nigdy nie zrobił wyjątku. - A wydawało mi się, że lubisz jak Cię tak
ostro posuwam... nie to złe określenie. Ja dosłownie pieprzę Ciebie. No
tak, przecież do niczego innego się nie nadajesz. Do tego za każdym
razem tak głośno krzyczysz, że mam wrażenie jakbyś mnie błagał o szybsze
ru...
- Nigdy! - krzyknął przeraźliwie, przerywając mu. Nie
chciał tego słuchać. Chciał umrzeć. Jak najszybciej, teraz, od razu. Móc
nie widzieć swojego "pana".
- Zapomniałeś chyba, o tym co mówiłem
Ci na początku naszej znajomości. Nigdy mi nie przerywaj - wysyczał
uderzając go z pięści w brzuch sprawiając, że chłopak kaszlnął krwią na
ziemię. Szybkim krokiem podszedł do przeciwległej ściany na której
znajdowały się przeróżne przyrządy do tortur i nie tylko, wyciągnął
pierwszy, lepszy sztylet, po czym szybkim krokiem podszedł do niego.
-
Teraz pożałujesz. - Z dziwnym błyskiem w oku, wbił ostrze w ramie
chłopaka, który zakwilił cicho z bólu, jednak zaraz spojrzał na niego
hardo i z taką, jakby dumą. Lou widząc ten wzrok zamachnął się nożem
wbijając ją w jego tętnicę. Długo nie musiał czekać, aż się wykrwawi.
Nie minęła chwila, a głowa chłopaka opadła bezwładnie na dół.
-
Mówiłem... - szepnął cicho wychodząc z lochów. Powolnym krokiem z
wrednym uśmiechem na ustach poszedł do gabinetu swojego ojca. Nie siląc
się nawet na zapukanie, od razu wszedł do środka.
- Zabiłeś go... -
Usłyszał niedowierzający głos swojego ojca. - To już chyba przesada. On
był tutaj ledwie co dwa tygodnie. Opanuj się trochę, albo nie dam Ci
pieniędzy na kolejnego.
- Postaram się, a teraz daj mi kasę -
mruknął rozbawiony, wyciągając przed siebie dłoń. Już za chwile poczuł
przyjemny ciężar sporego pliku banknotów na ręku.
- Wiedz, że
dostajesz je tylko dlatego, że niedługo obchodzisz urodziny. Twój
niewolnik będzie prezentem ode mnie - oznajmił powracając do swoich
dokumentów. - No idź już. Mam dużo roboty.
- Jasne, dzięki. - Szybkim krokiem opuścił gabinet ojca i skierował się w stronę swojej sypialni.
-
Zack! - krzyknął po drodze. Jakoś nie chciało mu się czekać na swojego
lokaja. I tak miał pewność, że on zaraz się obok niego zjawi.
-
Tak, paniczu? - Jak zawsze znikąd pojawił się starszy chłopak ubrany w
swój nienaganny garnitur. Jego krótkie rude włosy, swobodnie opadały mu
na oczy. Jednak uwagę przyciągały jego szpiczaste uszy. Mimo, iż tego
nie okazywali, byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. - Jak sadzę znów
pozbyłeś się niewolnika. Nie patrz tak na mnie, widzę krew na twojej
koszuli. - dodał widząc zdziwione spojrzenie młodszego o trzy lata
chłopaka.
- No tak. Dzisiaj kupuje sobie nowego. Zawieziesz mnie
do Rasowej Panienki. Tam dzisiaj powinna być dostawa niewolników.
Powinienem coś sobie tam znaleź. - mruknął zatrzymując się na chwilę. -
Chcę, aby mi towarzyszył.
- Naturalnie. W takim razie wyjedziemy
jak zawsze o dziewiętnastej. - Zack ukłonił się lekko, odchodząc w innym
kierunku. Lou już nie mógł doczekać się nowego niewolnika. Będzie znów
mnóstwo zabawy. Wyśmienicie. Jeszcze dziś zabawi się ze swoją przyszłą
zabaweczką. Och, na samą myśl, aż zadrżał z podniecenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz