Wróciłam! Wróciłam i mam się dobrze :D
Do tego mam dla Was rozdział z wampirkami. Kolejny jest już w trakcie pisania (nie liczyłam słów, ale koło 1/2 str A4 jest).
Mam nadzieję, że niedługo znów coś opublikuję i przez niedługo mam na myśli - przynajmniej jeszcze w tym miesiącu xD
~*~
Kaname od chwili, kiedy Zero
odszedł z długowiecznym wampirem pragnął za wszelką cenę odnaleźć chłopaka.
Czuł, że srebrnowłosy powinien być obok niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Tak, aby mógł w każdej chwili przytulić szczupłe ciało. Nawet jeśli to oznaczałoby
ciągłą walkę o uczucia chłopaka. Nawet jeśli zniszczyłoby to dzisiejszy obraz
jego rodziny.
Oczywiście, kochał swoją żonę i
dzieci. Szczególnie swoje dzieci. Jednak w chwili, gdyby miał wybrać: rodzina,
czy Zero, najpewniej ruszyłby w stronę łowcy.
Wiele razy wyobrażał sobie
spotkanie po latach między nim, a chłopakiem. Najczęściej wtedy to on, Kaname,
wkradał się do rezydencji Dolora, pozbawiał życia władcę i jego sługusów, a
następnie wpadał do sypialni Kiryuu. Oczami wyobraźni widział jego wygląd. Wyostrzone
rysy twarzy, to samo twarde spojrzenie – w którym kryło się jeszcze więcej
doświadczenia – i w dalszym ciągu smukłe ciało.
Teraz jednak, kiedy miał przed
sobą chłopaka, jakaś siła zabraniała mu podejścia do niego choćby o krok. Nie
tak to sobie wyobrażał. Zero nie powinien wyglądać na młodszego od jego syna!
– Nic już z tego nie rozumiem –
szepnął cicho Harume, rzucając ojcu zagubione spojrzenie. – Przysięgam, że ta
rozmowa miała miejsce!
– Nieprawda! – zaprzeczył od razu
Zero, kręcąc gorliwie głową. – Jak mogłeś ze mną rozmawiać, skoro nie
widzieliśmy się od paru tygodni?!
– Cii… Mój książę. – Sanquine
podeszła do chłopców z zamiarem przytulenia obu. Dotknęła tylko jego koszulki,
kiedy z siłą została odepchnięta przez Ichiru.
– Nie waż się go dotykać,
wiedźmo! – warknął, powoli tracąc cierpliwość. Teraz już był pewny, że motylica
maczała w tym palce. Od razu zauważył to po jej swawolnym zachowaniu i tonie
głosu.
– Bracie! – krzyknął chłopak,
podbiegając w stronę San, jednak starszy Kiryuu mu to uniemożliwił. – Co ty
wyrabiasz!?
– Aqua, zabierz stąd matkę –
powiedział grobowo, rzucając nieprzyjemne spojrzenie Sanguine. Rudowłosa w
dalszym ciągu uśmiechała się z wyższością, stopniowo pozwalając synowi dawać
się wyprowadzić z pomieszczenia.
– Pamiętaj, że teraz tylko ja
decyduję o tym, co Ulubieniec będzie pamiętał, a czego nie – odezwała się z
satysfakcją i zaraz czuła nieznośny ból policzka. Spojrzała zaskoczona w stronę
wampirzycy, którzy patrzyła na nią z gniewem.
– Nie mieszaj Zero w głowie –
warknęła cicho Yuki, oddychając odrobinę szybciej z nerwów. – Jak w ogóle
możesz robić to z takim, takim wyrachowaniem!? Nie wstyd ci?!
Harume spojrzał na swoją mamę z
nieukrywanym podziwem. Była wspaniała. Taka waleczna i odważna. To było tak
niecodzienne, ale i strasznie piękne.
– Bracie… – zaczął cicho
chłopiec, chwytając Ichiru za małego palca u dłoni. Spojrzał zdezorientowany na
motylicę i Yuki. – Czemu każesz jej wyjść? Nie chcę tego.
– Zero, to dla twojego dobra.
Sanguine jest niebezpieczna – powiedział jego brat, kucając z zamiarem
przygarnięcia go do swojej piersi. Zero jednak nie pozwolił wyższemu chłopakowi
na taki ruch, odsuwając się od niego od razu.
– San nie jest niebezpieczna! W
końcu wykonuje tylko misję od Nobody, prawda? Ma mnie chronić w sposób, jaki
uzna za najbardziej odpowiedni.
Ichiru posłał szybkie spojrzenie
motylicy, która wzruszyła niedbale ramionami, wykrzywiając wyzywająco wargi.
– Czyżbyś nie został wtajemniczony, biedny
chłopcze? – zakpiła wręcz radośnie.
– Uważasz, że nie pamiętając
rozmów z bliskimi ci osobami, San na pewno robi to właśnie dla ciebie? Skąd
pewność, że wykonuje polecenia od Nobody, a nie od władcy?
Chłopiec sapnął zaskoczony
pytaniem. Ufał Sanguine, ufał Nobody, jak i ufał swojemu bratu. Jednak kto mógł
mieć rację? Nobody nie było teraz z nimi, więc nie usłyszy odpowiedzi od
najbardziej zaangażowanej w sprawę osoby. San potrafiła kłamać bez skrupułów,
jeśli to tylko przyczyniało się na jej korzyść. Ichiru z kolei jeszcze nigdy
nie starał się go oszukać. Nie mówił wszystkiego, prawda, ale wtedy jasno
oznajmiał, że powie mu później. I dotrzymywał słowa.
– Sanguine – mruknął, odwracając
się w stronę motylicy. – Proszę.
Ognistowłosa poruszyła się
niespokojnie. Rozkazy Władcy i Nobody były niepodważalne. A oboje kazali jej
mieć na niego oko, chronić go za cenę własnego życia i… spełniać jego każdą
zachciankę. I co miała teraz zrobić? Chronić, czy spełniać życzenia?
Machnęła lekko dłonią, zbierając
na niej pyłek i dmuchnęła w stronę małego łowcy. Zero zamrugał, wdychając go, a
jego wcześniej typowo dziecięca twarz stawała się coraz twardsza, poważniejsza.
– Nigdy więcej nie mieszaj mi w
głowie, przeklęty owadzie – mruknął w końcu, odsuwając się od motylicy na krok
czy dwa. – A wy… – W tym momencie zwrócił się do małżeństwa. – Lepiej, żebyście
się nie odzywali słowem. Ichiru, wychodzimy – powiadomił brata, kierując się w
stronę wyjścia.
Kaname ruszył na chłopaka, nim
temu udało się zrobić chociażby krok dalej. Przycisnął drobne ciałko do ściany,
zmuszając aby nóżki dziecka wisiały kilkadziesiąt centymetrów na ziemią.
– Nie zachowuj się jakbyś był
panem sytuacji, Kiryuu Zero – warknął, przyciskając mocniej przedramię do
klatki piersiowej chłopca, wyrywając z niej ciche sapnięcie wynikające z nie do
końca dobrze zaczerpniętego oddechu. – Znajdujesz się na moich ziemiach i
obowiązują cię moje zasady.
– Więc czemu mnie nie ukażesz? –
zakpił chłopak. – No dalej, zrań mnie. Obiecuję, że tym razem szybciej się
uleczę…!
Oczy Kurana zapłonęły gniewnie,
barwiąc tęczówkę krwistym odcieniem. Zero nie został w tyle błyskając
czerwonymi ślepiami i podnosząc delikatnie górną wargę, by odsłonić małe, ostre
kiełki.
– Kochanie…! – zawołała na
granicy paniki i oburzenia Yuki.
– Tato… – szepnął niepewnie
chłopiec, patrząc z lękiem na rozgrywającą się przed nimi scenę.
Motyle zrobiły krok w stronę Kurana
i Zero, jednak przystanęły, obawiając się, że tym ruchem tylko go sprowokują. Z
kolei Ichiru postanowił wyrównać szansę, dlatego też porwał pierworodnego
Kaname w swoje ramiona i wgryzł się w jego szyję z siłą godną dorosłego
krwiożercy.
Krzyk przeszył pomieszczenie.
~*~
Laila podniosła się na łóżku,
fuknięciem odsyłając przerażoną służkę. Biedna, uciekając potknęła się przy
wyjściu, szczęśliwie nie wywalając jedzenia na podłogę.
– Wiem, że tam jesteś, kochana.
Możesz wejść – rzuciła w stronę drzwi odrobinę głośniej, a te zaraz skrzypnęły
cicho ukazując w przejściu bladą brunetkę. Jej oczy były opuchnięte od płaczu,
a na policzkach doskonale było widać ślady ścieżek starych łez, których nie
ścierała, pozwalając im spływać swobodnie.
– Tak bardzo
przepraszam, pani Lailo – szepnęła słabo, podchodząc do niej niepewnie.
Różowowłosa
uśmiechnęła się lekko, rozkładając ramiona na boki w zapraszającym geście, a
chwilkę później mogła czuć wtulającą się w nią kobietę. Prócz wyrazu oczu i
niektórych zachowań już nic nie zostało z tej małej, niewinnej Kany, którą
pokochała przy pierwszym spotkaniu.
– To nie twoja
wina, skarbie – odparła, przytulając na nowo płaczącą Shinonome. – Przecież
widzisz, że nic mi nie jest. To było tylko osłabienie – dodała z całych sił
pragnąć ją w jakiś sposób pocieszyć.
– Ale
mogłam być wtedy przy tobie. Nie pozwolić ci upaść. Zaofiarować wcześniej swoją
krew – wyrzucała z siebie kolejne pomysły, które stawały się coraz bardziej
absurdalne.
– Kochana moja,
ciii – szepnęła, przerywając coraz bardziej poplątany wywód brunetki. – Żadna z
nas nie mogła wiedzieć wcześniej, że coś mi się nagle stanie. Tak jak ja nie
mogę w tej chwili stwierdzić, czy książę Zero czuję się dobrze, a przecież
mogłabym przy nim być i wszystko sprawdzić. A sama dobrze wiesz, że za chwilę
jego stan może się gwałtownie zmienić. Tak samo jak ciebie w każdej chwili może
zacząć boleć żołądek z nerwów, albo ja znów mogę doznać osłabienia organizmu. A
nie możemy być wieczność przy sobie. Każda z nas, moja droga,
ma swoje własne obowiązki… Co jest? – spytała, widząc jej niepewną minę.
– Książę Zero
nie wrócił od wczoraj do pałacu. Tak samo jak nie ma Ichiru, Aqua’y i Sanguine
– powiedziała cichszym głosem. – Władca jest rozwścieczony i już ich szuka. Tym
bardziej, że…
– Na wczoraj wypadał jego
powrót – odgadła w mik medyczka, odsuwając od
siebie Kanę i spuszczając nogi z łóżka na ziemię.
– Moja pani, co robisz?!
Powinnaś leżeć – starała się zaoponować, kładąc niepewnie ręce na jej
ramionach.
– Wiesz o tym,
że nie mogę. Kiedy nie ma chłopca, a Władca jest wściekły, tylko ja mogę go
powstrzymać… Znam go najdłużej i wiem jak go obłaskawić. – Złapała jej kark i
złączyła na chwilę ich wargi. – Nie bój się mówić mi o swoich wątpliwościach i
obawach, moja ukochana – dodała, wstając i w samej halce wyszła ze swojej
sypialni.
~*~
– Może się tak
troszkę uspokoisz, co? – zapytała na wstępie, nie robiąc sobie nic z rzuconego
jej morderczego spojrzenia władcy. Jeden z torturowanych właśnie sługusów
starał się odpełznąć kawałek, jednak został przyuważony przez oboje i od obojga
otrzymał cios. Passio wcisnął z mściwą satysfakcją czubek buta w jego żebra,
Laila z kolei rzuciła w niego – podniesionym w oka mgnieniu z podłogi –
nożem od zastawy stołowej. – Chłopaka
szukają twoi najlepsi zwiadowcy z krwawnikami na czele. Zresztą Ichiru nie
byłby na tyle głupi, by porywać brata z zamku, nie biorąc zapasów fiolek i nie
zabierając mnie ze sobą. Wiedziałby, że skazuje Zero na śmierć. A jemu, tak
samo jak tobie na nim zależy…
– Jednak mogła pojawić się
jakaś menda, która postanowiła ich uwięzić… – Władca odrzucił martwe
ścierwo na bok, w pobliże kilkunastu innych ciał sług i żołnierzy. – Zero jest
urodziwy, no i należy do mnie. To musiał być ktoś, kto czyha na moją władzę… i
na moją zdobycz – dodał, a jego rodonitowe tęczówki zapłonęły jeszcze większym
gniewem.
– Czy ty siebie
słyszysz? Zero jest w ciele małego dziecka! Po tylu latach nikt nie będzie
kojarzył go nawet z twoim oblubieńcem! No i co za idiota chciałby przywłaszczyć
sobie dziecko, kiedy będzie pod opieką osoby, wyglądającej na jego ojca? Zero
jest bezpieczny!
– Będzie
bezpieczny dopiero wtedy, kiedy ja tak powiem – warknął mężczyzna, ukazując
długie kły przy wymawianych słowach. – A powiem to tylko wtedy, jak chłopak
znajdzie się w jednym kawałku w moich ramionach.
– Stałeś się
strasznie przewrażliwiony, Passio – mruknęła Laila, podchodząc do niego szybkim
krokiem i złapała go za ramiona. – Gwarantuję ci, że nie stracisz chłopaka!
Poświęcę nawet życie, by ci to udowodnić, mój królu!
– Ciebie już
dawno straciłem przez moją głupotę – odparł nagle, cichszym i wypranym z emocji
głosem. Spojrzał na nią z takim bólem, że dziewczynie aż samej zrobiło się
słabo. – Straciłem ciebie i wiem, że nic nie sprawi, bym mógł cię odzyskać.
Tyle lat czekałem, wdawałem się w głupie romanse, ale w końcu się poddałem. A
potem los zesłał mi chłopca. Zero jest moim darem. Dlatego nie mogę pozwolić,
by znów mi przepadł. Kolejnej straty oblubieńca nie zniosę…
– Przez to co
zrobiłeś Kanie, miałam ochotę cię zabić… Gdybym do końca wessała jej energię,
mogłabym zostać w tej postaci do kresu swoich dni… Ty to zniszczyłeś, a przy
tego typu manipulacji ciałem nie dostanę już drugiej szansy. Nie jestem jak
Nobody czy Kaname… Niedługo znów będziesz w posiadaniu pierwszego oblubieńca…
Tylko ciekawa jestem, kogo będziesz chciał mieć dla siebie po tym jak Zero
wróci do zamku? Bo ja nigdy nienawidziłam się dzielić i przez to straciłeś w
moich oczach, kochanie – mruknęła, odwracając się na pięcie i wychodząc z sali.
Passio patrzył
tylko zaskoczony za oddalającą się kobietą, w myślach trawiąc jej słowa.
Tak długo czekałam na kolejny rozdział i się doczekałam *^*
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspaniałe,rewelacyjne i cudowne <333
I ta końcówka! Boska *0*
Śle całuski i duuużo weny ;*
Ooo matko...Ciekawe kogo wybierze Passio! Aż mi się go żal zrobiło. :C
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuje za rozdzialik. Wspaniały! Z resztą jak wszystko co wychodzi z pod twojej dłoni ♥
Również posyłam całuski i duuuuuużo weny ♥
To opowiadanie jest genialne!! Każdy rozdział kocham całym serduszkiem!
OdpowiedzUsuńNo i z niecierpliwością oczekuję kolejnych rozdziałów
Duuużo weny i całusków <33
Długo poszukiwałam dobrego opowiadania gdzie mój ukochany Zero będzie mógł oddać się zakazanemu uczuciowi wraz z czystokrwistym przedstawicielem rodu Kuran. Aż w końcu znalazłam opowiadanie przepięknie napisane, a do tego z rozbudowaną fabułą *Passio jest doskonały*. Całość pochłonęłam w dwa dni razem z paroma innymi opowiadaniami *pisze komentarz w trakcie czytania ''Książę Slitherinu''* Zasmuciła mnie jednak data dodania tego postu na blogu, który otrzymał zaszczytne miejsce w mojej Top liście blogów o tematyce homoseksualnej. Zamierzasz kontynuować Vampire Bridegroom, jaki i inne opowiadania lub tworzyć nowe? Z niecierpliwością oczekuję kolejnej notki i liczę, że nie porzucisz tego bloga, bo jestem w nim zakochana! Ale oczywiście też liczy się, by pisanie sprawiało ci przyjemność i by nie było to pisane na siłę, więc zadaje to skromne pytanko dotyczące kontynuacji i z niecierpliwością oczekuję odpowiedzi. Gorąco pozdrawiam i całuję!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak cudowny komentarz ^.^
UsuńPowiem, że ostatnio miałam zwariowane czasy i przez to kompletnie zaniedbałam tego bloga (aczkolwiek zawsze pisałam coś na lapie).
Obiecuję, że jeszcze dziś lub jutro coś wstawię ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Yunoha
PS. Proszę podpisujcie się pod komentarzami, bo potem nie wiem jak się do was zwracać :*
Dziękuję za tak cudowny komentarz ^.^
UsuńPowiem, że ostatnio miałam zwariowane czasy i przez to kompletnie zaniedbałam tego bloga (aczkolwiek zawsze pisałam coś na lapie).
Obiecuję, że jeszcze dziś lub jutro coś wstawię ;)
Pozdrawiam serdecznie,
Yunoha
PS. Proszę podpisujcie się pod komentarzami, bo potem nie wiem jak się do was zwracać :*
Z niecierpliwością będę oczekiwać nowego postu!
UsuńEuphemia
Wybacz mą nachalność, ale chciałabym skromnie dać znać, że ze zniecierpliwieniem będę oczekiwać na skromny post jakiegokolwiek z opowiadań!
OdpowiedzUsuńEuphemia
Tyle już minęło ;-;
OdpowiedzUsuńEuphemia