Harume jęknął cicho zaskoczony, łapiąc mocniej siedzącego
przed nim chłopaka, który właśnie zdawał się osunąć z konia. Jednocześnie jakoś
udało mu się utrzymać równowagę i chwycić jedną dłonią wodzę klaczy, zmuszając
ją do zatrzymania się. Lilia niepewnie przystąpiła parę razy z kopyta na
kopyto. Chłopiec jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, zbyt bardzo
skupiając się na przytrzymaniu znajomego.
- Oi, co jest…? – mruknął, coraz bardziej przerażony faktem,
że nie jest w stanie w żaden sposób mu pomóc. Do tego byli z dala od domu. Z
dala od mamy, która przecież była w stanie poradzić na każdą dolegliwość jego,
czy siostrzyczki.
Nie wiedząc, jak może mu najbardziej pomóc, przycisnął mocniej
do siebie nieprzytomnego chłopaka, ściskając piętami klacz i starając się w
miarę jak najszybciej wrócić do domu.
Przecież kto jak kto, ale mama z pewnością będzie w stanie mu
pomóc.
Nie przejmował się w żaden sposób klaczą, której sierść
zroszona była potem, a ona sama dyszała ciężko, galopując dalej przed siebie.
Jedyne, co go teraz obchodziło, to jak najszybsze zawiezienie chłopaka do
swojego domu i oddania go pod opiekę Yuki. Mama zajmie się chłopakiem tak samo,
jak nim, Yumeki, czy też tatą.
Lilia jednak nie dawała już rady i nikogo nie powinno zdziwić,
że w pewnym momencie nie zauważyła wystającego korzenia, o który potknęła się.
Nie mając siły zachować równowagi z cichym rżeniem runęła na ziemię. Z kolei
dwaj chłopcy zlecieli z klaczy na twardą ziemię.
Harume stęknął cicho z bólu, jednak nawet przez myśl mu nie
przeszło, aby puścić nieprzytomnego wampira. Stary znajomy jego ojca zdawał się
mieć wysoką temperaturę, co było bardzo niepokojące dla przedstawiciela wampirzej
rasy. Odruchowo przyłożył dłoń do jego czoła, czując buchające z tego miejsca
gorąco. Z resztą, co teraz zauważył, całe ciało chłopaka emanowało podobną
temperaturą.
- Zero… – jęknął niepewnie, starając podnieść się na równe
nogi, jednocześnie trzymając też w ramionach niższego chłopaka. Kątem oka
widział, jak klacz podniosła tylko na chwilę łeb do góry, nawet nie mając w
planach wstawania. Dodatkowo, mógł dojrzeć jak jej bok powoli zaczyna zabawiać
się na czerwono, a w powietrzu czuć było charakterystyczny zapach krwi.
Zdychała. Już nie było dla niej ratunku.
W tej samej chwili stały się trzy rzeczy jednocześnie, przez
które Harume podejrzewał, że nie żyje, albo przynajmniej osiwiał.
Zero wydał z siebie przeraźliwy krzyk, otwierając nagle oczy,
wyrywając się i padając na ziemię. W tym samym czasie, poczuł ostry metal tuż
przy szyi, zmuszając go do cofnięcia się o kilka kroków. Jednocześnie, przy
srebrnowłosym pojawiły się dwa motyle – czerwony i niebieski, które zaraz
zmieniły swoją postać.
- Radzę ci lepiej się nie ruszać. – Usłyszał tuż przy swoim
uchu, na co tylko przełknął ślinę, usilnie wpatrując się w postać dawnego
przyjaciela rodziców. – Co z nim? – Mężczyzna trzymający go w ryzach, zwrócił
się do swoich towarzyszy, jacy zajmowali się mniejszym chłopakiem.
- Nie jest dobrze… – odparł chłopak, gdzieś w wieku
osiemnastu, dziewiętnastu lat. Jego wściekle niebieskie kosmyki sterczały we
wszystkich kierunkach, jakby w ciągu kilku ostatnich minut, jego górna,
owłosiona część głowy miała (bardzo) bliskie spotkanie z tornadem. – Jednak
księżniczka Laila przygotowała każdego ze strażników na taką ewentualność –
dodał, jakby uspokajająco.
- Mimo wszystko dobrze byłoby przenieść go do jakiegoś
bardziej – tu wysoka kobieta o płomiennorudych włosach, które łagodną falą
sunęły po jej nagich ramiach, zamilkła na chwilę, rzucając przeciągłe synowi
Kurana – ciepłego miejsca. Najbliżej znajduje się dom tego chłopca. – Wskazała
na niego długim, chudym palcem.
Harume kojarzył się on jako palec kościotrupa z nawiniętą na
niego skórą. Bardzo nieprzyjemny stanowiło to dla niego widok.
- San… Zabij klacz, niech się nie męczy… – odezwał się
mężczyzna stojący za nim i nim Harume chociażby wydał z siebie najmniejszy
dźwięk sprzeciwu, poczuł jakąś dziwną woń pod nosem, a on sam w jednej chwili
stał się niemiłosiernie senny.
~*~
Yuki odchodziła od zmysłów, kiedy Kaname streścił jej
spotkanie z jedyną córką Shizuki. O dziewczynie dowiedziała się jakoś siedem
lat temu, kiedy przypadkiem usłyszała fragment rozmowy męża z jej przybranym
ojcem. Nie mogła wtedy wręcz uwierzyć, że przez tyle lat udało im się utrzymać w
tajemnicy fakt istnienia tej drobnej, lecz jakże niebezpiecznej osóbki.
Dziwną rzeczą było też dla niej, że Shina nie ma w planach
pomszczenia swojej matki i uśmiercenia łowcy, a nawet starała się mu teraz
pomóc. Chociaż mogło to być też jakimś jej pokręconym planem. Niemniej jednak
cieszyła się, że w tej chwili jej były przyjaciel ma chociażby na chwilę o
jednego możliwego wroga mniej.
Kobieta podeszła jeszcze raz do okna, wyglądając przez nie
zmartwiona. Powoli zaczął zbliżać się wieczór, a po jej synku nie było żadnego
śladu. Nawet Kaname, który to zaoferował się, że poszuka chłopca, nie dawał
żadnych znaków życia. Przez co Yuki zaczęła się coraz to bardziej martwić.
Podeszła też zaraz do Yumeki, która drzemała spokojnie na kanapie, ściskając w
rączkach małego misia. Dziewczynka w ogóle nie była świadoma rozterek, jakie
targały jej rodzicielką. Może, gdyby zobaczyła jej oblicze, starałaby się jakoś
pocieszyć mamusię. Teraz jednak trwała w błogiej nieświadomości, której Yuki
nie chciała za wszelką cenę przerwać.
Przysiadła powoli na podłodze, opierając głowę o siedzenie
kanapy i dłoń delikatnie układając na ramieniu córeczki, głaszcząc je tak
delikatnie, że gdyby Yumeki nie spała, z pewnością ledwo co czułaby w tamtym
miejscu dotyk palców matki.
Przymknęła oczy, starając się o niczym nie myśleć. Ani o jej
ukochanym przyjacielu, który był bliższy jej sercu, niż sobie wmawiała; ani też
o tej dziwnej kolekcji, którą zbierała Shina, a jaka miała pomóc
srebrnowłosemu. Nie dopuszczała też do myśli obrazu jej męża, ani ukochanego
synka. Po prostu nie miała na to już wszystko siły. Za wiele rzeczy się
wydarzyło. O wiele za wiele.
~*~
Ciche pukanie do drzwi sprawiło, że Yuki podniosła gwałtowniej
głowę, nasłuchując w napięciu. Zaraz jednak podniosła się, chwytając niepewnie
– leżący dotąd na ławie – miecz i podchodząc z nim na korytarz ku wejściu do
domu. Dosłownie w chwili, gdy tam stanęła, niecałe półtorej metra od drzwi
wejściowych, te otworzyły się powoli, jakby gość nie był pewny swojego ruchu,
po czym jej oczom ukazał się Harume z rozszerzonymi szeroko źrenicami i
patrzącego na nią z takim błaganiem, że Yuki przez ułamki sekund, które w jej
umyśle trwały milion lat, zapomniała jak się poprawnie oddycha.
- Mamo… – mruknął ledwo słyszalnie chłopiec, robiąc niepewny
krok do przodu, a wtedy za nim pojawiły się dwie postacie. W tym jedna,
przyciskająca kogoś mocno do piersi.
Harume zaraz podszedł szybszym krokiem do Yuki, przytulając
się do niej mocno.
- Potrzebujemy suchego miejsca – odezwał się pierwszy
mężczyzna, robiąc krok do przodu, by światło z korytarza padło na jego osobę.
Po chwili przekroczył próg, kiwnięciem głowy nakazując towarzyszowi uczynić to
samo. A kiedy to się stało, kobieta jęknęła zaskoczona ujrzanym widokiem. Oto,
tuż przed nią stał Ichiru Kiryuu, trzymając w swoich ramionach drżącego
chłopca, który wyglądał jak młodsza, bardziej niewinna i schorowana wersja jego
bliźniaka.
- Prosimy, Yuki. Mój brat musi otrzymać ten specyfik w ciepłym
i suchym miejscu. A wasz dom był mimo wszystko bliżej od zamku – mruknął
Ichiru, spoglądając na kobietę z widoczną prośbą, która kryła się w jego
mieniących się czerwonym blaskiem oczach.
Szatynka kiwnęła nieznacznie głową, zaraz kierując się po
schodach ku górze i rzucając tylko krótkie: – Chodźcie.
Zaprowadziła ich do gościnnej sypialni, która to często
zajmowana była przez pana Crossa, kiedy tylko przychodził do nich z jakąś
wizytą.
W centrum pomieszczenia znajdowało się duże łoże z
baldachimem. Jego długie do ziemi, chociaż bardzo zwiewne i przyjemne w dotyku
zasłony nie nadawały mu w żaden sposób ciężkości, ani toporności, a z czym
mogło to się kojarzyć. Wielka skrzynia stała przed mniejszych wezgłowiem łóżka,
a jasne obicie na górnej pokrywie tylko zachęcało gorliwie do usiedzenia na
niej i rozkoszowania się miękkością materiału.
Ciepły, biszkoptowy kolor farby zdobił ściany pokoju, dodając
mu przytulności i jakiegoś rodzaju rodzinnej atmosfery.
Ichiru zdawał się jednak nie być zafascynowanym wystrojem
wnętrza, od razu podchodząc z bratem do łóżka i kładąc go na miękkim materacu.
- Aqua, zajmij się nim teraz – mruknął do swojego towarzysza,
który tylko kiwnął głową, zajmując zaraz jego miejsce u boku drżącego chłopca.
– Chodźmy do innego pomieszczenia, Yuki Kuran. Za gościnę, jestem ci winien
wyjaśnienia.
- Tak… – przytaknęła, prowadząc wampira do salonu, gdzie na
kanapie w dalszym ciągu spała Yumeki. Harume usiadł tuż obok niej, tuż po tym
jak dziewczynka przesunęła się w czasie snu; zupełnie jakby wyczuła obecność
ukochanego brata.
- Twoje dzieci są niezwykle podobne do ciebie i twojego męża –
stwierdził Ichiru, przyglądając się przez dłuższą chwilę twarzy dziewczynki. –
Zupełnie jak wasze młodociane kopie.
- Wezmę to za komplement, Ichiru-kun – odparła cicho kobieta,
nie wypuszczając z rąk miecza. Jakoś mimo wszystko chciała mieć poczucie, że ma
kontrolę nad sytuacją. Że gdyby Ichiru postanowił zaatakować kogokolwiek, ona w
każdej chwili bez problemu by sobie z nim poradziła.
- Gdzie znajduje się teraz twój mąż? Czyżby jakieś interesy
zatrzymały go z dala od domu? – spytał, skupiając całą swoją uwagę na spokojnej
twarzy najmniejszej latorośli. Dziewczynka z niewiadomego powodu, najwidoczniej
wyczuła na sobie wzrok wampira, gdyż poruszyła się niespokojnie, jednak nie
obudziła się.
- Mój mąż właśnie wraca do domu – odparła kobieta, a na
potwierdzenie jej słów, z korytarza dobiegł ich odgłos zamykanych drzwi.
- Harume już wrócił… – stwierdził szatyn, wchodząc do
pomieszczenia z delikatnym uśmiechem. Zaraz jego wzrok ześlizgnął się z żony na
jej gościa, a jego oczy delikatnie rozszerzyły się w szoku. – Ty… – mruknął
cicho, jakby obawiał się, że głośniejsze dźwięki mogą spłoszyć gościa. – Kiryuu.
– Te słowo zdawało się rozpływać w ustach mężczyzny, kiedy ten z takim
namaszczeniem je wypowiadał. – Gdzie znajduje się twój brat?
- Kochanie, pozwól Ichiru opowiedzieć wszystko – szepnęła
Yuki, łapiąc brata za nadgarstek i pociągając delikatnie w swoim kierunku.
Kaname zaraz objął małżonkę ramieniem, zabierając z jej delikatnej dłoni miecz.
Może i był wyważony specjalnie dla niej, jednak mężczyzna nie chciał widzieć
jej z taką śmiercionośną bronią. – Tak więc, Ichiru. Może opowiesz nam w końcu,
co się stało? Dlaczego Zero jest w takim ciężkim stanie? – zwróciła się do
młodszego bliźniaka.
Kaname zaraz też zaczął uważniej nasłuchiwać, starając się
dosłyszeć najmniejszy szmer w domku. Domyślał się, że nie byli tu sami, kiedy
tylko pojawił się w salonie, a teraz już miał stuprocentową pewność. Do jego
uszu dochodziły ciche przekleństwa i przyśpieszony oddech chłopca, którego
głosik był tak bardzo podobny do małego Zero.
„Wytrzymaj jeszcze trochę, Zero-sama. Nobody robi wszystko, co
w jego mocy, żeby cię wyrwać z tej klątwy… Już niedługo będziesz wolny” cichy
szept chłopaka doszedł do niego, a on sam w tej chwili skrzywił się delikatnie.
Oznaczać to mogło właściwie jedno i teraz praktycznie wszystko układało się w
jakąś bardziej spójną całość. To nie Shina Hiou złożyła mu swoją wizytę, kiedy
powinna być zajęta poszukiwaniem swojego ojca. To Nobody. Te przeklęte
zmiennokształtne stworzenie.
Tylko czemu znów postanowiła im pomóc? Czyżby mimo wszystko
zależało jej na tym, aby Zero z powrotem znalazł się w domu?
- Opowiadaj – nakazał srebrnowłosemu, spoglądając na niego z
naciskiem. Musiał wiedzieć, co się działo przez te wszystkie lata.
argh! Jak ja nienawidzę pisać na telefonie! Miałam już gotowy komentarz, ale nie chciał się władować. Molestowałam 'Opublikuj', ale przez takie gwałtowne wciskanie najechałam przez przypadek na 'Wyloguj' i...Dejm! Szag mnie trafi. Z powodu braku czasu i chęci dalszego męczenia się z tym telefonem, powiem tylko, że bardzo cieszę się , iż wywiązałaś się ze swojej obietnicy. Dziękuje. Co do opowiadania. Lepszej sytuacji nie mogłaś stworzyć! Kaname i Zero w jednym domu, tylko drzwi dzielą tę dwójkę...jeej! I wygląda na to, że Kyruu powraca do swojej prawdziwej postaci! Lepiej być nie może. Tylko czekać na nowy rozdział, który mam nadzieje, pojawi się do końca wakacji. ;3
OdpowiedzUsuń