wtorek, 13 sierpnia 2013

Vampire Bridegroom - 8

Harume jęknął cicho zaskoczony, łapiąc mocniej siedzącego przed nim chłopaka, który właśnie zdawał się osunąć z konia. Jednocześnie jakoś udało mu się utrzymać równowagę i chwycić jedną dłonią wodzę klaczy, zmuszając ją do zatrzymania się. Lilia niepewnie przystąpiła parę razy z kopyta na kopyto. Chłopiec jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, zbyt bardzo skupiając się na przytrzymaniu znajomego.
- Oi, co jest…? – mruknął, coraz bardziej przerażony faktem, że nie jest w stanie w żaden sposób mu pomóc. Do tego byli z dala od domu. Z dala od mamy, która przecież była w stanie poradzić na każdą dolegliwość jego, czy siostrzyczki.
Nie wiedząc, jak może mu najbardziej pomóc, przycisnął mocniej do siebie nieprzytomnego chłopaka, ściskając piętami klacz i starając się w miarę jak najszybciej wrócić do domu.
Przecież kto jak kto, ale mama z pewnością będzie w stanie mu pomóc.
Nie przejmował się w żaden sposób klaczą, której sierść zroszona była potem, a ona sama dyszała ciężko, galopując dalej przed siebie. Jedyne, co go teraz obchodziło, to jak najszybsze zawiezienie chłopaka do swojego domu i oddania go pod opiekę Yuki. Mama zajmie się chłopakiem tak samo, jak nim, Yumeki, czy też tatą.
Lilia jednak nie dawała już rady i nikogo nie powinno zdziwić, że w pewnym momencie nie zauważyła wystającego korzenia, o który potknęła się. Nie mając siły zachować równowagi z cichym rżeniem runęła na ziemię. Z kolei dwaj chłopcy zlecieli z klaczy na twardą ziemię.
Harume stęknął cicho z bólu, jednak nawet przez myśl mu nie przeszło, aby puścić nieprzytomnego wampira. Stary znajomy jego ojca zdawał się mieć wysoką temperaturę, co było bardzo niepokojące dla przedstawiciela wampirzej rasy. Odruchowo przyłożył dłoń do jego czoła, czując buchające z tego miejsca gorąco. Z resztą, co teraz zauważył, całe ciało chłopaka emanowało podobną temperaturą.
- Zero… – jęknął niepewnie, starając podnieść się na równe nogi, jednocześnie trzymając też w ramionach niższego chłopaka. Kątem oka widział, jak klacz podniosła tylko na chwilę łeb do góry, nawet nie mając w planach wstawania. Dodatkowo, mógł dojrzeć jak jej bok powoli zaczyna zabawiać się na czerwono, a w powietrzu czuć było charakterystyczny zapach krwi. Zdychała. Już nie było dla niej ratunku.
W tej samej chwili stały się trzy rzeczy jednocześnie, przez które Harume podejrzewał, że nie żyje, albo przynajmniej osiwiał.
Zero wydał z siebie przeraźliwy krzyk, otwierając nagle oczy, wyrywając się i padając na ziemię. W tym samym czasie, poczuł ostry metal tuż przy szyi, zmuszając go do cofnięcia się o kilka kroków. Jednocześnie, przy srebrnowłosym pojawiły się dwa motyle – czerwony i niebieski, które zaraz zmieniły swoją postać.
- Radzę ci lepiej się nie ruszać. – Usłyszał tuż przy swoim uchu, na co tylko przełknął ślinę, usilnie wpatrując się w postać dawnego przyjaciela rodziców. – Co z nim? – Mężczyzna trzymający go w ryzach, zwrócił się do swoich towarzyszy, jacy zajmowali się mniejszym chłopakiem.
- Nie jest dobrze… – odparł chłopak, gdzieś w wieku osiemnastu, dziewiętnastu lat. Jego wściekle niebieskie kosmyki sterczały we wszystkich kierunkach, jakby w ciągu kilku ostatnich minut, jego górna, owłosiona część głowy miała (bardzo) bliskie spotkanie z tornadem. – Jednak księżniczka Laila przygotowała każdego ze strażników na taką ewentualność – dodał, jakby uspokajająco.
- Mimo wszystko dobrze byłoby przenieść go do jakiegoś bardziej – tu wysoka kobieta o płomiennorudych włosach, które łagodną falą sunęły po jej nagich ramiach, zamilkła na chwilę, rzucając przeciągłe synowi Kurana – ciepłego miejsca. Najbliżej znajduje się dom tego chłopca. – Wskazała na niego długim, chudym palcem.
Harume kojarzył się on jako palec kościotrupa z nawiniętą na niego skórą. Bardzo nieprzyjemny stanowiło to dla niego widok.
- San… Zabij klacz, niech się nie męczy… – odezwał się mężczyzna stojący za nim i nim Harume chociażby wydał z siebie najmniejszy dźwięk sprzeciwu, poczuł jakąś dziwną woń pod nosem, a on sam w jednej chwili stał się niemiłosiernie senny.

~*~

Yuki odchodziła od zmysłów, kiedy Kaname streścił jej spotkanie z jedyną córką Shizuki. O dziewczynie dowiedziała się jakoś siedem lat temu, kiedy przypadkiem usłyszała fragment rozmowy męża z jej przybranym ojcem. Nie mogła wtedy wręcz uwierzyć, że przez tyle lat udało im się utrzymać w tajemnicy fakt istnienia tej drobnej, lecz jakże niebezpiecznej osóbki.
Dziwną rzeczą było też dla niej, że Shina nie ma w planach pomszczenia swojej matki i uśmiercenia łowcy, a nawet starała się mu teraz pomóc. Chociaż mogło to być też jakimś jej pokręconym planem. Niemniej jednak cieszyła się, że w tej chwili jej były przyjaciel ma chociażby na chwilę o jednego możliwego wroga mniej.
Kobieta podeszła jeszcze raz do okna, wyglądając przez nie zmartwiona. Powoli zaczął zbliżać się wieczór, a po jej synku nie było żadnego śladu. Nawet Kaname, który to zaoferował się, że poszuka chłopca, nie dawał żadnych znaków życia. Przez co Yuki zaczęła się coraz to bardziej martwić. Podeszła też zaraz do Yumeki, która drzemała spokojnie na kanapie, ściskając w rączkach małego misia. Dziewczynka w ogóle nie była świadoma rozterek, jakie targały jej rodzicielką. Może, gdyby zobaczyła jej oblicze, starałaby się jakoś pocieszyć mamusię. Teraz jednak trwała w błogiej nieświadomości, której Yuki nie chciała za wszelką cenę przerwać.
Przysiadła powoli na podłodze, opierając głowę o siedzenie kanapy i dłoń delikatnie układając na ramieniu córeczki, głaszcząc je tak delikatnie, że gdyby Yumeki nie spała, z pewnością ledwo co czułaby w tamtym miejscu dotyk palców matki.
Przymknęła oczy, starając się o niczym nie myśleć. Ani o jej ukochanym przyjacielu, który był bliższy jej sercu, niż sobie wmawiała; ani też o tej dziwnej kolekcji, którą zbierała Shina, a jaka miała pomóc srebrnowłosemu. Nie dopuszczała też do myśli obrazu jej męża, ani ukochanego synka. Po prostu nie miała na to już wszystko siły. Za wiele rzeczy się wydarzyło. O wiele za wiele.

~*~

Ciche pukanie do drzwi sprawiło, że Yuki podniosła gwałtowniej głowę, nasłuchując w napięciu. Zaraz jednak podniosła się, chwytając niepewnie – leżący dotąd na ławie – miecz i podchodząc z nim na korytarz ku wejściu do domu. Dosłownie w chwili, gdy tam stanęła, niecałe półtorej metra od drzwi wejściowych, te otworzyły się powoli, jakby gość nie był pewny swojego ruchu, po czym jej oczom ukazał się Harume z rozszerzonymi szeroko źrenicami i patrzącego na nią z takim błaganiem, że Yuki przez ułamki sekund, które w jej umyśle trwały milion lat, zapomniała jak się poprawnie oddycha.
- Mamo… – mruknął ledwo słyszalnie chłopiec, robiąc niepewny krok do przodu, a wtedy za nim pojawiły się dwie postacie. W tym jedna, przyciskająca kogoś mocno do piersi.
Harume zaraz podszedł szybszym krokiem do Yuki, przytulając się do niej mocno.
- Potrzebujemy suchego miejsca – odezwał się pierwszy mężczyzna, robiąc krok do przodu, by światło z korytarza padło na jego osobę. Po chwili przekroczył próg, kiwnięciem głowy nakazując towarzyszowi uczynić to samo. A kiedy to się stało, kobieta jęknęła zaskoczona ujrzanym widokiem. Oto, tuż przed nią stał Ichiru Kiryuu, trzymając w swoich ramionach drżącego chłopca, który wyglądał jak młodsza, bardziej niewinna i schorowana wersja jego bliźniaka.
- Prosimy, Yuki. Mój brat musi otrzymać ten specyfik w ciepłym i suchym miejscu. A wasz dom był mimo wszystko bliżej od zamku – mruknął Ichiru, spoglądając na kobietę z widoczną prośbą, która kryła się w jego mieniących się czerwonym blaskiem oczach.
Szatynka kiwnęła nieznacznie głową, zaraz kierując się po schodach ku górze i rzucając tylko krótkie: – Chodźcie.
Zaprowadziła ich do gościnnej sypialni, która to często zajmowana była przez pana Crossa, kiedy tylko przychodził do nich z jakąś wizytą.
W centrum pomieszczenia znajdowało się duże łoże z baldachimem. Jego długie do ziemi, chociaż bardzo zwiewne i przyjemne w dotyku zasłony nie nadawały mu w żaden sposób ciężkości, ani toporności, a z czym mogło to się kojarzyć. Wielka skrzynia stała przed mniejszych wezgłowiem łóżka, a jasne obicie na górnej pokrywie tylko zachęcało gorliwie do usiedzenia na niej i rozkoszowania się miękkością materiału.
Ciepły, biszkoptowy kolor farby zdobił ściany pokoju, dodając mu przytulności i jakiegoś rodzaju rodzinnej atmosfery.
Ichiru zdawał się jednak nie być zafascynowanym wystrojem wnętrza, od razu podchodząc z bratem do łóżka i kładąc go na miękkim materacu.
- Aqua, zajmij się nim teraz – mruknął do swojego towarzysza, który tylko kiwnął głową, zajmując zaraz jego miejsce u boku drżącego chłopca. – Chodźmy do innego pomieszczenia, Yuki Kuran. Za gościnę, jestem ci winien wyjaśnienia.
- Tak… – przytaknęła, prowadząc wampira do salonu, gdzie na kanapie w dalszym ciągu spała Yumeki. Harume usiadł tuż obok niej, tuż po tym jak dziewczynka przesunęła się w czasie snu; zupełnie jakby wyczuła obecność ukochanego brata.
- Twoje dzieci są niezwykle podobne do ciebie i twojego męża – stwierdził Ichiru, przyglądając się przez dłuższą chwilę twarzy dziewczynki. – Zupełnie jak wasze młodociane kopie.
- Wezmę to za komplement, Ichiru-kun – odparła cicho kobieta, nie wypuszczając z rąk miecza. Jakoś mimo wszystko chciała mieć poczucie, że ma kontrolę nad sytuacją. Że gdyby Ichiru postanowił zaatakować kogokolwiek, ona w każdej chwili bez problemu by sobie z nim poradziła.
- Gdzie znajduje się teraz twój mąż? Czyżby jakieś interesy zatrzymały go z dala od domu? – spytał, skupiając całą swoją uwagę na spokojnej twarzy najmniejszej latorośli. Dziewczynka z niewiadomego powodu, najwidoczniej wyczuła na sobie wzrok wampira, gdyż poruszyła się niespokojnie, jednak nie obudziła się.
- Mój mąż właśnie wraca do domu – odparła kobieta, a na potwierdzenie jej słów, z korytarza dobiegł ich odgłos zamykanych drzwi.
- Harume już wrócił… – stwierdził szatyn, wchodząc do pomieszczenia z delikatnym uśmiechem. Zaraz jego wzrok ześlizgnął się z żony na jej gościa, a jego oczy delikatnie rozszerzyły się w szoku. – Ty… – mruknął cicho, jakby obawiał się, że głośniejsze dźwięki mogą spłoszyć gościa. – Kiryuu. – Te słowo zdawało się rozpływać w ustach mężczyzny, kiedy ten z takim namaszczeniem je wypowiadał. – Gdzie znajduje się twój brat?
- Kochanie, pozwól Ichiru opowiedzieć wszystko – szepnęła Yuki, łapiąc brata za nadgarstek i pociągając delikatnie w swoim kierunku. Kaname zaraz objął małżonkę ramieniem, zabierając z jej delikatnej dłoni miecz. Może i był wyważony specjalnie dla niej, jednak mężczyzna nie chciał widzieć jej z taką śmiercionośną bronią. – Tak więc, Ichiru. Może opowiesz nam w końcu, co się stało? Dlaczego Zero jest w takim ciężkim stanie? – zwróciła się do młodszego bliźniaka.
Kaname zaraz też zaczął uważniej nasłuchiwać, starając się dosłyszeć najmniejszy szmer w domku. Domyślał się, że nie byli tu sami, kiedy tylko pojawił się w salonie, a teraz już miał stuprocentową pewność. Do jego uszu dochodziły ciche przekleństwa i przyśpieszony oddech chłopca, którego głosik był tak bardzo podobny do małego Zero.
„Wytrzymaj jeszcze trochę, Zero-sama. Nobody robi wszystko, co w jego mocy, żeby cię wyrwać z tej klątwy… Już niedługo będziesz wolny” cichy szept chłopaka doszedł do niego, a on sam w tej chwili skrzywił się delikatnie. Oznaczać to mogło właściwie jedno i teraz praktycznie wszystko układało się w jakąś bardziej spójną całość. To nie Shina Hiou złożyła mu swoją wizytę, kiedy powinna być zajęta poszukiwaniem swojego ojca. To Nobody. Te przeklęte zmiennokształtne stworzenie.
Tylko czemu znów postanowiła im pomóc? Czyżby mimo wszystko zależało jej na tym, aby Zero z powrotem znalazł się w domu?
- Opowiadaj – nakazał srebrnowłosemu, spoglądając na niego z naciskiem. Musiał wiedzieć, co się działo przez te wszystkie lata.

1 komentarz:

  1. argh! Jak ja nienawidzę pisać na telefonie! Miałam już gotowy komentarz, ale nie chciał się władować. Molestowałam 'Opublikuj', ale przez takie gwałtowne wciskanie najechałam przez przypadek na 'Wyloguj' i...Dejm! Szag mnie trafi. Z powodu braku czasu i chęci dalszego męczenia się z tym telefonem, powiem tylko, że bardzo cieszę się , iż wywiązałaś się ze swojej obietnicy. Dziękuje. Co do opowiadania. Lepszej sytuacji nie mogłaś stworzyć! Kaname i Zero w jednym domu, tylko drzwi dzielą tę dwójkę...jeej! I wygląda na to, że Kyruu powraca do swojej prawdziwej postaci! Lepiej być nie może. Tylko czekać na nowy rozdział, który mam nadzieje, pojawi się do końca wakacji. ;3

    OdpowiedzUsuń