niedziela, 19 maja 2013

Vampire Bridegroom - 5

Cóż, niestety nie udało mi się napisać do końca rozdziału do Wojny Gangów. Przepraszam za to. Jednak zamiast tego chciałabym udostępnić na blogu kolejny rozdział Vampire Bridegroom xD
Enjoy!

~ \ \ * / / ~



Harume wszedł szybkim krokiem do domu i zaraz udał się do gabinetu, gdzie miał nadzieję spotkać swojego tatę. Chciał mu wszystko powiedzieć mimo, iż coś w głębi niego irracjonalnie prosiło, aby milczał dalej. Jednak groźba wisząca nad jego siostrą napawała go takim przerażeniem, że nie myślał o niczym innym jak tylko o zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
Pociągnął szybko za klamkę, która po ustąpieniu z cichym kliknięciem, ukazała mu puste wnętrze pomieszczenia. Ośmiolatek warknął cicho szpetnie, kierując swoje kroki ku salonowi, gdzie była możliwość, że znajdował się tam Kaname. Na szczęście akurat z tym nie pomylił się i nastał tam swojego ojca. W obecności kilku osób.
Przełknął cicho ślinę, patrząc na rozmawiające z jego tatą wampiry. Wszyscy wydawali się być naprawdę podenerwowani.
- Mówię ci, Kaname! Z tym trzeba coś zrobić! – warknęła kobieta o jasnych, brązowych włosach, które sięgały jej dalej niż za pośladki. Zaraz jednak odwróciła się w kierunku chłopca, patrząc na niego przez chwilę w milczeniu. – Harume… witaj – mruknęła płasko, odsuwając się minimalnie. Najwidoczniej nie chciała prowadzić dalszej rozmowy w jego obecności.
- Ruka, nie sądzisz, że chcesz po prostu zrobić za dużo w jednym czasie? – spytał Kuran, patrząc na nią z naganą. To jednak nie zrobiło wrażenia na wampirzycy, która tylko prychnęła w odpowiedzi. Harume natomiast podszedł bliżej, przyglądając się tej wymianie zdań.
- Nie, Kaname. To ty tak naprawdę nie chcesz nic robić w tej sprawie, bo cały czas podążasz za niemożliwym – odparła, przyglądając się mu przez chwilę gniewnie. – Pomyśl, że ta grupa zagraża też i twoim dzieciom. Nie tylko mieszkańcy nie są bezpieczni. Zrozum, że nie wiemy nic o tej grupie oprócz tego, że w krótkim czasie bez hałasu uśmiercili ponad dwudziestu cywili. Twój syn miał wielkie szczęście, że nie zaglądali do tych wagoników, w innym wypadku pewnie byłby teraz półtora metra pod ziemią, a Yuki opłakiwałaby stratę swojego ukochanego syna.
- Ruka, powiedziałaś za dużo – upomniał ją stojący tuż za nią wampir, chwytając ją delikatnie za ramię. – Mimo wszystko sądzę, że ma rację i powinniśmy działać już teraz. Sprawa Dolora może jeszcze trochę zaczekać. Chyba, że ten Gad jest jakoś powiązany z tymi morderstwami.
- To niemożliwe – wyrwało się chłopcu, nim zdążyłby pomyśleć o konsekwencjach swoich słów. Pięć par oczu zwróciło się w jego kierunku, jednak chłopiec nawet nie mrugnął. Nie był poddany pod czujne spojrzenie ojca, który po prostu przyglądał mu się zaintrygowany.
- Co masz przez to na myśli? – odezwała się panna Souen, która dopiero nie tak dawno zgodziła się na zaręczyny Kaina Akatsuki.
- On był wtedy ze mną, a i wydawał się równie zaskoczony widokiem, co ja. Z resztą jego służący, jacy później po niego przyszli, twierdzili, że to była grupa jakichś trzech wampirów. – Odpowiedział na spojrzenie ojca, nie spuszczając go z oczu przez dłuższą chwilę. Dlatego też mógł zauważyć, jak w jego oczach zbiera się gniew, a następnie mężczyzna wstał gwałtownie z kanapy, podchodząc do syna szybkim krokiem.
- Twierdzisz więc, że twoim towarzyszem była osoba o nazwisku „Dolor”? Opisz mi go… – polecił krótko, odsuwając się i dając tym samym synowi trochę swobody. Nie chciał, aby przez jego bliskość, chłopiec nie zdradził już nic więcej.
- Wyglądał tak~! – odezwała się nagle najmłodsza z rodziny, podchodząc do taty z albumem i wskazując mu jedno zdjęcie, którego w ogóle dostanie kosztowało wampira mnóstwo wysiłku i czasu. Mianowicie przedstawiał ono rodzinę Kiryuu na szóste urodziny bliźniaków. Zebrani byli tylko chłopcy i ich rodzice, jednak wszyscy wydawali się być bardzo szczęśliwi. Yumeki nie wskazała nikogo będąc przekonana, że tatuś sam się domyśli o tym, że miała na myśli nieśmiało uśmiechniętego chłopca, który ramieniem obejmował swojego bliźniaka. Kaname jednak swoją uwagę skupił na wyglądzie ojca chłopców. Zero zapewne tak teraz wygląda, taka myśl zaraz przeszła mu przez głowę, gdy spoglądał na mężczyznę na fotografii.
- Przedstawił się wam jako Zero Dolor? – upewnił się, a widząc ich niepewne wyrazy twarzy, westchnął bezgłośnie. Cwana bestia, już nawet swojego imienia nie używał. – W takim razie jak?
- Argentus Dolor.

~*~

Zero usiadł na łóżku, ściągając pośpiesznie buty z nóg. Nie kłopocząc się ich ułożeniem, zaczął szybko ściągać z siebie ubrania i rzucać je tuż obok, na podłogę.
Czuł, że siły do niego wracają, a i już od paru dni nie nękały go ataki. Dodatkowo, wczoraj ponoć znów był sobą, co było fenomenem biorąc pod uwagę to, że jego poprzednia przemiana miała miejsce jakoś dziesięć dni temu. Niestety, nie pamiętał zbyt wiele z tego, jak wrócił do swojej postaci. Dosłownie tylko jakieś urywki. Był też pewien, że stał wtedy u swojego ojca w sypialni.
Zaraz… chłopak zamarł nagle, gdy kilka informacji napłynęło do jego ciałka. Passio nie był jego ojcem, – to wiedział już od dawna – ale to, że był on jego kochankiem nawet mu się nie śniło. To było takie… Dziwne, jakby nie na miejscu.
Passio nie pasował mu jakoś w roli jego kochanka. Tam powinien być ktoś inny. W tej chwili nie wiedział kto, ale był święcie przekonany, że to nie była rola, dla jego przybranego ojca. Przed oczyma pojawiła mu się mglista postać jakiegoś młodzieńca. Był odrobinę niższy od jego siedemnastoletniej wersji, miał średniej długości kasztanowe kosmyki i bardzo podobnej barwy tęczówki. Jakby starsza wersja Harume.
- Memento… – Spojrzał wystraszony w kierunku Sanguine, która pojawiając się znikąd, znalazła się tuż obok niego. – Memento – powtórzyła, spoglądając mu w tęczówki i postanawiając pokazać mu większość swoich wspomnień dotyczących chłopca.

„- […] Nie mów, że…
- Tak, właśnie tak… Uczynił cię jednym ze swoich dzieci. W tym samym momencie stałeś się jego oczkiem w głowie.

- Wszystko dobrze?
- Ależ oczywiście. Nigdy nie czułem się lepiej z myślą, że ktoś przetrzymuje mojego brata i może go wykorzystać na swoją korzyść.

- […] Ja tak naprawdę w twoich oczach nie należę do osób, które nienawidzisz. – Musnął jego wargi. – Gdyby było inaczej, nie pozwoliłbyś mi się pocałować.
- To nazywasz pocałunkiem? Słaby z ciebie Casanova.
- Żebyś później tego nie pożałował. – Naparł na jego usta, językiem dając mu do zrozumienia, by rozchylił je trochę, co ten skwapliwie uczynił.

- Aach… daj.. nghh… sobie z achh tym spokój! – Zero z trudem podniósł się, odpychając od siebie dłonie Kurana. Podniecenie jednak dalej widoczne było w jego oczach…
- Che, sam się o to prosiłeś. – nie czekając na jego odpowiedź, odwrócił go na bok, sam się na nim kładąc. Rozpiął spodnie, by po wyciągnięciu swojego fiuta i pobudzeniu go o wiele bardziej do życia, wszedł w łowcę szybkim ruchem..

- O co ci chodzi? Zachowujesz się jak rozkapryszona panienka. Jeszcze przed chwilą jęczałeś z przyjemności, jaką ci dawałem.
- Daj już sobie z tym spokój. Przecież jak sam nie dawno określałeś – przeleciałeś mnie. Jak zwykłą kurewkę. Więc teraz miej trochę godności, jak przystało na wampira Czystej Krwi i nie zawracaj mi już głowy.

Chłopak opadł na łóżko, patrząc szeroko otwartymi oczyma na motylicę. To, co właśnie widział przekraczała jego wszelkie wyobrażenia. Spodziewał się doprawdy wszystkiego, ale nie tego, że był kochankiem kogoś, kto był najprawdopodobniej kimś z rodziny Harume. Nie, żeby ten szczegół mu przeszkadzał; po prostu polubił chłopca i nie chciał, żeby ten przez tą sytuację, zraził się do kogoś z nich.
- Czemu… Czemu mi to wszystko pozwoliłaś sobie przypomnieć? – mruknął cicho, patrząc na motylicę bez wyrazu. Teraz już nawet nie dziwił się, dlaczego jej wzrost nie robił na nim wrażenia jak „poznał ją” siedem lat temu. Biorąc pod uwagę to, że znał ją wcześniej mogło jakoś podświadomie na niego wpłynąć.
- Dostałam taki rozkaz od Nobody… – odparła motylica, uśmiechając się nieznacznie gdy dostrzegła niezrozumienie wypisane na twarzy chłopca. Zapomniała, że zniknięcie Nobody nastąpiło przez chorobą chłopca i jego utratą pamięci, a to co mu pokazała nie było wystarczające by zrozumiał, dlaczego słuchała rozkazów nie pochodzących od Władcy. – Twój przybrany ojciec może i jest moim panem, jednak to nie on był przy moich narodzinach. A musisz wiedzieć, że każdy Krwawnik wypełni każde życzenie osobie, którą pierwszą po narodzeniu ujrzy. Jestem najstarszym Krwawnikiem, a świadkiem mojego i większości moich pobratymców był Nobody w postaci małego chłopca.
- Mam rozumieć, że gdyby przydarzyła się sytuacja, że Nobody i Passio mieliby odmienne zdanie to poszlibyście za Nodoby, tak? – Kaszlnął raz i kolejny czując, że atak nawiedzi dzisiaj jego ciało. Najwidoczniej dzisiejszy dzień mógł być po prostu zwykłą ciszą przed burzą. – Zresztą to nieistotne. Gdzie jest teraz Laila? Odkąd tamta lekarka zginęła, tylko ona może mi jakoś po… Ghee! – Kaszel zagłuszył resztę jego wypowiedzi, jednak motylica i tak wiedziała, co chciał jej przekazać. Zaraz też wyleciała z jego komnaty, po uprzednim zmienieniu swojej postaci.
Zero skulił się na pościeli, starając przydusić jakoś uczucie trawiącego go od środka bólu. Już dawno nie doświadczył, aż tak bolesnego ataku. Miał wrażenie, jakby nie tylko jego wnętrzności miały zostać spalone, ale również każdy nerw i kosteczka. To było bardzo niepokojące.
Lody. A jeśli ta kobieta wrzuciła mu coś do tego specyfiku? Albo ogólnie było w nim coś, czego on nie powinien jeść? To tak jakby sam właśnie spisał na siebie wyrok. Idiota z niego. Mógł się wpierw zastanowić, nim coś spróbował.
Laila zamajaczyła się mu przed oczyma. Jej usta układały się w jakieś słowa, jednak w jego uszach słychać było tylko własne dudniące głośno serce. Żałował, że w chwilach takie jak ta nie potrafił czytać z ruchów warg.
Kobieta podniosła go delikatnie do siadu, przykładając mu do ust jakiś specyfik, który z trudem przełknął. Zaraz też atak kaszlu nabrał na sile, by po paru minut ucichnąć. Przynajmniej na razie z tym będą mieli spokój.
Chłopiec rzucił jej spojrzenie, którego z początku nie potrafiła zrozumieć. To nie był wzrok Argentusa, jaki przez prawie dziesięć lat mieszkał w zamku. Spojrzenie te należało do młodego łowcy, którego miała okazję poznać wcześniej. W jego oczach czaił się dawny blask, a duma chłopaka w końcu wróciła na swoje miejsce. Wcześniej znajdowała się tam tylko namiastka starego chłopaka. Teraz jednak wiedziała, że on wrócił, a ten atak musiał najwidoczniej być jednym z ostatnich.
- Co się stało? – Laila odwróciła się w stronę drzwi, przy których stali młodszy Kiryuu, oraz jej kochanka. Brunetka, która zadała te pytanie podeszła bliżej łóżka, spoglądając uważniej na chłopca. – Ponoć przez tydzień było lepiej… – bąknęła cicho, rzucając oskarżające spojrzenie Ichiru. Myślała, że przez te kilka lat chłopak zdążył jej zaufać.
- Tak było, dopóki chłopak nie odzyskał do końca swojego jestestwa – odparła kobieta, układając delikatnie wampira w pościeli i wstając na równe nogi. – Kana, chodźmy. Nie jestem tu już potrzebna, a w tej chwili chciałabym spędzić z tobą kilka chwil. – Mrugnęła w kierunku dziewczyny, całując ją nieśpiesznie w wargi i wychodząc pierwsza z pomieszczenia. Shinonome skinęła jeszcze w kierunku młodszego z wampirów, żegnając się krótko i podążając za swoją panią.

3 komentarze:

  1. Wyczekiwanie na nowy rozdział było ogromne! Ale nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie, że pojawi się tak szybko. Moje modły zostały wysłuchane.~ :> Ave!~ xD Tylko szkoda, że było to takie krótkie. :< A może tylko mi się wydaję? Hmm. Wiecznie jestem taka nienasycona. :3 Cieszę się, że Kaname ma wreszcie jakiś trop, dzięki któremu jest coraz bliższy odnalezienia Zero. Nie mogę doczekać się ich spotkania. *_* Ale o tym, chyba wspominałam już wcześniej. Jestem również szczęśliwa, że Zero odzyskał pamięć. Ciekawe jak na to zareaguję Passio. Wprost nie mogę doczekać się ciągu dalszego, na który czekam obgryzając paznokcie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie bardzo, że podoba Ci się mojego opowiadanie ^^ Obiecuję, że po dodaniu w następnym tygodniu nowego rozdziału, Vampire Bridegroom pojawi się zaraz po nim (czyli jak dobrze pójdzie to w sobotę, bądź w niedzielę).

      Pozdrawiam,
      Yunoha ^^

      Usuń
  2. Zaczyna się robić mrocznie, więc postanowiłam skomentować. Wiesz, ze mnie klawiatura gryzie. Serio. zła klawiatura, zła. Daleszej weny zycze.

    Seth

    OdpowiedzUsuń