Enjoy!
~ \ \ * / / ~
Harume
wszedł szybkim krokiem do domu i zaraz udał się do gabinetu, gdzie miał
nadzieję spotkać swojego tatę. Chciał mu wszystko powiedzieć mimo, iż coś w
głębi niego irracjonalnie prosiło, aby milczał dalej. Jednak groźba wisząca nad
jego siostrą napawała go takim przerażeniem, że nie myślał o niczym innym jak
tylko o zapewnieniu jej bezpieczeństwa.
Pociągnął
szybko za klamkę, która po ustąpieniu z cichym kliknięciem, ukazała mu puste
wnętrze pomieszczenia. Ośmiolatek warknął cicho szpetnie, kierując swoje kroki
ku salonowi, gdzie była możliwość, że znajdował się tam Kaname. Na szczęście
akurat z tym nie pomylił się i nastał tam swojego ojca. W obecności kilku osób.
Przełknął
cicho ślinę, patrząc na rozmawiające z jego tatą wampiry. Wszyscy wydawali się
być naprawdę podenerwowani.
-
Mówię ci, Kaname! Z tym trzeba coś zrobić! – warknęła kobieta o jasnych,
brązowych włosach, które sięgały jej dalej niż za pośladki. Zaraz jednak
odwróciła się w kierunku chłopca, patrząc na niego przez chwilę w milczeniu. –
Harume… witaj – mruknęła płasko, odsuwając się minimalnie. Najwidoczniej nie
chciała prowadzić dalszej rozmowy w jego obecności.
-
Ruka, nie sądzisz, że chcesz po prostu zrobić za dużo w jednym czasie? – spytał
Kuran, patrząc na nią z naganą. To jednak nie zrobiło wrażenia na wampirzycy,
która tylko prychnęła w odpowiedzi. Harume natomiast podszedł bliżej,
przyglądając się tej wymianie zdań.
- Nie,
Kaname. To ty tak naprawdę nie chcesz nic robić w tej sprawie, bo cały czas
podążasz za niemożliwym – odparła, przyglądając się mu przez chwilę gniewnie. –
Pomyśl, że ta grupa zagraża też i twoim dzieciom. Nie tylko mieszkańcy nie są
bezpieczni. Zrozum, że nie wiemy nic o tej grupie oprócz tego, że w krótkim
czasie bez hałasu uśmiercili ponad dwudziestu cywili. Twój syn miał wielkie
szczęście, że nie zaglądali do tych wagoników, w innym wypadku pewnie byłby
teraz półtora metra pod ziemią, a Yuki opłakiwałaby stratę swojego ukochanego
syna.
-
Ruka, powiedziałaś za dużo – upomniał ją stojący tuż za nią wampir, chwytając
ją delikatnie za ramię. – Mimo wszystko sądzę, że ma rację i powinniśmy działać
już teraz. Sprawa Dolora może jeszcze trochę zaczekać. Chyba, że ten Gad jest
jakoś powiązany z tymi morderstwami.
- To
niemożliwe – wyrwało się chłopcu, nim zdążyłby pomyśleć o konsekwencjach swoich
słów. Pięć par oczu zwróciło się w jego kierunku, jednak chłopiec nawet nie
mrugnął. Nie był poddany pod czujne spojrzenie ojca, który po prostu przyglądał
mu się zaintrygowany.
- Co
masz przez to na myśli? – odezwała się panna Souen, która dopiero nie tak dawno
zgodziła się na zaręczyny Kaina Akatsuki.
- On
był wtedy ze mną, a i wydawał się równie zaskoczony widokiem, co ja. Z resztą
jego służący, jacy później po niego przyszli, twierdzili, że to była grupa
jakichś trzech wampirów. – Odpowiedział na spojrzenie ojca, nie spuszczając go
z oczu przez dłuższą chwilę. Dlatego też mógł zauważyć, jak w jego oczach
zbiera się gniew, a następnie mężczyzna wstał gwałtownie z kanapy, podchodząc
do syna szybkim krokiem.
- Twierdzisz
więc, że twoim towarzyszem była osoba o nazwisku „Dolor”? Opisz mi go… –
polecił krótko, odsuwając się i dając tym samym synowi trochę swobody. Nie
chciał, aby przez jego bliskość, chłopiec nie zdradził już nic więcej.
-
Wyglądał tak~! – odezwała się nagle najmłodsza z rodziny, podchodząc do taty z
albumem i wskazując mu jedno zdjęcie, którego w ogóle dostanie kosztowało
wampira mnóstwo wysiłku i czasu. Mianowicie przedstawiał ono rodzinę Kiryuu na
szóste urodziny bliźniaków. Zebrani byli tylko chłopcy i ich rodzice, jednak wszyscy
wydawali się być bardzo szczęśliwi. Yumeki nie wskazała nikogo będąc
przekonana, że tatuś sam się domyśli o tym, że miała na myśli nieśmiało
uśmiechniętego chłopca, który ramieniem obejmował swojego bliźniaka. Kaname
jednak swoją uwagę skupił na wyglądzie ojca chłopców. Zero zapewne tak teraz
wygląda, taka myśl zaraz przeszła mu przez głowę, gdy spoglądał na mężczyznę na
fotografii.
-
Przedstawił się wam jako Zero Dolor? – upewnił się, a widząc ich niepewne
wyrazy twarzy, westchnął bezgłośnie. Cwana bestia, już nawet swojego imienia
nie używał. – W takim razie jak?
-
Argentus Dolor.
~*~
Zero
usiadł na łóżku, ściągając pośpiesznie buty z nóg. Nie kłopocząc się ich
ułożeniem, zaczął szybko ściągać z siebie ubrania i rzucać je tuż obok, na
podłogę.
Czuł,
że siły do niego wracają, a i już od paru dni nie nękały go ataki. Dodatkowo,
wczoraj ponoć znów był sobą, co było fenomenem biorąc pod uwagę to, że jego
poprzednia przemiana miała miejsce jakoś dziesięć dni temu. Niestety, nie
pamiętał zbyt wiele z tego, jak wrócił do swojej postaci. Dosłownie tylko
jakieś urywki. Był też pewien, że stał wtedy u swojego ojca w sypialni.
Zaraz…
chłopak zamarł nagle, gdy kilka informacji napłynęło do jego ciałka. Passio nie
był jego ojcem, – to wiedział już od dawna – ale to, że był on jego kochankiem
nawet mu się nie śniło. To było takie… Dziwne, jakby nie na miejscu.
Passio
nie pasował mu jakoś w roli jego kochanka. Tam powinien być ktoś inny. W tej
chwili nie wiedział kto, ale był święcie przekonany, że to nie była rola, dla
jego przybranego ojca. Przed oczyma pojawiła mu się mglista postać jakiegoś
młodzieńca. Był odrobinę niższy od jego siedemnastoletniej wersji, miał
średniej długości kasztanowe kosmyki i bardzo podobnej barwy tęczówki. Jakby starsza
wersja Harume.
- Memento… – Spojrzał wystraszony w
kierunku Sanguine, która pojawiając się znikąd, znalazła się tuż obok niego. – Memento – powtórzyła, spoglądając mu w
tęczówki i postanawiając pokazać mu większość swoich wspomnień dotyczących
chłopca.
„- […] Nie mów, że…
- Tak, właśnie tak… Uczynił cię jednym ze
swoich dzieci. W tym samym momencie stałeś się jego oczkiem w głowie.
- Wszystko dobrze?
- Ależ oczywiście. Nigdy nie czułem się
lepiej z myślą, że ktoś przetrzymuje mojego brata i może go wykorzystać na
swoją korzyść.
- […] Ja tak naprawdę w twoich oczach nie
należę do osób, które nienawidzisz. – Musnął jego wargi. – Gdyby było inaczej,
nie pozwoliłbyś mi się pocałować.
- To nazywasz pocałunkiem? Słaby z ciebie
Casanova.
- Żebyś później tego nie pożałował. – Naparł
na jego usta, językiem dając mu do zrozumienia, by rozchylił je trochę, co ten
skwapliwie uczynił.
- Aach… daj.. nghh… sobie z achh tym spokój!
– Zero z trudem podniósł się, odpychając od siebie dłonie Kurana. Podniecenie
jednak dalej widoczne było w jego oczach…
- Che, sam się o to prosiłeś. – nie czekając
na jego odpowiedź, odwrócił go na bok, sam się na nim kładąc. Rozpiął spodnie,
by po wyciągnięciu swojego fiuta i pobudzeniu go o wiele bardziej do życia,
wszedł w łowcę szybkim ruchem..
- O co ci chodzi? Zachowujesz się jak
rozkapryszona panienka. Jeszcze przed chwilą jęczałeś z przyjemności, jaką ci
dawałem.
- Daj już sobie z tym spokój. Przecież jak
sam nie dawno określałeś – przeleciałeś mnie. Jak zwykłą kurewkę. Więc teraz
miej trochę godności, jak przystało na wampira Czystej Krwi i nie zawracaj mi
już głowy. ”
Chłopak
opadł na łóżko, patrząc szeroko otwartymi oczyma na motylicę. To, co właśnie
widział przekraczała jego wszelkie wyobrażenia. Spodziewał się doprawdy
wszystkiego, ale nie tego, że był kochankiem kogoś, kto był najprawdopodobniej
kimś z rodziny Harume. Nie, żeby ten szczegół mu przeszkadzał; po prostu
polubił chłopca i nie chciał, żeby ten przez tą sytuację, zraził się do kogoś z
nich.
-
Czemu… Czemu mi to wszystko pozwoliłaś sobie przypomnieć? – mruknął cicho,
patrząc na motylicę bez wyrazu. Teraz już nawet nie dziwił się, dlaczego jej
wzrost nie robił na nim wrażenia jak „poznał ją” siedem lat temu. Biorąc pod
uwagę to, że znał ją wcześniej mogło jakoś podświadomie na niego wpłynąć.
-
Dostałam taki rozkaz od Nobody… – odparła motylica, uśmiechając się nieznacznie
gdy dostrzegła niezrozumienie wypisane na twarzy chłopca. Zapomniała, że
zniknięcie Nobody nastąpiło przez chorobą chłopca i jego utratą pamięci, a to
co mu pokazała nie było wystarczające by zrozumiał, dlaczego słuchała rozkazów
nie pochodzących od Władcy. – Twój przybrany ojciec może i jest moim panem,
jednak to nie on był przy moich narodzinach. A musisz wiedzieć, że każdy Krwawnik
wypełni każde życzenie osobie, którą pierwszą po narodzeniu ujrzy. Jestem
najstarszym Krwawnikiem, a świadkiem mojego i większości moich pobratymców był
Nobody w postaci małego chłopca.
- Mam
rozumieć, że gdyby przydarzyła się sytuacja, że Nobody i Passio mieliby
odmienne zdanie to poszlibyście za Nodoby, tak? – Kaszlnął raz i kolejny
czując, że atak nawiedzi dzisiaj jego ciało. Najwidoczniej dzisiejszy dzień
mógł być po prostu zwykłą ciszą przed burzą. – Zresztą to nieistotne. Gdzie
jest teraz Laila? Odkąd tamta lekarka zginęła, tylko ona może mi jakoś po… Ghee!
– Kaszel zagłuszył resztę jego wypowiedzi, jednak motylica i tak wiedziała, co
chciał jej przekazać. Zaraz też wyleciała z jego komnaty, po uprzednim
zmienieniu swojej postaci.
Zero
skulił się na pościeli, starając przydusić jakoś uczucie trawiącego go od
środka bólu. Już dawno nie doświadczył, aż tak bolesnego ataku. Miał wrażenie,
jakby nie tylko jego wnętrzności miały zostać spalone, ale również każdy nerw i
kosteczka. To było bardzo niepokojące.
Lody.
A jeśli ta kobieta wrzuciła mu coś do tego specyfiku? Albo ogólnie było w nim
coś, czego on nie powinien jeść? To tak jakby sam właśnie spisał na siebie
wyrok. Idiota z niego. Mógł się wpierw zastanowić, nim coś spróbował.
Laila
zamajaczyła się mu przed oczyma. Jej usta układały się w jakieś słowa, jednak w
jego uszach słychać było tylko własne dudniące głośno serce. Żałował, że w
chwilach takie jak ta nie potrafił czytać z ruchów warg.
Kobieta
podniosła go delikatnie do siadu, przykładając mu do ust jakiś specyfik, który
z trudem przełknął. Zaraz też atak kaszlu nabrał na sile, by po paru minut
ucichnąć. Przynajmniej na razie z tym będą mieli spokój.
Chłopiec
rzucił jej spojrzenie, którego z początku nie potrafiła zrozumieć. To nie był
wzrok Argentusa, jaki przez prawie dziesięć lat mieszkał w zamku. Spojrzenie te
należało do młodego łowcy, którego miała okazję poznać wcześniej. W jego oczach
czaił się dawny blask, a duma chłopaka w końcu wróciła na swoje miejsce.
Wcześniej znajdowała się tam tylko namiastka starego chłopaka. Teraz jednak
wiedziała, że on wrócił, a ten atak musiał najwidoczniej być jednym z
ostatnich.
- Co
się stało? – Laila odwróciła się w stronę drzwi, przy których stali młodszy
Kiryuu, oraz jej kochanka. Brunetka, która zadała te pytanie podeszła bliżej
łóżka, spoglądając uważniej na chłopca. – Ponoć przez tydzień było lepiej… –
bąknęła cicho, rzucając oskarżające spojrzenie Ichiru. Myślała, że przez te
kilka lat chłopak zdążył jej zaufać.
- Tak
było, dopóki chłopak nie odzyskał do końca swojego jestestwa – odparła kobieta,
układając delikatnie wampira w pościeli i wstając na równe nogi. – Kana,
chodźmy. Nie jestem tu już potrzebna, a w tej chwili chciałabym spędzić z tobą
kilka chwil. – Mrugnęła w kierunku dziewczyny, całując ją nieśpiesznie w wargi
i wychodząc pierwsza z pomieszczenia. Shinonome skinęła jeszcze w kierunku
młodszego z wampirów, żegnając się krótko i podążając za swoją panią.
Wyczekiwanie na nowy rozdział było ogromne! Ale nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie, że pojawi się tak szybko. Moje modły zostały wysłuchane.~ :> Ave!~ xD Tylko szkoda, że było to takie krótkie. :< A może tylko mi się wydaję? Hmm. Wiecznie jestem taka nienasycona. :3 Cieszę się, że Kaname ma wreszcie jakiś trop, dzięki któremu jest coraz bliższy odnalezienia Zero. Nie mogę doczekać się ich spotkania. *_* Ale o tym, chyba wspominałam już wcześniej. Jestem również szczęśliwa, że Zero odzyskał pamięć. Ciekawe jak na to zareaguję Passio. Wprost nie mogę doczekać się ciągu dalszego, na który czekam obgryzając paznokcie. :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie bardzo, że podoba Ci się mojego opowiadanie ^^ Obiecuję, że po dodaniu w następnym tygodniu nowego rozdziału, Vampire Bridegroom pojawi się zaraz po nim (czyli jak dobrze pójdzie to w sobotę, bądź w niedzielę).
UsuńPozdrawiam,
Yunoha ^^
Zaczyna się robić mrocznie, więc postanowiłam skomentować. Wiesz, ze mnie klawiatura gryzie. Serio. zła klawiatura, zła. Daleszej weny zycze.
OdpowiedzUsuńSeth