A rano pojawi się jeszcze rozdział z innym opowiadaniem. Aby nie było, że tylko AN ciągle się pojawia :P
~ \ \ * / / ~
Przeciągnął się, otwierając
leniwie oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, stwierdzając ze śmiechem, iż jest
u siebie w domu. W swojej sypialni. Jednak zaraz zauważył, że mimo, iż jest tu,
to znajduje się właśnie poza swoim ciałem, które leżało jeszcze w łóżku i
smacznie spało.
- I co ty na to? – Odwrócił się
wystraszony, patrząc z niezrozumieniem na bruneta, który był łudząco podobny do
jego drugiego przybranego brata. – To są wspomnienia, jakie twoim zdaniem są
prawdziwe, a tak rzeczywiście nie jest.
- Gdybyś pamiętał, wiedziałbyś
doskonale, co mam na myśli. – Brunet pojawił się przy nim, chwytając go delikatnie
za brodę. Przez chwilę patrzył bez uczuć na jego oblicze, by zaraz odsunąć się
od niego gwałtownie. – Gdy spełniłeś swoje zadanie, nie ma już potrzeby, bym
dalej trzymał pieczęć nad twoją pamięcią.
- To dlatego wysłałeś te pióro w
moją stronę?
- Tak. To właśnie była ta
pieczęć. – Chłopak kiwnął lekko głową. – W tej chwili jesteś nieprzytomny, a to
co teraz ma tu miejsce, jest specjalnie zaprojektowane przeze mnie. Oddzieliłem
cząstkę siebie, by teraz ci to wszystko wytłumaczyć.
- To znaczy? Wytłumaczyć co? – Anioł
spojrzał na niego w sposób, jakby ten właśnie chciał mu powiedzieć, że jest
jego matką.
- Wszystko – westchnął. – Jednak
nie w tym miejscu. Twoje fałszywe wspomnienia będą tylko przeszkadzać.
Przenieśmy się w jakieś cichsze miejsce. – Pstryknął palcami, a krajobraz natychmiast
się zmienił. Teraz obydwoje stali na plaży, skierowani twarzami w kierunku
morza. Szum fal rozbrzmiewał w ich głowach. – Zacznijmy od twoich fałszywych
wspomnień. Po pierwsze jesteś przekonany, iż aby wejść i wyjść do Caelumaltus,
potrzeba klucza, jaką jest magiczne bliżej nieokreślone stworzonko. Wychodzisz
parę lat temu z domu, przenosisz się do tego świata, a zwierzaczek nagle ci
ginie, prawda? Po drugie, postanawiasz nie szukać nikogo, tylko czekać, aż w
końcu spotkasz kogoś ze swoich, a nie wiedząc, iż te miejsce, gdzie właśnie
przebywałeś jest prawie, że nieuczęszczane przez nikogo, mija dość spory okres
czasu. Do tego jeszcze, w ogóle nie rozumiesz, dlaczego nie pojawia się tu Suna,
a przecież często razem tu bywaliście.
Już miał się spytać, skąd to wszystko wie, jednak
zaniechał tego, od razu uświadamiając sobie, że przecież to on stworzył jego
wspomnienia.
- Wiesz, to nie było takie
proste. Zmienić ci idealnie wspomnienia. – Brunet ściągnął buty i skarpetki, a
po podwinięciu nogawek, podszedł bliżej brzegu, pozwalając, aby woda raz po raz
uderzała o jego skórę. – Prawda jest jednak całkowicie inna.
~*~
- Wychodzę do ogrodu –
poinformował swojego starszego o piętnaście lat brata. Przy okazji musnął
ustami jego policzek, po czym wybiegł do wymienionego przez siebie miejsca.
- Baw się dobrze! – Usłyszał
jeszcze jego głos, nim zamknął za sobą drzwi. Wręcz tanecznym krokiem dotarł do
huśtawki przymocowanej do dużej gałęzi klonu. Usiadł na niej, by zaraz zacząć
się na niej rozbujać. Przy okazji nucił sobie pod nosem, niedawno poznaną
pieśń, jaką śpiewały jego siostry.
- Widzę, że radzisz ssssobie
dobrze. – Słysząc za sobą cichy syk, pisnął wystraszony, wręcz wyskakując z
huśtawki. Odwrócił się gwałtownie, spoglądając na czarno-złotego węża, który
owinięty był o jeden z dwóch sznurków, jakimi ławeczka była przymocowana.
- Kim jesteś? – wyszeptał
wystraszony. Patrzył z niepokojem, jak wąż powoli opada na ziemię, a zaraz na
jego miejscu staje chłopak. Ubrany w czarne szaty brunet.
- Teraz mnie pamiętasz? – spytał,
siadając na wcześniej zajmowanym przez złotookiego anioła, miejscu.
- Amaru? – mruknął niepewnie,
podnosząc się z ziemi.
- Cieszę się, że pamiętasz.
Przecież minęło już ponad sześćdziesiąt lat od czasu, gdy ostatni raz się
widzieliśmy. – Uśmiechnął się cwanie,
jak to miał w zwyczaju.
- Jejku, tak dawno cię nie
widziałem. Co się z tobą działo? Suna nie chciał mi powiedzieć… Mimo, iż się go
pytałem – powiedział szybko, przytulając się do chłopaka. Od zawsze uważał go
za swojego przybranego brata.
- Ja właśnie w tej sprawie.
Musisz mi pomóc. – Czarne oczy, których krańce tęczówki miały złoty poblask,
skupiły się na osobie młodego anioła. Aura pod tym spojrzeniem czuł, że nie
może się sprzeciwiać. – Ale nie tutaj, chodź ze mną – mruknął, podchodząc do
niego i chwytając go delikatnie za ramię.
- Dobrze, tylko powiem komuś o
tym – oznajmił, już zmierzając ku domowi, gdy zatrzymała go przed tym dłoń
Amaru.
- Nie! – krzyknął cicho, zaraz
pojawiając się przed nim. – Przecież znasz mnie. Nic się nie stanie, jeśli
przez chwilkę pójdziemy do mnie. – Mówiąc to patrzył mu cały czas głęboko w
oczy. Musiał go przekonać ku temu. Nie miał innego wyboru.
- Rzeczywiście. Nic się nie
stanie – mruknął cicho, bezbarwnym głosem. Gdyby ktoś teraz na niego spojrzał,
zobaczyłby jego martwy wyraz twarzy.
- W takim razie, nie ma co
zwlekać… – Odgarnął czarne kosmyki z twarzy, po czym pstryknął palcami. Przez
chwilę na twarzy Aury pojawił się
grymas, gdy poczuł jakby wszystkie wnętrzności skręcały się w środku, jednak
zaraz znów stała taka, jak poprzednio.
~*~
Pojawili się w dziwnym
pomieszczeniu, które przynosiło na myśl jakiś loch. Aura wzdrygnął się, czując
chłód tu panujący.
- Co się…? – stęknął, gdy
zrozumiał, iż przez ostatnie parę minut nie miał władzy nad sobą. Zupełnie tak,
jakby ktoś nim sterował.
- Cicho! – warknął, przyciskając
go do ściany i zapinając kajdany wydobywające się stamtąd na jego nadgarstkach.
Aura rozpoznał w nich kajdany, które miał nałożone na siebie pegaz. – Przykro mi,
że to robię, ale to jedyny sposób, aby spotkać się z moim bratem. Naprawdę nie
chcę robić ci krzywdy, a to niestety będzie nieuniknione.
- Amaru, proszę! Nie rób mi tego!
Przecież mogę poprosić Sunę, aby się z tobą spotkał… – załkał cicho, starając
się wyszarpać.
- Nigdy! – krzyknął prawie, że
przeraźliwie. – Przecież, gdyby się dowiedział, że tu jestem natychmiast
poinformował by mojego ojca, albo co gorsza twojego. Nawet jeśli, by ustalił
czas i miejsce, w którym się spotkamy, z pewnością wystawiłby mnie. Nie
zdążyłbym nawet wymienić z nim paru słów.
- Ale jak to? – spojrzał na niego
zlękniony. Amaru nie był tą samą osobą, jaką pamiętał.
- Normalnie, przecież jestem
uciekinierem. Mieszkańcem Avaritanox. – uśmiechnął się upiornie, niczym
prawdziwy demon z krwi i kości. – Wiesz co to oznacza, prawda? Jako, iż te dwa,
jakże podobne do siebie światy, są w wrogich stosunkach, jestem uznany za
zdrajcę.
- Dlaczego? Co masz tam, czego
nie masz tu?
- Wolność, Aura. Wolność –
westchnął, wyciągając białe piórko z tylnej kieszeni. – A teraz przygotuj się
na modyfikację wspomnień, by wywabić Sunę. – Widząc jego przerażenie, przytulił
się do niego delikatnie. – Spokojnie, w tym czasie, będę miał was na oku.
Dziekuje!!! Juz biore sieza czytanie!!
OdpowiedzUsuńJuz przeczytalam!!! No wiesz w takim momecie konczyc!? Obrazam sie!!! Ale czekam na nastepna notke jak by co;)
OdpowiedzUsuńPs. Jak by co to moze zaczne sie podpisywac.
Usuń~Mayumi
Mogla bym poprosic o " wojna gangow"? Wiem wykorzystuje cie:)
OdpowiedzUsuń~Mayumi