niedziela, 12 maja 2013

Anielski Niewolnik - 20

Pierwszy komentator to rzecz święta. Słuchać się trzeba. Dlatego też mówisz, masz :)
A rano pojawi się jeszcze rozdział z innym opowiadaniem. Aby nie było, że tylko AN ciągle się pojawia :P


~ \ \ * / / ~

Przeciągnął się, otwierając leniwie oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, stwierdzając ze śmiechem, iż jest u siebie w domu. W swojej sypialni. Jednak zaraz zauważył, że mimo, iż jest tu, to znajduje się właśnie poza swoim ciałem, które leżało jeszcze w łóżku i smacznie spało.
- I co ty na to? – Odwrócił się wystraszony, patrząc z niezrozumieniem na bruneta, który był łudząco podobny do jego drugiego przybranego brata. – To są wspomnienia, jakie twoim zdaniem są prawdziwe, a tak rzeczywiście nie jest.
- Co, jak to? – stęknął zdziwiony wstając ze swojego posłania. W tym samym czasie on ze wspomnienia, właśnie mruczał coś pod nosem, powoli wybudzając się.
- Gdybyś pamiętał, wiedziałbyś doskonale, co mam na myśli. – Brunet pojawił się przy nim, chwytając go delikatnie za brodę. Przez chwilę patrzył bez uczuć na jego oblicze, by zaraz odsunąć się od niego gwałtownie. – Gdy spełniłeś swoje zadanie, nie ma już potrzeby, bym dalej trzymał pieczęć nad twoją pamięcią.
- To dlatego wysłałeś te pióro w moją stronę?
- Tak. To właśnie była ta pieczęć. – Chłopak kiwnął lekko głową. – W tej chwili jesteś nieprzytomny, a to co teraz ma tu miejsce, jest specjalnie zaprojektowane przeze mnie. Oddzieliłem cząstkę siebie, by teraz ci to wszystko wytłumaczyć.
- To znaczy? Wytłumaczyć co? – Anioł spojrzał na niego w sposób, jakby ten właśnie chciał mu powiedzieć, że jest jego matką.
- Wszystko – westchnął. – Jednak nie w tym miejscu. Twoje fałszywe wspomnienia będą tylko przeszkadzać. Przenieśmy się w jakieś cichsze miejsce. – Pstryknął palcami, a krajobraz natychmiast się zmienił. Teraz obydwoje stali na plaży, skierowani twarzami w kierunku morza. Szum fal rozbrzmiewał w ich głowach. – Zacznijmy od twoich fałszywych wspomnień. Po pierwsze jesteś przekonany, iż aby wejść i wyjść do Caelumaltus, potrzeba klucza, jaką jest magiczne bliżej nieokreślone stworzonko. Wychodzisz parę lat temu z domu, przenosisz się do tego świata, a zwierzaczek nagle ci ginie, prawda? Po drugie, postanawiasz nie szukać nikogo, tylko czekać, aż w końcu spotkasz kogoś ze swoich, a nie wiedząc, iż te miejsce, gdzie właśnie przebywałeś jest prawie, że nieuczęszczane przez nikogo, mija dość spory okres czasu. Do tego jeszcze, w ogóle nie rozumiesz, dlaczego nie pojawia się tu Suna, a przecież często razem tu bywaliście.
Już miał  się spytać, skąd to wszystko wie, jednak zaniechał tego, od razu uświadamiając sobie, że przecież to on stworzył jego wspomnienia.
- Wiesz, to nie było takie proste. Zmienić ci idealnie wspomnienia. – Brunet ściągnął buty i skarpetki, a po podwinięciu nogawek, podszedł bliżej brzegu, pozwalając, aby woda raz po raz uderzała o jego skórę. – Prawda jest jednak całkowicie inna.

~*~

- Wychodzę do ogrodu – poinformował swojego starszego o piętnaście lat brata. Przy okazji musnął ustami jego policzek, po czym wybiegł do wymienionego przez siebie miejsca.
- Baw się dobrze! – Usłyszał jeszcze jego głos, nim zamknął za sobą drzwi. Wręcz tanecznym krokiem dotarł do huśtawki przymocowanej do dużej gałęzi klonu. Usiadł na niej, by zaraz zacząć się na niej rozbujać. Przy okazji nucił sobie pod nosem, niedawno poznaną pieśń, jaką śpiewały jego siostry.
- Widzę, że radzisz ssssobie dobrze. – Słysząc za sobą cichy syk, pisnął wystraszony, wręcz wyskakując z huśtawki. Odwrócił się gwałtownie, spoglądając na czarno-złotego węża, który owinięty był o jeden z dwóch sznurków, jakimi ławeczka była przymocowana.
- Kim jesteś? – wyszeptał wystraszony. Patrzył z niepokojem, jak wąż powoli opada na ziemię, a zaraz na jego miejscu staje chłopak. Ubrany w czarne szaty brunet.
- Teraz mnie pamiętasz? – spytał, siadając na wcześniej zajmowanym przez złotookiego anioła, miejscu.
- Amaru? – mruknął niepewnie, podnosząc się z ziemi.
- Cieszę się, że pamiętasz. Przecież minęło już ponad sześćdziesiąt lat od czasu, gdy ostatni raz się widzieliśmy.  – Uśmiechnął się cwanie, jak to miał w zwyczaju.
- Jejku, tak dawno cię nie widziałem. Co się z tobą działo? Suna nie chciał mi powiedzieć… Mimo, iż się go pytałem – powiedział szybko, przytulając się do chłopaka. Od zawsze uważał go za swojego przybranego brata.
- Ja właśnie w tej sprawie. Musisz mi pomóc. – Czarne oczy, których krańce tęczówki miały złoty poblask, skupiły się na osobie młodego anioła. Aura pod tym spojrzeniem czuł, że nie może się sprzeciwiać. – Ale nie tutaj, chodź ze mną – mruknął, podchodząc do niego i chwytając go delikatnie za ramię.
- Dobrze, tylko powiem komuś o tym – oznajmił, już zmierzając ku domowi, gdy zatrzymała go przed tym dłoń Amaru.
- Nie! – krzyknął cicho, zaraz pojawiając się przed nim. – Przecież znasz mnie. Nic się nie stanie, jeśli przez chwilkę pójdziemy do mnie. – Mówiąc to patrzył mu cały czas głęboko w oczy. Musiał go przekonać ku temu. Nie miał innego wyboru.
- Rzeczywiście. Nic się nie stanie – mruknął cicho, bezbarwnym głosem. Gdyby ktoś teraz na niego spojrzał, zobaczyłby jego martwy wyraz twarzy.
- W takim razie, nie ma co zwlekać… – Odgarnął czarne kosmyki z twarzy, po czym pstryknął palcami. Przez chwilę na twarzy Aury pojawił się grymas, gdy poczuł jakby wszystkie wnętrzności skręcały się w środku, jednak zaraz znów stała taka, jak poprzednio.

~*~

Pojawili się w dziwnym pomieszczeniu, które przynosiło na myśl jakiś loch. Aura wzdrygnął się, czując chłód tu panujący.
- Co się…? – stęknął, gdy zrozumiał, iż przez ostatnie parę minut nie miał władzy nad sobą. Zupełnie tak, jakby ktoś nim sterował.
- Cicho! – warknął, przyciskając go do ściany i zapinając kajdany wydobywające się stamtąd na jego nadgarstkach. Aura rozpoznał w nich kajdany, które miał nałożone na siebie pegaz. – Przykro mi, że to robię, ale to jedyny sposób, aby spotkać się z moim bratem. Naprawdę nie chcę robić ci krzywdy, a to niestety będzie nieuniknione.
- Amaru, proszę! Nie rób mi tego! Przecież mogę poprosić Sunę, aby się z tobą spotkał… – załkał cicho, starając się wyszarpać.
- Nigdy! – krzyknął prawie, że przeraźliwie. – Przecież, gdyby się dowiedział, że tu jestem natychmiast poinformował by mojego ojca, albo co gorsza twojego. Nawet jeśli, by ustalił czas i miejsce, w którym się spotkamy, z pewnością wystawiłby mnie. Nie zdążyłbym nawet wymienić z nim paru słów.
- Ale jak to? – spojrzał na niego zlękniony. Amaru nie był tą samą osobą, jaką pamiętał.
- Normalnie, przecież jestem uciekinierem. Mieszkańcem Avaritanox. – uśmiechnął się upiornie, niczym prawdziwy demon z krwi i kości. – Wiesz co to oznacza, prawda? Jako, iż te dwa, jakże podobne do siebie światy, są w wrogich stosunkach, jestem uznany za zdrajcę.
- Dlaczego? Co masz tam, czego nie masz tu?
- Wolność, Aura. Wolność – westchnął, wyciągając białe piórko z tylnej kieszeni. – A teraz przygotuj się na modyfikację wspomnień, by wywabić Sunę. – Widząc jego przerażenie, przytulił się do niego delikatnie. – Spokojnie, w tym czasie, będę miał was na oku.

4 komentarze:

  1. Dziekuje!!! Juz biore sieza czytanie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz przeczytalam!!! No wiesz w takim momecie konczyc!? Obrazam sie!!! Ale czekam na nastepna notke jak by co;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Jak by co to moze zaczne sie podpisywac.
      ~Mayumi

      Usuń
  3. Mogla bym poprosic o " wojna gangow"? Wiem wykorzystuje cie:)
    ~Mayumi

    OdpowiedzUsuń