-
To co, śledzimy go? – spytał konspiracyjnym szeptem Kikumaru. Nie widząc żadnej
pozytywnej w jego mniemaniu reakcji, ułożył usta w dzióbek, zakładając ręce na
piersi. – Albo będziemy go śledzić, albo zacznę krzyczeć, że mnie napadliście.
– Ostatnią siłą woli zmusił się, aby przez jego twarz nie przeszedł nawet cień
uśmiechu; a doprawdy było się z czego śmiać. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Chłopacy z drużyny zrobili głupie miny, patrząc na niego jakby był Ufo.
-
O czym ty gadasz, senpai? – Jako pierwszy odezwał się Momo, nie zwracając uwagi
na to, iż picie, które przed chwilą pił wylało mu się troszkę na jego koszulkę.
– Nie odważysz się – dodał zaraz domyślając się w tym jakiegoś podstępu.
-
Prawdopodobieństwo tego, że Kikumaru dotrzyma przed chwilą powiedzianego słowa,
wynosi 100%. – oznajmił Inui, poprawiając okulary i tym samym rozwiewając
nadzieję bruneta o możliwym blefie. Tryumfalny uśmiech pojawił się na twarzy
tenisisty-akrobaty.
-
Nie mamy czasu na jakieś głupoty. Idziemy – powiedział Tezuka, ponawiając
wędrówkę ku barze z hamburgerami, na jakie mieli iść.
-
Pomo~… aphghfh! – zaburczał, czując jak dłoń Fujiego wylądowała na jego ustach.
Jego oczy zaświeciły ze szczęścia. Ale będzie zabawa!
-
Myślę, że powinniśmy posłuchać się Eiji’ego, by nie mieć żadnych kłopotów. – Szatyn
uśmiechnął się delikatnie, jak to miał w zwyczaju. W duchu sam był ciekawy, co
takiego Ryoma tu robi. Jego rówieśnik krzyknął cicho szczęśliwy, przyśpieszając
kroku i razem z resztą zaczynając śledzić pierwszaka…
~ * ~
-
I gdzie niby to ma być? – burknął do telefonu rozglądając się za właściwym
szyldem. Jednak za ni cholerę nie mógł go wyłapać wzrokiem.
~
Przecież ci to już z trzy razy tłumaczyłam… – Wywrócił oczyma, słysząc słowa
kuzynki. Zapewne ona sama też nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. – Na
pewno jesteś na tej ulicy?
-
Oczywiście, że tak. Za kogo ty mnie masz… Czekaj – mruknął, widząc prawdopodobnie
dobrą tabliczkę nad jednym sklepem. – Chyba już znalazłem. – Podszedł pod
wystawę spoglądając na to co się tam znajduje. Widząc wszystkie te dziwne
rzeczy, zarumienił się lekko cofając się parę kroków. – Nie wejdę tam. W życiu!
~
Obiecałeś, że zrobisz dla mnie coś, jak zachowam twój sekret. Musisz mi to odebrać…
Od jakiegoś czasu wujek ma mnie na oku, więc nie będę miała jak to nawet do
domu wnieść, bo on już to odkryje! I to twoja wina! – Odsunął od siebie
słuchawkę, krzywiąc się, z powodu i tak dobrze słyszalnego głosu dziewczyny.
-
Dobra, uspokój się, bo staruszek jeszcze przyjdzie sprawdzić, czy na pewno
nikogo w łóżku nie trzymasz. – Uśmiechnął się złośliwie, gdy przypomniał sobie
minę ojca, po tym jak bąknął mu; niby zmartwiony o koledze kuzynki i dziwnych
odgłosach, jakie z jej pokoju się wydobywały.
~
To trzeba było nic mu nie mówić! Myślisz, że sam by się domyślił, gdybyś mu nie
gadał?! – ryknęła, a on myślał, że zaraz się rozłączy. Chociaż z drugiej
strony, jakby to zrobił, to ta zaraz by pobiegła do staruszka i wszystko nakablowała.
-
Jejku, naprawdę potrafisz być irytująca – burknął, wzdychając cicho. – Dobra,
wejdę tam. Tylko, co dalej?
~
Przy ladzie będzie taki jeden chłopak o zielonych włosach i dwóch kolczykach w
wardze. Podejdziesz do niego i powiesz mu, że zostałeś przysłany przez Kuri….
-
Kuri?! – przerwał jej, unosząc jedną brew do góry. Zaraz potem parsknął cicho
śmiechem. – Rozumiem. Idę, pa. – Rozłączył się, nim ta zdążyła coś powiedzieć.
Podszedł bliżej do drzwi, jednak nim przekroczył próg sklepu, rozejrzał się,
czy nikt przypadkiem nie idzie, a nie zauważając żadnego uwieszonego na nim
wzroku, wkroczył do środka.
~ * ~
-
I co teraz, geniuszu? – warknął cicho fioletowooki, spoglądając na swojego
senpai’a, który to tak bardzo chciał śledzić pierwszoklasistę.
-
Ano, ktoś z nas musi zobaczyć do jakiego miejsca on wszedł – szepnął
konspiracyjnym głosem, robiąc przy tym cwaną minę. Spojrzał na każdego
przelotnie, zatrzymując się wzrokiem na sylwetce kapitana. – Tezuka-buchou? –
zwrócił się do rówieśnika, który spojrzał na niego sceptycznie. – No dobra, to
w takim razie pójdzie Momo~! – Klasnął w dłonie, a wymieniony chłopak drgnął
niezbyt szczęśliwy z tego powodu.
-
Ale dlaczego ja? – mruknął prawie, że płaczliwie. Jakoś nie chciał tam iść...
Co zrobi jeśli Echizen go zobaczy?
-
Bo kapitan powiedział, że on nie chce. A TY jesteś drugi w kolejności. – Wyraźnie
zaakcentował jego osobę. – No idź już...
-
No już idę, idę – warknął cicho, zmierzając w kierunku sklepu, do jakiego
wszedł Ryoma. Pierwszym miejscem, gdzie spojrzał, to wystawa sklepu, a to co
tam zobaczył sprawiło, że dosłownie odjęło mu mowę. Zapewne, gdyby ktoś się do
niego zwrócił z jakąś prośbą, nie otrzymałby od niego odpowiedzi. – Sexshop? –
mruknął ledwo słyszalnie, patrząc na różowy napis sklepu, wraz z rysunkiem
króliczka playboya i dodatkowo porozkładanymi na wystawie paroma zabawkami, takimi
jak futrzaste kajdanki, różnego rodzaju pejcze, czy chociażby parę wibratorów.
Spojrzał spłoszony na przyjaciół, którzy to widocznie czekali aż wróci, jednak
Eiji widocznie był za tym, aby ten wszedł do środka, co po przełknięciu śliny
uczynił.
-
Szkoda, że nie mogłem zobaczyć jego miny – mruknął zawiedziony deblista.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co tam było, jednak nie chciał, by ktoś
oprócz Fujiego musiał jeszcze o tym wiedzieć.
-
Ja tam bym chciał dowiedzieć się w końcu, gdzie oni weszli... – powiedział vice-kapitan
patrząc uważnie na swojego partnera deblowego.
-
Jak to? Nie wiesz? Przecież tam jest sexshop... – odparł Syunsuke, jakby to
była najnormalniejsza informacja pod słońcem, oraz fakt, że jego znajomi tam
wchodzą nie była niczym zwyczajnym.
-
Nani? – Inui poprawił swoje okulary, patrząc uważnie na szatyna.
~
* ~
Chłopak
podszedł do lady, jednak nie widząc tam żadnego chłopaka o opisie, jaki w małym
stopniu zaserwowała mu kuzynka westchnął ciężko. Zamiast niego była tam wysoka
blondynka, której stój był – mówiąc krótko i prosto – skąpy. Biała koszulka
jaką miała zaczynała się tuż pod biustem i kończąc się odrobinkę wyżej.
Oczywiście nie zabrakło też dużego dekoltu, dlatego też Echizen zastanawiał się
po co to na siebie założyła, skoro i tak wszystko widać. Podobnie było z
czerwoną spódniczką w kratkę, która ledwo co zasłaniała jej pośladki, a gdy ta
poruszała biodrami w rytm melodii, jaka teraz wychodziła z głośników w sklepie;
materiał unosił się do góry ukazując jej wściekło, różowe stringi.
Dziewczyna
widząc go, uśmiechnęła się promiennie, odrzucając za siebie swoje długie loki.
Przy okazji w oczy rzuciły mu się jej długie, pomalowane na czerwono paznokcie.
-
W czym mogę pomóc? – zwróciła się do niego, wychodząc zza lady i pochylając się
lekko nad nim.
-
Właściwie to już w niczym... – odrzekł natychmiast, odwracając się i zmierzając
w stronę wyjścia. Nie zdążył jednak postawić paru kroków, gdy poczuł jak
dziewczyna chwyta go za ramię i odwraca w swoim kierunku.
-
Coś chciałeś...dlatego tu przyszedłeś. – Nie zwróciła uwagi na to, iż
dzwoneczek przy drzwiach, ogłaszający o czyimś przekroczeniu progu sklepu
ponownie zadzwonił.
-
Nawet jeżeli, to już nie aktualne – powiedział, patrząc na nią wyzywająco.
-
W takim razie, podczas odejścia tutaj zdążyłeś zauważyć, że nie ma tego co
chciałeś, więc proszę oświeć mnie co to takiego, a postaram ci się pomóc –
odparła, prowadząc go ku małemu stoliczkowi do czterech osób niedaleko lady.
Posadziła go na krześle, po czym sama usiadła naprzeciw niego, zakładając nogę
na nogę.
-
Miałem zwrócić się do jakiegoś zielonego gościa z dwoma kolczykami na wardze. –
Mówiąc to, spojrzał dyskretnie w lustro znajdującym sie nieopodal na osobę,
która to właśnie weszła. Rozpoznając kim jest, zająkał się nie wiedząc co
robić. Przecież jak ten go zobaczy, znowu będzie jakaś awantura.
-
Co jest? – Blondyna podążyła za nim wzrokiem. – Brat, czy chłopak? Nie musisz
się wstydzić; sama jestem bi...
-
Znajomy ze szkoły... – bąknął tylko, starając się nie zwracać na niego uwagi.
-
Rozumiem. A ten zielony gość, jak to ładnie ująłeś, to mój były chłopak i w tej chwili jest na zapleczu, szykuje jakąś
paczkę do tej całej swojej laski. – Skrzywiła się, wspominając o lubej chłopaka.
Widocznie jej nie trawiła. – Jednak zaraz skończy i przyjdzie. A w tym czasie
powiedz mi jaki masz do niego interes.
-
Po prostu, miał on dać mi coś, żebym przekazał to swojej kuzynce. Mówiła coś,
że zna ją pod ksywą "Kuri". – Uniósł jedną brew do góry, widząc jak
dziewczyna widocznie spina się na dźwięk tego słowa.
-
Kuri, powiadasz? Cóż, nie dziwię sie dlaczego tutaj sama nie przyszła, ta
głupia suka. Odkąd odebrała mi chłopaka wie, że lepiej nie pokazywać mi się na
oczy, a to, że pracujemy razem wcale jej nie ułatwia sprawy – warknęła,
zaciskając dłonie w pięści. Wstała zaraz i skierowała się ku zapleczu,
nakazując, aby szedł za nią.
-
Ty, zielony. Przyszedł kuzynek twojej dupy! – krzyknęła cicho, gdy tylko
otworzyła drzwi.
-
Nie musiałaś jej tak nazywać – warknął zielonowłosy, wstając z podłogi na której
siedział i zapinając spodnie. Ryoma wolał nie myśleć, co by było, gdyby
przyszli tu chwilę wcześniej. – A ty jesteś kuzynem Kuri? – Ryoma przytaknął
natychmiast. – Nazywasz się?
-
Echizen Ryoma. To dasz mi to, co masz dać? Nie mam mnóstwa czasu. – Poprawił
torbę, jaką w dalszym ciągu miał przewieszoną przez ramię.
-
Tak, tak, już – mruknął, podchodząc do stolika i zgarniając z niej średniej
wielkości paczkę. Następnie wpakował ją do zwykłej białej reklamówki, po czym
podał ją dwunastolatkowi.
-
Dzięki, to ja będę już szedł. – Kiwnął głową dziewczynie, która pochyliła się
nad nim i pocałowała w kącik ust. Oboje zobaczyli, jakie uczucie pojawiło się
na twarzy wyższego chłopaka. Nie mówiąc już nic, udał się do wyjścia.
-
Widzimy się na Międzynarodowych w Miami~! – Usłyszał jeszcze, nim zamknął
drzwi. Zaraz też zatrzymał się. Czy to oznacza, że ta blondyna też jest tenisistką?
Jeśli tak, to może być ciekawie.
Powolnym
krokiem ruszył ku domowi, nie zwracając już na nic uwagę. Nawet na to, iż zaraz
za nim na ulicę wyszedł Takeshi. Tylko, że on udał się do reszty drużyny.
-
I czego się dowiedziałeś? – spytał Kikumaru, patrząc na niego uważnie.
-
Pracuje tam dziewczyna, która też bierze udział w tych zawodach w Miami. – Nie
skomentował zdziwionych min swoim towarzyszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz