piątek, 16 sierpnia 2013

Tajemnice - 3



- To co, śledzimy go? – spytał konspiracyjnym szeptem Kikumaru. Nie widząc żadnej pozytywnej w jego mniemaniu reakcji, ułożył usta w dzióbek, zakładając ręce na piersi. – Albo będziemy go śledzić, albo zacznę krzyczeć, że mnie napadliście. – Ostatnią siłą woli zmusił się, aby przez jego twarz nie przeszedł nawet cień uśmiechu; a doprawdy było się z czego śmiać. Przynajmniej w jego mniemaniu. Chłopacy z drużyny zrobili głupie miny, patrząc na niego jakby był Ufo.
- O czym ty gadasz, senpai? – Jako pierwszy odezwał się Momo, nie zwracając uwagi na to, iż picie, które przed chwilą pił wylało mu się troszkę na jego koszulkę. – Nie odważysz się – dodał zaraz domyślając się w tym jakiegoś podstępu.
- Prawdopodobieństwo tego, że Kikumaru dotrzyma przed chwilą powiedzianego słowa, wynosi 100%. – oznajmił Inui, poprawiając okulary i tym samym rozwiewając nadzieję bruneta o możliwym blefie. Tryumfalny uśmiech pojawił się na twarzy tenisisty-akrobaty.
- Nie mamy czasu na jakieś głupoty. Idziemy – powiedział Tezuka, ponawiając wędrówkę ku barze z hamburgerami, na jakie mieli iść.
- Pomo~… aphghfh! – zaburczał, czując jak dłoń Fujiego wylądowała na jego ustach. Jego oczy zaświeciły ze szczęścia. Ale będzie zabawa!
- Myślę, że powinniśmy posłuchać się Eiji’ego, by nie mieć żadnych kłopotów. – Szatyn uśmiechnął się delikatnie, jak to miał w zwyczaju. W duchu sam był ciekawy, co takiego Ryoma tu robi. Jego rówieśnik krzyknął cicho szczęśliwy, przyśpieszając kroku i razem z resztą zaczynając śledzić pierwszaka…

~ * ~

- I gdzie niby to ma być? – burknął do telefonu rozglądając się za właściwym szyldem. Jednak za ni cholerę nie mógł go wyłapać wzrokiem.
~ Przecież ci to już z trzy razy tłumaczyłam… – Wywrócił oczyma, słysząc słowa kuzynki. Zapewne ona sama też nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. – Na pewno jesteś na tej ulicy?
- Oczywiście, że tak. Za kogo ty mnie masz… Czekaj – mruknął, widząc prawdopodobnie dobrą tabliczkę nad jednym sklepem. – Chyba już znalazłem. – Podszedł pod wystawę spoglądając na to co się tam znajduje. Widząc wszystkie te dziwne rzeczy, zarumienił się lekko cofając się parę kroków. – Nie wejdę tam.  W życiu!
~ Obiecałeś, że zrobisz dla mnie coś, jak zachowam twój sekret. Musisz mi to odebrać… Od jakiegoś czasu wujek ma mnie na oku, więc nie będę miała jak to nawet do domu wnieść, bo on już to odkryje! I to twoja wina! – Odsunął od siebie słuchawkę, krzywiąc się, z powodu i tak dobrze słyszalnego głosu dziewczyny.
- Dobra, uspokój się, bo staruszek jeszcze przyjdzie sprawdzić, czy na pewno nikogo w łóżku nie trzymasz. – Uśmiechnął się złośliwie, gdy przypomniał sobie minę ojca, po tym jak bąknął mu; niby zmartwiony o koledze kuzynki i dziwnych odgłosach, jakie z jej pokoju się wydobywały.
~ To trzeba było nic mu nie mówić! Myślisz, że sam by się domyślił, gdybyś mu nie gadał?! – ryknęła, a on myślał, że zaraz się rozłączy. Chociaż z drugiej strony, jakby to zrobił, to ta zaraz by pobiegła do staruszka i wszystko nakablowała.
- Jejku, naprawdę potrafisz być irytująca – burknął, wzdychając cicho. – Dobra, wejdę tam. Tylko, co dalej?
~ Przy ladzie będzie taki jeden chłopak o zielonych włosach i dwóch kolczykach w wardze. Podejdziesz do niego i powiesz mu, że zostałeś przysłany przez Kuri….
- Kuri?! – przerwał jej, unosząc jedną brew do góry. Zaraz potem parsknął cicho śmiechem. – Rozumiem. Idę, pa. – Rozłączył się, nim ta zdążyła coś powiedzieć. Podszedł bliżej do drzwi, jednak nim przekroczył próg sklepu, rozejrzał się, czy nikt przypadkiem nie idzie, a nie zauważając żadnego uwieszonego na nim wzroku, wkroczył do środka.

~ * ~

- I co teraz, geniuszu? – warknął cicho fioletowooki, spoglądając na swojego senpai’a, który to tak bardzo chciał śledzić pierwszoklasistę.
- Ano, ktoś z nas musi zobaczyć do jakiego miejsca on wszedł – szepnął konspiracyjnym głosem, robiąc przy tym cwaną minę. Spojrzał na każdego przelotnie, zatrzymując się wzrokiem na sylwetce kapitana. – Tezuka-buchou? – zwrócił się do rówieśnika, który spojrzał na niego sceptycznie. – No dobra, to w takim razie pójdzie Momo~! – Klasnął w dłonie, a wymieniony chłopak drgnął niezbyt szczęśliwy z tego powodu.
- Ale dlaczego ja? – mruknął prawie, że płaczliwie. Jakoś nie chciał tam iść... Co zrobi jeśli Echizen go zobaczy?
- Bo kapitan powiedział, że on nie chce. A TY jesteś drugi w kolejności. – Wyraźnie zaakcentował jego osobę. – No idź już...
- No już idę, idę – warknął cicho, zmierzając w kierunku sklepu, do jakiego wszedł Ryoma. Pierwszym miejscem, gdzie spojrzał, to wystawa sklepu, a to co tam zobaczył sprawiło, że dosłownie odjęło mu mowę. Zapewne, gdyby ktoś się do niego zwrócił z jakąś prośbą, nie otrzymałby od niego odpowiedzi. – Sexshop? – mruknął ledwo słyszalnie, patrząc na różowy napis sklepu, wraz z rysunkiem króliczka playboya i dodatkowo porozkładanymi na wystawie paroma zabawkami, takimi jak futrzaste kajdanki, różnego rodzaju pejcze, czy chociażby parę wibratorów. Spojrzał spłoszony na przyjaciół, którzy to widocznie czekali aż wróci, jednak Eiji widocznie był za tym, aby ten wszedł do środka, co po przełknięciu śliny uczynił.
- Szkoda, że nie mogłem zobaczyć jego miny – mruknął zawiedziony deblista. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co tam było, jednak nie chciał, by ktoś oprócz Fujiego musiał jeszcze o tym wiedzieć.
- Ja tam bym chciał dowiedzieć się w końcu, gdzie oni weszli... – powiedział vice-kapitan patrząc uważnie na swojego partnera deblowego.
- Jak to? Nie wiesz? Przecież tam jest sexshop... – odparł Syunsuke, jakby to była najnormalniejsza informacja pod słońcem, oraz fakt, że jego znajomi tam wchodzą nie była niczym zwyczajnym.
- Nani? – Inui poprawił swoje okulary, patrząc uważnie na szatyna.

~ * ~

Chłopak podszedł do lady, jednak nie widząc tam żadnego chłopaka o opisie, jaki w małym stopniu zaserwowała mu kuzynka westchnął ciężko. Zamiast niego była tam wysoka blondynka, której stój był – mówiąc krótko i prosto – skąpy. Biała koszulka jaką miała zaczynała się tuż pod biustem i kończąc się odrobinkę wyżej. Oczywiście nie zabrakło też dużego dekoltu, dlatego też Echizen zastanawiał się po co to na siebie założyła, skoro i tak wszystko widać. Podobnie było z czerwoną spódniczką w kratkę, która ledwo co zasłaniała jej pośladki, a gdy ta poruszała biodrami w rytm melodii, jaka teraz wychodziła z głośników w sklepie; materiał unosił się do góry ukazując jej wściekło, różowe stringi.
Dziewczyna widząc go, uśmiechnęła się promiennie, odrzucając za siebie swoje długie loki. Przy okazji w oczy rzuciły mu się jej długie, pomalowane na czerwono paznokcie.
- W czym mogę pomóc? – zwróciła się do niego, wychodząc zza lady i pochylając się lekko nad nim.
- Właściwie to już w niczym... – odrzekł natychmiast, odwracając się i zmierzając w stronę wyjścia. Nie zdążył jednak postawić paru kroków, gdy poczuł jak dziewczyna chwyta go za ramię i odwraca w swoim kierunku.
- Coś chciałeś...dlatego tu przyszedłeś. – Nie zwróciła uwagi na to, iż dzwoneczek przy drzwiach, ogłaszający o czyimś przekroczeniu progu sklepu ponownie zadzwonił.
- Nawet jeżeli, to już nie aktualne – powiedział, patrząc na nią wyzywająco.
- W takim razie, podczas odejścia tutaj zdążyłeś zauważyć, że nie ma tego co chciałeś, więc proszę oświeć mnie co to takiego, a postaram ci się pomóc – odparła, prowadząc go ku małemu stoliczkowi do czterech osób niedaleko lady. Posadziła go na krześle, po czym sama usiadła naprzeciw niego, zakładając nogę na nogę.
- Miałem zwrócić się do jakiegoś zielonego gościa z dwoma kolczykami na wardze. ­– Mówiąc to, spojrzał dyskretnie w lustro znajdującym sie nieopodal na osobę, która to właśnie weszła. Rozpoznając kim jest, zająkał się nie wiedząc co robić. Przecież jak ten go zobaczy, znowu będzie jakaś awantura.
- Co jest? – Blondyna podążyła za nim wzrokiem. – Brat, czy chłopak? Nie musisz się wstydzić; sama jestem bi...
- Znajomy ze szkoły... – bąknął tylko, starając się nie zwracać na niego uwagi.
- Rozumiem. A ten zielony gość, jak to ładnie ująłeś, to mój były chłopak i  w tej chwili jest na zapleczu, szykuje jakąś paczkę do tej całej swojej laski. – Skrzywiła się, wspominając o lubej chłopaka. Widocznie jej nie trawiła. – Jednak zaraz skończy i przyjdzie. A w tym czasie powiedz mi jaki masz do niego interes.
- Po prostu, miał on dać mi coś, żebym przekazał to swojej kuzynce. Mówiła coś, że zna ją pod ksywą "Kuri". – Uniósł jedną brew do góry, widząc jak dziewczyna widocznie spina się na dźwięk tego słowa.
- Kuri, powiadasz? Cóż, nie dziwię sie dlaczego tutaj sama nie przyszła, ta głupia suka. Odkąd odebrała mi chłopaka wie, że lepiej nie pokazywać mi się na oczy, a to, że pracujemy razem wcale jej nie ułatwia sprawy – warknęła, zaciskając dłonie w pięści. Wstała zaraz i skierowała się ku zapleczu, nakazując, aby szedł za nią.
- Ty, zielony. Przyszedł kuzynek twojej dupy! – krzyknęła cicho, gdy tylko otworzyła drzwi.
- Nie musiałaś jej tak nazywać – warknął zielonowłosy, wstając z podłogi na której siedział i zapinając spodnie. Ryoma wolał nie myśleć, co by było, gdyby przyszli tu chwilę wcześniej. – A ty jesteś kuzynem Kuri? – Ryoma przytaknął natychmiast. – Nazywasz się?
- Echizen Ryoma. To dasz mi to, co masz dać? Nie mam mnóstwa czasu. – Poprawił torbę, jaką w dalszym ciągu miał przewieszoną przez ramię.
- Tak, tak, już – mruknął, podchodząc do stolika i zgarniając z niej średniej wielkości paczkę. Następnie wpakował ją do zwykłej białej reklamówki, po czym podał ją dwunastolatkowi.
- Dzięki, to ja będę już szedł. – Kiwnął głową dziewczynie, która pochyliła się nad nim i pocałowała w kącik ust. Oboje zobaczyli, jakie uczucie pojawiło się na twarzy wyższego chłopaka. Nie mówiąc już nic, udał się do wyjścia.
- Widzimy się na Międzynarodowych w Miami~! – Usłyszał jeszcze, nim zamknął drzwi. Zaraz też zatrzymał się. Czy to oznacza, że ta blondyna też jest tenisistką? Jeśli tak, to może być ciekawie.
Powolnym krokiem ruszył ku domowi, nie zwracając już na nic uwagę. Nawet na to, iż zaraz za nim na ulicę wyszedł Takeshi. Tylko, że on udał się do reszty drużyny.
- I czego się dowiedziałeś? – spytał Kikumaru, patrząc na niego uważnie.
- Pracuje tam dziewczyna, która też bierze udział w tych zawodach w Miami. – Nie skomentował zdziwionych min swoim towarzyszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz