poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Tajemnice - 4



Chłopak ziewnął nim przekroczył próg szkoły. Zaraz potem uśmiechnął się kącikiem ust przypominając sobie, iż zakaz jego gry w tenisa już się skończył. Raźnym krokiem ruszył ku budynkowi szkoły, w środku aż się trzęsąc z podniecenia. W końcu znów będzie mógł z kimś grać. Co z tego, że w domu i tak grał z ojcem, a jak robił późnym wieczorem wypad na uliczne korty, zmierzał się z różnego rodzaju przeciwnikami (chociaż nauczył się uważać przy wyborze). Wtedy mógł grać nie martwiąc się, iż ktoś go przyłapie. Chociaż z drugiej strony to była świetna zabawa, do tego ta adrenalina coraz szybciej krążąca w żyłach; i te zakłady. Nie na pieniądze, tylko na usługiwanie.
Szybko przebrał buty, udając się natychmiast do klasy. Na miejscu usiadł w swojej ławce, stwierdzając z westchnieniem, iż do dzwonka zostało mu jeszcze troszkę czasu. Można pozwolić sobie na drzemkę.


- No mówię wam, że widziałem dziś rano jak Tezuka-buchou wściekły wchodzi do kantorka, a za nim zaniepokojony Oishi-senpai – zawołał Horio machając przy tym rękoma, jak to miał w zwyczaju, za każdym razem, gdy jego zdaniem dowiedział się czegoś ważnego.
- Ale dlaczego był zły? – spytał zaniepokojony Mizumo, jednocześnie zastanawiając się nad powodem złości ich kapitana. Kato przytaknął mu natychmiast będąc tego samego zdania.
- Teraz, gdy o tym mówisz, też nad tym myślałem – mruknął jakby trochę zgaszony, lecz zaraz jakby znów odzyskał energii. – Ale nie zmienia to faktu, że jest zły, a to zapewne odbije się i na nas.
- O kim rozmawiacie? – Cała trójka wzdrygnęła się wystraszona, tak nagle słysząc inny głos. Wszyscy trzej odwrócili się, patrząc na wesoło uśmiechniętego do nich bruneta.
- Momo-senpai, proszę nas tak nie straszyć – zawołał zaraz szatyn, łapiąc się przy tym teatralnie za serce, co miało podkreślić to, iż się przestraszył.
- Gome, gome… – Zaśmiał się cicho, jakby z domieszką zakłopotania. – Więc kogo obgadywaliście?
- Kapitana… Horio twierdzi, że widział go dzisiaj bardzo złego – wyjaśnił za kolegów Kato. Przecież komu, jak komu, ale Momoshiro-senpai’owi to mogli zaufać.
- To nie uspokoił  się jeszcze? – mruknął pod nosem, jednak trzej chłopcy stojący obok niego i słuchający uważnie jego słów, dosłyszeli i to.
- Senpai, wiesz dlaczego Buchowu jest zły? Powiedz nam! – zaskomlił niczym głodny pies, proszący o odrobinkę jedzonka. Momo odsunął się na krok, wiedząc już z doświadczenia, iż stąpa właśnie na cienkim lodzie, a jak coś powie, to może tego później żałować. Tak samo, jak było w przypadku z Echizenem.
- Nie sądzę, abym bym do tego najlepszą osobą. Spytajcie lepiej kogoś innego. – I nim chłopcy zdążyli coś odpowiedzieć, tego już przy nich nie było.
- Uch, mało brakowało…

Po zajęciach od razu ruszył w kierunku kortów, nawet nie zatrzymując się, gdy był wołany. Jedyne o czym teraz myślał była gra na całego z kimś, z senpai’ów. Wszedł do szatni, kładąc torbę na ławce, po czym zaczął rozpinać guziki mundurka. Zupełnie nie zdając sobie sprawy, iż nie jest w pomieszczeniu sam.
Sakuno została poproszona przez swoją panią kapitan, aby przyszła do szatni chłopców, gdyż mają tam trochę rakiet do pożyczenia, a jakie w tej chwili żeńskiej drużynie tenisa były bardzo potrzebne. Mając już określoną ilość rakiet, uśmiechnęła się prostując i kierowała się ku wyjściu, gdy jej oczom ukazał się Ryoma. Ubrany w same spodnie, dopiero co ściągnął białą koszulę, którą aktualnie trzymał w dłoniach. Jęknęła cicho zaskoczona, opuszczając trzymane przez nią rzeczy. Jej rówieśnik westchnął głośno, rozpoznając kto oprócz niego tu się znajduje. Odrzucił koszulkę na ławkę, po czym podszedł do niej, mówiąc, że im szybciej pomoże jej zebrać rakiety, tym prędzej opuści te pomieszczenie.
Niestety ten czas wybrała sobie reszta drużyny, aby wkroczyć do środka, czego niestety pozostała dwójka nie zauważyła. Kikumaru przystanął zaskoczony, już mając jakoś to zaakcentować, jednak w porę Fuji zasłonił mu usta.
- Zbieraj je szybciej – warknął cicho, rozeźlony, gdy podane przez niego narzędzia, z powrotem przywitały się z zimną podłogą. – Ty jesteś taka głupia, czy po prostu taką udajesz? – Mówiąc to wstał, patrząc na nią z góry.
- Przepraszam, Ryoma-kun – bąknęła rumieniąc się. Chyba już tego nie zmieni. – Po prostu jak przypomnę sobie, co mi wtedy powiedziałeś… – zamilkła, nie wiedząc co może dalej powiedzieć.
- Chodzi ci o moje ramię? – Chłopak uśmiechnął się z ironią. Ostatnio, gdy grywał tylko na ulicznych rozgrywkach, weszło mu to w nawyk. Przecież tam nikt nie grał uczciwie. – Jesteś naprawdę głupia – skwitował ją, kucając znów przed nią i palcami podnosząc delikatnie jej głowę. – Naprawdę sądziłaś, że pozwoliłbym komuś, by mógł naruszyć moje ciało? Sorry, ale nie sądziłem, że uwierzysz w to, że uwielbiam być zniewolony przez starsze kobiety – prychnął z rozbawieniem. – Aż szkoda mi z tobą gadać. – Odwrócił się w stronę torby, przy okazji zauważając resztę drużyny. Jakby nigdy nic powrócił do przebierania się. Sakuno natomiast ze łzami w oczach zebrała szybko rakiety i uciekła z szatni, przepraszając jeszcze potrąconych przez nią członków regularnego składu.
- Ochibi! – Jako pierwszy doskoczył do niego Kikumaru, rzucając mu wzrokowe oskarżenia. – Jak mogłeś potraktować tak Sakuno-chan? Przecież niczym sobie nie zawiniła.
- Zwykłe aluzje nie wystarczyły, by zrozumiała, że nic z tego nie będzie, senpai. – Chłopak wzruszył ramionami, w czasie gdy wiązał buty. – Zmuszony byłem użyć ciężkiej artylerii. Przynajmniej zrozumiała, że nie jestem nią zainteresowany, a przy okazji ta cała Tomoka dowie się jakim jestem draniem i też sobie ze mnie zrezygnuje.
- Ale przecież na pewno na Tomoce się nie skończy i większa część dziewczyn nie będzie chciała się z tobą zadawać – zauważył Fuji, podchodząc do nich. Ryoma spojrzał na niego zaskoczony widząc, iż ten jest już przebrany.
- Nie zależy mi na przyjaźni pustych dziewczyn – skwitował, zabierając swoją rakietę i wychodząc z pomieszczenia. Przywitał się z Ryuuzaki-sensei, która przyszła na ich trening, chociaż Echizen mógł się domyślić, że te zmartwienie na jej twarzy jest spowodowane tym, iż zapewne widziała swoją wnuczkę.
- Już możesz brać udział w zajęciach, Echizen? – spytała kobieta, patrząc na niego ze smutkiem. Chłopak zmiął pod nosem przekleństwo. Ta mała suka musiała się poskarżyć swojej babci. No musiała!
- Dobra, wiem. Przyznaję się do tego. Nie musisz tak na mnie patrzyć, sensei – warknął głośno, zaciskając bezwiednie palce w pięści.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej? – Trenerka podeszła do niego i przytuliła do swojej piersi. Ryoma wydał z siebie zaskoczone sapnięcie, całkowicie nie będąc przygotowanym na to.
- Ale o co ci chodzi, sensei? – Odepchnął się od niej. Shit! Do tego jeszcze drużyna zaczynała zbierać się na kortach. Piękniej być nie mogło.
- Momo mi wszystko powiedział na temat tabletek i twojego dziwnego zachowania – oznajmiła, jednocześnie informując o czym została powiadomiona.
- Tylko to? O to tyle hałasu? – Chłopak zaśmiał się cicho. – Doprawdy naprawdę nie macie co robić. To po prostu pudełeczko, w którym trzymałem witaminy. Jak sensei chce, to może to sprawdzić.
- Proszę? – Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. – W takim razie przynieś je. – Zreflektowała się.
Idioci, tak łatwo was nabrać. Naprawdę myśleliście, że nie przygotuję się na taką ewentualność?

-To jak sobie wszystko wyjaśniliśmy, to może zaczniemy w końcu zajęcia? – spytał zniecierpliwiony, chociaż po jego twarzy, ani głosie nie można było tego zauważyć. Ryuuzaki kiwnęła lekko głową, a on natychmiast się oddalił, prosząc Kikumaru o mały mecz sparingowy, w którym ma być dużo akrobacji. Ale nie jedno setowy, tylko trzy gemowy.
- Ostatnimi czasy zachowuje się dziwniej – zauważyła kobieta. Tezuka kiwnął głową, uważnie obserwując dzieciaka.
- Dlaczego Ryoma-kun nie używa Twist Serve? – spytał zaskoczony Kato, widząc całkowicie inną postawę kolegi z klasy. Echizen podrzucił piłkę do góry wysoko – jakby użył troszkę za dużo siły – jednocześnie wygiął się mocno do tyłu, nie tylko plecami, ale też w kolanach. Palcami lewej ręki dotknął powierzchni ziemi, by drugą, w której trzymał rakietę zaraz uderzyć w piłkę. Żółta piłeczka przeleciała nad siatką, by zaraz wokół niej pojawić się miało kilkadziesiąt jej kopii; wszystkie lecące w innym kierunku.
- I tak ją znajdę! – zaśmiał się chłopak, uderzając w tą – jedno zdaniem - prawdziwą, która okazała się być tylko cieniem. Natomiast ta prawdziwa rzeczywiście odbiła się tuż przy jego nogach, lecąc wprost ku jego twarzy. Na szczęście minimalne odchylenie się do tyłu sprawiło, że udało mu się ją ominąć. – Ochibi! Co to miało być?!
- Moja nowa technika, nad jaką ostatnimi dniami ciężko pracowałem. Double Shadow Twist Serve – odparł chłopak, opierając rakietę na ramieniu. Uśmiechnął się zwycięsko, widząc szok na twarzy starszego chłopaka.
- Ale przecież, miałeś nie ćwiczyć i oszczędzać nadwyrężone ramię – zauważył Fuji, otwierając oczy i patrząc na niego przenikliwie. Tsss… pewnie już zauważył jak ominął słowny zakaz.
- Tak, senpai. Jednak Tezuka-buchou wyraźnie powiedział, że nie mogę brać udziału w zajęciach drużyny… W takim razie ćwiczyłem sam. Chyba nie złamałem zakazu kapitana, prawda? – Chłopak podszedł do geniusza tenisa. Dłonie ułożył na swoich kolanach, pochylając się delikatnie, i patrząc na niego spod daszka czapki, niewinnym spojrzeniem, wypychając delikatnie dolną wargę. Kikumaru widząc zagrywkę maluszka, którą on tak często stosował, warknął cicho dochodząc do nich i ciągnąc złotookiego do tyłu.
Ryoma jęknął zaskoczony tak nagłym pociągnięciem, chwiejąc się i już miał upaść na ziemię, gdy w ostatecznym momencie dłońmi oparł się o podłoże, robiąc salto do tyłu.
- No co? – burknął czując na sobie większość spojrzeń. Kątem oka spoglądając w bok dojrzał dalej smutną, jednak w tym momencie na obliczu Sakuno przeważał szok i jej najlepszą psiapsiółkę. – Zaje… – chrząknął, powstrzymując się od przeklęcia.
- Echizen, czy jest jeszcze coś, o czym nie wiemy, a co powinniśmy wiedzieć? – spytał Tezuka, podchodząc do niego wraz z trenerką.
- Hmm, czy ja wiem? Kuzynka za karę zapisała mnie do klubu szachowego, akrobatycznego i łuczniczego. Ale chyba to nic takiego. – Wzruszył ramionami. – O, mam! Za dwa tygodnie wyjeżdżam na Turniej, ale nie… wy to już wiecie – sarknął, patrząc na kapitana ze znudzeniem.
- Echizen, utemperuj trochę twój wyjątkowo za ostry dziś język. – Upomniała go Ryuuzaki, co widocznie nawet nie zrobiło na chłopaku wrażenia.
- Ależ sensei, to tylko mój dowcip się wyostrzył, nie język. – Słysząc coraz wyraźniejszy ryk silników najwidoczniej zbliżających się motocykli, przełknął ślinę, milknąc. Już po chwili przy wejściu do kortów zatrzymały się dokładnie trzy czerwono-złote maszyny. Z pierwszej zsiadła dziewczyna, co można było dojrzeć na uniformie po odznaczających się piersi. Po ściągnięciu kasku, złota kaskada włosów opadła leniwie na jej plecy i pośladki. Weszła przez bramkę, kręcąc przy tym ponętnie biodrami. Tomoka pociągnęła bardziej Sakuno, wchodząc zaraz za blondyną. Długowłosa podeszła bliżej do zebranych, uśmiechając się do wszystkich mile.
- Przepraszam, szukam takiego malutkiego słodkiego chłopczyka* – powiedziała coś w niezrozumiałym dla nich języku. – Słyszałam, że jest w waszej drużynie – dodała już po japońsku.
- Are you idiot? – warknął do niej wściekły. No jeszcze ona musiała tu przyjechać i go wkurwiać. – I po co tu przyjechałaś?
- Och, daj spokój. Obiecałam Maksowi…
- His name is Green… – poprawił ją zaraz. – Z resztą nigdzie nie mam zamiaru iść.
- Nie rozumiem dlaczego tak go ciągle nazywasz. Przecież to tylko chłopak twojej kuzynki – westchnęła cicho, poprawiając kilka kosmyków, jakie przez założony kask, ułożone były nie tak jak trzeba. – Z resztą nieważne. Za jakieś… – Tu wyciągnęła komórkę i spojrzała na wyświetlacz. – trzydzieści cztery minuty zaczyna się turniej, na który ta suka cię zapisała.
- My cousin.
- Nevermind. Faktem jest, że przez to nie możemy udoskonalić… z resztą nie przy nich. I przy okazji… – Tu zwróciła się do reszty. – Zabiję każdego, kto go dotknie. Czy to jasne? – Widząc kątem oka, jak Ryoma otwiera usta, by coś najwidoczniej powiedzieć, przytuliła się do niego, cmokając go szybko w wargi. – Pilnujcie mojego malucha jak mnie przy nim nie będzie, dobrze? – Nie czekając, aż ktoś odpowie na jej pytanie, ruszyła ku maszynie, ciągnąc ze sobą widocznie opornego Ryomę i w międzyczasie zakładając z powrotem kask. Chłopak krzyczał coś w języku angielskim i jeszcze jednym, którego nawet nie potrafili zidentyfikować.
Jeden z towarzyszy dziewczyny podniósł ku górze torbę należącą do chłopaka. Blondyna kiwnęła głową, dosiadając maszynę i zmuszając, aby dwunastolatek uczynił to samo, siadając za nią. Następnie odpaliła motocykl i ruszyła, tuż po tym jak dała znak swoim towarzyszom.
- Co. To. Miało. Być? – wypaliła zaraz trenerka, której przez zdziwienie tą całą sytuacją nawet przez myśl nie przeszło, aby zatrzymać dziewczynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz