Chłopak
ziewnął nim przekroczył próg szkoły. Zaraz potem uśmiechnął się kącikiem ust
przypominając sobie, iż zakaz jego gry w tenisa już się skończył. Raźnym
krokiem ruszył ku budynkowi szkoły, w środku aż się trzęsąc z podniecenia. W
końcu znów będzie mógł z kimś grać. Co z tego, że w domu i tak grał z ojcem, a
jak robił późnym wieczorem wypad na uliczne korty, zmierzał się z różnego
rodzaju przeciwnikami (chociaż nauczył się uważać przy wyborze). Wtedy mógł grać
nie martwiąc się, iż ktoś go przyłapie. Chociaż z drugiej strony to była
świetna zabawa, do tego ta adrenalina coraz szybciej krążąca w żyłach; i te
zakłady. Nie na pieniądze, tylko na usługiwanie.
Szybko
przebrał buty, udając się natychmiast do klasy. Na miejscu usiadł w swojej
ławce, stwierdzając z westchnieniem, iż do dzwonka zostało mu jeszcze troszkę
czasu. Można pozwolić sobie na drzemkę.
-
No mówię wam, że widziałem dziś rano jak Tezuka-buchou wściekły wchodzi do
kantorka, a za nim zaniepokojony Oishi-senpai – zawołał Horio machając przy tym
rękoma, jak to miał w zwyczaju, za każdym razem, gdy jego zdaniem dowiedział
się czegoś ważnego.
-
Ale dlaczego był zły? – spytał zaniepokojony Mizumo, jednocześnie zastanawiając
się nad powodem złości ich kapitana. Kato przytaknął mu natychmiast będąc tego
samego zdania.
-
Teraz, gdy o tym mówisz, też nad tym myślałem – mruknął jakby trochę zgaszony,
lecz zaraz jakby znów odzyskał energii. – Ale nie zmienia to faktu, że jest
zły, a to zapewne odbije się i na nas.
-
O kim rozmawiacie? – Cała trójka wzdrygnęła się wystraszona, tak nagle słysząc
inny głos. Wszyscy trzej odwrócili się, patrząc na wesoło uśmiechniętego do
nich bruneta.
-
Momo-senpai, proszę nas tak nie straszyć – zawołał zaraz szatyn, łapiąc się
przy tym teatralnie za serce, co miało podkreślić to, iż się przestraszył.
-
Gome, gome… – Zaśmiał się cicho, jakby z domieszką zakłopotania. – Więc kogo
obgadywaliście?
-
Kapitana… Horio twierdzi, że widział go dzisiaj bardzo złego – wyjaśnił za
kolegów Kato. Przecież komu, jak komu, ale Momoshiro-senpai’owi to mogli
zaufać.
-
To nie uspokoił się jeszcze? – mruknął
pod nosem, jednak trzej chłopcy stojący obok niego i słuchający uważnie jego
słów, dosłyszeli i to.
-
Senpai, wiesz dlaczego Buchowu jest zły? Powiedz nam! – zaskomlił niczym głodny
pies, proszący o odrobinkę jedzonka. Momo odsunął się na krok, wiedząc już z
doświadczenia, iż stąpa właśnie na cienkim lodzie, a jak coś powie, to może
tego później żałować. Tak samo, jak było w przypadku z Echizenem.
-
Nie sądzę, abym bym do tego najlepszą osobą. Spytajcie lepiej kogoś innego. – I
nim chłopcy zdążyli coś odpowiedzieć, tego już przy nich nie było.
-
Uch, mało brakowało…
Po
zajęciach od razu ruszył w kierunku kortów, nawet nie zatrzymując się, gdy był
wołany. Jedyne o czym teraz myślał była gra na całego z kimś, z senpai’ów.
Wszedł do szatni, kładąc torbę na ławce, po czym zaczął rozpinać guziki
mundurka. Zupełnie nie zdając sobie sprawy, iż nie jest w pomieszczeniu sam.
Sakuno
została poproszona przez swoją panią kapitan, aby przyszła do szatni chłopców,
gdyż mają tam trochę rakiet do pożyczenia, a jakie w tej chwili żeńskiej
drużynie tenisa były bardzo potrzebne. Mając już określoną ilość rakiet,
uśmiechnęła się prostując i kierowała się ku wyjściu, gdy jej oczom ukazał się
Ryoma. Ubrany w same spodnie, dopiero co ściągnął białą koszulę, którą
aktualnie trzymał w dłoniach. Jęknęła cicho zaskoczona, opuszczając trzymane
przez nią rzeczy. Jej rówieśnik westchnął głośno, rozpoznając kto oprócz niego
tu się znajduje. Odrzucił koszulkę na ławkę, po czym podszedł do niej, mówiąc,
że im szybciej pomoże jej zebrać rakiety, tym prędzej opuści te pomieszczenie.
Niestety
ten czas wybrała sobie reszta drużyny, aby wkroczyć do środka, czego niestety
pozostała dwójka nie zauważyła. Kikumaru przystanął zaskoczony, już mając jakoś
to zaakcentować, jednak w porę Fuji zasłonił mu usta.
-
Zbieraj je szybciej – warknął cicho, rozeźlony, gdy podane przez niego
narzędzia, z powrotem przywitały się z zimną podłogą. – Ty jesteś taka głupia,
czy po prostu taką udajesz? – Mówiąc to wstał, patrząc na nią z góry.
-
Przepraszam, Ryoma-kun – bąknęła rumieniąc się. Chyba już tego nie zmieni. – Po
prostu jak przypomnę sobie, co mi wtedy powiedziałeś… – zamilkła, nie wiedząc
co może dalej powiedzieć.
-
Chodzi ci o moje ramię? – Chłopak uśmiechnął się z ironią. Ostatnio, gdy grywał
tylko na ulicznych rozgrywkach, weszło mu to w nawyk. Przecież tam nikt nie
grał uczciwie. – Jesteś naprawdę głupia – skwitował ją, kucając znów przed nią
i palcami podnosząc delikatnie jej głowę. – Naprawdę sądziłaś, że pozwoliłbym
komuś, by mógł naruszyć moje ciało? Sorry, ale nie sądziłem, że uwierzysz w to,
że uwielbiam być zniewolony przez starsze kobiety – prychnął z rozbawieniem. –
Aż szkoda mi z tobą gadać. – Odwrócił się w stronę torby, przy okazji zauważając
resztę drużyny. Jakby nigdy nic powrócił do przebierania się. Sakuno natomiast
ze łzami w oczach zebrała szybko rakiety i uciekła z szatni, przepraszając
jeszcze potrąconych przez nią członków regularnego składu.
-
Ochibi! – Jako pierwszy doskoczył do niego Kikumaru, rzucając mu wzrokowe
oskarżenia. – Jak mogłeś potraktować tak Sakuno-chan? Przecież niczym sobie nie
zawiniła.
-
Zwykłe aluzje nie wystarczyły, by zrozumiała, że nic z tego nie będzie, senpai.
– Chłopak wzruszył ramionami, w czasie gdy wiązał buty. – Zmuszony byłem użyć
ciężkiej artylerii. Przynajmniej zrozumiała, że nie jestem nią zainteresowany,
a przy okazji ta cała Tomoka dowie się jakim jestem draniem i też sobie ze mnie
zrezygnuje.
-
Ale przecież na pewno na Tomoce się nie skończy i większa część dziewczyn nie
będzie chciała się z tobą zadawać – zauważył Fuji, podchodząc do nich. Ryoma
spojrzał na niego zaskoczony widząc, iż ten jest już przebrany.
-
Nie zależy mi na przyjaźni pustych dziewczyn – skwitował, zabierając swoją
rakietę i wychodząc z pomieszczenia. Przywitał się z Ryuuzaki-sensei, która
przyszła na ich trening, chociaż Echizen mógł się domyślić, że te zmartwienie
na jej twarzy jest spowodowane tym, iż zapewne widziała swoją wnuczkę.
-
Już możesz brać udział w zajęciach, Echizen? – spytała kobieta, patrząc na
niego ze smutkiem. Chłopak zmiął pod nosem przekleństwo. Ta mała suka musiała
się poskarżyć swojej babci. No musiała!
-
Dobra, wiem. Przyznaję się do tego. Nie musisz tak na mnie patrzyć, sensei –
warknął głośno, zaciskając bezwiednie palce w pięści.
-
Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej? – Trenerka podeszła do niego i
przytuliła do swojej piersi. Ryoma wydał z siebie zaskoczone sapnięcie,
całkowicie nie będąc przygotowanym na to.
-
Ale o co ci chodzi, sensei? – Odepchnął się od niej. Shit! Do tego jeszcze
drużyna zaczynała zbierać się na kortach. Piękniej być nie mogło.
-
Momo mi wszystko powiedział na temat tabletek i twojego dziwnego zachowania –
oznajmiła, jednocześnie informując o czym została powiadomiona.
-
Tylko to? O to tyle hałasu? – Chłopak zaśmiał się cicho. – Doprawdy naprawdę
nie macie co robić. To po prostu pudełeczko, w którym trzymałem witaminy. Jak
sensei chce, to może to sprawdzić.
-
Proszę? – Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. – W takim razie przynieś je. –
Zreflektowała się.
Idioci,
tak łatwo was nabrać. Naprawdę myśleliście, że nie przygotuję się na taką
ewentualność?
-To
jak sobie wszystko wyjaśniliśmy, to może zaczniemy w końcu zajęcia? – spytał
zniecierpliwiony, chociaż po jego twarzy, ani głosie nie można było tego
zauważyć. Ryuuzaki kiwnęła lekko głową, a on natychmiast się oddalił, prosząc
Kikumaru o mały mecz sparingowy, w którym ma być dużo akrobacji. Ale nie jedno
setowy, tylko trzy gemowy.
-
Ostatnimi czasy zachowuje się dziwniej – zauważyła kobieta. Tezuka kiwnął
głową, uważnie obserwując dzieciaka.
-
Dlaczego Ryoma-kun nie używa Twist Serve? – spytał zaskoczony Kato, widząc
całkowicie inną postawę kolegi z klasy. Echizen podrzucił piłkę do góry wysoko
– jakby użył troszkę za dużo siły – jednocześnie wygiął się mocno do tyłu, nie
tylko plecami, ale też w kolanach. Palcami lewej ręki dotknął powierzchni
ziemi, by drugą, w której trzymał rakietę zaraz uderzyć w piłkę. Żółta piłeczka
przeleciała nad siatką, by zaraz wokół niej pojawić się miało kilkadziesiąt jej
kopii; wszystkie lecące w innym kierunku.
-
I tak ją znajdę! – zaśmiał się chłopak, uderzając w tą – jedno zdaniem -
prawdziwą, która okazała się być tylko cieniem. Natomiast ta prawdziwa
rzeczywiście odbiła się tuż przy jego nogach, lecąc wprost ku jego twarzy. Na
szczęście minimalne odchylenie się do tyłu sprawiło, że udało mu się ją ominąć.
– Ochibi! Co to miało być?!
-
Moja nowa technika, nad jaką ostatnimi dniami ciężko pracowałem. Double Shadow Twist
Serve – odparł chłopak, opierając rakietę na ramieniu. Uśmiechnął się
zwycięsko, widząc szok na twarzy starszego chłopaka.
-
Ale przecież, miałeś nie ćwiczyć i oszczędzać nadwyrężone ramię – zauważył
Fuji, otwierając oczy i patrząc na niego przenikliwie. Tsss… pewnie już zauważył
jak ominął słowny zakaz.
-
Tak, senpai. Jednak Tezuka-buchou wyraźnie powiedział, że nie mogę brać udziału
w zajęciach drużyny… W takim razie ćwiczyłem sam. Chyba nie złamałem zakazu
kapitana, prawda? – Chłopak podszedł do geniusza tenisa. Dłonie ułożył na
swoich kolanach, pochylając się delikatnie, i patrząc na niego spod daszka
czapki, niewinnym spojrzeniem, wypychając delikatnie dolną wargę. Kikumaru
widząc zagrywkę maluszka, którą on tak często stosował, warknął cicho dochodząc
do nich i ciągnąc złotookiego do tyłu.
Ryoma
jęknął zaskoczony tak nagłym pociągnięciem, chwiejąc się i już miał upaść na
ziemię, gdy w ostatecznym momencie dłońmi oparł się o podłoże, robiąc salto do
tyłu.
-
No co? – burknął czując na sobie większość spojrzeń. Kątem oka spoglądając w
bok dojrzał dalej smutną, jednak w tym momencie na obliczu Sakuno przeważał
szok i jej najlepszą psiapsiółkę. – Zaje… – chrząknął, powstrzymując się od
przeklęcia.
-
Echizen, czy jest jeszcze coś, o czym nie wiemy, a co powinniśmy wiedzieć? – spytał
Tezuka, podchodząc do niego wraz z trenerką.
-
Hmm, czy ja wiem? Kuzynka za karę zapisała mnie do klubu szachowego,
akrobatycznego i łuczniczego. Ale chyba to nic takiego. – Wzruszył ramionami. –
O, mam! Za dwa tygodnie wyjeżdżam na Turniej, ale nie… wy to już wiecie –
sarknął, patrząc na kapitana ze znudzeniem.
-
Echizen, utemperuj trochę twój wyjątkowo za ostry dziś język. – Upomniała go
Ryuuzaki, co widocznie nawet nie zrobiło na chłopaku wrażenia.
-
Ależ sensei, to tylko mój dowcip się wyostrzył, nie język. – Słysząc coraz
wyraźniejszy ryk silników najwidoczniej zbliżających się motocykli, przełknął ślinę,
milknąc. Już po chwili przy wejściu do kortów zatrzymały się dokładnie trzy
czerwono-złote maszyny. Z pierwszej zsiadła dziewczyna, co można było dojrzeć
na uniformie po odznaczających się piersi. Po ściągnięciu kasku, złota kaskada
włosów opadła leniwie na jej plecy i pośladki. Weszła przez bramkę, kręcąc przy
tym ponętnie biodrami. Tomoka pociągnęła bardziej Sakuno, wchodząc zaraz za
blondyną. Długowłosa podeszła bliżej do zebranych, uśmiechając się do
wszystkich mile.
-
Przepraszam, szukam takiego malutkiego
słodkiego chłopczyka* – powiedziała coś w niezrozumiałym dla nich języku. –
Słyszałam, że jest w waszej drużynie – dodała już po japońsku.
-
Are you idiot? – warknął do niej wściekły. No jeszcze ona musiała tu przyjechać
i go wkurwiać. – I po co tu przyjechałaś?
-
Och, daj spokój. Obiecałam Maksowi…
-
His name is Green… – poprawił ją zaraz. –
Z resztą nigdzie nie mam zamiaru iść.
-
Nie rozumiem dlaczego tak go ciągle nazywasz. Przecież to tylko chłopak twojej
kuzynki – westchnęła cicho, poprawiając kilka kosmyków, jakie przez założony
kask, ułożone były nie tak jak trzeba. – Z resztą nieważne. Za jakieś… – Tu
wyciągnęła komórkę i spojrzała na wyświetlacz. – trzydzieści cztery minuty
zaczyna się turniej, na który ta suka cię zapisała.
-
My cousin.
-
Nevermind. Faktem jest, że przez to nie możemy udoskonalić… z resztą nie przy
nich. I przy okazji… – Tu zwróciła się do reszty. – Zabiję każdego, kto go
dotknie. Czy to jasne? – Widząc kątem oka, jak Ryoma otwiera usta, by coś
najwidoczniej powiedzieć, przytuliła się do niego, cmokając go szybko w wargi.
– Pilnujcie mojego malucha jak mnie przy nim nie będzie, dobrze? – Nie
czekając, aż ktoś odpowie na jej pytanie, ruszyła ku maszynie, ciągnąc ze sobą widocznie
opornego Ryomę i w międzyczasie zakładając z powrotem kask. Chłopak krzyczał
coś w języku angielskim i jeszcze jednym, którego nawet nie potrafili
zidentyfikować.
Jeden
z towarzyszy dziewczyny podniósł ku górze torbę należącą do chłopaka. Blondyna
kiwnęła głową, dosiadając maszynę i zmuszając, aby dwunastolatek uczynił to
samo, siadając za nią. Następnie odpaliła motocykl i ruszyła, tuż po tym jak
dała znak swoim towarzyszom.
-
Co. To. Miało. Być? – wypaliła zaraz trenerka, której przez zdziwienie tą całą
sytuacją nawet przez myśl nie przeszło, aby zatrzymać dziewczynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz