Argentus
nie pojawił się już mu przed oczyma, tak jak gdyby fakt, że poinformował o nim
ojca sprawił, że chłopak postanowił go więcej nie odwiedzić. Z jednej strony
był zadowolony. Oznaczało to bowiem, że jego siostrzyczka była bezpieczna. Z
drugiej natomiast odczuwał jakiś wewnętrzny niepokój. W sumie przecież skąd
chłopak mógł wiedzieć o tym, że powiedział o nim ojcu? Zaczynał się już o niego
martwić mimo, iż dopiero minęły jakieś trzy dni od ich ostatniego spotkania w
lodziarni.
Wczoraj
nawet pani Eleonora pytała się o srebrnowłosego, tłumacząc swoje pytanie tym,
że chłopiec naprawdę ma złote serce i chciałaby go jeszcze raz spotkać.
Natomiast
jeśli chodzi o tatę, praktycznie cały czas przebywał u siebie w gabinecie,
robiąc kilkanaście rzeczy naraz. Pisanie listów, przeglądanie jakichś ksiąg i
przyjmowanie średnio siedem-osiem razy dziennie grupki podlegających mu
wampirów, którzy wykonywali mniejsze lub większe zadania.
Ośmiolatek
wyszedł z domu, idąc szybko do stajni i tam podchodząc raźnym krokiem do boksu
jego ukochanej klaczy. Biała Lilia łypnęła na niego krótko wzrokiem,
potrząsając krótko łbem. Była już w pełni osiodłana, co nie powinno mieć
miejsca. Harume jednak nie zwrócił na to większej uwagi zadowolony, że o kilka
minut szybciej będzie już mógł na niej pojeździć. Otwierając boks , już miał
chwytać za jej cugle, jednak w tym samym momencie dostrzegł coś, czego stojąc
przed drzwiczkami ujrzeć nie mógł. Na sianie, tuż przy kopytach klaczy leżał
chłopak. Chociaż bardziej trafnym określeniem byłoby, że spał.
Harume
niepewnie podszedł do niego odrobinę bliżej, przyglądając się z zaintrygowaniem
twarzy srebrnowłosego. Była taka łagodna, nie zaznaczona żadnym zmartwieniem,
ani grymasem, jaki często występował na jego obliczu.
Dopiero
teraz też dostrzegł, że stojąca tuż obok i przyglądająca się mu klacz, jest
cała spocona. Zupełnie jakby jeszcze niedawno ktoś na niej jeździł.
Spojrzał
jeszcze raz na Argentusa, po chwili kucając przy nim i pociągając go lekko za
ramię. Srebrnowłosy stęknął cicho w proteście, kręcąc się trochę i w końcu
uchylając odrobinę powieki.
-
Huh…? – Spojrzał na niego nieprzytomnie, by zaraz uśmiechnąć się delikatnie.
Tak nieśmiało. – Kaname, tak bardzo tęskniłem – mruknął cicho, wyciągając ku
niemu ręce i obejmując go za szyję. Zaraz też przyciągnął do siebie
zaskoczonego szatyna, który nie spodziewając się czegoś takiego, opadł na
mniejszego chłopca całym ciałem.
W
głowie Harume szalała burza. Tyle pytań zaczęło krążyć wokół, że w ogóle nie
wiedział, które pytanie jest ważniejsze. Argentus zna jego ojca? Tęsknił za
nim? Ale dlaczego? Gdzie się poznali? Jak długo? Czemu w ogóle się rozstali?
Jakie łączyły ich relacje?
-
Harume – odparł tylko, powoli odwzajemniając uścisk Argentusa. Nic nie
wiedział. Nie miał pojęcia kim naprawdę jest chłopak. Był pewny tylko, że jego
wygląd nie jest adekwatny do wieku. Srebrnowłosy musiał mieć o wiele więcej
lat, skoro znał dłuższy czas jego ojca. – Nie jestem Kaname, tylko Harume.
- Nie
szkodzi, panie Czystokrwisty. –
Chłopak jęknął cicho zaskoczony, czując jak usta Argentusa muskają skórę jego
szyi. Szarpnął się, gdzieś w podświadomości wiedząc, że musi uciekać. Niestety,
z narastającą paniką musiał stwierdzić, że leżąca pod nim osóbka jest o wiele
silniejsza, niż był w stanie przypuszczać. – Jakie to uczucie stać się ofiarą?
Trzęsiesz się w trwodze przed swoim oprawcą, o którym tak naprawdę nic nie
wiesz, gdyż on okazuje się być kimś innym. – Kły przebiły delikatną skórę,
zagłębiając się o wiele bardziej. Zaraz jednak wycofały się, a gdy z ranki powoli
poczęła wypływać krew, Argentus zaczął bez pośpiechu zlizywać kropelki,
widocznie się nią delektując.
- Nie…
– Harume czuł jak jego ciało zaczyna niekontrolowanie trząść się, a on sam
panicznie zaciskał zarówno dłonie na materiale koszulki srebrnowłosego, jak i
powieki. – Nie baw się mną, tylko od razu mnie zabij. – Wprawdzie nie wiedział
dlaczego to powiedział, jednak czuł, że są to jedyne słowa jakie mogłyby
opuścić gardło osoby z rodziny Kuran. Mimo strachu, jaki był gołym okiem
widoczny, chciał pokazać, że potrafi chociaż trochę go przezwyciężać. Chociażby
słownie.
-
Zaraz… – stęknął cicho zdziwiony, poluzowując uścisk. Zaraz też wykorzystał to
Harume, wyrywając się i odskakując do tyłu. Biała Lilia parsknęła tylko w
sprzeciwie na tak gwałtowny ruch. – Czemu sądziłeś, że chcę cię zabić? – Wybuchnął
śmiechem, zasłaniając lewą dłonią usta. – Harume, nigdy w życiu nie ośmieliłbym
cię zabić – wyznał cicho, kiedy tylko powstrzymał rozbawienie. Przybrał od razu
poważną minę, przyglądając się na chłopaka z uwagą. – Naprawdę jesteś podobny
do Kaname. Jednak twoje zachowanie jest całkowicie inne. Podoba mi się to.
Szatyn
wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk niezrozumienia, co Zero skwitował
tylko uniesioną do góry brwią.
-
Kaname, albo Yuki opowiadali ci coś może o swoich latach szkolnych? – spytał, a
widząc jak ten kiwa głową uśmiechnął się lekko. – To, że twoja matka była
strażniczką to wiesz, prawda? – Kolejne kiwnięcie. – Myślę, że tego mogę nie
udowodnić do końca, ale nazywam się Zero Kiryu i byłem drugim strażnikiem przed
przymusowym dojściem do Nocnej Klasy.
~ * ~
Ichiru
przez krótki okres czasu zasłynął z niewiarygodnie wielkiej umiejętności walki
kataną. Informacja ta opłynęła prawie każdą osobę związaną z Władcą Mroku,
dlatego też mało kto ośmielał się stawiać mu czoło. Oczywiście, było kiedyś
kilku śmiałków, którzy niedowierzali w siłę chłopaka i wyzwali go na pojedynek.
Niestety dla nich, każdy kończył bez życia. Młodszy bliźniak miał swoje zasady,
których trzymał się nieraz jak tonący brzytwy. Jedną z nich było – „Zabij,
kiedy masz zostać zabity”. Mogło to dziwnie brzmieć biorąc pod uwagę, że
przecież jak jego starszy brat również był wampirem. Jednak Ichiru i tu miał
już kolejny sposób.
Jego
ofiary same mu się oddawały. Tak długo przy nich był, kręcił się, aż w końcu
dziewczyna, czy chłopak sam nie poprosił go o skosztowanie przez niego ich
krwi. Mimo wszystko Ichiru jakoś nie lubił nigdy na siłę odbierać im
życiodajnej posoki. Sądził, że to nie przystoi mu, dlatego też w kryzysowych
sytuacjach korzystał z Uroku, by nie mieć potem wyrzutów sumienia.
Miało
też to na celu pokazania swojemu bratu, że inne działanie jest jak najbardziej
złe. Zero przecież przed utratą pamięci nigdy by tak nie postąpił, a będąc u
boku Passio niczego nie można było być pewnym.
Passio
tylko w stosunku do chłopaka był delikatny; dla niego zdarzało się mu być nawet
miłym. Dla innych osób był bezwzględny i bezlitosny. A już szczególnie dla
swoich ofiar, które traktował jak ostatnie ścierwa, nie licząc się z ich bólem.
Po prostu przychodził, posilał się i pozostawiał ich na pewną śmierć, by z
delikatnych, łagodnym uśmiechem wrócić do swojego Oblubieńca.
- Nad
czym tak namiętnie myślisz? – Słysząc znajomy głos, spojrzał krótko na
brunetkę, po krótkiej chwili ponownie odwracając się w kierunku pełnej tarczy
księżyca.
Najprawdopodobniej
właśnie dzisiaj jego brat powróci do swojej postaci na tą jedną noc.
Dziewczyna
powiodła za nim wzrokiem i kiwnęła głową ze zrozumieniem. Ona również martwiła
się o Zero. Jego stan zdrowia mimo, iż wydawał się poprawiać, w rzeczywistości
był bardzo niestabilny, co wręcz mogło zagrażać jego życiu. Wraz z panienką
Lailą starała się wytłumaczyć mu w ciągu ostatnich dni, że lepiej dla niego
będzie jeśli zostanie w domu i pozwoli, aby one się nim zajęły. Niestety,
chłopak będąc już całkowicie sobą – nie licząc tylko wyglądu – był ponownie
upartym łowcą, który chciał wszystko robić w pojedynkę. Walczyć z
przeciwnościami losu, jak i żyć w samotności. Jakby wokół nie było ludzi (bądź
też wampirów), którzy się o niego
martwili i w każdej chwili gotowi byli skoczyć za nim w ogień. Jak chociażby
tamta dziewucha, jaka pełniła z nim kiedyś funkcję Strażnika.
Jedynym
plusem było to, że w dalszym ciągu Kagami, czy Ichiru potrafili trafić do niego
i dzięki temu udało im się nakłonić go, aby przez kilka dni pozostał jeszcze w
rezydencji po ostatnim ataku. Miało to służyć zrobieniu mu kilku badań, które
może chociaż odrobinę odsłoniłyby rąbku tajemnicy choroby Zero.
-
Zwiał… – odparł cicho, klepiąc miejsce obok siebie i czekając, aż dziewczyna
przystanie na te zaproszenie. – Kagami przyszedł dziś rano do niego, jednak
Zero postanowił kilka chwil wcześniej opuścić zamek. – Przymknął na chwilę
powieki, wracając wspomnieniami do dzisiejszego poranka. „Ichi! Twój brat…! On
uciekł!”. – Wysłałem kilku z Krwawych Obrońców, jednak szansa na to, że znajdą
go jest nikła. Mimo wszystko, Zero jako jeden z nielicznych zna ich na wylot.
Zasługuje to dzięki mojej krwi i tej należącej do Władcy.
- Odkąd
Kagami zabrał go do miasta, Zero praktycznie cały czas tam siedział – podsunęła
myśl, spoglądając na niego z profilu. – Z drugiej strony odkąd San-chan sprawiła,
że wszystko sobie przypomniał, równie dobrze może być tam, gdzie wcześniej
kochał spędzać czas…
-
Taaak… – westchnął cicho, opadając z westchnieniem na plecy. Kiedy jeszcze
Shizuka żyła, a on przez krótki okres czasu był w szkole, dokładnie pamiętał
momenty, kiedy jego brat przywdziewał na twarz delikatny uśmiech, którego nawet
Kuran nie był wstanie zedrzeć. A Biała Lilia była tego nieodzownym elementem. –
Klacz! Biała Lilia należąca do Kurana! – krzyknął nagle, a dziewczyna parsknęła
tylko śmiechem w odpowiedzi. Wiedziała, że Ichiru wpadnie w końcu na możliwe
miejsce pobytu brata. W końcu byli bliźniakami. Byli złączeni bardziej niż
zwykłe rodzeństwo.
- Dom
Kaname znajduje się w pobliżu wioski, gdzie ostatnio był ten atak. Jakieś półtora,
może dwa kilometry od tamtego miejsca. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko,
spoglądając na zaciętą minę Ichiru. – Z tego co wiem, to Kuran tuż po
zakończeniu szkoły zabrał klacz ze sobą. Zaraz za jego domem znajdują się
stajnie, gdzie trzyma kilka koni, głównie po to, żeby jego dzieciaki miały na
czym jeździć w wolnych chwilach.
- I to
tam może być mój brat – mruknął, podnosząc się i zabierając z ziemi katanę,
którą przypiął sobie zaraz do boku. – Biorę ze sobą Aquę. Jakby Kagami wrócił
powiedz mu, żeby jechał za mną.
-
Kagami wyjechał… Powiedział, że on nie jest wystarczająco dobry i wyruszył po
Nobody. – Mówiąc to, Kana zrobiła bardzo zmartwioną minę. – Myślałam, że ci
mówił. W końcu traktowaliście się jak bracia.
-
Tylko ci się wydawało… Wyruszam za bratem – odparł chłodno, odchodząc szybkim
krokiem. Kana tylko westchnęła, również podnosząc się i po spojrzeniu ostatni
raz w tarczę księżyca, skierowała się w stronę wnętrza zamku. Powolnym krokiem
szła ku swojej sypialni, kiedy nagle poczuła jak ktoś łapie ją boleśnie za
ramiona i popycha na ścianę.
-
Aach… – jęknęła cicho, czując zęby kąsające ją po szyi i dłonie sprawnie
rozbawiające ją spodni i bielizny.
-
Krzycz, jeśli chcesz… Bo będzie boleśnie. – Słysząc TEN głos zatrzęsła się, a w
tej samej chwili mogła każdą komórką ciała wrzeszczeć. Dwa ogniska bólu i
rozkoszy mieszały się ze sobą, wprawiając ją w bliżej nieokreślony stan.
Chciała jednocześnie, aby ssał jej krew i jednocześnie pragnęła, aby przestał,
bo jej krew potrzebna jest do przeżycia panience Laili. Podobnie było z
utraconą sekundy temu cnotą. Z jednej strony, te uczucie było tak podniecające,
że była gotowa skomleć o więcej. Z drugiej natomiast, aby być przydatna miała
całe życie być w czystości.
Łzy
bezradności spłynęły po jej policzkach, kiedy na przemian jęczała i łkała,
czując co rusz posuwającego się w jej wnętrzu penisa i język sunący po rankach
na jej szyi.
Hej. :3 Jako, że to ja wymusiłam na tobie nowy rozdział tego opowiadania, nie mogę przejść obojętnie nie pozostawiając żadnego komentarza, prawda? Byłoby to nie fair i chamsko w mojej strony. Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ tak jak obiecałaś - nowy rozdział się pojawił. Dziękuję Ci za to. Fajnie, że dotrzymujesz obietnicy. Nie to co inne autorki...Ale cóż. Jestem zadowolona z rozdziału, choć nie pojawiło się w nim to, na co tak długo oczekuję. Kiedy młody Kuran pojawił się w tej stajni i ujrzał słodko śpiącego Zero - zrobiło mi się ciepło na sercu lecz po chwili moja twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie. A spowodowane było to początkowym zachowaniem Zero. Nagle stał się taki uroczy i...potulny? Na szczęście było to tylko chwilowe i znowu można było zaobserwować dawnego, cudownego Zero. Zaskoczyło mnie to, że wyjawił swoje prawdziwe imię synowi Kaname. Ale czy coś zrobi z tym fantem? Raczej nie. Przecież nie pójdzie do ojca i nie powie mu, że nieopodal ich domu spotkał Zero Kiryuu. Choć bardzo bym tego chciała. Czy zero wyjawił młodszemu coś jeszcze? Hmm. Tego niestety narazie się nie dowiemy. Bardzo ucieszył mnie fakt, że Zero wkrótce ma wrócić do swojej prawdziwej postaci. Nie mogę się tego doczekać. To może być dobra okazja na spotkanie się z Kaname. Choć z pewnością nie pójdzie po mojej myśli, bo ty kochana, zawsze robisz wszystko na przekór moim wyobrażeniom. :> Co do końcówki. Nie lubię lub wręcz nienawidzę, kiedy w opowiadaniu yaoi pojawia się jakiś wątek lub kontakt seksualny kobiety i mężczyzny. Strasznie mnie to irytuję, ale to ty jesteś autorką, więc robisz co chcesz. Mi pozostaję jedynie przywyknąć. Trochę zastanawiałam się nad tym, kto może być oprawcą. I mam kilka podejrzeń. Niektóre są bardziej prawdopodobne, a inne mniej. Nie chcę spojlerować. Zobaczymy jak będzie. I mam nadzieję, że dowiemy się szybko. Nie chcę Cię ponaglać, po prostu kocham to opowiadanie, więc to "żebranie" o nowy rozdział jest jak najbardziej na miejscu, prawda? :> Jeszcze raz Dziękuję i Życzę weny. :3
OdpowiedzUsuńNaprawdę dziękuję za tak ciepłe słowa z Twojej strony. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo czuję się szczęśliwa i zadowolona.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sprawy damsko-męskie w opowiadaniach yaoi. Przyznam bez bicia, że osobiście i ja ich nie lubię. Jednak czasami są one naprawdę potrzebne, chociaż nie od razu widać tego efekty.
Jeżeli chodzi o przyszłe spotkanie naszych dwóch wampirów, Kaname i Zero. To, że się spotkają jest pewne, aczkolwiek nie nastąpi to w czasie następnego rozdziału. Mogę jednak zapewnić, że ich spotkanie zbliża się coraz większymi krokami, więc jest na co czekać ^^
Niestety, w tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy dokładnie pojawi się nowy rozdział VB.
Chciałabym dodać rozdziały do reszty moich opowiadań. Tym bardziej, że np. Anielski Niewolnik zbliża się ku końcowi.
A i mam jeszcze kilka opowiadań (w tym jedno niekoniecznie yaoi), które również w niedługim czasie chciałabym umieścić na blogu. Mam w końcu trochę ff z anime, które udostępniam na stronie fanfiction.net i część, jakie nie ujrzały jeszcze światła dziennego. A wszystkim chciałabym się z wami podzielić.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ten cudowny komentarz :*
To jest moim motorkiem do dalszych działań, bo wiem, że ktoś interesuje się tym, co piszę.
Naprawdę bardzo dziękuję.
Pozdrawiam gorąco,
Yunoha