sobota, 8 czerwca 2013

Zagubiony Narzeczony - 13



Yuuri obudził się w wyśmienitym humorze. Tym bardziej, iż miał świadomość, że przy jego boku leży jeszcze śpiący blondyn. Od razu też zastanowił się jak to możliwe, iż jeszcze nie wylądował na podłodze od jakiegoś niespodziewanego nocnego ciosu Bielefelda.
Jednak w tym momencie postanowił nie zastanawiać się nad tym, tylko wykorzystać to, iż jego ukochany jeszcze się nie obudził. Dlatego też chłopak zaczął przyglądać się swojemu narzeczonemu. Z uwielbieniem rozkoszował się miękkością jego blond kosmyków, delikatnością jego skóry, by w pewnym momencie zobaczyć malinkę na ramieniu śpiącego. Z początku mrugnął kilka razy, patrząc na to z niedowierzaniem, by przypomnieć sobie to co mówił wczoraj do niego chłopak.  „[…]chciał mnie tylko wykorzystać…!” – te słowa odbiły się kilka, jak nie kilkanaście razy w jego głowie sprawiając, iż Shibuya poczuł jeszcze większą wściekłość, niż wtedy, gdy tamten facet opisywał co robił blondynowi.
Sam chłopak nie zdając sobie sprawy z myśli bruneta, mruknął cicho, przeciągając się leniwie. Ziewając jeszcze na dokładkę, otworzył oczy, spoglądając w kierunku zamyślonego narzeczonego. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, prychnął głośno, wychodząc z łóżka.
- O, Wolfu… – Chłopak spojrzał zdezorientowany na blondyna. W ogóle nie zauważył jak ten się obudził.
- O, oferma… – Zielonooki niczym obrażone dziecko nie zaszczycił go spojrzeniem, biorąc swoje ubrania z szafy i wychodząc na korytarz z naręczem ubrań, zapewne w kierunku łazienki.
- Eee!? Znowu zrobiłem coś nie tak? – spytał sam siebie i przez chwilę trwał w ciszy, zupełnie jakby oczekując odpowiedzi. – Dlaczego się obraził? – Wstał powoli i tak jak jego ukochany, tak i on zaczął wybierać sobie ubrania, tym razem inne niż te, jakie miał zawsze na zamku. Specjalnie wziął fajne ciuchy, jak był ostatnio w swoim świecie. Zastanawiając się, czy przypadkiem nie zrobi znów czegoś, na co Wolfu będzie wściekły, wyszedł ku łazience.

~ * ~

Tymczasem Wolfram wpadł do łazienki, gdzie było już dużo pary. Uśmiechnął się pod nosem, odkładając swoje rzeczy na bok i ściągając bieliznę. Zapewnie służące za jakąś sprawą wyprzedziły jego myśli i przygotowały mu tą kąpiel, grzejąc porządnie wodę, tak jak lubi i dodając jego ulubione olejki do wody. Z westchnieniem przyjemności wszedł do wody i od razu zanurzył się w tej cieczy. Mruknął rozleniwiony robiąc kilka kroków do przodu, w kierunku pary. Z pewnością woda była tam jeszcze cieplejsza. Nie zwrócił uwagi na odgłosy pluskania gdzieś z boku. Prawdopodobnie przekonany był, iż to on idąc, robił maluteńkie fale, które odbijały się o brzeg ogromnej wanny. Dlatego też przeżył nie mały szok, gdy poczuł jak czyjeś ręce obejmują go w pasie i przyciskają do dobrze umięśnionego torsu.
- Co ty robisz?! – warknął, patrząc na niego kątem oka. Nie no, jeszcze tego zboczeńca mu brakowało. – Puszczaj mnie, albo pożałujesz – zagroził, jednak w odpowiedzi poczuł tylko jak ten całuje go w ramię, na co zaczął szarpać się, tym sposobem starając uciec od jego silnych ramion.
- Dlaczego? – mruknął mężczyzna, chuchając mu w kark, by ze śmiechem zauważyć, jak ten drży mimowolnie na ten gest. – Przecież to ty przychodzisz do mnie, w czasie mej kąpieli, więc cóż innego mógłbym pomyśleć? – Na jego słowa, blondyn wciągnął gwałtownie powietrze. Fakt, nie sprawdził jakoś, czy kogoś jeszcze tu nie ma i to był jego błąd, za który prawdopodobnie będzie musiał teraz zapłacić.
- No tak. – Mniejszy chłopak westchnął teatralnie, kręcąc kilka razy głową. – Zapomniałem, że twój mózg nie przetwarza informacji tak jak powinien, dlatego też starasz się go jak najmniej używać, by przypadkiem ten orzeszek się nie przegrzał. No cóż, siła wyższa, nic nie poradzę. – Wzruszył ramionami, czekając na jakąś reakcję ze strony srebrnowłosego, który był troszkę zdezorientowany, gdyż poluźnił trochę swój uścisk z czego zielonooki z chęcią skorzystał. – No, co jest? Już nie chcesz mnie napastować? Czyżby dokonał się cud i twój mózg urósł z wielkości orzecha laskowego do orzecha włoskiego? Trzeba świętować, bo widać jest z czego. – Uśmiechnął się kpiąco, na pokrywającą się czerwienią twarz Serafina. Z pewnością nie było to spowodowane temperaturą, jaka dorównywała tym w saunach. Najwidoczniej chłopak porządnie go rozzłościł.
Mężczyzna już miał coś powiedzieć, gdy obydwoje usłyszeli szczęk otwieranych drzwi, oraz głos należący do dwudziestego szóstego Maou.
- Wolfu, jesteś tutaj?
- Taa… – mruknął chłopak, jednak było to doskonale słyszalne. – Idę do mego narzeczonego. – szepnął jeszcze do srebrnowłosego, po czym zaczął kierować swoje kroki w wyżej wymienionym kierunku. Zapominając o jego złości na Yuuriego, za to, iż go olał zaraz po przebudzeniu. W tej chwili w jego głowie kłębił się plan „Jak pokazać temu palantowi, żeby dał sobie spokój.”

1 komentarz:

  1. Witaj autorko :)
    Jako, że jestem wielką fanką KKM trafiłam na oto opowiadanie i pochłonęłam wszystkie rozdziały na raz :3 Czy jest możliwość kontynuacji z twojej strony? Mam spory niedosyt.
    Pozdrawiam i do rychłego usłyszenia :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń