Nareszcie udało mi się go skończyć! Cieszycie się razem ze mną?
Obiecuję, że od teraz postaram się częściej coś wrzucać ^^
Obiecuję, że od teraz postaram się częściej coś wrzucać ^^
~ \ \ * / / ~
Oddech
chłopca był regularny, aczkolwiek odrobinę świszczący. Mimo wszystko motylica
była zadowolona z efektów eliksirów księżniczki. Laila była bliżej odkrycia
specyfiku, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Panicz o wiele szybciej wracał do
zdrowia i dłużej pozostawał w formie, co było pozytywnie odbierane przez jego
najbliższych.
Kobieta
uśmiechnęła się delikatnie, siedząc na skraju łóżka. Cały czas odkąd podała
chłopcu ostatni wywar na ten wieczór, nie spuszczała z niego uważnego wzroku.
Jej spojrzenie ślizgało się od równomiernie unoszącej się klatki piersiowej
przez odsłoniętą skórę szyjki, skończywszy na delikatnie rozchylonych
usteczkach i wygładzonej, spokojnej twarzyczce.
Zero
naprawdę był urodziwym chłopcem. Jednak Sanguine żałowała, że nie mogła
zobaczyć jego starszej wersji. Tej, którą spotkała po raz pierwszy. Którą
pokochała całym swoim motylim serduszkiem.
-
Otwórz oczy, paniczu – szepnęła, wyciągając dłoń do ciepłego policzka. Jak
dobrze, temperatura zaczynała już spadać do normalnego poziomu. – O, tak.
Właśnie tak – dodała, widząc jak chłopiec leniwie wykonuje jej polecenia.
Fiołkowe tęczówki osnute jeszcze senną mgiełką spoczęły na jej osobie, powoli
lustrując jej twarz. – Jak się czujesz, paniczu?
-
San, pić – jęknął tylko cichutko, drobnymi rączkami łapiąc nadgarstek
rudowłosej. Ustami przywarł do skóry, nie robiąc nic więcej, dopóki motylica
nie wyraziła swojej zgody. A kiedy to zrobiła, srebrnowłosy z westchnieniem
przyjemności wbił się w skórę, zaczynając z pasją pić przyjemnie gorącą krew. –
Mmmm… pychotka.
Kobieta
zaśmiała się bezdźwięcznie na ten komentarz. Jej ramiona drżały
niekontrolowanie, kiedy ona sama odrzuciła głowę do tyłu, rozbawiona. Mimo
wszystko z jej gardła nie uciekł nawet jeden, najmniejszy dźwięk.
Chłopiec
z kolei zamruczał radośnie, odsuwając usta od gojącej się w zastraszającym
tempie rany. Spojrzał na motylicę, figlarnie oblizując wargi z krwi. Jego oczy
błyszczały żywą czerwienią, nawet nie myśląc o tym, aby powrócić do swojego
normalnego stanu. Najwidoczniej srebrnowłosemu nie przeszkadzał fakt
korzystania ze swoich wampirzych zdolności.
A
było to naprawdę dobrym znakiem. Oznaczało to bowiem, że Oblubieniec jest coraz
bliżej pełnego dojścia do zdrowia, a co się z tym wiązało powróci do swojej
nastoletniej postaci.
-
Wszyscy na ciebie czekają, paniczu. Chcemy pozwolić im czekać jeszcze dłużej? –
spytała, uśmiechając się promiennie do chłopaczka.
-
Mhm. – Zero przytaknął szybko, pozwalając motylicy wziąć się w ramiona i
postawić na ziemi. – Jednak wypadałoby, abym był ubrany w coś więcej niż tylko
to. – Wskazał na swoją bieliznę, posyłając przy tym kobiecie kpiące spojrzenie.
– Chyba się ze mną zgodzisz, prawda?
- Oczywiście,
paniczu – odparła, zaraz zabierając się do roboty.
~ * ~
Aqua
odwrócił się w stronę schodów, wykonując głębszy pokłon, niż kiedy robił to w
przypadku Ichiru. Zaraz też ruszył w tamtym kierunku, a dosłownie w momencie,
kiedy tylko zniknął z pola widzenia domowników, dało się słyszeć głośnie
cmoknięcie i jeszcze jeden, bliżej nieokreślony dźwięk. Chwilę po tym, w
przejściu pojawił się Zero, ubrany w zwykłe szare spodenki do kolan i
ciemnoniebieską koszulę – obie te rzeczy należały do codziennych ubrań Harume.
Najwidoczniej Sanguine pozwoliła sobie na szperanie w rzeczach pierworodnego
syna Kaname.
Chłopiec
wszedł do pomieszczenia, nie zwracając najmniejszej uwagi na Kaname i Yuki.
Jego wzrok jedynie na ułamki sekund powędrował na postać Harume, by następnie
całkowicie skupić się na osobie brata.
-
Wydawało mi się, że dzisiejszego dnia wypadało twoje cotygodniowe polowanie z
Kaną – mruknął, stając przed swoim bliźniakiem. I właśnie wtedy rodzina Kuranów
mogła dokładnie zobaczyć, jak różni są wizualnie. Ichiru – chociaż młodszy –
mógłby uchodzić nie tyle za starszego brata, co za ojca swojego bliźniaka. – Co spowodowało zmianę twoich planów?
-
Och, już bez żadnych zwrotów grzecznościowych do twojego nii-san? – Ichiru
rzucił mu rozbawione spojrzenie. W końcu nie mógł pokazać po sobie, jak bardzo
był wściekły zachowaniem Krwawnika. – Jak się czujesz?
-
Nie sądzę, by było to potrzebne, biorąc pod uwagę to, że na dzisiejszą noc
przypada mój powrót – odparł, wzruszając ramionami. – Jeszcze nie narzekam,
więc chyba jest dobrze. A ty jak sądzisz?
-
Sądzę, że powinieneś przywitać się z gospodarzami – mruknął, ruchem głowy
wskazując na osoby, które chłopak jakby nigdy nic minął.
Zero
odwrócił się, spoglądając na twarz Yuki, a chwilę później jego spojrzenie
prześlizgnęło się powoli na postać Kaname. Chłopiec sapnął cicho, rozszerzając
oczy w zdziwieniu.
Kiedy
obok nich przechodził w ogóle nie poznał ich po zapachu!
-
Zero – szepnęła cichutko Yuki, podchodząc krok w stronę przyjaciela.
Ichiru
spojrzał na nią ostrzegająco, łapiąc brata za ramię i pociągając gwałtownie za
siebie. Dlatego też kobieta zatrzymała się, patrząc z bólem na bliźniaków.
-
Nawet się nie waż próbować go dotknąć – warknął wyższy z braci, łypiąc na nią
błyszczącymi czerwienią ślepiami.
-
Nii-san… – szepnął chłopczyk, wychylając się zza brata. Zadarł główkę do góry,
patrząc na niego z mieszanką zainteresowania i bojaźni. – Kim jest ta pani?
Młodszy
Kiryuu spojrzał na bliźniaka ze zdziwieniem, przez chwilę zdając się nie rozumieć
w ogóle usłyszanego pytania. Yuki również zdawała się być w niemałym szoku.
Przecież niedawno jej synek mówił…
Co
ta głupia motylica sobie myślała, kiedy znów maczała paluchy w umyśle jego
brata!?
Yuki
zerknęła na Harume, który z dziwnym wyrazem twarzy nie odrywał wzroku od
postaci niższego chłopaka.
- Co
jest? – mruknął cicho pierworodny Kuranów, podchodząc parę kroków w stronę
braci. Tym razem Ichiru nie zareagował. Zrobił to za niego młodszy Kiryu,
wychodząc zza brata i podbiegając do wyższego chłopca. – Co się z tobą dzieje?
Jeszcze niedawno sam opowiadałeś o moich rodzicach.
- Nie
pamiętam czegoś takiego, Harume. – Zero spojrzał na niego zagubionym wzrokiem.
– Zresztą jak mogłem opowiadać ci o kimś, kogo nigdy nie widziałem na oczy.
~ * ~
Po
tym jak oprawca ją opuścił, Kana jeszcze przez długi czas siedziała bez ruchu
na zimnej ziemi. Czuła w sobie gorące nasienie gwałciciela i nieznośne
pieczenie w środku. Ten akt nie miał w sobie ani krzty delikatności.
Jednak
z drugiej strony było w tym coś elektryzującego. Penis mężczyzny wypełniał ją
całą, a jego ugryzienia…
Nie!
Nie może myśleć o tym w takich kategoriach! Została zbrukana. Dziewictwo, które
chroniła przez niespełna trzydzieści lat, zostało jej nagle zabrane. W
przeciągu paru chwil!
Księżniczka
Laila porzuci ją, kiedy tylko przyzna się, do czego dzisiaj doszło. Odtrąci ją.
Już nie będzie jej potrzebować.
Pociągnęła
nosem, próbując zebrać w sobie siły i wstać na równe nogi.
-
Wszystko dobrze, moja pani? – Usłyszała nad sobą pytanie, a ktoś przykucnął
obok niej. Brunetka zamknęła oczy, zażenowana. – Dobrze się czujesz? – Chłodna i
delikatna w dotyku dłoń zetknęła się z rozpaloną skórą na policzku, stopniowo
przenosząc się na czoło. – jesteś strasznie blada…
-
Nic mi nie jest – mruknęła cicho, odtrącając dłonie rozmówcy. A raczej próbując
to zrobić. – Zostaw mnie w spokoju.
-
Nie mogę – przyznał chłopak, sprawnie zakładając spodnie dziewczyny na jej
biodra. Następnie chwycił kobietę pod pachami, podnosząc ją równe nogi. –
Pomogę ci dojść do twojego pokoju – dodał, kiedy trzymał już ją w swoich
ramionach.
- N-nie…
– jęknęła cicho, starając się odepchnąć od mężczyzny. – Puść…
-
Puszczenie cię w tej chwili może skończyć się boleśnie, moja pani – odparł,
podrzucając ją delikatnie. Kana w ostatnim momencie zdusiła w sobie chęć
piśnięcia, jednak szybko ramionami objęła szyję mężczyzny. – Tym bardziej, że
Laila prosiła mnie, abym cię znalazł i do niej przyprowadził. Jednak domyślam
się, że lepiej będzie jak odpoczniesz.
-
Mhm – szepnęła słabo z wdzięcznością, w końcu podnosząc wzrok, by spojrzeć na
chłopaka. Jej oczy od razu rozszerzyły się w szoku. Młodzieniec z kolei skupił na
niej wzrok, uśmiechając się delikatnie, a jego piękne, zielone oczy wydawały
się błyszczeć. Z kolei długie
ciemnofioletowe włosy spięte były w grubą, wysoką kitkę. Wydawał się być
męską wersją księżniczki.
- Coś
się stało, moja pani? – spytał, przystając przed drzwiami do jakiegoś
pomieszczenia. Na pewno nie było to wejście do jej sypialni, co Kana zaraz też
zauważyła. – Spokojnie. Nie masz się czego bać. To mój pokój. Laila nie będzie
cię tu szukać, więc będziesz mogła w spokoju odpocząć.
-
Kim ty jesteś? – odparła po chwili, kiedy kładł ją na łóżku. – Nie znam cię.
- Bo
nie było mnie tutaj od dobrych czterdziestu lat. – Uśmiechnął się do niej
delikatnie. – Jestem osobą skrajnie różną od Laili, a jednak tak jej bliską.
Można powiedzieć, że jestem jej odbiciem z przeszłości. Niestety, nie mogę
zdradzić ci swojego imienia. To by ją za bardzo rozgniewało.
-
Cze…
-
Śpij – przerwał jej, pochylając się nad nią i składając na jej wargach krótki
pocałunek. – Śpij…
Obserwował
przez chwilę, jak dziewczyna zapada w głęboki sen i po upewnieniu się, że nikt nie
przeszkodzi jej w odpoczynku, opuścił komnatę udając się do sali tronowej.
-
Cóż za niespodzianka. – Passio Dolor uśmiechnął się nikczemnie, poprawiając
swoją pozycję na tronie. Między jego nogami klęczała jedna z owieczek
doświadczalnych Laili, sprawnie zajmując się męskością władcy. – Dawno cię nie
widziałem w takiej odsłonie.
-
Oj, daruj sobie – warknął młodzieniec, podchodząc bliżej i szarpnięciem
odciągając dziewczynę na bok. – Wynoś się – zwrócił się do niej, a dziewoja z
cichym piskiem uciekła. – Wytłumacz mi się!
-
Nie mam nic do powiedzenia – mruknął mężczyzna, wstając i przybliżając się do
wściekłego chłopaka. – Ale ty, jak widzę, owszem… – Uśmiechnął się z kpiną.
-
Zgwałciłeś ją! – krzyknął, a w pomieszczeniu dało się wyczuć drżące powietrze.
Chłopak zaczynał tracić cierpliwość i jego moc zaczęła uciekać z jego ciała. – Czemu?!
Czyż nie masz setek innych dup w około!? Dlaczego to musiała być ona?
-
Była pod ręką. Zresztą wiesz jak uwielbiam dziewice…
- Ty
gnoju! – Zamachnął się, uderzając w szczękę Władcę Mroku. – Nie wybaczę ci
tego!
-
Uspokój się! – warknął Passio, łapiąc jego nadgarstki. – Nie przystoi ci takie
zachowanie, książę Lero. Skończyła się twoja zabawa w udawanie kogoś innego. I
tak musiałbyś w końcu wrócić do swojej skóry.
-
Nie wybaczę ci tego – szepnął, a krwawe łzy spłynęły po jego policzkach. –
Nigdy ci tego nie wybaczę.
-
Wybaczysz. Zbyt wiele razy słyszałem takie groźby z twoich ust, mój pierwszy
oblubieńcu – szepnął, przyciągając chłopaka do siebie i skradając mu pocałunek.
– Tęskniłem za twoją prawdziwą postacią.
- A
ja nie… – odsunął się od mężczyzny, chwiejnym krokiem kierując się w stronę
wyjścia. – Wiedziałem, że będę żałował swojego powrotu – dodał cicho, znikając
za drzwiami. Szedł powolnym krokiem w stronę laboratorium, wyciągając z
kieszeni mały nożyk i srebrny wisiorek. Rozpiął koszulę, wbijając ostrze w
swoją pierś, by po wyciągnięciu noża, zacząć upychać w ranę srebrną zawieszkę z
oczkiem. Ból zawładnął ciałem Lero, który upadł na zimną posadzkę, tracąc
świadomość.
Po
chwili tym samym korytarzem szedł jakiś sługa, który przystanął wystraszony
widząc bezwładną postać. Szybko podbiegł, podnosząc nieprzytomne ciało,
rozpalone gorączką.
-
Panienko Lailo, proszę wytrzymać – szepnął cicho sługa, wnosząc różowowłosą do
jej komnaty.
Weź pisz to dalej, bo oszaleję...
OdpowiedzUsuńDobrze, dobrze :)
UsuńJuż zabieram się za pisanie :D
A raczej kontynuowanie, bo coś tam napisane już mam :*
Pozdrawiam,
Yunoha