Dziewczynka weszła powolnym krokiem do kuchni, przytulając do
swojej malutkiej piersi ukochanego pluszaka i rozglądając się za swoją mamusią.
Niestety, kobiety nie było w pomieszczeniu, dlatego też zaraz wyszła z kuchni,
kierując się do salonu, a zaraz potem podreptała w kierunku gabinetu tatusia.
Skoro mamy nie było w kuchni, to pewnie musiała pójść albo do
taty, albo poszła do miasta kupić coś dobrego na kolację.
Uśmiechnęła się nieśmiało, pukając do pokoju i wchodząc do
środka. Jej wzrok od razu padł na tatę, który pochylał się nad mamą, leżącą na
plecach na biurku. Yuki jęczała cichuteńko, w czasie gdy Kaname kąsał
delikatnie jej szyję, widocznie kołysząc subtelnie biodrami. Słysząc jednak
czyjeś wtargnięcie, zamarł podnosząc głowę i patrząc na niepewne oblicze
córeczki.
- Yumeki… – sapnął cicho, odsuwając się praktycznie od razu od
Yuki, która zaraz zeskoczyła sprawnie z biurka, poprawiając się nieznacznie.
Wampir natomiast zapiął szybko spodnie, po czym podszedł zaraz do dziewczynki,
kucając przy niej i przytulając jej małe ciałko do siebie. – Tatuś z mamusią
właśnie mówili sobie jak bardzo się kochają. Tak jak ja właśnie mówię to tobie
– mówiąc to, pocałował ją delikatnie w oba policzki. To zawsze działało na nią.
Przecież to nie był już pierwszy raz, gdy mała przyłapała ich w tak intymnej
sytuacji.
- Coś się stało, że przyszłaś, kochanie? – Yuki również
podeszła do nich, z tym wyjątkiem, że ona objęła zarówno córeczkę, jak i
swojego męża.
- Chciałam się spytać, kiedy ja będę mogła pobawić się z
konikami – odparła cicho, patrząc na nich prosząco, błagalnie wręcz. – Harume i
Argentus wydają się naprawdę dobrze bawić. Ja też tak… – Dziewczynka zamilkła
czując jak jej rodzice zamarli, a ojciec bardzo wyczuwalnie spiął mięście
ramion. Zaraz też mężczyzna odsunął się od nich, podchodząc do komody i
pociągając za jedną z książek, która okazała się być ukrytą dźwignią. Regał
przesunął się ukazując wszystkim gablotkę z różnego rodzaju bronią. Kaname
ściągnął dwa miecze, po czym zamknął tajny schowek. Jeden, widocznie mniejszy
miecz podał Yuki, sam udając się w kierunku okna i zasłaniając zamaszyście
zasłony.
- Kaname? – Yuki patrzyła na niego bez zrozumienia. Tylko
kilka razy widziała swojego brata i męża w takim stanie, a za każdym razem
niepokoiło ją to tylko bardziej.
- Przybycie Argentusa może być kluczowe do odnalezienia
twojego przyjaciela. Jednak wiąże się to też z pewnym ryzykiem – odparł, odwracając
się i kierując ku wyjściu. – Sam sprawdzę wszystko, a wy tu zostańcie. W razie
gdyby bariera okazała się być zbyt słaba, użyj tego miecza do obrony. Jest
zabójczy tylko dla tego, kogo chcesz nim zranić. Wyjątkiem są członkowie naszej
rodziny. – Puścił córeczce pokrzepiający uśmiech, po czym opuścił gabinet, a
zaraz potem można było słyszeć trzask drzwi frontowych.
~ * ~
Harume złapał się mocniej koszulki srebrnowłosego, chowając
głowę w zagłębieniu jego szyi. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się jeździć tak szybko
konno i do tego jeszcze na oklep. Lilia wręcz cwałowała po lesie, sprawnie
wymijając drzewa i przeskakując zwalone konary. Argentus natomiast śmiał się
głośno sprawiając, że co chwilę przerażone ptaki zrywały się z gałęzi drzew,
ulatując jak najdalej od nich.
- Zwolnij trochę! – krzyknął cicho, starając się przedrzeć
przez donośny śmiech chłopaka. Nie to, że się bał. Jednak czuł się troszkę
niepewnie, jeżdżąc z taką prędkością bez siodła. W takiej sytuacji utrzymać się
było o wiele trudniej, więc i o wypadek było o wiele szybciej. A przecież jak
któryś z nich spadłby w tej chwili z pędzącej klaczy, na złamaniach to by się
nie skończyło.
- Nie mów, że się boisz~! – Chłopak był w wyśmienitym humorze
i nawet fakt, że teraz przecież uciekali nie odbierała mu radości. Dawno nie
czuł takiej adrenaliny w żyłach.
Jak zauważył, młody Kuran nie był jeszcze uświadomiony o
pościgu, z czego był wewnętrznie naprawdę rad. Nie wiedział jak bardzo Harume
jest podobny do ojca i jak zachowałby się w sytuacji, gdyby tylko powiedział mu,
co jest grane.
- Nie o to chodzi. Po prostu Biała Lilia jest z pewnością
zmęczona. – Ostatnie zdanie oprzytomniło trochę chłopaka, który pociągnął
odrobinę za wodzę, zwalniając klacz do galopu i zaraz skręcając ją gwałtownie w
prawą stronę. – Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Do zamku – odparł, dokładnie w chwili, kiedy Lilia
wyskoczyła z lasu, biegnąć właśnie przez jakąś wielką łąkę. Była ogromna i miało
się wrażenie, że nigdy się nie skończy. Doprawdy musiała mieć wiele kilometrów
długości, skoro jej najdalsze miejsca zdawały się zlewać z horyzontem.
- Ale tam nic nie ma. – Dokładnie w tej samej chwili, jak
wypowiedział te słowa, dojrzał coś naprawdę bardzo zjawiskowego. Otóż kilkaset
metrów przed nimi obraz zaczął się załamywać, by zaraz ukazać całkowicie inne
miejsce.
Właśnie dojeżdżali do wielkiej bramy, prowadzącej do jakiegoś
miasta, a gdy bardziej uniósł głowę mógł ujrzeć zamek, jaki wywyższał się nad
miastem i do którego najprawdopodobniej właśnie zmierzali.
Harume wzdrygnął się wystraszony. Właśnie uświadomił sobie, na
co przystał jak Argentus poprosił go o przysługę. To nie była zwykła
przejażdżka. To było coś o wiele gorszego. Zgodził się na zabranie się, gdzie
tylko starszy chłopak sobie zażyczy.
Srebrnowłosy jednak zatrzymał klacz gwałtownie przed samą
bramą, zaraz zmuszając Lilię, aby szła tuż obok muru.
- Gdzie my właściwie jesteśmy? – mruknął cicho w chwili, kiedy
chłopak przez nim, zwolnił konia do stępa. Klacz parkała cicho, oddychając o
wiele głośniej i szybciej. Widać, jej wiek nie wpływał już dobrze na jej
kondycję. – Myślałem, że chciałeś zabrać mnie do tamtego zamku.
- Chciałem, abyś w to uwierzył. Musieliśmy zgubić pościg, a
nie byłem pewien tego, jak zareagujesz na wieść, że ktoś na nas poluje –
oznajmił, odwracając się delikatnie przez ramię i spoglądając na twarz Harume.
Chłopak był naprawdę podobny do swojego ojca. Byli praktycznie jak dwie krople
wody, jednak jednocześnie czuł, że chłopakowi czegoś brakuje. Czegoś, co posiada
tylko i wyłącznie Kaname.
- W odległości czterystu metrów od domu powinna przecież
działać cały czas bariera.
- Gdyby działała, to byśmy nie uciekali – warknął cicho,
podnosząc odrobinę górną brew, a wyższemu chłopcu ukazały się malutkie kiełki,
jakie jeszcze niedawno zgryzały się w jego szyję. – Dlatego stwierdziłem, że
najlepszym wyjściem będzie udanie się w pobliże Mrocznego Królestwa. Było pewne
prawdopodobieństwo, że nasi gońcy zaprzestaną ścigania nas, jak tylko zauważą,
gdzie zmierzamy i tak się stało.
- Skąd niby to wiedziałeś, Argentusie? – Harume patrzył
nieufnie na plecy srebrnowłosego. To wszystko nie chciało się jakoś trzymać
kupy.
- Stąd, że odkąd odzyskałem pa… – zamilkł, uświadamiając sobie
jakby to wszystko zabrzmiało. – Nie wiem jak ciebie, ale mnie mój ojciec
informuje praktycznie o wszystkim. Dlatego też mogłem dowiedzieć kilku
istotnych rzeczy na temat tej grupy, która zaatakowała ludzi koło Diabelskiego
Młyna.
- Chcesz mi powiedzieć, że mój ojciec mi nie ufa? – Aż
zacisnął mocniej dłonie ze złości. Nie wiedział jak to się działo, ale w te
chwili miał ochotę złapać go za włosy i cisnąć nim o ziemię. A jeszcze nie tak
dawno martwił się o niego i miał nadzieję, że nic mu nie jest.
- Nie, Kaname po prostu nie chce mieszać ciebie i reszty w
swoje sprawy. Mego ojca jedynie interesuje to, abym do końca swoich chwil
pozostał przy nim – odparł, cmokając cicho na klacz, która od razu przystąpiła
do wolnego galopu. Zmierzali właśnie w kierunku rodzinnego miasta Kurana.
~ * ~
Kaname wyciągnął miecz z pochwy, kiedy tylko kilkunastu ludzi
zbliżyło się do niego jeszcze bardziej. Jednocześnie nie spuszczał ich z
wzroku, gotowy zareagować na każdy ich
najmniejszy ruch. Spodziewał się, że oprócz Argentusa mogą pojawić się
tu jeszcze inne osoby, jednak nie sądził, że będzie to taka pokaźna gromadka.
Dziewczynka dała ręką znak swoim ludziom, aby pozostali na
swoich miejscach. Jednocześnie uśmiechnęła się szerzej, schodząc zgrabnie z
konia.
- Nie chcę mieć z tobą żadnych zatargów, Kaname Kuranie –
powiedziała cicho, podnosząc delikatnie ręce do góry. Jakoś też nie kryła się z
tym, że trzymała w nich dwa małe sztylety.
- Jednak śmiesz tu przychodzić, Hiou. – Spojrzeniem omiótł
jeszcze raz mężczyzn, stojących w gotowości za ostatnią latoroślą rodziny Hiou
i czekających na najmniejsze jej skinienie. – Sądziłem, że po śmierci matki
odeszłaś w poszukiwaniu rodziny swojego ojca.
- Było tak – przyznała dziewczyna, a jej oczy zalśniły
soczystą czerwienią. – Tak samo jak przysięgłam ci przed moim odejściem, że nie
będę szukała zemsty ani na tobie, ani tym bardziej na tym żałosnym łowcy.
- W takim razie czego tu szukasz? – Wampir stanął przy niej, ostrze
przykładając do jej zgrabnej szyjki. Dziewczyna nawet nie drgnęła, spoglądając
na niego bez wyrazu.
- Argentus Dolor. Nie, Zero Kiryuu jest pod wpływem przeklęcia mojej zmarłej matki. – Nie
zwracając uwagi na miecz przy jej krtani, odwróciła się dłonią przywołując do
siebie najdalej stojącego żołnierza. – Starałam się go złapać już wiele razy,
jednak za każdym razem mi umykał. Tak samo jak teraz. Nim zdążyliśmy zbliżyć
się na odpowiednią odległość, ten już zwiał na koniu wraz z twoim ukochanym
synem.
Kaname zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Jak to uciekł z moim synem?! – warknął cicho, spoglądając
zaraz na żołnierza, który otworzył przed nimi średniej wielkości szkatułkę. –
Co to ma znaczyć!? – spytał groźnie, wskazując na zawartość.
- Te lalki są częścią „Lunarnego Królestwa”, a przynajmniej
tak znane są w szerszym kręgu. W rzeczywistości one są wami. – Dziewczynka
odsunęła się delikatnie, wracając z powrotem do swojego wierzchowca i wsiadając
na niego. – Tobą, twoją Yuki, twoimi przyjaciółmi, oraz bliźniakami Kiryuu.
Jedną z tych ostatnich lalek ma twoja córeczka, Yumeki. Chcę ją odzyskać. Tylko
wtedy wszystko wróci do normy.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Tego nie musisz wiedzieć. Macie czas do nowiu – zbyła go,
zawracając konia i ciskając go piętami. Ogier zarżał cicho, ruszając kłusem
przed siebie. Wojownik natomiast skłonił się nisko, zamykając szkatułę i
odchodząc wraz z innymi mężczyznami.
Kaname skierował się do domu powolnym krokiem. Musiał przecież
sprawdzić tą dziwną lalkę. Już wcześniej uważał, że jest podejrzana. Teraz
wizyta córki Shizuki Hiou – Shiny tylko go w tym upewniła.
Kurczę. Jest mi strasznie trudno pisać, ponieważ jestem na telefonie, który co chwilę gaśnie, a dostępu do laptopa na razie nie mam, więc wiesz...Jest mi cholernie ciężko, ale spróbuję coś wyskrobać. Dla ciebie. Za to, że nie zapomniałaś o tak ważnym dla mnie opowiadaniu jak to. Dziękuję. Przez cały dzień towarzyszyło mi uczucie, że wydarzy się coś dobrego. Coś długo oczekiwanego. I nie myliłam się. Jestem taka szczęśliwa, nawet jeśli nie doczekałam się tego, czego tak niecierpliwie wyczekuję. Jestem pewna, że wiesz o czym mówię...Spotkanie Zero z Kaname. Kiedy mała córeczka Kaname (wybacz, nie pamiętam imienia, a nie mogę wrócić tekstem wyżej, bo tel mi się zawiesi) oznajmiła, że Kuran Junior jest z Zero, byłam w siódmym niebie. Pomyślałam, nie ma bata! Muszą się spotkać, a tu klops! Czy ty musisz mnie tak męczyć? Chociaż z drugiej strony fajnie by było, gdyby nasze zakochańce spotkali się, kiedy Zero będzie...sobą. I tu pytanie do ciebie. Kiedy to się stanie?! Już nie mogę się doczekać! Oczywiście, jest pewna rzecz, która mi nie pasuję. Chodzi o to, że od początku jestem za Zero i Kaname, a kiedy czytam, że Kuran i Yuki...aż mnie krew zalewa! XD Mam nadzieję, że takie sceny zostaną ograniczone do minimum! :D Poza tym, gdy Kaname dowiedział się, że jego ukochany jest w pobliżu, powinien zaaregować jakoś bardziej entuzjastycznie, a jak dla mnie wyglądało to, jakby przestało mu zależeć...Jest mi smutno! :x Mam nadzieję, że ta Yuuki w jakiś sposób go nie przestawi! :o To byłby koniec. Widzisz, jak ja się czepiam? XD I ostatnie, standardowe pytanie. Kiedy następny rozdział? ^.- Najlepiej proszę o kilka na raz! <,33
OdpowiedzUsuńHah ^^
UsuńDziękuję bardzo za Twój komentarz. Kiedy go czytałam, uśmiech nawet na sekundę nie chciał opuszczać mojej twarzy.
Bardzo mnie cieszy, że moje opowiadanie Ci się podoba, a przynajmniej takie odbieram wrażenie po Twoim komentarzu :P
Ktoś kiedyś mi powiedział, że mam dar do robienia czytelnikowi na złość... Hmmm, więc może to prawda, skoro twierdzić, że Cię zamęczam xDD
Hahaha... Jaka niedobra ze mnie autorka :D
Co do scen Kaname/Yuki - mogę zapewnić, że jest duże prawdopodobieństwo, że taka scena już się nie powtórzy. A przynajmniej na tę chwilę takowej sceny nie przewiduję pisać.
Teraz w mojej głowie przewijają się jedynie obrazy Kaname i Zero. A ich spotkanie zbliża się wielkimi krokami - zapewniam ^^
Jeśli chodzi o danie następnego rozdziału... Mogłabym to zrobić nawet teraz, jednak wolę odrobinkę odczekać :P Może zapoznać się z reakcjami innych czytelników (o ile takowe się pojawią xD). No i by potrzymać was odrobinkę dłużej w napięciu...
Najprawdopodobniej na dniach wstawię coś innego.. może jakieś nowe opowiadanie... oneshot... Zobaczymy ^^
Ale potem w drugiej kolejności jest 99% szansy, że znów będziesz miała okazję przeczytać o Zero i Kaname :D
Pozdrawiam,
Yunoha